Dłonie pełne światła. Brennan.pdf

(1011 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Pierwsze w Polsce nowoczesne i wnikliwe studium ludzkiej aury autorstwa światowej sławy fizyka
pracującego w NASA
Ann Brennan
Dłonie pełne światła
Książka ta dedykowana jest wszystkim podróżnikom znajdującym się na ścieżce prowadzącej do
domu
WSTĘP
Nadeszła nowa era i — parafrazując Szekspira — coraz więcej jest rzeczy pomiędzy niebem a
ziemią, o których się ludziom nie śniło. Ta książka ma właśnie pomóc zrozumieć — bez zwracania
się ku medycynie konwencjonalnej — pro¬cesy fizyczne i psychiczne zachodzące w organizmie.
Autorka przedstawia historię naukowych badań aury i pola energii (biopola) człowieka, definiuje
przyczyny chorób spowodo¬wanych energetycznymi zaburzeniami aury, opisuje naturę leczenia
duchowego.
Osobiste doświadczenia Barbary Ann Brennan — fizyka i psychoterapeutki, tworzą jedyną w
swoim rodzaju metodę poszerzania świadomości wykraczającą poza obiektywne eksperymenty
naukowe.
Gorąco polecam tę książkę wszystkim, którzy interesują się fenomenem życia na płaszczyźnie
poznania fizycznego i metafizycznego. Zaprowadzi ona czytelnika w fascynującą krainę pełną
cudów natury.
Dr John Pierrakos
Institute of Core Energetics
New York City
OD KONSULTANTA POLSKIEGO TŁUMACZENIA
Nareszcie polski czytelnik otrzymuje książkę na temat świata duchowego i żywej energii
biologicznej, biopola człowieka, i to napisaną przez naukowca z prawdziwego zdarzenia, fizyka
pracującego w NASA i innych instytutach naukowych.
Barbara Ann Brennan wykonała szereg pomiarów za pomocą urządzeń stosowanych we
współczesnej fizyce. Znalazła współzależność niektórych parametrów fizykalnych w pomiarach
energii biopola i aury człowieka. Amerykańscy uczeni potwierdzili wiele zjawisk zachodzących w
aurze; część z nich pokrywa się z tradycyjną wiedzą Indii, Chin czy Tybetu, łączy się też z filozofią
ćwiczeń jogi. Autorka daje wspaniałe opisy związku między działaniami człowieka a ich wpływem
na powstawanie chorób. Zjawiska te omawiam w taki sam sposób na kursach radiestezji czy
energoterapii.
Starałem się dopasować terminologię amerykańską do słownictwa używanego przeze mnie i przez
moich kolegów — bioenergoterapeutów, radiestetów i naukowców bada¬jących ten olbrzymi
obszar niewidzialnej problematyki.
Dziękuję lek. med. Teresie Zalewskiej, znawczyni filozofii Wschodu, za pomoc w korekcie tego
tłumaczenia.
Wiedza zawarta w tej książce umożliwia łączenie zdobyczy nauki i medycyny niekonwencjonalnej
w celu poprawy zdrowia człowieka. Książka przeznaczona jest dla szerokiego grona czytelników, a
szczególnie dla studentów szkół psy¬chotronicznych i uczestników kursów bioenergoterapii.
Po¬lecam ją lekarzom i naukowcom pragnącym zapoznać się z nowoczesnym spojrzeniem na tę
problematykę. Gorąco polecam lekturę tej książki wszystkim pragnącym zrozumieć
sens życia jako zjawiska duchowego i energetycznego w skali kosmosu. Życie jest światłem — jak
mówił profesor Włodzi¬mierz Sedlak.
Wydawnictwo AMBER nawiązało współpracę z Polskim Zrzeszeniem Bioenergoterapeutów
Dyplomowanych; posta¬nowiło wydać serię dobrych książek z dziedziny psycho¬troniki łączących
najnowsze badania naukowe z tradycjami różnych kultur.
Marek Kalwoda bioenergoterapeuta dyplomowany
CZĘŚĆ I
ŻYCIE NA PLANECIE
ENERGII
Uważam, że kosmiczne odczucia religijne są najsilniejszą i najszlachetniejszą zachętą do pracy
naukowej.
ALBERT EINSTEIN
Rozdział 1
DOŚWIADCZENIE UZDRAWIANIA
Podczas swej wieloletniej praktyki uzdro-wicielskiej miałam okazję poznać wielu wspa¬niałych
ludzi. Oto kilkoro z nich i ich historie, dzięki którym nasza praca nabiera sensu.
Moją pierwszą pacjentką była w paździe¬rniku 1984 roku dwudziestokilkuletnia ko¬bieta imieniem
Jenny. Jenny jest pełną życia nauczycielką, mającą jakieś 165 cm wzro¬stu, o ciemnobłękitnych
oczach i ciemnych włosach. Jej przyjaciele nazywają ją lawen¬dową damą, ponieważ kocha
lawendę i ubiera się na lawendowe Oprócz pracy zawodowej prowadzi firmę kwiaciarską i
przygotowuje piękne kompozycje na śluby i inne świąteczne okazje. Kiedy ją poznałam, Jenny była
od kilku lat żoną dobrze zarabiającego specjalisty w dziedzinie reklamy. Kilka miesięcy wcze¬śniej
poroniła i teraz nie mogła ponownie zajść w ciążę. Kiedy udała się do swojego lekarza, żeby
dowiedzieć się, jaka jest tego przyczyna, czekały ją kiepskie wiadomości. Po przeprowadzeniu
wielu badań i uzyskaniu opinii kilku lekarzy uznano, że należy jak najszybciej przeprowadzić
hysterektomię. W macicy, w miejscu gdzie uprzednio usa¬dowione było łożysko, znaleziono
uszkodzone
komórki. Jenny była przestraszona i zdene¬rwowana. Oboje z mężem odkładali decyzję o
powiększeniu rodziny do czasu, gdy będą lepiej sytuowani. Teraz wszystko stawało pod znakiem
zapytania.
Przychodząc do mnie w sierpniu tamtego roku, Jenny nie powiedziała mi nic o swoich zdrowotnych
problemach. Powiedziała tylko: „Potrzebuję twojej pomocy. Powiedz mi, co wi¬dzisz w moim
ciele. Muszę podjąć ważną de¬cyzję".
W czasie seansu leczniczego, posługując się postrzeganiem ponadzmysłowym, zbadałam jej
biopole. Ujrzałam nieprawidłowe komórki w lewej dolnej części macicy. Jednocześnie ujrzałam
okoliczności towarzyszące poronieniu. Chore komórki znajdowały się tam, gdzie kiedyś
przyczepione było łożysko. Usłyszałam też dane na temat jej stanu i terapii, jaką należy
za¬stosować. Dowiedziałam się, że Jenny powinna wziąć miesiąc wolnego, pojechać nad ocean,
brać pewne witaminy, przestrzegać określonej diety i codziennie medytować, spędzając co najmniej
dwie godziny w samotności. Po mie¬siącu samoleczenia miała wrócić do normalnego świata i
ponownie poddać się badaniom, a kiedy
14
Dłonie pełne światła
leczenie dobiegnie końca, nie będzie potrzeby, by Jenny odwiedzała mnie ponownie. Podczas
seansu odebrałam informacje na temat na¬stawienia psychicznego Jenny i tego, w jaki sposób
wpływał on na jej zdrowie. Jenny ob¬winiała siebie za poronienie. W efekcie żyła w wielkim
stresie i uniemożliwiała swemu ciału wyleczenie się po utracie ciąży. Z tych info¬rmacji wynikało
również (i była to dla mnie najtrudniejsza część), że Jenny nie powinna odwiedzać lekarzy przez
następny miesiąc, po¬nieważ ciągłe badania i presja, by zgodziła się na usunięcie macicy,
powiększają znacznie jej stres. Miała złamane serce, ponieważ tak bardzo pragnęła dziecka. Była
nieco spokoj¬niejsza, kiedy wyszła z mojego gabinetu; po¬wiedziała, że pomyśli o wszystkim, co
stało się podczas seansu.
W październiku, kiedy zjawiła się ponow¬nie, uściskała mnie na powitanie i wręczyła mi słodki
wierszyk z podziękowaniami. Wyniki badań były w normie. Cały sierpień spędziła opiekując się
dziećmi przyjaciół na wyspie Fire. Przestrzegała diety, brała witaminy i sporo czasu poświęcała na
praktykowanie samoleczenia. Postanowiła odczekać kilka miesięcy i spróbować ponownie zajść w
ciążę. Rok póź¬niej dowiedziałam się, że urodziła zdrowego chłopca.
Moim drugim klientem tamtego paździer¬nikowego dnia był Howard, ojciec Mary, którą leczyłam
jakiś czas wcześniej. Mary miała stan przednowotworowy, który ustąpił po mniej wię¬cej sześciu
seansach leczniczych. Od kilku lat jej stan utrzymuje się w normie. Mary, z zawodu pielęgniarka,
jest założycielką i szefową organi¬zacji prowadzącej szkolenia dla pielęgniarek i wyszukującej
pracownice dla szpitali w okolicy Filadelfii. Mary zainteresowała się moją pracą i regularnie
przysyła mi nowych klientów.
Howard odwiedzał mnie od kilku miesięcy. Wcześniej był urzędnikiem, ale przeszedł już na
emeryturę. To wspaniały pacjent. Kiedy po raz pierwszy się u mnie zjawił, był szary na twarzy i
cierpiał na ciągłe bóle serca. Nawet przejście na drugi koniec pokoju sprawiało mu trudności. Po
pierwszym seansie jego twarz
zarumieniła się, a ból ustąpił. Po dwóch mie¬siącach leczenia Howard mógł ponownie tań¬czyć.
Zastosowałyśmy z Mary nakładanie rąk przeplatane podawaniem mieszanek ziołowych
przepisanych przez lekarza medycyny natural¬nej, by oczyścić arterie Howarda. Kontynuowa¬łam
wzmacnianie i wyrównanie jego biopola. Poprawa stanu zdrowia Howarda była oczywista dla jego
lekarzy i przyjaciół.
Innym pacjentem, którego przyjęłam tam¬tego dnia, był Ed. Pojawił się u mnie, ponieważ miał
problemy z nadgarstkami. Jego stawy ulegały coraz większemu osłabieniu. Odczuwał również bóle
podczas orgazmów. Od jakiegoś czasu także jego kręgosłup słabł coraz bardziej, a teraz sytuacja
pogorszyła się do tego stopnia, że Ed nie był już w stanie udźwignąć nawet kilku talerzy. Podczas
pierwszego seansu lecz¬niczego stan jego pola aurycznego „powiedział" mi, że Ed doznał kontuzji
kości ogonowej, kiedy miał około 12 lat. W tamtym czasie Ed miał wielkie problemy z
opanowaniem kipiących w nim seksualnych doznań okresu dojrzewania. Wypadek stłumił jego
nadmierny popęd i ułat¬wił przejście przez ten trudny okres.
Jego kość ogonowa pozostała jednak za¬blokowana z lewej strony i odtąd stanowiła utrudnienie dla
prawidłowego obiegu płynu mózgowo-rdzeniowego. To powodowało wielką nierównowagę i
zaburzenia całego systemu ene¬rgetycznego. Następnym etapem tego procesu było osłabienie
dolnej, a potem środkowej i gór¬nej części kręgosłupa. Za każdym razem gdy jakaś część ciała Eda
ulegała osłabieniu na skutek braku przepływu energii, inna próbo¬wała rekompensować to
osłabienie. Stawy Eda napinały się coraz bardziej, aż wreszcie poddały się i osłabły. Cały ten proces
trwał lata.
Ed i ja przeprowadziliśmy skuteczne leczę- ^ nie podczas kilku miesięcy. Najpierw pracowali¬śmy
nad przepływem energii, by odblokować kość ogonową i skorygować jej położenie, a nas¬tępnie
zwiększyć i zrównoważyć przepływ ener¬gii w całym organizmie. Stopniowo Edowi wra¬cały siły.
Tamtego popołudnia do wyleczenia pozostał już tylko lekki niedowład lewego nad¬garstka. Zanim
się jednak nim zajęłam, ponów-
Doświadczenie uzdrawiania
15
nie zrównoważyłam i wzmocniłam całe pole energetyczne pacjenta. Dopiero potem skiero¬wałam
leczniczą energię na osłabiony nadga¬rstek.
Ostatnia pacjentka owego dnia to Muriel, artystka i żona znanego chirurga. Była to jej trzecia
wizyta u mnie. Trzy tygodnie wcześniej pojawiła się w moim gabinecie ze znacznie powiększoną
tarczycą. Podczas pierwszej wi¬zyty ponownie użyłam mego postrzegania po-nadzmysłowego, by
uzyskać informacje na te¬mat dolegliwości Muriel. Widziałam, że powię¬kszona tarczyca nie ma
nic wspólnego z rakiem i po dwóch seansach leczniczych, w połączeniu z lekarstwami, które
przepisali Muriel lekarze, nienormalny stan zniknie bez śladu. Widzia¬łam, że nie będzie potrzebna
żadna operacja. Muriel potwierdziła, że była już u kilku lekarzy, którzy przepisali jej leki na
zmniejszenie ta¬rczycy. Lekarze ci stwierdzili, że leki odniosą pewien skutek, ale i tak niezbędna
będzie ope¬racja, a ponadto istnieje obawa, że rozwinie się rak. Termin operacji przypadał na
tydzień po naszym drugim spotkaniu. Odbyłyśmy dwa seanse lecznicze w odstępie jednego
tygodnia. Gdy Muriel znalazła się w szpitalu, lekarze ku swojemu zaskoczeniu stwierdzili, że
ope¬racja przestała już być potrzebna. Muriel od¬wiedziła mnie tego dnia, by upewnić się, że
wszystko wróciło do normy. Wyszła kompletnie uspokojona.
Jak dochodzi do tych pozornie cudownych zdarzeń? Co robię, żeby pomóc moim pacjen¬tom?
Stosowaną przez siebie metodę nazywam nakładaniem rąk, leczeniem wiarą albo lecze¬niem
duchowym. Nie jest to proces w żadnym stopniu tajemniczy, przeciwnie — bardzo prze¬jrzysty,
choć często mocno skomplikowany. Wymaga zrównoważenia istniejącego wokół każ¬dego z nas
pola energii, które nazywam bio¬polem lub Polem Energetycznym Człowieka. Każdy z nas posiada
pole energetyczne, czyli aurę, która otacza i przenika nasze ciało fizycz¬ne. Ta energia jest
nierozerwalnie związana ze zdrowiem. Postrzeganie ponadzmyslowe jest sposobem odbierania
rzeczywistości istniejącej poza zasięgiem normalnych ludzkich zmysłów.
Posługując się nim, można widzieć, słyszeć, czuć i dotykać rzeczy, które normalnie pozo¬stałyby
nie zauważone. Postrzeganie ponad¬zmyslowe jest rodzajem widzenia, podczas którego tworzy się
obraz wewnątrz umysłu — bez użycia normalnego zmysłu wzroku. Nie jest to wyobraźnia. Nazywa
się to czasami jasnowidzeniem. Postrzeganie ponadzmyslowe ujawnia istnienie dynamicznego
świata płyn¬nych, współzależnych pól energii wokół i we¬wnątrz wszystkich przedmiotów
materialnych, minerałów, roślin, zwierząt i człowieka. Przez większość mego życia prowadziłam
taniec z ży¬wym oceanem energii, w którym egzystujemy. Dzięki temu tańcowi odkryłam, że
energia ta wspiera nas, karmi, daje nam życie. Używając jej, wyczuwamy jedni drugich; jesteśmy
nią; ona jest nami.
Pacjenci i uczniowie pytają mnie, kiedy po raz pierwszy ujrzałam pole energii wokół ludzi. Kiedy
po raz pierwszy zdałam sobie sprawę, że można je wykorzystywać? Czy jest to moja wyjątkowa
cecha, czy też każdy może się tego nauczyć? Jeśli to drugie, to co mogą zrobić, żeby poszerzyć
granice swojej percepcji i jakie znaczenie będzie to miało dla ich życia? Chcąc wyczerpująco
odpowiedzieć na te pytania, mu¬szę wrócić do samego początku.
Moje dzieciństwo było bardzo proste. Wy¬chowywałam się na farmie w Wisconsin. Ponie¬waż w
okolicy nie było zbyt wiele dzieci, spę¬dzałam dużo czasu sama. Godzinami przeby¬wałam w
lesie, siedząc kompletnie nieruchomo i czekając, aż zbliżą się do mnie małe zwierzęta. Dopiero
dużo później zaczęłam rozumieć zna¬czenie tych okresów oczekiwania i ciszy. Wcho¬dziłam
wówczas w odmienny stan świadomości, który pozwalał mi na dostrzeganie rzeczy poza
normalnym zasięgiem ludzkiego doświadczenia. Pamiętam, że bez patrzenia wiedziałam, gdzie
znajduje się każde małe zwierzę. Potrafiłam wyczuć stan, w jakim się znajduje. Kiedy ćwi¬czyłam
chodzenie po lesie z zawiązanymi ocza¬mi, wyczuwałam drzewa na długo przed do¬tknięciem ich
rękami. Zdawałam sobie sprawę, że drzewa są większe, niż wydaje się to oczom. Otacza je żywe
pole energii i ja wyczuwałam to
16
Dłonie pełne światła
pole. Później nauczyłam się widzieć pola drzew i małych zwierząt. Odkryłam, że wszystko ma
wokół siebie pole energii przypominające wy¬glądem płomień świecy. Zaczęłam też rozumieć, że
pola te łączą wszystkie rzeczy ze sobą, że nie istnieje przestrzeń pozbawiona pola energii.
Wszystko, nie wyłączając mnie, żyło w oceanie energii.
Nie było to dla mnie ekscytujące odkrycie, lecz po prostu doświadczenie, tak naturalne, jak
podglądanie wiewiórki jedzącej orzeszek na gałęzi drzewa. Nigdy nie formułowałam na pod¬stawie
tych doświadczeń żadnych ogólnych teorii na temat funkcjonowania świata. Przyjꬳam je za coś
całkowicie naturalnego, uznałam, że wszyscy o nich wiedzą i w końcu o nich zapomniałam.
Kiedy dorosłam, przestałam chodzić do lasu. Zaczęło mnie ciekawić, jak wszystko dzia¬ła i
dlaczego rzeczy są takie, jakimi są. Kwes¬tionowałam wszystko, by znaleźć porządek i zrozumieć
zasadę, na jakiej opiera się świat. Poszłam na studia, ukończyłam wydział fizyki i przez następnych
kilka lat pracowałam dla NASA. Później uzyskałam odpowiednie prze¬szkolenie i zajęłam się
udzielaniem porad psy¬chologicznych. Dopiero po kilku latach, kiedy zaczęłam dostrzegać kolory
wokół głów ludzi, przypomniałam sobie swoje doświadczenia z dzieciństwa. Zrozumiałam, że
doświadczenia te były początkiem mojego postrzegania ponad-zmyslowego albo jasnowidzenia. Te
wspaniałe, sekretne dziecięce doświadczenia doprowadziły mnie w końcu do diagnozowania i
leczenia ciężko chorych ludzi.
Spoglądając wstecz, widzę drogę rozwoju moich zdolności. Jest tak, jakby moim życiem kierowała
jakaś niewidzialna ręka, prowadząca mnie krok po kroku przez kolejne klasy szkoły — szkoły
życia.
Doświadczenia w lesie pomogły rozwinąć się moim zmysłom. Potem dzięki nauce na uniwersytecie
wykształciłam w sobie logiczne myślenie. Lata spędzone w poradni psycho¬logicznej sprawiły, że
moje oczy i serce ot¬worzyły się na problemy bliźnich. Wreszcie nauki duchowe, jakie odebrałam
(o których
później), na tyle uwiarygodniły moje doświad¬czenia, że mogłam uznać je za „realne". Za¬częłam
wtedy tworzyć konstrukcję myślową umożliwiającą mi ich zrozumienie. Postrzeganie
ponadzmysłowe i Pole Energetyczne Człowieka stawały się stopniowo częścią mojego życia.
Szczerze wierzę, że mogą się one stać częścią życia każdego. W celu rozwinięcia postrzegania
Zgłoś jeśli naruszono regulamin