Michael Judith - Dziedzictwo 2.pdf

(1686 KB) Pobierz
Michael Judith
Dziedzictwo t.2
CZESC 4
Rozdział osiemnasty
O jej —zachwycała się Rosa, spoglądając na gości w holu hotelu Beacon Hill, kiedy
Laura podeszła ją powitać. — Co za imponujący sposób świętowania otwarcia
hotelu. Muszę przyznać, że Salingerowie nigdy nie organizowali czegoś takiego.
Witaj, moja panno. Wspaniale cię znowu widzieć.
Laura ucałowała jej miękki policzek i na moment zamknęła oczy, kiedy objęły ją
pulchne ramiona Rosy.
— Nadal pachniesz jak świeży chleb — powiedziała z uśmiechem, ale jednocześnie
ze smutkiem. — Tak bardzo, bardzo się cieszę, że tutaj jesteś.
— I ja również. Nie chciałabym opuścić tak eleganckiego przyjęcia. — Cofnęła się o
krok i krytycznie zmierzyła Laurę wzrokiem.—Zmieniłaś się. Wydoroślałaś. Stałaś
się taka doświadczona i radosna.
— To tylko z zewnątrz tak wygląda — odparła Laura. — Nadal mam kłopoty ze
swoim wnętrzem.
— To dobrze. W moim wieku tracę orientację przy zbyt wielu zmianach
jednocześnie. — Poklepała dłoń Laury. — Ogromnie ci dziękuję, że napisałaś do
mnie. Tak bardzo chciałam z tobą
porozmawiać, ale muszę przyznać, że nie miałam odwagi. Po tym, jak ten podstępny
prawnik sprowokował mnie, żebym była taka podła w sądzie, ciągle myślałam, żeby
zadzwonić do ciebie i powiedzieć, jak za tobą tęsknię, ale nie byłam pewna, czy
zechcesz ze mną rozmawiać. Młoda para przerwała rozmowę, jakby Rosy w ogóle
nie było.
— Wspaniała robota, Lauro. Nasze pokoje są doskonałe. Taki weekend to cudowny
pomysł. Z niecierpliwością czekamy na dalsze atrakcje.
— Dziękuję — powiedziała Laura. — Pozwólcie, że wam przedstawię...
— Urządzamy wigilijne przyjęcie u nas w Lake Forest. Czy to nie za późno, żeby cię
zaprosić? Przyjedź na pewno. Będzie bardzo wielu ludzi, których polubisz, a jeśli
chcesz stać się częścią Chicago, to nie ma lepszego sposobu na dobry początek. W
przeciwnym razie zmarnujesz miesiące, poznając nieodpowiednich ludzi. Wyślemy
naszego szofera, żeby cię przywiózł, jeśli chcesz. Porozmawiamy o tym za kilka dni.
Uroczy weekend...
Odeszli. Laura i Rosa spojrzały na siebie.
— Karmiłam tych dwoje wiele razy na przyjęciach organizowanych przez Feliksa i
Leni — powiedziała Rosa w zamyśleniu. — Prawdę mówiąc, karmiłam połowę tych
ludzi tutaj. Obawiam się, że moje miejsce jest po drugiej stronie kuchennych drzwi,
moja panno.
— Twoje miejsce jest tutaj. To moje przyjęcie i zaprosiłam na nie moich
szczególnych przyjaciół. Reszta to goście Wesa Curriera.
— W gruncie rzeczy oni wszyscy są wspaniałymi ludźmi, po prostu doskonałymi.
To był dobry pomysł, żeby ich zaprosić — powiedziała Rosa. — Jestem z ciebie
dumna, wiesz? Sprowadziłaś tu ich wszystkich na weekend w grudniu — miesiącu
tak zajętym pod względem towarzyskim. I masz też fotografów. Wszyscy z
pewnością pomyślą, że będzie to jeden z ważniejszych hoteli. A ty jesteś jego
dyrektorem. To wspaniała praca dla ciebie!
Laura kiwnęła głową i poczuła się winna, bo znów kłamała. Znowu nie mówiła
prawdy Rosie. Ale nadal musiała trzymać w sekrecie to, że jest właścicielką hotelu,
zwłaszcza przed Feliksem. I utrzyma tę tajemnicę tak długo, jak to możliwe.
— Więc kiedy przysłałaś mi zaproszenie — podjęła Rosa przerwaną rozmowę —
powiedziałam sobie — ona jednak chce się ze mną widzieć. Przebaczyła mi, że
pogmatwałam jej sprawę
w sądzie. Ale nie chcę rozmawiać, jeśli masz zamiar zaczynać od wyjaśnień. Nigdy
nie zrobiłaś mi żadnej krzywdy, moja panno. Kochałaś mnie i wiedziałam o tym.
Okropnie mi cię brakowało. Nawet jeśli nigdy nie poznam całej prawdy, to nie ma
już znaczenia. To było tak dawno. Od pierwszego dnia wiedziałam, że mówisz
trochę kłamstw i trochę prawdy, a skoro prawie wszyscy ludzie tak robią, dlaczego
nie miałabym nadal kochać cię tak, jak zawsze kochałam?
— Dziękuję — szepnęła Laura ochrypłym głosem. Rozejrzała się. Z tyłu nadszedł
Clay.
— Mamy mały problem z miejscami przy stole. Czy mogłabyś pomóc?
Skinęła głową i przytuliła Rosę, która odniosła wrażenie, jakby Laura do niej
przylgnęła. Ponownie się ucałowały.
— Koktajle w kawiarni i kolacja o ósmej. Postaram się do ciebie wrócić, ale tyle jest
do zrobienia.
— Idź, idź — powiedziała Rosa. — Robiłam to w swoim czasie. Wiem, że drobiazgi
mogą zrujnować przyjęcie albo uczynić je doskonałym. Dam sobie radę. Rozejrzę
się i pozachwycam.
To jest zachwycające, myślała, kiedy Laura i Clay odeszli. I oni oboje również. Clay
zapuścił wąsy i wyglądał bardzo atrakcyjnie z jasnymi, falującymi włosami. Laura
promieniała wytwornym pięknem, jak nigdy dotąd. Idąc przez hol, Rosa
zastanawiała się, co się za tym kryje: Laura była szczęśliwa, czy miała przyjaciół i
nowego kochanka, czy zapomniała już o tym, co się wydarzyło? Być może,
pomyślała Rosa. Z całą pewnością ma wspaniałą pracę, a jeśli pomagała w
udekorowaniu tego hotelu, to ma więcej talentu, niż się spodziewałam.
W kawiarni Rosa znalazła fotel obok kominka. To miejsce stało się jej punktem
obserwacyjnym na weekend. Przypatrywała się gościom i zerkała na Laurę, która
spieszyła od jednego obowiązku do drugiego, nie siadając i nie odpoczywając ani
chwili. Nie wyglądała na podnieconą lub zaniepokojoną, ale nie odprężyła się nawet
na kolacji w piątek wieczorem. Podczas gdy dwustu gości ucztowało przy kawiorze,
bażantach i sosie malinowym przygotowanym przez Enrico Garibaldiego — szefa
kuchni w Beacon Hill, Laura była obecna wszędzie, dopilnowując setek
drobiazgów. W sobotę było jeszcze więcej atrakcji. Na obiad podano smakołyki z
północnych Włoch. Rosa, doświadczona kucharka, oceniła
Zgłoś jeśli naruszono regulamin