Czwarty klucz - Zygmunt Zeydler-Zborowski.pdf

(1160 KB) Pobierz
994784705.001.png
ZYGMUNT ZEYDLER-ZBOROWSKI
CZWARTY KLUCZ
ROZDZIAŁ I
Maria skrzywiła się z niesmakiem.
- Tak niemiło wyrażasz się o swojej przyjaciółce.
- Jaka tam przyjaciółka? - żachnęła się Joanna odgarniając z
czoła gęste kasztanowate włosy. - Ordynarna, wstrętna świnia!
- A przecież kiedyś przyjaźniłyście się. Byłyście nierozłączną
parą.
- To było dawno. Teraz nienawidzę jej. Nienawidzę z całego
serca i gdybym tylko mogła...
Maria podniosła się z głębokiego fotela, w którym tkwiła od
dłuższego czasu, przeciągnęła się i ziewnęła dyskretnie. Ta
rozmowa zaczynała ją nużyć.
- Napijesz się czegoś? - spytała.
- Nie mam ochoty na alkohol.
- Wcale ci nie proponuję alkoholu. Miałam na myśli sok
pomidorowy, sok pomarańczowy albo po prostu szklankę
zimnej wody.
- Daj mi zwykłej wody.
- A może zaparzę herbaty?
- Nie, nie, wolę wodę. Ale nie fatyguj się. Sama sobie wezmę.
- Zaczekaj - Maria zatrzymała ją ruchem ręki. - Mam chyba
jeszcze „Mazowszankę" w lodówce.
Wyszła sprężystym, energicznym krokiem i po chwili
wróciła, niosąc na okrągłej tacce dużą butelkę i dwie zwężone u
dołu szklanki.
- W pewnych sytuacjach nie ma to jak zimna woda
-powiedziała z uśmiechem. Joanna spojrzała na nią z
wyrzutem.
- Ty sobie ze mnie żartujesz, a ja naprawdę...
Maria postawiła tackę na stoliku, podeszła do przyjaciółki i
objęła ją.
- Ależ, kochanie, wcale z ciebie nie żartuję. Usiłuję tylko
trochę rozbić ten twój posępny nastrój.
Joanna potrząsnęła głową.
- To nie takie proste. Nie takie proste, jak ci się zdaje.
- Ja wiem, że to nie takie proste. Doskonale cię rozumiem.
Mogę cię jednak zapewnić, że nie ty pierwsza i nie ty ostatnia
przeżywasz taką historię.
- I to właśnie Magda, właśnie Magda zrobiła mi takie
świństwo! -wybuchnęła Joanna.
- Moja droga - Maria lubiła czasem wpadać w mentorski
ton. - Musisz wreszcie zrozumieć, że gdy w grę wchodzi
mężczyzna, kończą się wszystkie, największe nawet przyjaźnie
między kobietami. Tak było, jest i będzie. Walka o samca to
odwieczne prawo przyrody.
- A ty? - spojrzała Joanna.
- Co ja?
- Ty także byłabyś zdolna do tego, żeby odebrać przyjaciółce
narzeczonego, męża, kochanka? Prawda, że nie? No powiedz,
że nie.
Maria uśmiechnęła się.
- Bo ja wiem. W tych sprawach nigdy nie można nic
powiedzieć na pewno.
- Ale przecież mogłaś, przecież mogłaś uwodzić Piotra
-próbowała argumentować Joanna. - A jednak tego nie
zrobiłaś, chociaż wiem, że ci się podobał.
Marta znów ją objęła.
- Posłuchaj, kochanie - powiedziała serdecznie. - Nie
chciałabym, żebyś
miała o mnie lepsze wyobrażenie aniżeli ja w rzeczywistości
jestem. Piotr podobał mi się i to nawet bardzo, ale nie dlatego
nie próbowałam go uwodzić, że jestem twoją przyjaciółką.
Joanna spojrzała zaskoczona.
- A dlaczego?
- Dlatego, że nie jestem w jego typie. Nie podobałam mu się.
Nie miałam i nie mam żadnych szans.
- A gdyby było inaczej?
Maria leciutko poruszyła ramionami.
- Nie wiem. Ale nie mogę ci zaręczyć, czy nie starałabym się
zdobyć Piotra dla siebie.
- Usiłujesz pozbawić mnie wszelkich złudzeń?
- Nie. Chciałabym tylko, żebyś trzeźwo patrzyła na życie. Już
chyba najwyższy czas, żebyś pewne rzeczy zrozumiała. Nie
możesz ciągle obracać się w jakimś wyidealizowanym,
nierealnym świecie.
- W żaden sposób nie mogę pogodzić się z tym, żeby
prawdziwa przyjaciółka... Magda przecież wiedziała doskonale
o tym, że mamy się pobrać.
- Moja kochana - Maria znowu weszła w rolę doświadczonej
preceptorki. -Po pierwsze - już ci mówiłam, że nie istnieje
przyjaźń między kobietami, gdzie w grę wchodzi mężczyzna, a
po drugie - nie pozwala się kochanemu mężczyźnie wyjeżdżać
tak daleko i na tak długo. Takie wyjazdy są zawsze bardzo
ryzykowne i często źle się kończą.
- Nie mogłam mu zabronić - powiedziała z przekonaniem
Joanna. - Ten wyjazd to była dla Piotra ogromna szansa. Dali
mu bardzo dobre warunki. Miał przywieźć dużo dolarów.
- Ja bym tam nie ryzykowała narzeczonego dla PE-WEX-u -
skrzywiła się Maria.
- Mieliśmy się za te pieniądze urządzić, kupić mieszkanie,
samochód.
- A teraz nie masz ani mieszkania, ani samochodu, ani
narzeczonego.
- Nie męcz mnie! - wykrzyknęła histerycznie Joanna. -Czego
ty właściwie chcesz ode mnie?
- Chcę, żebyś rozsądnie spojrzała na sytuację i przestała
dramatyzować. Co się stało, to się już nie odstanie i trzeba się z
tym pogodzić. Zapomnij o tym, co było i staraj się
zorganizować sobie nowe życie.
- Mam pozwolić na to, żeby Magda i Piotr...?
- A cóż ci innego pozostaje? Machnij na to wszystko ręką i
znajdź sobie innego amanta. Jesteś młoda, ładna, pełna
temperamentu. To przecież dla ciebie nie takie trudne.
- Nigdy! - wybuchnęła z niespodziewaną gwałtownością
Joanna.- Nigdy nie pozwolę, żeby oni...
- A czy można wiedzieć, co masz zamiar przedsięwziąć?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin