447.txt

(22 KB) Pobierz
 
NULL-0

Autor - Philip K. Dick
HTML : Artrus

  
Lemuel w napięciu przywarł do ściany pogrążonego w ciemności pokoju. Lekki 
podmuch poruszył koronkowymi firankami. Żółtawe światło z ulicy sączyło się do 
wnętrza pokoju, oblewając łóżko, komodę, książki, zabawki i odzież. Z drugiego 
pokoju dobiegał szmer rozmowy.
- Jean, musimy coś zrobić! - powiedział męski głos.
Zduszony jęk.
- Ralph, proszę, nie rób mu krzywdy. Powinieneś nad sobą panować. Nie pozwolę ci 
go skrzywdzić.
- Przecież nic mu nie zrobię. - W przytłumionym głosie mężczyzny zabrzmiał 
zwierzęcy niepokój. - Dlaczego on to robi? Dlaczego nie może grać w baseball i 
bawić się w berka jak normalni chłopcy? Dlaczego musi podpalać sklepy i 
torturować bezbronne zwierzęta? Dlaczego?
- On jest inny, Ralph. Postaraj się go zrozumieć.
- Może powinniśmy zabrać go do lekarza- rzekł ojciec. -Może cierpi na jakąś 
chorobę gruczołową.
- Masz na myśli starego doktora Grady'ego? Przecież sam mówiłeś że on...
- Ależ skąd. Doktor Grady zrezygnował po tym, jak Lemuel zniszczył jego aparat 
rentgenowski i połamał meble w gabinecie. Nie, chodzi o kogoś innego. - Pełna 
napięcia pauza. - Jean, zabiorę go na Wzgórze.
- Ach, Ralph! Proszę...
- Nie żartuję. - Zawzięta determinacja, chropowaty pomruk schwytanego w potrzask 
zwierzęcia. - Może psycholodzy coś na to poradzą. Może mu pomogą. A może nie.
- Ależ oni mogą nie zechcieć oddać go z powrotem. Ralph, on jest wszystkim, co 
mamy!
- Jasne - odparł szorstko Ralph. - Wiem, że tak. Jednak klamka zapadła tego 
dnia, kiedy skaleczył nożem nauczyciela i wyskoczył przez okno. Wtedy podjąłem 
ostateczną decyzję. Lemuel pojedzie na Wzgórze...
Dzień był ciepły i słoneczny, Pomiędzy rozkołysanymi drzewami migotał biały, 
zwalisty budynek szpitala, składający się z betonu, stali i plastiku. 
Przytłoczony rozmiarami budowli Ralph Jorgenson rozglądał się niepewnie, mnąc w 
palcach ronda kapelusza.
Lemuel wytężył słuch. Do jego nasłuchujących bacznie dużych, ruchliwych uszu 
docierało wiele głosów, opływając go zmiennymi falami niczym morze. Głosy 
dobiegały ze wszystkich pomieszczeń i biur rozlokowanych na każdym poziomie. 
Potęgowały jego podniecenie.
Doktor James North podszedł do nich z wyciągniętą ręką. Był wysoki i przystojny, 
mniej więcej trzydziestoletni, z brązowymi włosami i w okularach o czarnych, 
rogowych oprawach. Poruszał się zdecydowanym krokiem, a uścisk ręki, który 
wymienił z Lemuelem, był krótki i stanowczy.
- Proszę za mną - huknął. Ralph podążył w stronę gabinetu, ale doktor North 
potrząsnął głową. - Nie pan, Chłopiec. Lemuel i ja porozmawiamy w cztery oczy.
Podekscytowany Lemuel ruszył za doktorem Northem do gabinetu.
North pospiesznie zabezpieczył drzwi potrójnym zamkiem magnetycznym.
- Mów mi James - powiedział z ciepłym uśmiechem, spoglądając na chłopca.- A ja 
będę ciebie nazywał Lem, zgoda?
- Jasne - odparł ostrożnie Lemuel. Mimo iż nie wyczuwał ze strony mężczyzny 
żadnej wrogości, nauczony doświadczeniem wolał trzymać się baczności. Musiał 
zachować ostrożność, nawet w obecności tego sympatycznego, przystojnego lekarza, 
człowieka obdarzonego oczywistym potencjałem intelektualnym.
North zapalił papierosa i uważnie przyjrzał się chłopcu.
- Kiedy związałeś i śmiertelnie okaleczyłeś tych starych włóczęgów -podjął z 
namysłem - kierowała tobą dociekliwość naukowa, prawda? Działałeś pod wpływem 
żądzy poznania - faktów, nie opinii. Chciałeś na własną rękę poznać budowę 
ludzkiego ciała.
Podniecenie Lemuela przybrało na sile.
- Ale nikt tego nie rozumiał.
- Nie. - North potrząsnął głową. - Jakże by inaczej? A wiesz dlaczego?
- Chyba tak.
North chodził tam i z powrotem.
- Poddam cię kilku testom, aby ustalić pewne rzeczy. Nie masz nic przeciwko 
temu, prawda? Obaj dowiemy się więcej na twój temat. Obserwowałem cię, Lem. 
Przejrzałem kartoteki policyjne oraz informacje prasowe. -Nieoczekiwanie 
otworzył szufladę i wyjął z niej wiele osobliwych przyrządów, między innymi dwie 
kostki do gry, zestaw kart ultrasensorycznych, planszę spirytystyczną, magiczną 
tabliczkę do pisania, woskową lalkę o ludzkich włosach i z drobinami paznokci 
oraz niewielki kawałek ołowiu, który należało przemienić w złoto.
- Co mam zrobić? - zapytał Lemuel.
- Zadam ci parę pytań i dam do zabawy kilka przedmiotów. Będę obserwował twoje 
reakcje i porobię notatki. Co ty na to?
Lemuel zawahał się. Tak bardzo potrzebował przyjaciela - nie mógł jednak 
opanować strachu.
- Ja...
Doktor North położył rękę na ramieniu chłopca.
- Zaufaj mi. Nie jestem taki jak banda wyrostków, która tamtego ranka sprawiła 
ci lanie.
Lemuel z wdzięcznością podniósł na niego wzrok.
- O tym też pan wie? Odkryłem, że ich grą rządziły czysto arbitralne zasady. 
Dlatego dostosowałem się do sytuacji i kiedy chwyciłem kij, uderzyłem nim w 
głowę miotacza i łapacza. Później stwierdziłem, że wszelkie ustanowione przez 
człowieka zasady natury etycznej i moralnej wynikają z tej samej... - Zamilkł, 
przejęty nagłym lękiem.- Może ja...
Doktor North usiadł za biurkiem i przystąpił do tasowania kart sensorycznych.
- Nic się nie martw, Lem - powiedział łagodnie. - Wszystko dobrze. Ja cię 
rozumiem.
Kiedy testy dobiegły końca, zapadło milczenie. Dochodziła szósta wieczorem, 
słońce chyliło się już ku zachodowi. Wreszcie przemówił doktor North.
- Niewiarygodne. Sam z trudem mogę w to uwierzyć. Twoje działania są na wskroś 
przesiąknięte logiką. Nie dopuszczasz do siebie żadnych emocji. Twój umysł 
doszczętnie pozbawiony jest wszelkich moralnych bądź kulturowych uprzedzeń. 
Jesteś doskonałą jednostką paranoidalną, niezdolną do empatii. Cechuje cię 
całkowity brak możności odczuwania smutku, żalu, współczucia czy jakichkolwiek 
emocji zazwyczaj cechujących człowieka.
Lemuel przytaknął.
- To prawda.
Doktor North oszołomiony odchylił się na krześle.
- Zrozumienie tego przysparza trudności nawet mnie. To przechodzi ludzkie 
wyobrażenie. Twoja superlogika funkcjonuje z dala od stronniczego nastawienia 
będącego na ogół zasadniczym kryterium oceny. Uważasz, że cały świat sprzysiągł 
się przeciwko tobie.
- Tak.
- Naturalnie. Po gruntownej analizie mechanizmów ludzkiego działania przekonałeś 
się, że jak tylko poznają twój sekret, natychmiast usiłują cię zniszczyć.
- Ponieważ jestem inny.
North nie mógł wyjść z podziwu.
- Zawsze klasyfikowano paranoję jako chorobę umysłową. Ale przecież nią nie 
jest! Nie następuje załamanie kontaktu z rzeczywistością - wręcz przeciwnie, 
paranoik jest bezpośrednio z nią związany. To doskonały empirysta. Z umysłem 
niezaśmieconym naleciałościami natury etycznej bądź moralno-kulturowej. Paranoik 
postrzega rzeczy w ich rzeczywistej postaci; to w istocie jedyny człowiek przy 
zdrowych zmysłach.
- Czytałem "Mein Kampf' - wtrącił Lemuel. - Dzięki niej wiem, że nie jestem sam. 
- Odmówił w myślach krótką modlitwę dziękczynną: Nie sam. My. Jest nas więcej.
Wyraz jego twarzy nie uszedł uwagi Northa.
- Powiew przyszłości - powiedział doktor. - Nie jestem jego częścią mogę jednak 
spróbować zrozumieć wasze intencje. Muszę pogodzić z faktem, że jestem po prostu 
jednostką podporządkowaną emocjonalnym i kulturowym uprzedzeniom. Choć nie mogę 
być jednym z was, możecie liczyć na moją sympatię... - Podniósł rozjaśnioną 
entuzjazmem - I pomoc!
Kolejne dni dostarczyły Lemuelowi licznych wrażeń. Doktor North uzyskał opiekę 
nad nim i chłopiec zamieszkał w jego domu. Tutaj przestał podlegać naciskom ze 
strony rodziny; lekarz pozostawiał mu wolną rękę. Obaj niezwłocznie przystąpili 
do ustalania miejsc pobytu innych paranoików.
Pewnego wieczoru po kolacji doktor North zapytał:
- Lemuelu, czy mógłbyś wytłumaczyć mi swoją teorię Nul-0? Trudno uchwycić zasadę 
orientacji bezprzedmiotowej.
Lemuel szerokim gestem ogarnął mieszkanie.
- Każdy spośród tych wszystkich pozornych obiektów ma nazwę. Książka, krzesło, 
tapczan, dywan, lampa, zasłony, okno, drzwi i tak dalej. Jednak ten podział na 
przedmioty nijak ma się do rzeczywistości. Został oparty na przestarzałym 
rozumowaniu. W gruncie rzeczy nie istnieją żadne przedmioty. Wszechświat stanowi 
jedność. Nauczono nas myśleć w kategoriach przedmiotów. Ta rzecz, tamta rzecz. 
Kiedy przyjdzie do realizacji Nul-0, ów czysto werbalny podział utraci rację 
bytu. W dzisiejszych czasach to przeżytek.
- Czy możesz zademonstrować to na przykładzie?
Lernuel zawahał się.
- Trudno uczynić to samemu. Później, kiedy skontaktujemy się z innymi... Mogę 
przedstawić to z grubsza, na niewielką skalę.
Pod uważnym spojrzeniem Northa Lemuel obiegł mieszkanie, składając wszystka na 
jedną stertę. Następnie, kiedy już zgromadził książki, obrazy, chodniki, 
zasłony, meble i bibeloty, roztrzaskał je na bezkształtną masę.
- Widzisz - powiedział pobladły i wyczerpany wysiłkiem - umowny podział na 
przedmioty przestał istnieć. Tę unifikację, doprowadzenie przedmiotów do stanu 
ich pierwotnej jednorodności, można zastosować do wszechświata jako całości. 
Wszechświat to całość, jednolita struktura, której nie obejmuje podział na 
żywych i nieożywionych, na istoty i to co nimi nie jest. To niezmierna masa 
energii, a nie zespół pomniejszych cząstek! Pod warstwą umownych obiektów 
materialnych leży świat rzeczywistości: rozległa niezróżnicowana sfera czystej 
energii. Pamiętaj: obiekt nie równa się rzeczywistości. Pierwsze prawo myśli 
Nul-0!
Jego słowa wywarły na Norcie piorunujące wrażenie. Trącił nogą fragment 
połamanego krzesła, część bezkształtnej sterty drewna, tkaniny papieru oraz 
potłuczonego szkła.
- Czy sądzisz, że powrót do rzeczywistości ofiarowuje jakąś szansę?
- Nie mam pojęcia - odparł z prostotą Lemuel. - Rzecz jasna napotkamy silny 
opór. Ludzie wystąpią przeciwko nam; nie są w stanie zwyciężyć swojego małpiego 
przywiązania do rzeczy - błyskotek.
Tych mogą dotykać i które mogę przywłaszczyć. Wszystko będzie zależało od tego, 
w jakim stopniu uda nam się skoordynować nasze działania.
Dokt...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin