Langenfeld Piotr - Afganistan.pdf

(6452 KB) Pobierz
Piotr Langenfeld
AFGANISTAN
DOTKNĄŁEM WOJNY
Dla Diany
Od Autora
Afganistan. Polakom w większości nic to nie mówi.
Wojna w tym odległym kraju pojawia się w serwisach informacyjnych,
kiedy ktoś tam zginie, coś wybuchnie. Czasem jacyś młodociani
myśliciele z arafatką na szyi wygłoszą kilka antywojennych frazesów,
zarzucając NATO zbrodniczą działalność. Wielu zaczyna bronić talibów,
jakby bili się oni o własną ojczyznę, broniąc jej przed hordami
zachodnich armii. Przeczytałem kiedyś w komentarzu internetowego
„specjalisty”, że taliban jest jak polska partyzantka z czasów drugiej
wojny światowej. Pewien naukowiec wręcz potępiał NATO, stając
w obronie talibów jako może nie najlepszych na świecie bojowników, ale
mających swoje racje.
Co łączy wszystkie te grupy, wyspecjalizowane w tworzeniu opisów
Afganistanu?
Nigdy tam nie byli. Nigdy nie widzieli Pasztuna, a co dopiero taliba.
Ci, którzy byli w Afganistanie i poznali ten kraj, giną w tłumie
gadających głów czerpiących wiedzę z mediów lub lepszych bądź
gorszych raportów.
Czym jest Afganistan? Jak wygląda ta wojna? Te pytania męczyły
mnie od 2001 roku, kiedy zaczęła się wojna z terroryzmem. Jako że
w życiu napisałem kilka artykułów, kolega z US Army zaproponował mi,
żebym jako korespondent poprosił o przydział do którejś z jednostek
w Afganistanie. Rzecz zupełnie powszechna wśród zachodnich
dziennikarzy. Miałem sam się przekonać, jak tam jest, bez większych
ograniczeń i problemów. Amerykanie to otwarty naród, gotowy pokazać
swoje działania zgodnie z prawdziwie demokratycznymi zasadami.
– Nawet jeśli napiszesz o nas źle i same bzdury, będziesz mógł tu
wrócić – powiedział mi jeden z oficerów. – Otwartość na media to jeden
z filarów naszej pracy.
To wojna inna niż te znane nam z podręczników historii. To wojna
dziwna, w której nie ma – jak by nie patrzeć – ludobójstwa i hekatomby.
Zachodnie armie mimo błędów walczą ostrożnie. Czasem wydaje się, że
surowe zasady walki wzbudzają politowanie wśród wrogów. NATO nie
walczy jak Sowieci, nie równa z ziemią całych wsi. Uważam, że dzięki
takiej ostrożnej taktyce rebelianci są w stanie do dziś stawiać opór.
W walkach w Afganistanie zginęło mniej żołnierzy NATO niż w jednej
przeciętnej bitwie drugiej wojny światowej. A wojna trwa już dziesiąty
rok. Walczymy z wrogiem daleko, odsuwając niebezpieczeństwo od
naszych granic, jednocześnie szkoląc armię w najtrudniejszych
warunkach, w prawdziwej walce.
Smuci brak spójności, pomysłu, a czasem i woli walki
sprzymierzonych. Zwłaszcza rządy europejskie, poddawane krytyce
lewackich środowisk, nie palą się do posyłania swych wojsk w ogień
walki. Ten brak jedności może kosztować NATO porażkę.
W tej wojnie lwią część działań prowadzą siły zbrojne USA. O nich
głównie jest ta książka. Wojna to nie tylko wybuchy i śmierć. Niewielkie
bazy gdzieś górach stają się ośrodkami pomocy dla zacofanych wsi,
nierzadko atakowanych i zastraszanych przez talibów i ich
popleczników.
Wielu ludzi z wymienionych przeze mnie grup powie: „Propaganda!”.
Nie, to nie propaganda. To współczesny Afganistan. Pełen biedy,
korupcji, ale też dobrych i dzielnych ludzi. Tego nie pokazują stacje
telewizyjne, tego próżno szukać w portalach internetowych. Szkoły,
meczety, książki, zwyczajne życie – to zajmuje na co dzień Afgańczyków.
Potem bezpieczeństwo, egzekucje i skorumpowana policja. Ale cóż, o tym
Zgłoś jeśli naruszono regulamin