Chadbourn Mark_Wiek zlych rzadow_01_Koniec swiata.rtf

(43187 KB) Pobierz
Chadbourn Mark_Wiek zlych rzadow_01_Koniec swiata

https://ecsmedia.pl/c/koniec-swiata-wiek-zlych-rzadow-tom-i-b-iext44617085.jpg


 

Mark Chadbourn

 

KONIEC
ŚWIATA

 

Wiek złych rząw

tom 1

 

umaczył Paweł Stachura


Spis treści:

 

 

Prolog

Rozdział 1. Poranna mgła nad mostem Alberta

Rozdział 2. Różne widoki z tego samego okna

Rozdział 3. W drodze

Rozdział 4. Oczyszczający ogień

Rozdział 5. Pogoń za czarnym psem

Rozdział 6. Spojrzenie w ciemność

Rozdział 7. Tu mieszkają smoki

Rozdział 8. Wieczne światło

Rozdział 9. W sercu burzy

Rozdział 10. Dzika Pogoń

Rozdział 11. Z dala od światła

Rozdział 12. Mi vida loca

Rozdział 13. Ukryta ścieżka

Rozdział 14. Rzeź wron

Rozdział 15. Dzień cichy jak niebo

Rozdział 16. Najcięższa próba

Rozdział 17. Wiszące głowy

Rozdział 18. Uśmiech rekina

Rozdział 19. Ucieczka

Rozdział 20. Prawda wychodzi na jaw

Rozdział 21. Ostatnia linia obrony

Rozdział 22. Beltane


PROLOG

 

 

A teraz świat powoli pogrąża się w mroku. Nie w dymie pożarów, bez huku dział i łoskotu czołw, tylko przy cichych więkach harfy zmiany nastrojów, dziwnie przedłone cienie, delikatne kroki niezauważonej inwazji. Najeźca pojawił się niespodziewanie i jest już pośd nas, niczego nieświadomych. Co rano, jak zwykle, ce wschodzi nad plastikowym światem supermarketów i biurowców, hurtowni, fabryk i dudniących dieslami ciężarówek, miast pionych szeptem CDromów, ludzi istniejących coraz bardziej cyfrowo. Ludzie wciąż czują się panami stworzenia, żyją tak, jakby ich królestwo miało trwać wiecznie. Za kilka tygodni zapadnie noc dziejów, ale życie toczy się jak gdyby nigdy nic, nieświadome końca wieku rozumu, myśli sokratejskiej i apollińskiej logiki.

Nikt nie zauważ końca świata. Ale już wkrótce, już niedługo...


ROZDZIAŁ 1

PORANNA MGŁA NAD MOSTEM ALBERTA

 

 

To było tuż przed świtem, kiedy ciemność jest najbardziej nieprzyjemna. Z Tamizy wypeła nad Londyn sta, mroźna mgła, umiąca szum rzeki i nieśmiały śpiew ptaków, które na drzewach nad bulwarem oczekiwały rychłego wschodu ca. Luty. Psia pogoda. Church nie zważ ani na pogodę, ani na porę, tylko włóczył się bez celu pogrążony w myślach, których gorycz, kiedyś niemiła, przyciągała go teraz obsesyjnie. Gdyby na pustej ulicy zobaczył go zabłąkany przechodzień, by pomyśleć, że zobaczył ducha: wysoki, chudy, bladość skóry jeszcze podkreślona kruczoczarną czupryną i smutnym wyrazem twarzy. W ciągu ostatnich dwóch lat coraz częściej wyruszał na takie nocne włóczęgi. W zgiełku dnia potrafił zapomnieć o przeszłci, po zmierzchu jednak wspomnienia wracały ze zdwojoną siłą, zmuszając go do wyjścia z domu w nadziei, że krążąc po ulicach zdoła im uciec. N...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin