Joe Abercrombie
PIERWSZE PRAWO: KSIĘGA TRZECIA
Ostateczny
argument
królów
Last Argument of King
Przełożył
Wojciech Szypuła
Czworgu czytelnikom.
Wiecie, o kim mowa.
SPIS TREŚCI 3
CZĘŚĆ I 5
ZATRUTA PROFESJA 6
LOS WODZA 14
SZLACHETNA RZECZ 24
NOWY CZŁOWIEK 30
PORA KARMIENIA 48
TYLE NAS ŁĄCZY 54
SZCZEROŚĆ 60
DUCHY 72
ZŁE DŁUGI 92
OBDARTA HAŁASTRA 103
WYBRANIEC KSIĘŻYCA 109
KWIATY I WIWATY 123
ZA DUŻO NOŻY 128
NAJLEPSZY Z WROGÓW 133
ZMIENNE WOJENNE LOSY 149
KRÓLOTWÓRCA 156
PUŁAPKA 170
STRASZNI STARCY 179
PRZYGOTOWANY NA NAJGORSZE 194
NAWYK DOWODZENIA 204
DZIEŃ PIERWSZY 213
ACH, TEN SŁODKI SMUTEK 227
PRZYPLĄTAŁ SIĘ CIEŃ 234
PYTANIA 238
DZIEŃ CZWARTY 249
IDEALNA PARA 261
DZIEŃ SIÓDMY 275
ZBYT WIELU PANÓW 292
SŁODKIE ZWYCIĘSTWO 297
BRUTALNE PRZEBUDZENIA 305
CZĘŚĆ II 310
LICZBA OFIAR 311
LIŚCIE NA WODZIE 319
WŁADZA 331
KRĄG 337
WIĘKSZE DOBRO 365
TRON SKARLINGA 373
PRZYWÓDZTWO 378
MŁOT I KOWADŁO 390
MIŁOŚĆ BLIŹNIEGO 399
LEPIEJ ZOSTAWIĆ POGRZEBANE 405
BOHATER JUTRA 428
NADEJŚCIE NOCY 439
PYTANIA 446
DZIEŃ SĄDU 465
POŚWIĘCENIE 478
OTWÓRZ SKRZYNKĘ 497
MROCZNE ŚCIEŻKI 510
ROZRACHUNKI 521
PO DESZCZACH 537
ODPOWIEDZI 546
RANNI 555
PATRIOTYCZNE OBOWIĄZKI 563
PIERWSZE PRAWO 577
HERBATKA I GROŹBY 583
SZARE EMINENCJE 592
DOBRZY LUDZIE, ŹLI LUDZIE 599
NIE TEGO CHCIAŁAŚ 602
WĄTKI POBOCZNE 615
POCZĄTEK 629
PODZIĘKOWANIA 636
„Widząc, jakie jest życie, człowiek marzy o zemście”.
Paul Gauguin
Superior Glokta stał w holu i czekał. Przechylił głowę na powykręcanej szyi w jedną stronę, potem w drugą, nasłuchując znajomych trzasków i czując, jak dobrze znane sznury bólu napinają się w powęźlonych mięśniach między łopatkami.
„Po co to robię, skoro zawsze przy tym cierpię? Dlaczego musimy badać ból? Macać językiem ranki w ustach, rozdrapywać pęcherze, skubać strupy?”
- No, dlaczego? - warknął.
Marmurowe popiersie u stóp schodów odpowiedziało mu milczącą pogardą.
„A tej akurat mam już serdecznie dość”.
Odsunął się, szurając nogami, wlokąc bezużyteczną stopę po płytkach posadzki. Stukot jego laski odbijał się echem od stiuków odległego sufitu.
W porównaniu z innymi arystokratami zasiadającymi w Otwartej Radzie lord Ingelstad, właściciel tej przesadnie wystawnej rezydencji, był człowiekiem niewielkiego formatu, głową podupadłego rodu, któremu los stopniowo przestawał sprzyjać, a majątek i wpływy z czasem skurczyły się niemal do zera.
„Im bardziej się człowiek kurczy, tym bardziej rozdęte ma ambicje. Dlaczego ludzie nie zdają sobie z tego sprawy? W wielkich wnętrzach rzeczy małe wydają się jeszcze mniejsze”.
Gdzieś w półmroku zegar rzygnął ospałym kurantem.
„Już spóźniony. Im człowiek mniej znaczy, tym dłużej każe na siebie czekać. Ale ja potrafię być cierpliwy, kiedy trzeba. Jakkolwiek by na to patrzeć, nie czekają na mnie oszałamiające bankiety, ekstatyczne tłumy ani piękne kobiety. Już nie. Zadbali o to Gurkhulczycy w ciemnych lochach imperatorskiego więzienia”.
Przesunął językiem po pustych dziąsłach i przestąpił z nogi na nogę. Stęknął ciężko, gdy igły bólu wystrzeliły mu ze stopy w górę, do krzyża i pleców. Aż mu zatrzepotały powieki.
„Potrafię być cierpliwy. To jedyna zaleta sytuacji, w której każdy krok jest męczarnią: człowiek szybko się uczy ostrożnie stawiać stopy”.
Drzwi za jego plecami otworzyły się gwałtownie. Glokta odruchowo odwrócił głowę i z trudem powstrzymał grymas bólu, gdy trzasnęło mu w karku. W progu stał lord Ingelstad: wysoki, ojcowski typ o rumianej cerze. Uśmiechnął się przyjaźnie i gestem zaprosił superiora do pokoju.
„Jest taki spokojny, jakbym był zwyczajnym gościem. W dodatku mile widzianym”.
- Przepraszam, że kazałem panu czekać, superiorze. Odkąd przybyłem do Adui, przyjmuję tylu gości, że w głowie mi się kręci. - „Oby tylko całkiem ci się nie odkręciła”. - Tylu gości!
„Gości z propozycjami, zapewne. Z ofertami w zamian za twój głos. Za pomoc w wyborze następnego króla. Spodziewam się jednak, że odrzucenie mojej oferty mogłoby się okazać dla ciebie zbyt bolesne”.
- Napije się pan wina, superiorze?
- Nie, wasza lordowska mość, dziękuję. - Glokta przekuśtykał przez próg. - Nie zabawię długo. Ja również mam mnóstwo zajęć.
„Wybory same się nie ustawią, rozumiesz”.
- Ależ oczywiście, oczywiście. Proszę spocząć.
Ingelstad z zadowoleniem rozparł się na jednym z krzeseł, wskazując gościowi drugie. Glokta potrzebował czasu, żeby się usadowić: ostrożnie osunął się na siedzisko i przez chwilę się na nim mościł, aż znalazł taką pozycję, w której plecy nie bolały go bez przerwy.
- O czym chciał pan ze mną porozmawiać, superiorze?
- Reprezentuję arcylektora Suita. Mam nadzieję, że nie poczuje się pan urażony moją bezpośredniością, gdy powiem, że Jego Eminencja chce dostać pański głos.
Grubo ciosane rysy arystokraty wykrzywiły się w grymasie udawanego zdumienia.
...
pedros.texas