Malwinę Meyersohn
DAWID
Niniejszą, powiastkę, oryginalnie przez p. Meyersohn skreśloną, postanowiłem, za pozwoleniem szanownej Autorki i Redakcji „Izraelity,“ ze szpalt tegoż pisma w formie oddzielnej książki dać odbić, a to celem urno- żebnienia jej nabycia tym, którzy rzeczonego czasopisma nie posiadają, lub posiadają nie w komplecie. Obrazek ten, tak wiernie i udat- nie stosunki izraelskiego społeczeństwa w Królestwie Polskiem zamieszkałego malujący, który tak dla swej tendencji, jako i wybornego obrobienia zyskał sobie u czytają
cej publiczności powszechną pochwałę, zdawał mi się być godnym szerszego rozpowszechnienia i trwalszego w literaturze bytu, aniżeli karty czasopisma zapewnićby mu zdołały.
Samuel Silbersztejn.
Biblja i Talmud.
— Kara Boska ! Otoż siedzi i gapi “się na sufit, a księga święta otwarta przed nim.—Tak zawołał, wchodząc do swego mieszkania, stary Benjamin Rothman, szkolnik miasta S...
A gniewne te słowa odnosiły się do piętnastoletniego syna jego Dawida, którego zastał nad starym i pożółkłym foljantem, ale z oczyma tak uporczywie wlepionemi w belki nędznej swej izdebki, jakby hieroglify studjował, które dym i sącząca się wilgoć na nich porysowały.
Ofukniony w ten sposób młodzieniec zadrżał, rumieniec oblał delikatną twarz jego i, zwróciwszy oczy na leżącą przed nim księgę, zaczął kiwać głową i poruszać ustami. Ale znać było, że jeśli po cichu wymawiał jakie słowa, to myśli jego daleko od nich błądziły.
— Wiem już teraz, jak się uczysz obłudniku!— mówił dalej z gniewem Benjamin.— A jednak śmierci bym się pierwej spodziewał, niż tego, com dziś o tobie usłyszał!
— O mnie?—przerwał młody chłopak z przestrachem—cóżby o mnie złego powiedzieć mogli?
— Patrzcie jakie mi niewiniątko! Niby to nie domyśla się, o co chodzi! Sądziłeś pewnie, że nikt na ciebie nie zważał! Czyż nie wiesz, że grzeszne postępki tak jak oliwa na wodzie zaw-
sze na wierzch wypływają, i prędzej czy później zasłużoną odniosą, karę ?
— Na miłość Boga, ojcze! powiedz, o co mnie obwiniają?
— Siedziałem sobie dziś spokojnie w Beth- hamidrasz, gdy przychodzi pobożny reb Chaim i powiada do mnie: „Słuchajcie Benjaminie, śledziłem pilnie waszego syna i mówię wam, żebyście go z oka nie spuszczali, bo już od roku nie miał Talmudu w ręku i wyjść może na apikojresa (heretyka).“ A ja na to: „Bóg z wami reb Chaim! przecież chłopak ciągle uczy się w Bethhami- drasz,“ on zaś odpowiada: uczy się tylko Biblji i takie bezbożne nad nią robi uwagi, że włosy na głowie powstają, a nieraz w sam czas Minchy i Maarew (modlitwy wieczorne) znika mi z oczów i idzie Bóg wie dokąd. O! jakiś duch nieczysty w niego wstąpił od niejakiego czasu!
— Dla czegóż reb Chaim tak mówi?—zawołał, zrywając się z siedzenia, Dawid,—czyż Biblja nie jest pierwszem i najświętszem słowem Bożym? I czyż to grzechem być może rozmyślać nad słowami świętych królów i proroków, aby pokochać Boga całą duszą, jak oni go ukochali?
— Pięknieś się ztąd nauczył Boga kochać, kiedy nawet o Minchy i Maarew zapominasz! Ale powiedz mi nieszczęsny! na co ty to wszystko robisz? Jakąż korzyść odnieść możesz z zaniedbania Talmudu, który jedynie dać może pomyślność w tem życiu i wieczne szczęście w przy- szłem ? Cóż się stanie, jeśli krawiec Szmul dowie się o twych sztukach i rozerwie projektowany szydech (związek) ze swą córką?
Dawid ze spuszczonemi oczyma słuchał pytań ojca, nie odpowiadając na nie, a szkolnik jeszcze bardziej rozdrażniony tem milczeniem, przystąpił do niego i, potrząsnąwszy nim, zawołał groźnie:
— Radzę ci, abyś się odtąd pilnie zajmował Talmudem i nie robił głupich uw'ag i zapytań w Bethhamidrasz, jeśli nie chcesz, aby szalona głowa twoja spotkała się z tym oto młotkiem —■ i wskazał na leżący obok młotek, którym zwykle zwoływał wiernych Izraelitów na modlitwę.
— Ależ ojcze, ja ci się wcale nie myślę sprzeciwiać!
— Myślisz czy nie, bądź pewnym, iż potrafię temu zaradzić!—wykrzyknął Benjamin wychodząc i zatrzasnął za sobą drzwi, aż kruche drewniane ściany i szyby jedynego okienka zadrżały, niby żałosny wydając jęk.
Po wyjściu ojca, Dawid upadł na ławkę, zakrył twarz rękami i dwie łzy zrosiły blade jego lice. — Przed oczyma duszy jego przesunął się obraz spokojnych dni dzieciństwa. Widział się w chederze (szkółce elementarnej), gdzie z natężoną uwagą słuchał wykładu starego Melameda (nauczyciela), a dziecinna głowa marzyła tylko
o nabywaniu głębokiej nauki zakonu, aby z czasem podobnymże stać się Melamedem. A jednakże, ledwie czternastą przeżył wiosnę, a już błogi ten spokój na zawsze opuścił młodociane serce, a miejsce jego zajęły inne nieznane dotąd pragnienia. Uczuł się jakby skrępowanym w więzach jednostajnego życia nauki, i często myśli wybiegały po za granicę znajomego mu dotąd świata. Wtenczas to spragniony rzucił się do Biblji, http://rcin.org.pl
w nadziei znalezienia tam klucza do cudownych tajemnic, które przeczuwał.
Jakżeż odmiennem było życie tętniące w tej świętej kronice Izraelskiego narodu, to życie walk, czynów bohaterskich i boskiego natchnienia, od ponurego ascetyzmu, który zewsząd go otaczał! Tu były olbrzymie postacie proroków, co wysokością ducha swego wznieść się potrafili aż do tronu Przedwiecznego: król Dawid, ten pasterz- artysta a później wzniosły bohater-poeta, który młodzieńcem jeszcze swą lirą wybuchy dzikiego Saula poskramiał, a potem myśli swoje wyśpiewał w szczytnych psalmach do Boga Stwórcy; tu legła także pieśń erotyczna króla Salomona (Szyr Haszyrym), która, acz nie zupełnie dlań zrozumiała, dziwnie jednak zajmowała młodzieńczą wyobraźnię. .
Ale niedosyć na tem. Siedząc raz w piątek poprzedzający Szaber szkolim, w Beth hamidrasz, Dawid ujrzał wielkie zbiegowisko na ulicy i ciekawy, co to znaczyć miało, dowiedział się od kolegów, że tłum uliczny chciał zobaczyć dubień- skiego kantora, który właśnie tędy przejeżdżał. Za chwilę weszło kilku mężczyzn, którzy opowiedzieli, że kantor nie odjedzie już dzisiaj, bo gmina go zatrzymała i przyrzekła mu dwadzieścia rubli za odprawienie jutrzejszego nabożeństwa w głównej synagodze.
Od niepamiętnych już czasów, miasto S... nie zostało zaszczyconem obecnością tak znakomitego gościa; młodzież więc wypytywała się starszych
o powierzchowność i zalety sławnego podróżnego. http://rcin.org.pl
— W czemże on się różni od tutejszego śpiewaka? zapytał między innemi Dawid.
— Piękne mi pytanie ! Wszak gardło jego to czysty flet, a śpiewa, jakby sam król Dawid grał!—odezwał się zapytany.
Jutro więc usłyszeć miał głos, przypominający lirę królewskiego psalmisty. Ale któż jest ów szkolny artysta, co tak śpiewać umie? Zkądże on się tego nauczył? Gdzie jest ten cudowny świat, w którym istnieją jeszcze podania Dawidowych melodij i jakież' do niego prowadzą drogi?
Otóż myśli i pytania, które się nasuwały młodemu chłopakowi, podczas wieczornej modlitwy (Kabolas Szabas), patrząc na imponującą postawę obcego śpiewaka, który, w swym szerokim jedwabnym talarze i pięknej elkowej czapce, wydawał mu się wyższą jakąś istotą.
Nazajutrz, lud napełniający nietyłko Synagogę, ale i przyległą ulicę, przysłuchiwał się z zachwyceniem pięknemu śpiewowi kantora i jego chóru. '
A Dawid?
Nie stanąłże on teraz u wrót tej krainy har- tnonji i światła, o której tak dawno już marzył?
W Ahawo Rabo Ahawtonu ,,wielką miłością Tyś naś ukochał, Panie!„ rozległy się dźwięczne głosy pod wysokie sklepienia świątyni, budząc w młodym i zaniedbanym chłopcu drzemiące dotąd wyobrażenia, a nadewszystko uczucie nieograniczonej miłości dla tego Ojca w niebie, który lud jego tak ukochał.
Nabożeństwo przeciągnęło się do drugiej po południu i choć Dawid nie jeszcze nie miał w u
stach, nie czuł jednak głodu i nie tknął się prawie smacznych potraw, które go po powrocie z synagogi czekały u stołu bogatego reb Mordki, gdzie co sobotę był zaproszonym.
Od tego czasu Dawid dniami całemi myślał tylko o dubieńskim kantorze i o lirze króla Syo- nu, a w nocy, rozmarzona fantazja czarowną go nieraz mamiła muzyką., której napróżno potem szukał na jawie. Czemżeż teraz była dla niego owa upragniona dawniej nauka Talmudu? Roztargniony słuchał wykładu nauczycieli, odpowiadając czasem dziwnie na czynione mu zapytania, a wieczorem błąkał się po ulicach, zapominając nawe: o przepisanej modlitwie.
Przez cały rok jednak ojciec nie uważał na zmieniony tryb życia jedynaka, i dziś poraź pierwszy dopiero tak surowo do niego przemówił.— Poznał teraz Dawid, jak postępowaniem swojem zasmucił ukochanego ojca, i z wyi-zutem zapytał sam siebie, dla czego tak jak dawniej nie oddaje się nauce? zkąd ten wieczny niepokój, to wymaganie nieznanego szczęścia, które piersi mu rozrywa. '
XI.
Surusia.
*
Jeśliś kochany czytelniku przejeżdżał, lub co gorzej, przechodził przez labirynt żydowskich uliczek miasta powiatowego S..., toś niezawodnie uderzonym został nieregularnością tych domów, zdających się we wiecznej żyć z sobą niezgodzie. http://rcin.org.pl
Tu każdy dom nietylko, że ma niepojęty jakiś wstręt do zbliżenia się do swego sąsiada, że żadną miarą nie chce być do niego podobnym, odróżniając się, to szczególnego kształtu dachem, to jakimś niby balkonem, ale często jakby na przekór, tuż przed oknami kolegi roztacza tylne swe mury, nagie i smutne, jak pochmurny dzień zimowy.
A jednakże, mimo tej mało-obiecującej powierzchowności, z otwartych okien domu, należącego do bogatego krawca Szmula, słyszymy wychodzące w tej chwili głośne śmiechy i śpiewy kilku na raz młodych głosów. Odmykamy drzwi i widzimy się w obszernej izbie o dwóch oknach, starannie wybielonej. Przed nami tuż przy drzwiach stoi para czerwonych łóżek, na których wysoko napiętrzona pościel w niebieskie pasy dotyka się prawie nizkiego sufitu. Około nich na komódce, także czerwonej, znajduje się szklana szafka, z której wyglądają ustawione szeregiem srebrne kubki i kieliszki różnej wielkości, para srebrnych lichtarzy i takaż rączka do Rodałów (Jad), które, tak jak porozwieszane na jednej ścianie miedziane garnki i rądle, świadczą o zamożności gospodarza. Drugą zaś ścianę zdobią pożółkłe portrety Rabi Eliasza Gaon i Rebi Jakóba Eger, między któremi wisi mosiężna lampka o ośmiu światłach, służąca na święta Machabeuszów (Cha- nuka lampa).
Na środku izby, pod mosiężnym także pająkiem szabasowym, mieści się okrągły stół zarzucony kawałkami materji, fiszbinów i podszewki, a przy tym stole siedzi trzech młodych chłopców, zajętych robotą damskich ubiorów. Niedaleko http://rcin.org.pl
od nich, ubrana w krótką watową spódniczkę ze stanikiem bez rękawów, młoda i przystojna dziewczyna stoi przy małem lusterku, przyklejonem do ściany, uśmiechając się z zadowoleniem i przymierzając sobie prawdziwe choć drobne perły i djamantowe kolczyki; a przy komodzie siedzi, robiąc pończochę, otyła kobieta w średnim wieku, której wzrok pewny, zwracający się często to na młodą dziewczynę, to na krawczyków, zdaje się mówić : ja tu jestem gospodynią !
— Dosyć na teraz Surusiu!—odezwała się kobieta—schowaj już perły i kolczyki. Jak będą Tnoim (zaręczyny) z Dawidem, to już co sobotę będziesz się mogła w nie ubierać.
— Patrz Kuben!—mówił jeden z młodych chłopców, przerywając robotę i patrząc na młodą dziewczynę,—co za szkoda, że ta ładna Surusia dostanie się Besmedresznikowi, który zgarbiony nad (jamarą (talmudem), nawet na nią nie spojrzy.
— A ja jego wolę niż krawczyka—odezwała się uszczypliwie dziewczyna.
— Jaka mi Mejucheses! (arystokratka)—odpowiedział na to Euben,—gdyby nie było bogatych krawców na świecie, toby Besmedreszniki nie dostawali ładnych dziewcząt z perłami i kolczykami.
— Już to najlepszy kąsek zawsze się dostanie tym szlamazalriikom (niedołęgom)—szepnął trzeci krawczyk.
— Cicho bądźcie, hultaje — zgromiła ich pani Szmulowa, a młoda dziewczyna, widocznie obrażona, przybliżyła sie do otwartego okna.
http://rcin.org.pl
— 9 —
Po chwili Ruben, widząc, iż Surusia z zajęciem wyglądała na ulicę, wstał od roboty i, wychyliwszy się także za nią, spostrzegł przechodzącego właśnie młodego syna szkolnka, Dawida, który przypadkiem czy naumyślnie spojrzał także
w gór<£- . . ....
Na ten widok Surusia zarumieniła się i Ruben zaśpiewał w języku żydowskim:
Gdzie ten kawaler co mnie chciał *),
Co mnie chustkę obiecał?
Ot stoi za lasem,
Trzyma chustkę za pasem.
— A to naprawdę nasz Besmedresznik! Patrzcie jak on oczkami strzela do góry. A fe! mości panie, nie wypada tak pobożnemu zerkać na ładne dziewczęta:
Bo ty jeszcze nie mój,
A ja jeszcze nie twoja, śpiewał dalej krawczyk.
— Dla czego nie?—przerwała, rumieniąc się jeszcze więcej dziewczyna, — wszak na przyszły tydzień już będą, Tnoim.
— Wstydziłabyś się Surusiu! — odezwała się krawcowa — cóżby to ludzie gadali. —Przecież twój narzeczony chusyd, a nie rzemieślnik jaki 1 czyż to wypada, abyś tak za nim patrzała?
Młoda dziewczyna otworzyła usta, chcąc pewnie coś powiedzieć, gdy drzwi się otworzyły i wszedł żyd słusznego wzrostu, lat około czterdziestu, z czarną brodą i pospolitemi rysami twa-
*) Śpiewka ludowa żydowska.
rzy, a za nim tłusty mały człowieczek, którego okrągła i ruchliwa figurka, włosy i broda jasno- bląd dziwną, czyniły sprzeczność z postawą pierwszego.
— No Surusiu! proszę tymczasem dać wódeczki na rachunek przyszłych Tnoim,—odezwał się siadając później przybyły, którego pejsy w nieładzie, futrzana czapka przecięta na dwoje (łap- penhut) a szczególnie mimo pogody zaszargana kapota, z której z dołu rozdarte wisiały gałgany, odrazu zdradzały Szadchena (układającego małżeństwa).
— Kto wie czy z tego co będzie mości Jan- klti! odezwał się pierwszy.
— Z czego? z wódki?
— Nie, z Tnoim, o których mówicie.—Dziwne dziś rzeczy słyszałem o tym Dawidzie.
— Jeśli co złego, pluńcie na to Szmulu, pewnie wrogi wasze jakieś tam potwarze wymyślili na Dawida, bo ledwo nie pękają z zazdrości, widząc, iż tak uczonego dostajecie zięcia, który z czasem może się stać tutejszym rabinem.
— Być może!—mówił na wpół już przekonany Szmul—ale zawsze już tak prędko ich nie zaręczę, bo, dając oprócz posagu jeszcze samemu szkolnikowi trzysta złotych, muszę być bardzo o- strożnym.—Broń Boże jakiego nieszczęścia, to szy- dech można rozerwać, ale pieniądze przepadły.
— Cóż takiego słyszałeś o Dawidzie? — zapytała niespokojnie Szmulowa.
— Jeszcze nie wiem nic pewnego, ale mówią., że od niejakiego czasu bardzo się zmienił,
że nawet przestał być pobożnym i niezupełnie zdrowy ma rozum.
— O urzekli go! urzekli z pewnością!—zawołała, załamując ręce krawcowa.—Już nie spiesz się z zaręczynami, na miłość Boga, aż będziemy u Rebi i zapytamy się, czy Dawid jest przeznaczonym od Boga (zywegi dla Surusi.
— Dobrze mówisz Bra...
edmund144