§ Ilibagiza Immaculee, Erwin Steve - Ocalona, aby przebaczyć.pdf

(1246 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Immaculee Ilibagiza, Steve Erwin
Ocalona, aby mówić
Jak odkryłam Boga pośród ruandyjskiej rzezi
z angielskiego przełożyła Agnieszka Płoch
Wydawnictwo „Duc In Altum" Warszawa 2007
Tytuł oryginału: LEFTTOTELL
Copyright © 2006 by Immaculee Ilibagiza Originally published 2006 by Hayhouse Inc., USA Tune in to
Hayhouse broadcasting at: www.hayhouseradio.com
Copyright © 2007 for the Polish edition by Wydawnictwo „Duc In Altum"
Copyright © 2007 for the Polish translation by Agnieszka Płoch
Ali rights reserved. No parts of this book may be used or reproduced in any manner whatsoever without
the written permission from the Publisher.
Korekta stylistyczna: Tomasz Korpysz
ISBN: 978-83-60710-04-3
Wydawnictwo „Duc In Altum" ul. Lotnicza 34 05-091 Ząbki www.ducinaltum.pl
Sprzedaż internetowa: www.prodoks.pl
Skład i łamanie: Tomasz Kuty
Druk i oprawa: Polskie Zakłady Graficzne Sp. z o.o., Radom
Moim ukochanym rodzicom - Leonardowi i Rose oraz moim najdroższym braciom
- Damascene'owi i Vianneyowi z wdzięcznością
za Waszą bezinteresowną miłość, jaką mi ofiarowaliście. Rozjaśniacie niebiosa, a ja zawsze będę was
kochać
Mojemu bratu Aimable'owi z ogromną miłością i z nadzieją na uleczenie niewypowiedzianego bólu.
A także mojej nowej rodzinie - Bryanowi i naszym słodkim maluchom - Nikki i Bryanowi Juniorowi
- za obdarowanie mnie nowym życiem, miłością
i natchnieniem. Dzięki Wam moje życie nabiera pełni.
Pamięci ofiar holokaustu - gdziekolwiek miał miejsce.
SPIS TREŚCI
Przedmowa..........................................................................................................xi
Wstęp: Na imię mi Immaculee....................................................................xiii
CZĘŚĆ I: NADCIĄGA BURZA
Rozdział 1: Wieczna wiosna...................................................................3
Rozdział 2: Apel........................................................................................17
Rozdział 3: Szkoła średnia....................................................................31
Rozdział 4: W drogę! Na uniwersytet!..............................................41
Rozdział 5: Z powrotem do domu.....................................................49
Rozdział 6: Bez odwrotu.......................................................................61
Rozdział 7: W domu pastora................................................................75
Rozdział 8: Żegnajcie, chłopcy!..........................................................85
CZĘŚĆ II: W UKRYCIU
Rozdział 9: Do łazienki...........................................................................93
Rozdział 10: Zmagając się z gniewem.............................................105
Rozdział 11: Walcząc o przebaczenie..............................................113
Rozdział 12: Żadnych przyjaciół, by szukać pomocy.................119
Rozdział 13: Przygarnianie sierot......................................................129
Rozdział 14: Dar języków.....................................................................143
Rozdział 15: Mało oczekiwani wybawcy........................................155
Rozdział 16: Dochowując wiary.........................................................161
CZĘŚĆ III: NOWĄ ŚCIEŻKĄ
Rozdział 17: Ból wolności.....................................................................171
Rozdział 18: List od Damascene'a.....................................................187
Rozdział 19: Obozowa wygoda.........................................................193
Rozdział 20: W drodze do rebeliantów...........................................209
Rozdział 21: W drogę, do Kigali.........................................................217
Rozdział 22: Pan daje pracę.................................................................227
Rozdział 23: Pogrzebać umarłych.....................................................241
Rozdział 24: Przebaczyć żywym........................................................251
Epilog: Nowa miłość, nowe życie.............................................................257
O Autorach.......................................................................................................265
PRZEDMOWA
Książka ta nie jest historią Ruandy ani historią ruandyjskiego ludobójstwa, stanowi ona raczej moją
własną historię. Ostatnio opublikowano wiele bardzo dobrych i wyczerpujących opracowań analizujących
szczegóły polityczne i przebieg ludobójstwa, jakie miało miejsce w 1994 roku i w którym - według
szacunków rządu ruandyjskiego - w ciągu około 100 dni zamordowano ponad milion osób. To jest moja
własna historia opowiedziana tak, jak ją pamiętam... A pamiętam ją tak, jak gdyby wydarzyła się wczoraj.
Jest to historia prawdziwa - występuję w niej pod mym rzeczywistym nazwiskiem i podaję prawdziwe
imiona członków mojej rodziny. To, co zmieniłam, to nazwiska innych osób występujących w tej książce.
Zrobiłam tak, aby ochronić tożsamość tych, którzy przeżyli i zapobiec nakręcaniu spirali nienawiści.
Jestem przekonana, że nasze ludzkie losy są wzajemnie splecione i że mamy uczyć się od siebie, czerpiąc
nawzajem ze swych doświadczeń. Napisałam tę książkę w nadziei, że może być ona pomocą dla innych.
— Immaculee Ilibagiza, Nowy Jork
xi
Na imię mi Immaculee
•-Słyszałam, jak mordercy wołają mnie po imieniu. Byli po drugiej stronie ściany, oddzieleni ode mnie
niespełna calową warstwą cementu i drewna. Ich głosy brzmiały zimno, twardo, zawzięcie.
- Ona tutaj jest... Przecież wiemy, że jest gdzieś tu... Znajdźcie ją, znajdźcie Immaculee! - Głosów było
wiele, wielu morderców. Mogłam zobaczyć ich w myślach: moi dawni znajomi i sąsiedzi, ci, którzy
niegdyś witali mnie z miłością i serdecznością, a którzy teraz przeczesywali dom z włóczniami i
maczetami w ręku, wykrzykując moje imię.
- Zabiłem już 399 tych karaluchów - mówił jeden z nich - Immaculee będzie 400. Co za okrągła liczba!
Wcisnęłam się w kąt naszej maleńkiej sekretnej łazienki, nie poruszając nawet najmniejszym mięśniem.
Razem z siedmioma innymi kobietami ukrywającymi się wraz ze mną przed niechybną śmiercią
wstrzymałam oddech, by mordercy nie usłyszeli ani szmeru.
Ich głosy wbijały mi się w ciało. Czułam się tak, jak gdyby położono mnie na łożu pełnym rozżarzonych
węgli, jak gdyby ktoś mnie podpalił. Fala bólu przeszła przez moje ciało, wbijało się we mnie tysiące
niewidzialnych igieł. Nigdy nie przypuszczałam, że strach może być tak potworną fizyczną męką.
Próbowałam przełknąć ślinę, ale w gardle całkiem mi zaschło. Nie miałam ani grama śliny, moje usta były
suchsze niż piasek. Zamknęłam oczy, chciałam zniknąć, stać się niewidzialna, lecz głosy
xiii
OCALONA ABY MÓWIĆ
za ścianą wciąż narastały. Wiedziałam, że mordercy będą bezlitośni, a w mózgu kołatała mi jedna
uporczywa myśl: Jak mnie znajdą, to mnie zabiją. Jak mnie znajdą, to mnie zabiją. Jak mnie znajdą, to
mnie zabiją...
Stali akurat tuż przed drzwiami i byłam pewna, że znajdą mnie już za moment. Zaczęłam myśleć, jak to
jest, gdy ostrze maczety przecina skórę i wbija się głęboko w ciało aż do kości. Przypomnieli mi się moi
bracia i moi ukochani rodzice, o których nie wiedziałam nawet, czy żyją, i pomyślałam, że wkrótce
wszyscy spotkamy się w niebie.
Złożyłam ręce, zaciskając w dłoniach różaniec mego ojca, i modliłam się bezgłośnie: O Boże, proszę,
proszę, pomóż mi! Nie pozwól mi umrzeć w ten sposób, nie tak. Nie pozwól, żeby ci mordercy mnie
znaleźli. Sam powiedziałeś w Biblii, że jeśli będziemy prosić, to otrzymamy... więc, Boże, proszę Cię.
Proszę, żeby ci mordercy poszli sobie. Nie pozwól mi umierać tu, w tej łazience. Proszę, Boże, proszę,
proszę, PROSZĘ, ocal mnie! Ocal mnie!
Banda morderców opuściła dom i wszystkie zaczęłyśmy znów oddychać. Poszli, ale w czasie następnych
trzech miesięcy mieli tu wrócić jeszcze nie raz. Wierzę, że Bóg darował mi wtedy życie, lecz wciągu
kolejnych 91 dni spędzonych w potwornym strachu wraz z pozostałymi siedmioma kobietami miałam się
jeszcze przekonać, że darowanie życia nie oznacza wcale pełnego ocalenia... A lekcja ta na zawsze mnie
zmieniła. Była to lekcja, dzięki której w samym wirze masowych mordów nauczyłam się, jak kochać tych,
którzy mnie nienawidzą i polują na mnie, i jak przebaczyć tym, którzy zmasakrowali całą moją rodzinę.
Mam na imię Immaculee Ilibagiza.Ta historia opowiada o tym, jak podczas jednej z najkrwawszych rzezi
w historii świata odkryłam Boga.
xiv
Część I:
Nadciąga burza:
¦ ROZDZIAŁ 1 ¦
Wieczna wiosna
Urodziłam się w raju.
A przynajmniej tak mi się wydawało wtedy, gdy dorastałam.
Ruanda to maleńki kraj położony niczym klejnot w Afryce centralnej. Jest to miejsce tak nieopisanie
piękne, że w jego łagodnych, obficie porośniętych zielenią pagórkach, w jego pokrytych rosą górach,
turkusowych dolinach i lśniących jeziorach po prostu nie sposób nie dostrzec ręki Boga. Delikatny wiatr
wiejący od wzgórz niesie z sosnowych i cedrowych lasów słodki zapach lilii i chryzantem. Przez cały rok
klimat jest tu tak przyjemny, że niemieccy osadnicy, którzy przybyli do Ruandy pod koniec XIX wieku,
nazwali ją „krajem wiecznej wiosny".
Gdy byłam dzieckiem siły zła, które miały sprowadzić na mój ukochany kraj falę ludobójstwa i skąpać go
w morzu krwi, były przede mną ukryte. Wszystko, co znałam jako mała dziewczynka, to cudowne widoki
dokoła, serdeczność mych sąsiadów i głęboka miłość moich rodziców i braci. Uprzedzenia rasowe w
naszym domu były czymś zupełnie nieznanym. Nie wiedziałam, że ludzie należą do różnych plemion i
ras, a zanim nie poszłam do szkoły, nie słyszałam nawet nazwy Tutsar\\ Hutu.
Dzieci z mojej wioski musiały chodzić do szkoły osiem mil drogą, ale nasi rodzice nigdy nie obawiali się,
że ktoś mógłby w jakikolwiek
3
OCALONA ABY MÓWIĆ
sposób skrzywdzić ich pociechy. Jako dziecko najbardziej bałam się jedynie zostać sama w ciemności,
lecz poza tym byłam nadzwyczaj szczęśliwą dziewczynką żyjącą w szczęśliwej rodzinie i mieszkającą -
jak mi się wówczas zdawało - w szczęśliwej wiosce, gdzie ludzie okazywali sobie wzajemnie szacunek i
troskę.
Urodziłam się w Kibuye, zachodniej prowincji Ruandy, w wiosce
0 nazwie Mataba. Nasz dom położony był na wzgórzu nad jeziorem Kivu. W pogodne ranki mogłam
widzieć góry ciągnące się po drugiej stronie jeziora, tej, która należała już do sąsiedniego Zairu zwanego
teraz Demokratyczną Republiką Kongo. Do najmilszych wspomnień z mojego dzieciństwa należy
zjeżdżanie po niebezpiecznie stromym zboczu, które wiodło od naszego domu nad brzeg jeziora. Jak tylko
Zgłoś jeśli naruszono regulamin