0:00:01:Tylko ciebie, 0:00:04:niepozorny ołowiu,|który nie czynisz czczych obietnic, 0:00:08:a raczej zniechęcasz. 0:00:11:Twoja bladoć do mnie przemawia bardziej 0:00:15:niż tamtych wymownoć. 0:00:24:Tę wybieram. 0:00:35:- Oby się powiodło.|- Miłoci, miarkuj się! 0:00:39:Powstrzymaj swš ekstazę.|Zbyt szczodrze mi błogosławisz.|Boję się tego nadmiaru. 0:00:53:Co widzę? 0:01:08:Obraz przelicznej Porcji. 0:01:17:Ręka geniusza tak wiernie cię odmalowała. 0:01:22:Zda się, że twoje oczy wodzš za moimi. 0:01:28:Ach te oczy. Że też on zdołał tak je przenieć na płótno. 0:01:33:Moje zachwyty nijak się majš| wobec urody portretu. 0:01:39:Równie dalece ów portret nie dorasta 0:01:43:oryginałowi. 0:01:53:Mam tutaj papier,|streszczenie mego przeznaczenia. 0:02:00:/Nieważny wyglšd i ubiory, 0:02:04:/odrzuć zewnętrznoć i pozory. 0:02:07:/Skoro znalazłe prawdziwe szczęcie,|/zadowól się nim i nie szukaj więcej. 0:02:13:/Czeka cię za to godna nagroda. 0:02:15:/dla ciebie panna i życia uroda. 0:02:20:/Wybrałe dobrze w trudnych targach 0:02:23:/Pieczęć miłoci złóż na jej wargach 0:02:31:Cny wiersz! 0:02:34:Miła pani, z twoim pozwoleniem, 0:02:38:zastosuję się do słów pisma. 0:02:41:Chcę dawać. 0:02:48:I otrzymywać. 0:02:57:Niczym zwycięzca który stawał w szranki,| by zdobyć sławę i szarfę kochanki 0:03:02:zda mi się, że wygrałem,| bowiem słyszę brawa 0:03:04:lecz patrzę na cię... |i tonę w obawach 0:03:10:Czy sen to, czy jawa. 0:03:12:Dopóki nie potwierdzisz|tego sama, w wietle prawa. 0:03:25:Widzisz mnie mój Bassanio,|jak tu stoję, taka jakš jestem. 0:03:30:Dla własnej mej ambicji|nie muszę być lepsza. 0:03:37:Ale dla ciebie... 0:03:40:chciałabym dwiecie razy być doskonalszš, 0:03:45:tysišc razy piękniejszš, 0:03:49:dziesięć tysięcy razy bogatszš. 0:03:51:Po to by zdać się tobie|bardziej wartociowa, chciałabym 0:03:55:cnoty, urodę, bogactwa, 0:03:59:przyjaciół 0:04:01:podnieć liczbę. 0:04:05:Jednak cała suma mnie 0:04:07:sprowadza się ni mniej ni więcej, tylko 0:04:12:do prostej dziewczyny. 0:04:16:bez szkół, bez wiedzy. 0:04:21:ale szczęliwej, że się może uczyć, bo jest niestara. 0:04:25:jeszcze bardziej radej, że nie jest głupia 0:04:28:i może się uczyć. 0:04:32:A już najbardziej, 0:04:35:że swš miłš duszę oddaje tobie na nauki 0:04:40:jako preceptorowi, 0:04:43:jej panu, 0:04:46:i władcy. 0:04:52:Ten dom, 0:04:54:ta służba, 0:04:57:i ja sama, 0:05:01:sš twoje 0:05:03:Panie. 0:05:11:Oddaję ci to razem z tym piercieniem. 0:05:14:Jeli go stracisz, 0:05:17:zgubisz, podarujesz, 0:05:23:będzie to znakiem końca twej miłoci. 0:05:30:A mnie, da prawo odtršcić małżonka. 0:05:39:Pani, 0:05:42:odbierasz mi mowę. 0:05:47:Krew w moich żyłach wyznaje ci miłoć. 0:05:51:A w moich zmysłach trwa radosny zamęt 0:05:55:Dopóki dusza trwa w ciele, ten piercień 0:05:58:niech tkwi na moim palcu.|Gdy się zsunie, 0:06:03:będzie to znakiem, 0:06:08:że Bassanio skonał. 0:06:31:Panie mój Bassanio i ty piękna pani, 0:06:34:życzę wam szczęcia ile zapragniecie. 0:06:38:Pozwólcie mi, że kiedy lub uwięci 0:06:41:zwišzek dwóch waszych serc, i ja z wami 0:06:45:pójdę przed ołtarz w drugiej parze. 0:06:52:Z całego serca. 0:06:55:Jeli znajdziesz pannę. 0:06:58:Już jš znalazłem.| I to dzięki tobie. 0:07:01:Oczy mam bystre niemniej niż ty sam. 0:07:07:Ty dostrzegł paniš. 0:07:09:Ja jej służebnicę. 0:07:12:- Czy to prawda, Nerisso?|- Prawda, pani. 0:07:16:- Czy masz Graziano uczciwe zamiary?|- O tak. 0:07:20:Uczciwe, panie. 0:07:23:Nasz lub będzie wietniejszy,|przez to, że podwójny. 0:07:37:Stawiam zakład o 1000 dukatów,| że pierwszy spłodzę chłopca! 0:07:41:- Z tak wielkš stawkš stajesz do zakładu?|- Nie. 0:07:44:W tej sprawie stanie zakład i co jeszcze. 0:07:56:Kto tu idzie? 0:08:11:Ten papier treć złowróżbnš kryje chyba. 0:08:15:Bowiem Bassanio sam jak nad papier pobladł. 0:08:18:Przyjaciel zginšł, bo nic innego w wiecie 0:08:21:nie odmieniłoby aż tak jego oblicza. 0:08:24:Co, gorzej jeszcze? 0:08:26:Jeszcze? 0:08:32:Powiedz Bassanio. 0:08:35:Mnie możesz powiedzieć. 0:08:37:Co ciebie trapi podziel się zmartwieniem. 0:08:42:Ach, kochana Porcjo. 0:08:44:Wród gorzkich słów, te sš najsroższe. 0:08:51:Miła pani, 0:08:55:Gdy pierwszy raz wyznałem ci mš miłoć, 0:08:58:rzekłem, że nie posiadam nic| prócz krwi płynšcej w żyłach. 0:09:03:Nad urodzenie nie posiadam więcej,|lecz miła pani... 0:09:08:mówišc, że nie mam nic, 0:09:12:skłamałem jeszcze. 0:09:15:Gdy ci mówiłem, że nie mam majštku 0:09:20:winienem mówić, że mam mniej niż nic. 0:09:23:Ponieważ zadłużyłem się u przyjaciela. 0:09:27:A on zadłużył się u swego wroga. 0:09:33:By mnie wzbogacić. 0:09:36:Oto list, pani. 0:09:38:Ten list to ciało mego przyjaciela.|A każde słowo zadaje mu ranę. 0:09:44:Czy prawdš jest, Salerio? 0:09:47:Że wszystkie statki jego zatonęły?|Nie został ani jeden? 0:09:50:Z Meksyku, Anglii, Trypolisu? 0:09:52:Ni jeden, panie.|Lecz gdyby nawet miał pienišdz,| aby spłacić Żyda, 0:09:57:ten by go nie wzišł. 0:10:00:Od rana wykrzykiwał pod pałacem Doży,| że nie ma wolnoci w Wenecji, 0:10:06:dwudziestu kupców, |Ksišżę Pan i szlachta 0:10:10:mówiło z nim. 0:10:11:Lecz żaden go nie odwiódł od zamiaru 0:10:15:windykacji długu. 0:10:21:Gdy byłam przy nim, 0:10:23:sama słyszałam, jak przyrzekał Żydom 0:10:27:że wolałby funt ciała Antonia |niż dwudziestokrotnoć długu. 0:10:35:I wiem to też mój panie, 0:10:38:że jeli nie powstrzyma go prawo i władza, 0:10:42:Antonio już jest martwy. 0:10:47:Czy ten o którym mowa to twój przyjaciel? 0:10:51:Tak, mój najdroższy. 0:10:55:Ile był winien? 0:10:59:Dla mnie pożyczył odeń trzy tysišce. 0:11:03:Nie więcej? 0:11:05:Spłać mu podwójnie i anuluj kontrakt. 0:11:08:Pomnóż dwa razy albo i trzy razy. 0:11:11:Skoro przyjaciel tak ci drogi 0:11:14:miałby ucierpieć z winy Bassania. 0:11:18:Pozwól usłyszeć mi co stoi w licie. 0:11:24:/Drogi Bassanio, statki stracone, 0:11:27:/wierzyciele bijš do drzwi. 0:11:28:/Majštek w ruinie. 0:11:31:/Termin spłacenia długu dawno minšł.| /I nie mam szans by przeżyć 0:11:36:/jego egzekucję. 0:11:41:/Przed mierciš rad bym cię zobaczyć jeszcze.|/Lecz ty się nie smuć. 0:11:46:/Jeli miłoć nie skłoni cię by tu się zjawić,| /to mój list też nie. 0:11:57:Porzuć zajęcia i zbieraj się w drogę 0:12:02:Wpierw jednak pojmij mnie za żonę. 0:12:06:A potem do Wenecji. 0:12:12:W tym stanie nie chcę trzymać cię u swego boku, 0:12:18:We tyle złota, by móc spłacić| dług dwadziecia razy. 0:12:21:A gdy to uczynisz, 0:12:24:wróć tu z przyjacielem. 0:12:28:Tymczasem ja z Nerissš, 0:12:31:żyć będziem jako panny-wdowy. 0:12:35:Jed już. 0:12:38:Nie trać czasu, 0:12:40:choć to dzień wesela. 0:12:58:Pilnuj go strażniku. 0:13:00:O miłosierdziu nie prawcie mi kazań! 0:13:03:Oto macie głupca co darmo pożyczał pienišdze.| Pilnuj go strażniku. 0:13:07:Wysłuchaj mnie Shylocku. 0:13:10:Mam tu umowę!|Nie sprzeciwiaj jej się! 0:13:13:Przysięgę składam ci, że jš wykonam. 0:13:16:Zwałe mnie psem, zanim ci dałem powód. 0:13:19:Lecz teraz bacz, bo pies ten kšsa. 0:13:22:Sšd prawy wyda Doża. 0:13:25:Strażniku, tobie dziwię się, że lekkomylnie| spełniasz zachcianki więnia 0:13:29:Wysłuchaj mnie! 0:13:32:Słucham umowy.|Nie ciebie będę słuchał. 0:13:34:Słucham umowy,| więc ty zawrzyj usta! 0:13:37:Nie dam się tobie zmiękczać i ogłupiać. 0:13:41:Nie będę potakiwał, wzdychał, ustępował...| kocielnym mediatorom. 0:13:47:Nie będę słuchał cię,| więc nie chod za mnš! 0:13:51:Słucham umowy. 0:13:54:Jest to najgorszy kundel, co wród ludzi bywał! 0:13:58:Zostaw go. 0:14:02:Nie będę już nachodził go i prób ponawiał. 0:14:08:Chce mojej mierci. 0:14:12:Znam jego powody. 0:14:16:Na pewno Doża nie dopuci| by do tego doszło. 0:14:20:W obliczu prawa Doża nic nie zdziała. 0:14:23:Z troski o handel nasz z cudzoziemcami, 0:14:26:nie może rzucać cienia za wyroki sšdu. 0:14:32:Zatem id. 0:14:40:Mnogoć mych zgryzot tak mnie wycieńczyła, 0:14:43:że z trudem znajdę jutro ciała funt by spłacić kredyt. 0:14:51:Daj Boże by Bassanio zjechał na to widowisko. 0:14:56:O nic innego nie dbam. 0:15:09:Pani, gdyby wiedziała komu przychodzisz z pomocš, 0:15:13:jak prawy jest to szlachcic, którego ratujesz, 0:15:15:i jak go bardzo kocha mšż twój, 0:15:18:byłaby dumna bardziej niż z innych uczynków. 0:15:22:Dobrych uczynków nigdy nie żałuję,| tak jest i teraz. 0:15:25:Domylam się, że czas spędzajšc razem|dwaj przyjaciele dzielš te same| upodobania, obyczaj i cechy. 0:15:35:Zgaduję zatem, że Antonio, 0:15:37:będšc oddany sercem memu panu, 0:15:42:jest mu podobny. 0:15:44:Skoro tak, to niewielkim kosztem 0:15:47:zyskuję duszę bratniš mojej duszy,| ratujšc jš z ršk okrutnika. 0:15:52:Lecz doć tych pochwał na mš własnš czeć. 0:15:56:Lorenzo, ciebie zostawiam na straży dobytku 0:16:01:aż do powrotu mego pana. 0:16:03:Co do mnie za, udaję się, |by spędzić czas oczekiwania 0:16:07:na modlitwie i kontemplacji, |tak jak lubowałam. 0:16:10:Nerissa będzie mi towarzyszyła. 0:16:12:Pani, z całego serca spełnię twe rozkazy. 0:16:15:Niech ci czas płynie w szczęciu i radoci. 0:16:18:Jed w te pędy do Padwy i oddaj te listy |w ręce Bellaria, 0:16:22:mojego kuzyna. 0:16:32:Co powiesz na to kuzynie Bellario? 0:16:53:Spójrz Jessico. 0:16:56:Patrz jak niebieskie powały 0:17:00:gęsto ozdabia wzór lnišcego złota. 0:17:04:Najmniejsza z planet które tutaj widzisz 0:17:06:piewa jak anioł kršżšc dookoła. 0:17:13:Harmonii takiej szukać w niemiertelnych duszach. 0:17:18:Lecz póki zewłok ziemski je okrywa 0:17:23:sš głuche. 0:17:26:Słodycz muzyki mnie nie rozwesela. 0:17:30:Dlatego, że z uwagš się w niš wsłuchujesz. 0:17:33:Człek, co muzyki w sobie nie posiada, 0:17:36:i nie porusza go harmonia dwięków,| ma duszę z...
zomkosia