Kozak Magdalena_Swieczka.rtf

(517 KB) Pobierz

Świeczka

 

 

Jestem księgowym. I to dobrym.

Sprawdzam trzysta arkuszy Excela w godzinę bez żadnego błędu.

Cyfry, liczby, symbole, znaki wirują w moim mózgu, co chwilę podając mi nowy wzór na świat. Potrafię błyskawicznie wykonywać w pamięci skomplikowane operacje. Logarytmy, różniczki, całki nie mają przede mną tajemnic. Co wieczór siadam w fotelu, spoglądam w sufit i zaczynam żyć wśród liczb. Nie ma mnie wtedy dla świata, po prostu nie ma mnie. I w ten sposób spędzam moje spokojne, bezpieczne, monotonne życie. Dzień po dniu.

A potem wstaję. Kiedy jest już późna noc.

Podchodzę do okna, przykładam czoło do chłodnej szyby. Patrzę na blok naprzeciwko, w to jedno jedyne, najważniejsze okno na ostatnim piętrze, zadając co wieczór te same pytania.

Czy pali się u niej dziś światło? Czy poszła już spać po wielu godzinach spędzonych na wertowaniu wciąż tych samych zdjęć? Czy jednak był, a może wciąż jeszcze jest u niej… on?

On jest Kimś. Nie to, co ja.

Nie przygotowałem się zbyt dobrze do wycieczki po tej rzeczywistości. Pewnie tak się starałem zabrać ze sobą moje ukochane liczby, że jak zwykle zapomniałem się ubrać porządnie. To teraz mam, co chciałem.

Ciało gatunku trzeciego, odpad z produkcji na rynki krajów ostatniego świata.

Małe, chude, wiecznie przeziębione, uczulone na wszystko. Jak zaszczuty szczur, od wczesnej podstawówki wciąż uciekam przed silniejszymi kolegami. Nerwowymi ruchami przecieram parujące od potu okulary. To nie dodaje mi seksapilu, wiem.

Wszyscy pamiętali, żeby się jakoś ubrać, wybierając się na ten świat z wizytą. Silni, zdrowi, wysportowani. A ja co? Wziąłem ze sobą tylko te liczby.

Pewnie nie wiedziałem, że żadna kobieta nie pójdzie do łóżka z kalkulatorem.

Zwłaszcza taka jak ona.

Jest nieodwracalną królową moich marzeń, chociaż chyba nawet nie jest zbyt piękna. Też się tutaj za dobrze nie ubrała. Może się śpieszyła i wzięła ze sobą tylko to, co było jej najdroższe jakąś taką nostalgię, tęsknotę za niewysłowionym. Nigdy z nią nie rozmawiałem. Ale czuję to w niej, widzę co wieczór, opierając swoje czoło o chłodną szybę.

Może to właśnie ta jej niespełniona tęsknota powoduje, że tak pokornie zgadza się na wszystkie warunki kochanka. On się z nią nie ożeni, lekceważąco rzuca jej jedynie ochłapy swojego czasu. Zresztą chyba ma już żonę. To taki standard, żona jak paprotka w domu, a dla szczypty smaku nieco osobliwa kochanka raz na jakiś czas. Mężczyznom takim jak on to się po prostu należy. On jest Kimś, jak już mówiłem.

Prawdziwym mężczyzną....

Zgłoś jeśli naruszono regulamin