Rzeczy, o których nie wiedziałem.docx

(443 KB) Pobierz

D:\Obrazki\Gotowe - okładki\Rzeczy, o których nie wiedziałem.jpg


 

 

Rzeczy, o których nie wiedziałem

 

 

RedHatMeg

 

 

 

 

 

 

 

 

Polska Baza Fanfiction

 

 

 


Spis treści

 

I              3

II              8

III              13

IV              18

V              23

 


I

Merlin nie czuł się zbyt dobrze.

Od ponad trzech dni męczył go uporczywy kaszel. Na początku chłopak starał się go ignorować, zważywszy na to, że miał od cholery roboty a i tak Artur uważał go za obiboka. Poza tym czy to pierwszy raz Merlin się przeziębił? Takie rzeczy się zdarzają i trzeba sobie radzić. Tak więc Merlin wstawał codziennie rano, robił Arturowi śniadanie, czyścił jego zbroję i robił wszystkie inne rzeczy, znosząc cierpliwie kaszel, który z każdym dniem stawał się coraz bardziej uciążliwy i irytujący.

Kiedy po każdym ataku kaszlu Gajusz pytał go, czy wszystko dobrze, Merlin odpowiadał, że to tylko lekkie przeziębienie. Po jakimś czasie Gajusz stał się jednak podejrzliwy. Merlin wciąż zapewniał go, że wszystko jest w porządku mimo to stary medyk wciąż pytał i przyglądał się z uwagą swojemu podopiecznemu, którego zaczęło to już poważnie denerwować.

Jednak kaszel był tylko początkiem. Wkrótce Merlin zaczął również odczuwać bóle mięśni i nagłe osłabienie. Na początku myślał, że to ze zmęczenia, w końcu wykonywał wiele czynności, które wymagały dużo siły fizycznej (każdy kto próbował wypolerować na błysk całkiem sporą, wieloczęściową zbroję, o tym wiedział). Jednak niebawem Merlin zauważył, że się strasznie poci, a oddychanie sprawia mu coraz większe problemy. Zaczęło go to napawać niepokojem. Nie trudno było się domyślić, że coś jest nie tak, że to nie było zwykłe przeziębienie. Z każdą minutą stawał się coraz słabszy. Zdarzało się, że nagle kręciło mu się w głowie i miał wrażenie, że zaraz zemdleje tu i teraz, obojętnie, czy pochyla się nad zbroją, czy sprząta stajnię, czy robi cokolwiek innego.

Wszystko to zdawało się nie robić jakiegoś większego wrażenia na Arturze. Kiedy Merlin kaszlał, książę kazał mu zakrywać usta. Kiedy Merlin przerywał nagle pracę, aby wymasować swoje obolałe stawy, Artur kazał mu natychmiast wracać do roboty i się nie obijać. Kiedy zaś w końcu zdarzyło się, że Merlin zemdlał, czekając aż jego pan zakończy ćwiczenie swoich żołnierzy, Artur wziął kubeł zimnej wody i wylał go na głowę swojego sługi.

Nie śpij na posterunku, Merlinie – powiedział chłodnym tonem.

Już i tak nadwyrężone płuca chłopaka z trudem łapały powietrze. Merlin podniósł głowę, próbując skupić się na postaci swojego pana, który spoglądał na niego z góry pełnym spokoju a jednocześnie pogardy wzrokiem.

No, już. Podnieś się. Nie jesteś tutaj po to, aby odpoczywać. W ogóle ostatnio bardzo opuściłeś się w robocie.

Merlin powoli i z wielkim wysiłkiem podniósł się z ziemi. Ponieważ chwiał się jeszcze na nogach, oparł się o pobliski płot.

Wybacz, panie, ale…

Chciał powiedzieć: „Wybacz, panie, ale nie czuję się zbyt dobrze." jednak książę przerwał mu:

Żadnych „ale", Merlinie. Nie obchodzą mnie twoje marne wymówki. Masz wykonywać moje rozkazy.

Tak, panie – odpowiedział Merlin i zakaszlał w swoją rękę.

A teraz chodź ze mną. Mamy jeszcze parę rzeczy do zrobienia.

Nie mówiąc nic więcej, Artur odwrócił się tyłem do swojego sługi i zaczął iść w stronę zamku. Merlin podążył za nim. Artur szedł bardzo szybko, Merlin musiał co chwila do niego podbiegać. Jego obolałe stawy, osłabienie i ciężki oddech sprawiały, że marsz przez długi korytarz był jedną wielka męką. Z każdym krokiem Merlin marzył o tym, aby już znaleźć się w komnacie Artura i przynajmniej choć na chwilę odpocząć. Wiedział jednak, że nawet jeśli tam dotrze, jego pan nie zostawi go tak po prostu w spokoju; że od razu wyznaczy mu jakieś zadanie.

W pewnym momencie Merlin poczuł, że już dłużej nie wytrzyma. Musiał się zatrzymać. Musiał przynajmniej na małą chwilę pozwolić swoim zmęczonym od duszności płucom złapać oddech. Zatrzymał się i oparł o parapet, z trudem łykając powietrze. Dotknął ręką czoła. Było rozpalone i mokre od potu. Całe jego ciało było słabe i obolałe. Czuł, że jeśli ruszy z miejsca, nie będzie w stanie iść dalej.

Jak tylko Merlin stanął, Artur również się zatrzymał i spojrzał za siebie ze zrezygnowaniem. Ujrzawszy swego sługę opierającego się o okno, westchnął głęboko i zawołał:

Co się stało, Merlinie? Złamałeś paznokieć? Przestań zachowywać się jak rozpieszczona baba i chodź tutaj!

Merlin nic nie odpowiedział. Podniósł tylko wzrok na Artura, który był niewzruszony, choć jego cierpliwość mogła w każdej chwili się wyczerpać, a wtedy wszystko mogło się zdarzyć. Pewnie uważał, że jego osobisty służący chce wymigać się od pracy, chłopak mógł wyczytać to z jego chłodnych oczu. On go nie wysłucha. Ale Merlin wiedział, że jeśli to potrwa jeszcze trochę, to się może dla niego źle skończyć.

Dlatego natychmiast ruszył z miejsca. Zaczął iść w stronę Artura, zmuszając swoje obolałe ciało do wysiłku. Kręciło mu się w głowie, ale szedł dalej, tymczasem Artur odwrócił się i skierował w stronę swojej komnaty.

Szybciej, Merlinie. Guzdrzesz się jak staruszka.

Słyszał za sobą kroki swego sługi, ale po chwili do jego uszu doszedł inny dźwięk. Dźwięk opadającego na kamienną posadzkę ciała. Oczy Artura się rozszerzyły. Natychmiast stanął i się odwrócił. Merlin leżał nieprzytomny na ziemi. Książę podbiegł do niego i kucnął. Zaczął nim potrząsać.

Merlin, Merlin. Przestań udawać, idioto, i obudź się.

Ale Merlin nie odpowiadał. Za to Artur odkrył, że ciało jego sługi było mokre i rozpalone. Książę momentalnie zamarł.

On jest chory… – wyszeptał, nadal w to nie wierząc.

Opanowała go panika. Przez chwilę nie wiedział, co robić. Nie był pewien, co właściwie jest Merlinowi. Po chwili do uszu Artura dotarł odgłos czyichś kroków. Wtedy młody książę wziął się w garść i zaczął wołać o pomoc. Kroki stały się coraz głośniejsze i niebawem do Artura podbiegł jakiś rycerz. Ujrzawszy królewskiego syna, natychmiast się zatrzymał.

Panie?

Szybko – powiedział Artur, wstając na równe nogi. – Pomóż mi go przenieść do Gajusza.

Tak jest, panie.

* * *

Gajusz badał uważnie podopiecznego, tymczasem Artur stał pod ścianą i przyglądał się wszystkiemu w napięciu. W umyśle księcia kłębiło się wiele niepokojących myśli. Spocona i pobladła twarz Merlina przypomniała mu zajście z zatrutym kielichem. Walczący z trucizną i bliski śmierci Merlin wyglądał dokładnie tak samo, jak chory i nieprzytomny Merlin w tej chwili. Artur starał się o tym nie myśleć. To na pewno była tylko mała niedyspozycja. Na pewno Merlin musiał tylko trochę odpocząć i tyle. Nie było powodów do niepokoju.

Nagle Gajusz podniósł wzrok na Artura. W tych starych oczach było coś na kształt wrogości, a w każdym razie rezerwy.

Jesteś pewien, że nie widziałeś ostatnio nic nadzwyczajnego w jego zachowaniu, panie?

Artur przewrócił w zamyśleniu oczami, po czym spojrzał na Gejusza.

Tylko kaszel.

Na pewno? – dopytywał się medyk, otwierając szeroko oczy, jakby oczekiwał jakiejś konkretnej odpowiedzi. – Merlin nie skarżył się na żadne duszności?

Nie.

Ból stawów?

Nie.

Nie wydawał się osłabiony ani nic?

Nie, nic takiego nie zauważyłem. Chociaż… – Artur nagle sobie coś przypomniał. – Dziś rano, podczas ćwiczeń chyba zemdlał, bo kiedy do niego wróciłem, leżał na ziemi. Obudziłem go kubłem zimnej wody. Potem kazałem mu za sobą iść i na korytarzu znów zasłabł. Tak oto trafił tutaj.

Rozumiem – odpowiedział Gajusz, tym razem spoglądając na księcia z niezadowoleniem połączonym z zawiedzeniem. Następnie przykrył Merlina kołdrą, podszedł do stołu i zaczął miażdżyć moździerzem jakieś zioła. Odezwał się po długiej chwili milczenia, która dla Artura była o wiele za długa: – To choroba płucna. Domyśliłem się tego już wcześniej, kiedy przyglądałem się Merlinowi. Zdradzał wszelkie objawy, choć był przekonany, że to tylko zwykłe przeziębienie.

Czy to groźne? – zapytał Artur.

Gajusz przerwał czynność robienia papki z ziół, oparł ręce na blacie i spojrzał w dal.

Często kończy się śmiercią – powiedział cichym, spokojnym tonem, ale i tak było w nim coś oskarżycielskiego.

Artur zamarł. Jego oczy powędrowały na mokrą i pobladłą twarz nieprzytomnego Merlina. Jakiś dziwny ciężar pojawił się w jego piersi, kiedy pomyślał, że jego wierny sługa może nie przeżyć.

Gajusz powrócił do pracy i powiedział:

Spróbuję go wyleczyć, ale nie jestem pewien, czy moje metody będą skuteczne.

Czy jest coś, co mógłbym zrobić? – spytał Artur.

Gajusz podniósł wzrok. Ręka, w której trzymał moździerz, zacisnęła się mocno wokół trzonka, podczas gdy jego wyraz twarzy pozostał spokojny. Gdyby Artur mógł przeczytać teraz jego myśli… Gdyby mógł pojąć, jakie uczucia w tym właśnie momencie żywił do niego zaufany doradca jego ojca… Było tyle rzeczy, które Gajusz chciał powiedzieć aroganckiemu księciu i zwierzchnikowi jego podopiecznego, ale powstrzymywała go od tego wrodzona ostrożność. Tak więc jedyne, co powiedział, to:

Na razie nic nie przychodzi mi do głowy, panie, ale jeśli będę czegoś potrzebował, odezwę się. Jeśli to już wszystko, pozwól, że zajmę się chorym.

Może powinienem przy nim zostać? – Artur znów spojrzał na śpiącego Merlina. – W tej chwili to jedyne, co przychodzi mi do głowy.

Gajusz rzucił na stół miskę i moździerz, po czym oparł się o blat i po raz pierwszy od bardzo długiego czasu spojrzał Arturowi w oczy.

Panie, nie masz czasem czegoś do zrobienia? Twój ojciec nie będzie zachwycony tym, że tutaj siedzisz, zamiast spełniać swoje królewskie obowiązki.

Ach… tak – wyrzucił z siebie lekko zszokowany reakcją medyka Artur, po czym zaczął wycofywać się w stronę wyjścia. – Przyjdę później sprawdzić jak się czuje Merlin.

Skrzypiąc lekko, drzwi zamknęły się za nim i Gajusz został sam ze swoim pacjentem.


II

Był bardzo ciepły wieczór i cały Camelot szykował się do snu. Gajusz zamoczył białą tkaninę w misce, wycisnął ją i położył na rozpalonym czole Merlina. W chacie obecna była również Gwen, która właśnie skończyła pracę i postanowiła sprawdzić, jak się czuje jej przyjaciel. O tym, że Merlin ma chorobę płucną dowiedziała się, kiedy zdenerwowany Artur wtargnął do komnaty Morgany, aby im o tym opowiedzieć. Starał się zachować swój zwykły spokój, ale Gwen i tak wyczuła w jego głosie coś na kształt zmartwienia. Owo martwienie się o Merlina nie było czymś zaskakującym. Obaj byli do siebie bardzo przywiązani, choć na co dzień sobie tego nie okazywali.

Gwen spojrzała na Merlina.

To jest jak deja vu – powiedziała nagle, przerywając ciszę. Gajusz popatrzył na nią, podnosząc brew. Gwen ciągnęła dalej: – Merlin wygląda zupełnie tak samo, jak wtedy kiedy wypił za Artura truciznę.

Tak – stwierdził Gajusz. – I tak jak wtedy, nie wiadomo, czy przeżyje. Wszystko dla księcia Artura Pendragona.

Słysząc to, Gwen oniemiała przez chwilę.

Artur jest przyjacielem Merlina. Dobrze o tym wiesz.

Gajusz rzucił jej chłodne spojrzenie.

Tymczasem Artur Pendragon właśnie stanął na ganku do chaty Gajusza. Położył rękę na klamce i już miał wejść, kiedy nagle usłyszał po drugiej stronie drzwi zdanie wypowiedziane przez Gwen, a potem gniewną odpowiedź medyka.

Przyjacielem? Kto pozwala swojemu przyjacielowi pracować, widząc jak się męczy? Kto wydaje rozkazy przyjacielowi, kiedy ten kaszle i jest osłabiony?

Jestem pewna, że… – zaczęła Gwen, ale Gajusz zaraz jej przerwał.

Jak dla mnie Merlin jest postrzegany przez Artura przede wszystkim jako sługa! Gdyby tak nie było, na pewno zabroniłby mu pracować, zamiast wylewać na niego kubeł zimnej wody!

Gwen chciała coś powiedzieć, ale Gajusz nagle się uspokoił. Po prostu podszedł znów do Merlina, zdjął kompres i położył rękę na czole chłopaka, spoglądając na niego smutno.

Merlin jest dla mnie jak syn. Wiem, że bardzo poważa Artura i jest zdecydowany służyć mu całym sercem. Nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego, jak wiele razy Merlin ratował Arturowi życie. Nie zdajesz sobie sprawy z tego, ile jest gotów dla niego poświęcić. Musiałem patrzeć, jak mój przybrany syn cierpiał dla Artura. Jedyne co mogłem zrobić, to przyjąć to tak jak jest. Najbliższa mi osoba wiele razy była bliska śmierci, aby chronić Artura Pendragona i ja nic nie mogłem z tym zrobić.

Artur jeszcze nie wchodził. Stał tylko przed drzwiami, myśląc nad tym, co właśnie usłyszał. Znowu poczuł ciężar w piersi. Wiedział dobrze, że Merlin był gotowy, aby za niego umrzeć (i prawie umarł), ale książę nigdy nie zastanawiał się, co Gajusz o tym myślał. Artur próbował zaprzeczyć słowom medyka o postrzeganiu Merlina jedynie jako sługi. Byli przyjaciółmi. Wszak Artur również wiele razy ryzykował dla Merlnia. Wciąż jednak nie mógł oprzeć się wrażeniu, że jego codzienne zachowanie mówiło co innego.

A teraz Artur doprowadził do sytuacji, w której Merlin znów jest bliski śmierci. Ten głupiec nie potrafił dostrzec, że jego osobisty służący nie czuł się dobrze.

Artur oparł rękę o drzwi. Kiedy zamknął oczy ujrzał przebłyski ostatnich kilku dni, kiedy Merlin kaszlał, dotykał swojego obolałego barku albo chwiał się tuż przed nim, ale książę nie zrobił nic poza kazaniem mu, aby zakrył usta albo wracał do pracy. Artur nie mógł uwierzyć, że był tak ślepy i nieczuły. Jak mógł powiedzieć te wszystkie nietaktowne rzeczy choremu Merlinowi? Gdyby mógł cofnąć czas, na pewno dałby Merlinowi kilka dni wolnego, zamiast w kółko mu rozkazywać.

Rozumiem, że jesteś wściekły na Artura, Gajuszu, ale to nie jest zły człowiek. – Artur usłyszał spokojny głos Gwen.

Oni nie są przyjaciółmi, Gwen – odpowiedział Gajusz. – Są tylko panem i sługą.

Oczy Artura rozszerzyły się. On naprawdę postrzegał Merlinia jako przyjaciela. Jednego z niewielu prawdziwych przyjaciół w całym tym zamku. I Merlin o tym wiedział.

A może nie?

Jak mógłby to wiedzieć, kiedy jedyne, co słyszał od swojego przyjaciela, to „Jesteś idiotą" albo „Nie potrafisz nic zrobić dobrze"? Jak mógłby wiedzieć, jak bardzo Artur go cenił, kiedy książę był wobec niego taki zimny? Kiedy traktował go jak sługę, nie jak przyjaciela równego sobie? Nawet kiedy byli sami, Artur nie przestał być panem, nie ściągał z twarzy maski obojętności.

Artur wyruszył w podróż, aby zdobyć lekarstwo dla otrutego Merlina. Pozwolił swojemu przyjacielowi zobaczyć swojego mentora, kiedy Aridian oskarżył Gajusza o czary. Pomógł Merlinowi obronić Ealdor. Ale czy kiedykolwiek powiedział mu, że postrzegał go jako przyjaciela?

Nie, nie powiedział. Artur nigdy nie powiedział mu tego prosto w oczy. Ale teraz chciał pobiec do Merlnia i wyznać mu jak wielkim farciarzem...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin