Wandmaker 1-3.pdf
(
57 KB
)
Pobierz
1
Cebrus Starn szedł powoli w dół ulicy, z małą torbą na plecach, strugając w
drewnie. Uśmiechnął się, kiedy spod jego utalentowanych dłoni, zaczęła formować
się miękka, drewniana różdżka. Usatysfakcjonowany z szorstkiego kształtu,
spełniającego jego surowe standardy, zatrzymał się na poboczu drogi, otwierając
torbę i chowając nóż. Z innej kieszeni, wyciągnął już ukształtowany kamień. Jeden z
trzech, które dostał od ojca, pasował idealnie do kształtu drewna i teraz, doskonała
różdżka, już tylko czekała na swojego nowego właściciela.
Zadowolony, że znalazł właściwy kamień za pierwszym podejściem, Cebrus
zamknął torbę i zarzucił ją z powrotem na plecy. Miękki dźwięk ocierających się o
siebie drewnianych różdżek, podążył za jego ruchem.
Jako twórca różdżek, Cebrus chodził z miasta do miasta, wymieniając swoje
umiejętności w zamian za jedzenie i schronienie. Dzięki jego specjalnym
zdolnościom, zawsze był witany z otwartymi ramionami, zwłaszcza w niewielkich i
odległych od reszty cywilizacji miejscowościach.
Dźwięk kopyt nakłonił go do odwrócenia się i zobaczył drużynę pięciu
rycerzy w pełnym rynsztunku, jadących w dół drogi na swoich potężnym koniach.
Nie kłopotał się maskowaniem swojego zdziwienia, kiedy mężczyźni zatrzymali się
tuż przed nim. Czego mogliby od niego chcieć?
„Zatrzymaj się, nieznajomy.” Lider grupy zablokował swoim koniem drogę
Cebrusa, wyraz jego twarzy był stanowczy i rozkazujący.
„Jest jakiś problem?” Cebrus obserwował rycerza z wielkim
zainteresowaniem. Nigdy wcześniej nie został zatrzymany podczas drogi. Większość
ludzi pozostawiała twórców różdżek w spokoju.
„Słyszeliśmy pogłoski, że twórca różdżek wędruje tą drogą. Ty jesteś tym
człowiekiem?”
Cebrus spojrzał na różdżkę w swojej dłoni, a następnie na rycerza i podniósł
brew.
Mężczyzna zarumienił się, ale szybko się opanował. „Z rozkazu króla, muszę
prosić cię, o towarzyszenie nam do królewskiego pałacu.”
Cebrus pokręcił głową na rycerza. „Jestem w trakcie wyprawy i nie mam
czasu, by spotykać się z królami.” Nadal zastanawiało go, dlaczego rycerze nie
pamiętają o prawach krainy. Twórcy różdżek byli ponad prawami jednostkowych
królestw. To był jedyny sposób, żeby zapewnić im podróżowanie bez przeszkód.
Przechodząc z drugiej strony, Cebrus zaczął okrążać rycerza i jego konia.
Patrzył z rozbawieniem, kiedy poważny strażnik podniósł swoją różdżkę i
wymamrotał kilka słów, które Cebrus rozpoznał jako zaklęcie i wycelował w jego
stronę.
Oczywiście nic się nie stało.
Rycerz zbladł.
Jak to jest, że ludzie nigdy nie rozumieją podstawowych umiejętności
twórców różdżek?
Litując się nad skonfundowanym rycerzem, Cebrus postanowił mu
wytłumaczyć.
„Magia na nas nie działa. Możesz machać tą rzeczą przez cały dzień, a i tak nic
mi nie zrobi. Poza tym, twoja różdżka nie pasuje do ciebie. Ktokolwiek ci ją dał, był
głupcem.”
Nic tak nie irytowało Cebrusa, jak ludzie, którzy kupowali cokolwiek,
zakładając że jedna różdżka jest tak dobra, jak każda inna.
Ku jego zdziwieniu, mężczyzna zsiadł z konia i podszedł do niego.
„Jestem Trelfan Fairwen, kapitan straży króla Minra.” Rycerz przedstawił się.
Cebrus krótko skinął w jego stronę. „Cebrus Starn, twórca różdżek.”
Słyszał pozostałych jeźdźców podążających za nimi, ale nie odwrócił się.
„Dlaczego moja różdżka nie pasuje do mnie?”
Cebrus nigdy nie wiedział, jak wytłumaczyć komuś innemu, kiedy mają złe
różdżki, ale dał z siebie wszystko. „Kiedy widzę osobę z różdżką, mogę powiedzieć
w jakim stopniu pasują do siebie, a w jakim nie. To mój talent.”
„Co pasowałoby do mnie?”
Cebrus zatrzymał się, ale tylko dlatego, że rycerz wyglądał, jakby naprawdę
chciał wiedzieć. Przechylając głowę, skupił się na drugim mężczyźnie. Jego
spojrzenie wyostrzyło się na chwilę i w tym momencie już wiedział. Sięgnął do torby
na swoich plecach i otworzył ją. Przebierając w różdżkach, w końcu znalazł tę, której
szukał. Była długa, ciężka i wykonana z twardego drewna, które znalazł podczas
swoich podróży.
„To.”
2
Rycerz rzucił Cebrusowi cyniczne spojrzenie. „I ile będzie mnie kosztować
różdżka taka, jak ta?”
„Twoją starą różdżkę. Mogę ją dać komuś, kto może jej używać. Przeniosę z
niej twoją magię, którą zaabsorbuję do nowej różdżki i wezmę pustą ze sobą.”
Zainteresowanie zamigotało w oczach Trelfana. „Naprawdę, to wszystko
czego chcesz?”
Cebrus nigdy nie mógł zrozumieć, dlaczego jego honorarium zawsze
zaskakiwało ludzi. „Mój ojciec był mądrym człowiekiem i dał mi pewną radę, kiedy
rozpoczynałem własną praktykę. Powiedział mi, ’Człowiek, który prosi tylko o to,
czego potrzebuje, zawsze będzie bogaty.’ Nie potrzebuję wiele, poza jedzeniem,
okazjonalnie dachem nad głową i kilkoma drobniakami, by zamienić moje ubrania
kiedy się zniszczą. Chcesz tą różdżkę, czy nie?”
Trelfan uśmiechnął się. „Tak, byłoby świetnie. Czy transfer będzie bolał?”
„Dlaczego miałby boleć?”
„Ponieważ bolał za pierwszym razem.” Cień na twarzy rycerza, powiedział
Cebrusowi wszystko co musiał wiedzieć, o umiejętnościach drugiego twórcy
różdżek.
„Nie. To nie boli.”
„W taki razie, chcę ją.”
„Kapitanie.” Jeden z pozostałych rycerzy brzmiał, jakby zamierzał
zaprotestować, ale Treflan spojrzał przez ramię Cebrusa i mężczyzna się więcej nie
odezwał.
„Daj mi swoją starą różdżkę.” Cebrus wyciągnął rękę.
Rycerz podał mu ją.
„Weź swoją nową różdżkę w prawą dłoń, a lewą połóż na mojej ręce.” Cebrus
wyciągnął płasko prawą dłoń, podczas gdy w lewej trzymał starą różdżkę rycerza.
Trelfan przełknął ślinę, zanim wziął głęboki wdech i wykonał polecenie
Cebrusa.
„Zrelaksuj się. To nie boli.”
Zamykając oczy, Cebrus przenosił swoim umysłem moc z jednej różdżki do
drugiej, póki nie poczuł połączenia. „Przejdź.” wyszeptał. Otwierając powieki,
zobaczył słabnące światło na starej różdżce i mocny, jasny blask na nowej, trzymanej
przez Treflana, zanim nie powróciła do naturalnego koloru drewna.
„Wow.” Rycerz zwrócił zszokowany wzrok na Cebrusa.
„Jeszcze nie skończyliśmy.” Ostrzegł mężczyznę.
Włożył starą różdżkę do swojej torby i zwrócił się ponownie do Treflana.
„Połóż obie ręce na środku różdżki. Musimy połączyć z nią twoją magię.”
Cebrus położył swoje ręce na dłoniach rycerza. „Więź.”
Powietrze zaskwierczało elektryzująco i skomplikowany wzór utorował sobie
drogę na drewnie, aż pokrył całą jej powierzchnię.
Zabrzmiał miękki dzwonek i Cebrus uwolnił dłonie rycerza ze swojego
uścisku. „Teraz, wszystko skończone.”
Spojrzał na różdżkę z satysfakcją, z powodu dobrze wykonanej pracy. Obecnie
pasowała do rycerza idealnie.
Treflan bez przerwy obracał różdżkę w dłoniach. „To… to jest mój rodzinny
herb. Jak to zrobiłeś?”
Cebrus zmarszczył brwi. „Ja tego nie zrobiłem. To ty. Tak się dzieje, kiedy
różdżka idealnie pasuje.”
Kapitan potrząsnął głową. „Nikt w królestwie nie ma herbu na swojej różdżce.
Magia zawsze wychodzi w prostym strumieniu. Jak długo będzie się wydobywać z
mojej?”
„Aż do czasu, jak umrzesz albo znowu zmienisz swoją różdżkę.”
Treflan spojrzał na niego skonsternowany. „Dlaczego miałbym ją zmienić?”
3.
Cebrusowi opadła szczęka z szoku. „Czy wy, ludzie, macie jakiekolwiek
pojęcie o różdżkach? Zmieniasz swoją różdżkę, kiedy się starzejesz i twoja magia się
zmienia. Jeśli nie zmieniasz różdżki co kilka lat, twoja magia zostaje zawsze na tym
samym poziomie.” Przez myśl, że nikt w królestwie nie posiada podstawowej
wiedzy, zmienił zdanie. Nie mógł pozwolić, żeby pozostali tacy nieświadomi. To
byłoby prawie jak zbrodnia. „Pójdę z tobą, mimo wszystko. To oczywiste, że
potrzebujecie mojej pomocy.”
Mógł odłożyć swoją wyprawę. Robił to już od trzech lat, cóż znaczy jeszcze
trochę czasu.
****
Cebrus jechał za Trelfanem, który był zachwycony swoją nową różdżką i
chętny do pomocy twórcy różdżek, kiedy tylko sobie tego zażyczy. Dotarcie do
zamku zajęło im prawie dwie godziny. Cebrus nie zdawał sobie sprawy z tego, że
wędrował tak blisko stolicy królestwa. Generalnie unikał monarchów, ponieważ
zawsze uważał, że chcą mu tylko rozkazywać i trzymać go, jak jakiegoś zwierzaka.
Wyjaśnienie tego nieporozumienia, nigdy nie przebiegało dobrze.
Rycerze zasalutowali przy bramie i przejechali przez plac, tylko z kilkoma
zaciekawionymi spojrzeniami skierowanymi na Cebrusa.
Po odstawieniu koni do stajni, podążyli za Cebrusem, jak jacyś honorowi
strażnicy i odeskortowali go do sali tronowej.
Pierwszą rzeczą, która przyciągnęła jego uwagę, był rozmiar pokoju. Mógłby
zmieścić całą swoją wioskę wewnątrz sali audiencyjnej. Drugą rzeczą, jaką zauważył,
Plik z chomika:
evedallas
Inne pliki z tego folderu:
Wandmaker 7-9.pdf
(222 KB)
Wandmaker 4-6.pdf
(200 KB)
Wandmaker 1-3.pdf
(57 KB)
wandmaker-400x600.jpg
(49 KB)
Inne foldery tego chomika:
Amber Kell - A gamma's choice
Gabrielle Evans - Fantasy, legend and the guardian
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin