Dynastia Ashtonów 06 - Sara Orwig - Nowe życie.doc

(771 KB) Pobierz
*

*

Sara Orvvig

Nowe życie

*

PROLOG

Czerwiec, 1976

Było to bardzo nieprzyjemne zadanie, ale musiał je wykonać

jeszcze dziś wieczorem. Spencer Ashton, stojąc w bibliotece

swego domu w San Francisco, spojrzał w ciemne

okno. Za dnia rozciągał się stąd widok na olbrzymią, bujną

winnicę, produkującą winogrona szczepu pinot noir i chardonnay.

Jego wzrok lustrował całą bibliotekę, od półek z oprawnymi

wskórę tomami, poprzez zdobiące ściany olejne obrazy

w złoconych ramach i skórzane fotele, aż po utrzymane

wnienagannym porządku solidne biurko. Rozpierała go duma.

Teraz jego majątek będzie się pomnażał. Jak długą przebył

drogę z CrawleywNebrasce!

Usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Weszła jego żona.

Rzadko przychodziła do biblioteki, a dzieciom w ogóle zabronił

wstępu. Spencer uznawał to pomieszczenie wyłącznie

za swoje. Było dla niego miejscemucieczki od rodziny.

Spojrzał na Caroline. Ubrana była w różową sukienkę,

bardzo dla niej typową. Zwyczajną i nieciekawą. Ogarnęło

1

go obrzydzenie. Dzisiejszego wieczoru rozstanie się z żoną

raz na zawsze. Żałował, że nie zrobił tego wcześniej.

- Chciałeś porozmawiać - zaczęła Caroline, patrząc na

niego orzechowozielonymi oczami.

- Tak, wejdź - odpowiedział, myśląc jednocześnie, jaka

jest szara i nijaka. Nie dla niego taka kobieta. Może kiedyś

go interesowała, ale trwało to bardzo krótko. Stanowiła jedynie

dobry środek do osiągnięcia celu.

- O co chodzi? - spytała.

- Odchodzę - oświadczył wprost, zadowolony, że nareszcie

zerwie te więzy. - Nasze małżeństwo jest skończone,

zresztą było już takie od jakiegoś czasu.

- Zbladła i uchyliła się, jakby ją uderzył. Jego niechęć jeszcze

się pogłębiła. Dlaczego była taka zdziwiona? Czy miała

nadzieję, że go zatrzyma na resztę życia?

- Odchodzisz! - powtórzyła, jakby nie dosłyszała. - Spencer,

mamy czworo małych dzieci. Składaliśmy przysięgę.

- Złożyłem pozew. Wszystko jest gotowe i jutro ukaże się

w prasie. Pomyślałem, że może wolałabyś usłyszeć to najpierwode

mnie.

- Nie rozmawialiśmy o tym.

- Nie ma o czym rozmawiać. Chcę się uwolnić od tego

małżeństwa. Zabieramakcje Lartimer Corporation. Twój ojciec

zapisał mi je w testamencie - oświadczył Spencer, dochodząc

do sedna sprawy.

- Nie możesz tego zrobić! - zawołała, drżąc. - Mój ojciec

zostawił ci wszystko wdobrej wierze. Powierzył ziemię, akcje

i pieniądze tobie, jako mojemu mężowi i ojcu naszych dzieci,

a jego wnuków. Nie pozwolę, żebyś nas z tego ograbił!

2

W jej oczach zobaczył płomień, który go zdumiał. Spodziewał

się łez, błagania, a tymczasem stała z zaciśniętymi

pięściami, trupio blada, choć na policzkach wystąpiły jej

czerwone plamy.

- Caroline, on wszystko zapisał mnie. Wszystko jest moje.

Koniec dyskusji.

- Porozmawiam z moim adwokatem i zobaczymy, czy

to koniec dyskusji. Zaskarżę testament. Nie możesz zabierać

dziedzictwa swoich dzieci i pozbawiać nas środkówdo

życia!

- Tak myślisz? - Nie znosił sprzeciwu i nie spodziewał się

go z jej strony. Podszedł do niej i wpił palcewjej ramiona, aż

się wzdrygnęła. - Jeżeli spróbujesz mnie powstrzymać, zabiorę

również dzieci i wtedy rzeczywiście już nic ci nie zostanie.

Mamwśród służby ludzi, którzy zeznają, że używałaś

narkotyków.

- Tokłamstwo!Wżyciu niczegotakiegoniezrobiłam!

- Zeznają podprzysięgą, żebrałaś.

- Zapłacisz im, żeby kłamali?! - zawołała wzburzona.

- Nie możesz mi przeszkodzić w tym, żebym przejął

wszystko, co twój ojciec mi zapisał. Wierz mi, Caroline, jestemprzygotowany.

Mogę zabrać dzieci, całą posiadłość i zostaniesz

z niczym.

- Jesteś złym człowiekiem! - wykrzyknęła. - Nie możesz

zabrać moich dzieci! - Teraz dopiero zaczęła płakać. Łzy

spływał...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin