UWAGI WSTĘPNE:
W opisach stanów, towarzyszących Przekazom używam własnego (a więc subiektywnie rozpoznanego i ustalonego) systemu interpretowania symbolicznych znaków. Zależy on od poziomu i głębokości transu, w którym zachodził Przekaz.
1. Trans 0. JAWA. Percepcja rzeczywista, świadomość w pełni uwarunkowana.
2. Półsen. Percepcja płynna, otwarta jednakowo na Przekaz ze sfery materialnej i duchowej. Tu otwierają się 3 możliwości:
a) Trans 1/2. Zwykły sen ze znakami symbolicznymi i skojarzeniami. Odnosi się zawsze do aktualnego życia i osobowości. Możliwa TELEPATIA (rozpuszczenie granicy ego) i PREKOGNICJA na niedaleką metę.
b) Trans 1/2+Przepływ Energii. SNY NA JAWIE-WIZUALIZACJA-JASNOWIDZENIE i JASNOSŁYSZENIE. Sny wróżebne na dłuższą metę (przekroczenie barier czasowych i przestrzennych, ale rzadko – tożsamości).
c) Trans I – EKSTERIORYZACJA (spory dystans do obecnego ciała i osobowości) – światy subtelne – ŚWIADOME SNY – kontakty z astralami i duchami zmarłych, tudzież Aniołami/Przewodnikami (projekcjami własnej Wyższej Świadomości) – wędrówki możliwe aż do granicy SAKRUM;
3. Trans II+Przepływ Energii. BILOKACJA ŚWIADOMOŚCI-ROZSZERZONA PERCEPCJA-SNY POGŁĘBIONE (symboliczne) i panoramiczne (Regresja/Prekognicja). Stan spoza Czasu i Przestrzeni. Początek uświadomienia sobie, że jest się kimś więcej, ponad i poza tym, co dotąd poznane i pamiętane. Przypomnienia reinkarnacyjne i sceny z przyszłości.
4. Trans III+Przepływ Energii. WIZJE. Percepcja Świata Idei i Wiedzy za pomocą symboli graficznych. Pełna podatność na informacje ze Sfery Mistrzów.
5. Trans IV+Przepływ Energii. Rozszerzona Percepcja-INSPIRACJA-Wirtualne Światy Wyobraźni (fabularne przypowieści). Stan przejściowy pomiędzy względną tożsamością z ciałem, a świadomością Duszy.
6. Sfera SAKRUM. Obecność i bezpośredni wpływ na świadomość (także na ciało fizyczne) Istot Wyższych (Mistrzów) – INGERENCJE – Nauki. Rozpoznanie Istoty Siebie.
7. OŚWIECENIE. Ekstaza. Stan pełnego przebudzenia po Tamtej Stronie. Świadomość: Jam jest który jest. Tu sen staje się Jawą, Jawa snem, nie ma żadnego rozdzielenia.
BUDOWA LUDZKIEGO CIAŁA I ŚWIADOMOŚCI:
W opisach przeżyć w transie użyty został klasyczny podział na 3 i na 4.
Podział na 3 dotyczy świadomości zawierającej się w trójwymiarowej przestrzeni i wygląda następująco:
1. Podświadomość. Pamięć emocjonalna. Uwarunkowania. Przeszłość.
2. Świadomość. Racjonalna percepcja i inteligencja. Teraźniejszość.
3. Nadświadomość. Intuicja. Przyszłość.
Podział na 4 dotyczy ciał subtelnych, zawartych w fizycznej, zewnętrznej formie jak w opakowaniu. Ma związek z gęstością materii oraz indywidualnym kształtem ciała spoza czasu i przestrzeni.
1. Ciało pierwsze, fizyczne. Z nim na ogół związana jest codzienna, uwarunkowana świadomość.
2. Ciało drugie. Bioplazmatyczny duplikat, sobowtór fizycznego, energetyczna forma materii aktywna na niskich częstotliwościach odbioru wrażeń, bliskich fizycznym. Na tym poziomie odbywa się np. wampirzenie, telepatyczne kontakty z subtelnymi ciałami innych ludzi (astralami), duchami zmarłych, zjawiska mediumiczne i czasem opętania. Drugie ciało ma odwróconą polaryzację magnetyczną w stosunku do pierwszego, tak jak odbicie w lustrze.
3. Ciało trzecie. Można w nim eksterioryzować w dowolne miejsce i czas, kontaktować się z istotami ze światów sąsiednich i z innych wymiarów, ale dopiero po wcześniejszym opuszczeniu drugiego ciała, które odbywa się poprzez odwrócenie się wobec tamtego o 180o.
4. Ciało czwarte. Świetliste i nieśmiertelne. W nim spotyka się doskonałe boskie istoty, mogąc dowolnie pojawiać się, znikać i przybierać różnorodne formy w materialnych i niematerialnych światach.
Podział na 7 dotyczy częstotliwości wibracji i ma związek z siedmioma czakramami (czakrami) w ciele, czyli ośrodkami wirującej energii, generującymi i określającymi aktualny poziom rozwoju indywidualnej duszy.
1 czakra. Podstawa: kolor czerwony. Potencjał siły życiowej.
2 czakra. Brzuch: kolor pomarańczowy. Zmysłowość.
3 czakra. Splot słoneczny: kolor żółty. Siła woli.
4 czakra. Serce: kolor zielony. Miłość współczująca.
5 czakra. Gardło: kolor błękitny. Szczerość i prawda.
6 czakra. Trzecie oko: kolor indygo. Wiedza rozróżniająca.
7 czakra. Czubek głowy: kolor biały. Natchnienie.
DŁOŃ
Pojawiło się to zjawisko w zamierzchłym Roku Pańskim 1992, w nocy 25 września, w stanie Rozszerzonej Percepcji, Świadomym Śnie i Wizji.
Znalazłam się nagle – śpiąc – gdzieś bardzo daleko...
...Egipt. Na piaszczystej pustyni stała ogromna, kamienna głowa o czterech nieruchomych, wykutych w granicie twarzach, zwracających się ku czterem stronom świata. Ta niezwykła rzeźba, wysoka na 2000 metrów była nieznanego pochodzenia...
(W języku symboli znaczyło to: W 2000 ROKU ZROZUMIECIE STAROŻYTNE PROROCTWA I UKAŻE SIĘ WAM SENS TAJEMNICY POCHODZENIA I ISTNIENIA LUDZKOŚCI W CZWARTYM WYMIARZE... ZAGADKA, TKWIĄCA DOTĄD W UKRYCIU WEWNĄTRZ PIRAMID UJRZY ŚWIATŁO DZIENNE, GDYŻ WYZNACZONY PO TEMU CZAS JEST JUŻ BLISKO...)
Zaraz potem znalazłam się w kosmicznej przestrzeni. Nie miałam tam chyba żadnego ciała, ale widziałam i obserwowałam to, co ukazywało się przede mną.
Niezwykła cisza i spokój ogarnęły mój umysł i rozszerzyły go.
Ujrzałam planety, płynące powoli i majestatycznie w kosmosie, a może to raczej ja przesuwałam się wobec nich...
już sama nie wiem.
Na jednej z nich ujrzałam – patrząc z wielkiej wysokości – ogromne, kamienne piramidy, o wiele większe, niż nasze ziemskie z Egiptu, ale właściwie podobne... Piramidy były bardzo archaiczne, spowijała je atmosfera wielu setek tysięcy, a może nawet milionów lat trwania.
I skądś wiedziałam, że Ziemia umiera...
Pokazano mi mapę... (Boże, czemu nie pamiętam teraz jaką?)
i nagle poczułam, że mam wracać.
Do moich oczu zbliżyła się Dłoń,
tę zapamiętałam doskonale.
Na tle międzyplanetarnej przestrzeni i niebotycznych, prastarych piramid szczupła biała dłoń o bardzo długich... trzech węźlastych palcach i niewielkim, równie szczupłym kciuku... przyjaźnie otwarta...
(W języku symboli ta scena znaczyła tyle co: JESTEŚMY BARDZO STARZY. STARSI, NIŻ ZNANY CI ŚWIAT. WIEMY O NIM WSZYSTKO, ZNAMY TAKŻE TAJEMNICĘ NIEŚMIERTELNOŚCI. WASZ DOTYCHCZASOWY ŚWIAT SIĘ KOŃCZY. CHCEMY WAM POKAZAĆ NOWY KIERUNEK. TO WSZYSTKO JEST ZAPLANOWANE I DZIEJE SIĘ W ZGODZIE Z MĄDROŚCIĄ WIEKÓW. POKÓJ WSZECHŚWIATA CHCE ZAGOŚCIĆ TAKŻE W SERCACH LUDZI NA ZIEMI. STRZEŻEMY GO. POMAGAMY WAM ZMIENIĆ SIEBIE I OCALIĆ WASZĄ PLANETĘ. CHCEMY, ABYŚCIE SIĘ STALI NASZYMI PEŁNOPRAWNYMI PARTNERAMI.)
Obudziłam się nagle, leżąc na wznak, z bijącym szaleńczo sercem. Była druga po północy...
Chwilę potem zjawił się duch mojego ojca. Nakrył mnie troskliwie kołdrą i głośno ziewnął, co w języku bez słów oznacza: A teraz śpij spokojnie, moje dziecko...
OBCOŚĆ
To przeżycie zdarzyło się w nocy 14 lipca 1990r. i rozpoczęło się Snem Panoramicznym z efektem Rozszerzonej Percepcji i Inspiracji, który został przerwany nagłą Wizją i Ingerencją w stanie Transu i skończył się wielkim szokiem emocjonalnym.
We śnie doznałam nagle wzniesienia Umysłu na wyższy poziom i tam
stało się dla mnie oczywiste, że Kosmici (inteligentni mieszkańcy Wszechświata) są od dawna bardzo blisko Ziemi i od lat przejawiają wśród ludzi realną aktywność. Inspirują wynalazców, techników, artystów i myślicieli i stopniowo budują podwaliny pod swoje ujawnienie się.
Nagle poczułam tę REALNĄ OBECNOŚĆ bardzo blisko...
Ktoś stał za oknem mojego pokoju i wołał mnie po imieniu. Spojrzałam w tamtą stronę i w jednej sekundzie dopadł mnie szalony strach...
Przede wszystkim, choć mieszkam na parterze to jednak okno mojego pokoju znajduje się na wysokości około 2,5 metra od ziemi i trudno w nie zajrzeć człowiekowi bez wchodzenia na drabinę. Tymczasem niewątpliwie ktoś tam stał, widoczny dość wyraźnie (mimo nocy) za szybą, mniej więcej do pasa. Istnienie drabiny nawet nie przyszło mi do głowy, tak to było nieprawdopodobne (aby ją wnieść do ogródka i dobrze ustawić, omijając krzewy trzeba by było narobić hałasu, poza tym wcześniej zaalarmowałyby cały dom moje 2 psy podwórzowe). Zresztą wszystko to działo się błyskawicznie, a szok, który przeżyłam widząc zaglądającą w okno postać zrodził się tak naprawdę z jeszcze innej przyczyny.
Istota była biała jak śnieg, sprawiała wrażenie nagiej, ale być może miała na sobie jakieś ściśle przylegające do ciała ubranie dokładnie w kolorze swojej białej skóry, nie wiem. Miała bardzo szczupłe, jakby pozbawione mięśni ręce i ogromną głowę, białą, łysą, o wąskim, ledwie zarysowanym podbródku. Najdziwniejsze w niej jednak były wielkie oczy. W ich spojrzeniu mieściło się coś tak niezrozumiałego, niepojętego, nieprzewidywalnego, bez wyrazu, JAK W OCZACH OWADA. Była obca, z absolutnie innego świata i to, co mnie tak przeraziło to fakt, że nie wiem, nie rozumiem, nawet nie potrafię przypuścić – czego ode mnie chce! Błyskawicznie zadałam sobie podstawowe pytania: czy jest dobra? czy zła? czym się kieruje, spoglądając tak absurdalnie zza okna? (na przykład odniosłam wrażenie, że zwyczajnie unosi się w powietrzu...), ale nie znalazłam w tym, na co patrzyłam żadnej budzącej zaufanie i zrozumiałej odpowiedzi.
Strach przebudził mnie natychmiast na Jawie. Leżałam w łóżku zaciskając mocno powieki, aby nie spojrzeć w okno i broń Boże, nie potwierdzić istnienia Tego... Czegoś. Wydawało mi się, że jeśli przetrwam atak szalonego lęku i nie otworzę oczu aż do świtu będzie mi potem łatwiej przyjąć, że to, co zobaczyłam było tylko sennym koszmarem. Tymczasem
pod powiekami ukazała mi się karta Tarota: 6 Mieczy.
Oprócz regeneracyjnego przejścia przez wielki kryzys symbolizuje jeszcze – daleką odległość, podróż za ocean, przestrzeń, porzucenie domu, bezpowrotną emigrację. Na karcie, którą wtedy używałam był rysunek statku żaglowego widzianego od dzioba (co od biedy dawało kształt dysku) i
natychmiast ogarnęło mnie przeświadczenie, że chodzi o statek międzygwiezdny i podróż na inną planetę...
Wrażenie realnego kontaktu powstało we mnie mimo wszystko i utrwaliło się mocno w świadomości już na zawsze.
Zachowałam czujność do samego rana. Udało mi się nie otworzyć oczu. Nie udało mi się jednak zasnąć w żaden sposób. Serce tłukło się jak u złapanego ptaka przez całe, nieskończenie długie godziny...
WSTĘP
Stało się to w nocy z 18 na 19 kwietnia w 1995r. (Trans z elementami świadomości, potem Ingerencja z Jasnosłyszeniem w stanie Rozszerzonej Percepcji na poziomie Sakrum).
Śniła mi się jakaś historyjka opowiadająca o kontakcie z Kosmitami, gdy nagle poczułam, że trans się pogłębia i uzyskuję pełną
świadomość w tym śnie, mogę obserwować i zapamiętywać z różnych punktów i poziomów widzenia jednocześnie. W takim stanie umysłu
zobaczyłam człowieka, mężczyznę koło 40-tki, o którym powiedziano mi, że działa pod Ich (Kosmitów, rzecz jasna) wpływem, jak zdalnie sterowany mechanizm. Mężczyzna ułożył się w dziecinnej kołysce w pozycji embriona i zasnął, a ja dotknęłam go stopą i wtedy nagle
przebudziłam się w przedziwnej, rozszerzonej przestrzeni umysłu,
w której nie kontrolowałam już niczego,
za to rozlegał się majestatyczny i potężny CHÓR GŁOSÓW, przemawiających do mnie – o rany! – osobiście. W sumie przypominałby niezrozumiały bełkot, gdyby nie przebijający się spośród gromady jeden, wyraźniejszy Głos, męski. Brzmiał dla moich zdumionych uszu tak, jak gdyby został przepuszczony przez elektryczny megafon lub głośnik komputera i w tym, co mówił, całkiem długo i szczegółowo – było wyjaśnienie, że właśnie wprowadzają mnie (na razie jedynie na próbę) na ten podwyższony poziom umysłu, na którym możliwy będzie kontakt z Nimi, a który poznam lepiej i szczegółowiej w przyszłości. Pewne ważne informacje zostały zakodowane w moim mózgu i uruchomią się w dokładnie wyznaczonym czasie życia. Napiszę kiedyś książkę, którą przeczyta wielu ludzi... Głos brzmiał łagodnie i przyjaźnie, ale i tak czegoś się nagle wystraszyłam (no, bo to było tak zdumiewające i zwyczajnie nieprawdopodobne) i ogarnął mnie skurcz emocjonalny trudny do opisania.
NO, ZOBACZ SAMA... PRZESTRASZYŁAŚ SIĘ... A NIE MÓWIŁEM?
– zażartował "Megafon"
(wydał mi się wtedy sympatyczny i dobry, prawdziwy, rozumiejący przyjaciel)
i trans nagle, w piorunującym tempie
zaczął znikać. Towarzyszyło temu przykre wrażenie przyspieszonego kurczenia się i zmniejszania do ograniczonej i jakże prymitywnej, zwierzęcej osobowości xyz jakiejśtam, po czym ocknęłam się wprost na Jawie, z uczuciem oniemiałego zdumienia...
Wnioski: mężczyzną w kołysce ze snu byłam ja sama w swojej przyszłej wersji osobowości, wcielająca się w obecne, fizyczne ciało. Rzeczywiście, pełne uświadomienie sobie swego pochodzenia i zadania nastąpi u mnie około czterdziestego roku życia. Natychmiast po tamtym doświadczeniu pojęłam co znaczyły odzywające się czasem w mojej głowie dziwne, chóralne głosy, które brałam za szaleńczy bełkot i które doprowadzały mnie często do płaczu ze strachu już w niemowlęctwie! W końcu znalazłam na nie sposób: wystarczyło odezwać się głośno, powiedzieć byle co, aby ucichły. W okresie dojrzewania towarzyszyły im jeszcze silne zawroty głowy, nie traciłam wtedy przytomności, ale osuwałam się na ziemię w miejscu, gdzie mnie akurat złapał atak. Łączyły się z tym mdłości i szalone bóle głowy, trwające nawet po kilka dni.
SKĄD SĄ
Działo się to w nocy z 15 na 16 czerwca 1998r. (Ingerencja w stanie Jawy, częściowo potem w Jasnowidzącym Półśnie).
Tego dnia, po południu podczas codziennej medytacji spontanicznie ukazał mi się w wyobraźni obraz Wielkiej Księgi-Otwartego Oka, z której żywą złotą falą wylewały się znaki, symbole i litery i spadały na mnie jako oświecająca kaskada. Wnikały przez otwarty czubek głowy i przemieniały moje ciało na swój wzór i podobieństwo. Oddychałam rytmicznie i była to niezwykle przyjemna medytacja. W modlitwie poprosiłam o Wiedzę i Mądrość Rozróżniającą. Następnie późnym wieczorem, zaledwie odłożyłam wałkowaną od jakiegoś czasu lekturę "Księgi Mormona" i ułożyłam się do snu, gdy
nagle przeleciała mi przez głowę złożona informacja co i jak i ABYM SIĘ NIE BAŁA,
a potem zjawiło się coś potężnego i budzącego grozę. Mignęła mi prędko wychylająca się ku mnie z absolutnej ciemności biała czaszka o wielkich, czarnych, przepastnych oczodołach... Spojrzała z bliska, z wielkiego bliska w sam środek mnie. Równie prędko sięgnęła stamtąd, SPOZA i dwoma "szczypcami" (twarde, długie) wcisnęła mi coś do głowy, lub też objęła czymś mózg w czaszce i dokręciła. Poczułam ucisk dwóch podłużnych "wkrętów" nad lewym i prawym uchem po obu stronach głowy, wibrowały.
I zaraz otworzyłam oczy, zupełnie przytomna, gdyż ingerencja tak samo nagle jak się pojawiła, zniknęła. Przeanalizowałam zdarzenie. Pamiętałam zupełnie dobrze strzępki podanej informacji, ale zadziwiała mnie jej forma.
Przekazana mi Wiedza była oczywista, bezpośrednia i poza słowami. Skoncentrowana w rodzaj pigułki i wsunięta do mojej głowy dawała się odczytywać na różne sposoby myślami i wyobrażeniami i ku mojemu zdumieniu to, co wydawało się trwać ułamek ułamka sekundy rozciągało się w moim umyśle w skomplikowane zdania, zaledwie skierowałam na jakiś szczegół uwagę.
NIE CHCEMY ZROBIĆ CI KRZYWDY. NICZEGO SIĘ NIE BÓJ. PRZESTRASZYSZ SIĘ, ALE TO MINIE. JESTEŚMY SPOZA.
(Spoza Materii. Spoza Czasu i Przestrzeni, acha – dopowiedziałam sobie)
DZIAŁAMY I INGERUJEMY W WASZ ŚWIAT STĄD, GDZIE PRZEBYWAMY. ZMIENIAMY TERAZ COŚ WAŻNEGO U SIEBIE, CO JEST WAŻNE TAKŻE DLA WAS. JESTEŚCIE DLA NAS KLUCZEM.
Zaczęłam analizować na spokojnie zapamiętany obraz i wkrótce jasnym mi się stało, że spojrzała na mnie śnieżnobiała twarz bez nosa, z niewielkim podbródkiem, łysą głową i przeogromnymi czarnymi oczami, a nie żadna czaszka. Cały czas czułam silny ucisk po obu stronach głowy i mrowienie, które przekonywały mnie wciąż na nowo, że to mi się nie śniło. Przez kilka minut przeraźliwie wyły moje dwa psy przed domem. Dokładnie tak reagują na wysokie, niesłyszalne dla człowieka dźwięki i na... duchy, o czym przekonałam się świetnie w noc przed pogrzebem ojca.
Byłam całkiem spokojna, choć bardzo zainteresowana, czujna. Zwiększyła się zdolność widzenia plastycznych obrazów pod zamkniętymi powiekami i spróbowałam coś w ten sposób "zobaczyć".
Wchodzenie w głąb ziemi, czarnej, mrocznej. Wyszłam stamtąd.
Duża powierzchnia złożona z jakichś drobnych, plecionych części, tworząca jak gdyby rozległą metalową sieć, ciemno-szaro-brązowa.
Te obrazy streściły informacje, które wcześniej dostałam w "pigułce" i znaczą tyle co: "Przebywaliśmy bardzo długo w zupełnej ciemności, pod ziemią, gdyż nasza planeta została zniszczona i nie nadawała się do życia. Kiedy wreszcie wyszliśmy na powierzchnię okazało się, że znajduje się teraz w gwiazdozbiorze Sieci. Włożyliśmy wiele pracy w to, aby wszystko właściwie zrozumieć... Istnieją proste linie czasu i skrzyżowania na nich, przez które trafiliśmy do Was..."
Psy umilkły w końcu
i w ciszy nocy znów mnie ogarnęły podwyższone wibracje. Mrowienie. Wtedy najzwyczajniej w świecie pojawiła się czyjaś spokojna dłoń o długich, szczupłych, węźlastych palcach. Dotknęła mojej głowy tuż koło lewego ucha i chwilę podtrzymywała.
Zachowałam cały czas przytomność, ale wolałam nie otwierać oczu... Potem dotyk zniknął, a pod zamkniętymi powiekami ukazywały się jeszcze obrazy.
Przedstawiały twarze dwóch, trzech istot, z profilu i en face. Białe, bez żadnego wyrazu, beznose głowy o ogromnych, czarnych oczach pozbawionych białek. Istoty były niewielkie. Jak dzieci.
Znaczyło to: "Ci z nas, którzy się z tobą kontaktują wyglądają właśnie tak..."
Spontanicznie przypomniał mi się zestaw kart Tarota, który wyłożył mi się tego wieczoru. Teraz zrozumiałam ich znaczenie. Zapowiedziały mi Wizytę z Kosmosu.
Przeszłość: 6 Kijów, 6 Mieczy.
Teraźniejszość: Papież, 9 Mieczy.
Przyszłość: 4 Miecze, Gwiazda.
PEŁEN RADOSNYCH PLANÓW I Z BARDZO DALEKA, NAUCZYCIEL BUDZĄCY GROZĘ ZJAWI SIĘ W MROKU I W TRAKCIE WYKŁADU WPRAWI CIĘ W DRŻENIE. LEŻĄC SPOKOJNIE W SWOIM ŁÓŻKU UJRZYSZ BRACI Z KOSMOSU, KTÓRZY POMOGĄ CI ZROZUMIEĆ.
I znów obrazy. Fragment szczupłej dłoni, pomiędzy długimi palcami szara sierść, jak u myszy. Płaskie usta bez warg istoty, którą ujrzałam przed chwilą. Wewnątrz twarde płytki kostne służące do miażdżenia pokarmu (fiszbiny, tak to się nazywa?), z początku białe, potem szare. Poruszały się. Czasem wylewała się z nich czysta woda.
Daje się to przetłumaczyć tak: "Ingerujemy w wasze życie podczas snu, nazywacie to uprowadzeniami, ale to forma nawiązywania kontaktu i prowadzonej od jakiegoś czasu wzajemnej współpracy. Szare istoty, które niegdyś (genetycznie) wyzbyły się emocji, przypisując im winę za swój gatunkowy kryzys to wcześniejsza w czasie wersja białych istot. Poszukujemy teraz dojścia w sobie samych do przeżywania z powrotem uczuć, aby uruchomić Najwyższą Energię. Ludzie mają w swoich ciałach to, czego nam trzeba. Wspólnie możemy dokonać wielkiej Przemiany. Wskrzesić to, co dawno temu zostało na naszej planecie skrytykowane i odrzucone... Mamy czyste intencje, choć niektórzy z naszej rasy wydają się wam źli. Mów o tym innym. Przekaż to..."
I na tym Przekaz się skończył.
Oszołomiona przewracałam się jeszcze długo w pościeli, analizując otrzymane informacje. Przede wszystkim rozejrzałam się dokładnie wokół siebie. Przez okno wpadało jak co noc światło ulicznej lampy i rzucało blady cień na ścianę koło tapczanu. Na skraju tego cienia błyszczała teraz zupełnie jasna, biała plamka światła, wielkości złotówki. Zaintrygowało mnie to, sama nie wiedziałam czemu. Rozejrzałam się, nie było żadnego mechanicznego powodu, aby usprawiedliwić istnienie tego światełka akurat w tym miejscu (w oknie nie było zasłon, ani żaluzji, za oknem również niczego, co powodowałoby takie punktowe rozjaśnienie). Nie potrafiłam sobie przypomnieć, czy ta plamka występuje tam zawsze. Podniosłam się więc i zbliżyłam twarz do światełka, aby lepiej mu się przyjrzeć. I szok!
Ze światełka spojrzało na mnie ogromne, rozwarte, czarne oko, jak gdybym zajrzała w okular powiększającej lunety!
Wystraszona czym prędzej zamknęłam oczy i nakryłam się kołdrą po czubek głowy. Po kilku godzinach zdołałam w końcu zasnąć.
Później wielokrotnie w nocy sprawdzałam to miejsce na ścianie. W bladym świetle lampy wpadającym z ulicy nie pojawiła się jak dotąd żadna, choćby odrobinę jaśniejsza plamka...
JASNA STRONA MOCY (OSWAJANIE)
Moje kontakty z kosmitami zaczęły się bardzo wcześnie, bo już w niemowlęctwie i trwają do tej pory. Bardzo długo nie postrzegałam ich jako odwiedzin istot z innych planet, na co wpłynął fakt, że urodziłam się w czasach socjalistycznych i moje przekonania były zafałszowane z każdej strony. W latach 80-tych zdarzyło mi się kilka spektakularnych Wzięć (które przytaczam w innych rozdziałach Przekazów), ale byłam z tymi przeżyciami tak osamotniona wewnętrznie i zewnętrznie, że sprowokowały mnie "jedynie" do poszukiwań w różnych dziedzinach teologicznych i ezoterycznych. Długo trwało zanim odzyskałam pełną orientację w tym, co mi się przytrafia. Istoty zaczęły jednak konsekwentnie budować świadomy kontakt ze mną i był to wieloletni proces stopniowego oswajania się z myślą o ich realnym istnieniu.
Oto w miarę dokładny zapis ich wizyt, zrobiony tylko od początku 1999 roku.
7 stycznia 1999r. coś się wydarzyło w nocy, czego nie zapamiętałam, a po czym poczułam się bardzo dziwnie. Spędziłam potem właściwie cały dzień siedząc nieruchomo na krześle, w specyficznym obezwładnieniu ciała i umysłu.
11 stycznia tr. przyśniła mi się postać w mnisim habicie i kapturze stojąca za drzwiami pokoju i obudziły mnie ... zupełnie realne zastrzyki w lewy pośladek...
...
Vilopex