Marazm i bagno III RP.doc

(86 KB) Pobierz
Marazm i bagno III RP – współpraca ludobójców z III RP z ludobójcami (łowcami głów) z Republiki Konga (Joseph & Laurent Kabili)

Marazm i bagno III RP – współpraca ludobójców z III RP z ludobójcami (łowcami głów) z Republiki Konga (Joseph & Laurent Kabili). Patrycja Kazadi, FOZZ. Mocny tekst

Patrycja Kazadi jest lansowana od lat przez TVN. Tatuś Patrycji był wiceprezesem firmy Colmet International, kierowanej przez Krzysztofa Pochrzęsta, agenta FOZZ. Po wybuchu kilku afer obaj panowie pochowali się teraz w zakamarkach III RP.
Patrycja Kazadi zostala zauwazona przez TVN bardzo wczesnie. Juz w wieku 20 lat prowadzila program Everyday English w stacji TVN Lingua (pozniej zamknietej). W wieku 22 lat weszla do galaktyki gwiazd “Tanca z Gwiazdami” TVN, aktualnie jest prezenterka “You Can Dance” TVN.
W miedzyczasie Patrycja zaoferowala siebie w finale WOSP w 2011 roku, oferujac kolacje z soba oraz mozliwosc poznania tajnikow TVN Warszawa. Za mozliwosc poznania tajnikow Patrycji Kazadi czyli za kolacje z nia oferowano sume 6 tys PLN.

Patrycja Kazadi urodzila sie w 1988 roku w Lukowie. Jej tatus Jofa Lumana Kazadi i wujek Dieudonne Kazadi takze zrobili pewna kariere w Polsce, medialna i nie tylko.
Dieudone Kazadi przylecial do Polski z falszywymi dokumantami dyplomatycznymi, podajac sie za wiceprezydenta Konga. Zostal zatrzymany na Okeciu. Mial przy sobie kartke z nazwiskami dwoch znanych polskich politykow i napisanymi obok sumami pieniedzy. Dieudonne Kazadi zostal zwolniony z aresztu po interwencji Protokolu Dyplomatycznego MSZ. Nastepnie przyjal go Marek Ungier. Dieudonne usilowal kupic bron w Polsce. Teraz ma szlaban na wjazd do naszego kraju.

Skad takie zainteresownie Ungiera panem Kazadi ? Ano, Dieudonne Kazadi byl bliskim wspolpracownikiem dyktatorow Konga, Laurenta i Josepha Kabili, a przed nimi tyrana Mobutu Sese Seko. Dieudonne byl takze przez pewien czas szefem tajnych sluzb Konga. Raport ONZ uwaza go za jednego z najwiekszych zlodziei panstwowego majatku.
Tutaj wkracza do akcji tatus Parycji, Jofa Lumana Kazadi. Tak jak corka Patrycja zostala zauwazona przez TVN, tatus Jofa zostal wczesniej zauwazony przez agenta FOZZ Krzysztofa Pochrzesta. Pochrzest znany jest z tego ze jako prezes spolki zarejstrowanej w raju podatkowym na Karaibach, Colmet International, zagarnal miliony dolarow z FOZZ. Jofa Kazadi, mlody obywatel Konga ktory przyjechal do Polski, stal sie blyskawicznie wiceprezesem spolki Pochrzesta.

Wspolna dzialalnosc panow Pochrzesta i Kazadi zaowocowala wyciagnieciem w polowie lat 90-tych 300 milionow PLN od panstwowej spolki KGHM. Ta afere opisuje bardziej w szczegole swietny artykul dziennikarza sledczego Jaroslawa Jakimczyka z roku 2003: http://www.wprost.pl/ar/?O=47147&pg=0
Troche pozniej, panowie pokrzyzowali plany PKN Orlen zdobycia koncesji na eksploatacje zloz ropy naftowej w Demokratycznej Republice Konga. Koncesje dostala za to prywatna spolka King & Kong z Warszawy:

http://www.money.pl/archiwum/felieton/artykul/grupa;trzymajaca;nafte;a;roponosne;zloza;w;afryce,54,0,128822.html  

Spolka King & Kong stala sie slynna w Polsce po wejsciu w zycie bezprecensowego Lex Krauze: http://www.rp.pl/artykul/691069.html
Nie jest wiec przypadkiem ze w latach 90-tych politycy lewicy i sluzby wojskowe WSI roztoczyly nad panami Kazadi i Pochrzestem de facto immunitet. Dzisiaj obaj panowie siedza cicho, Jofa Kazadi w Lodzi a Krzysztof Pochrzest na Mazurach, gdzie prowadzi stadnine koni w lansowanych Pieckach.
A Patrycja Kazadi moze liczyc na dalsza intratna kariere w TVN.
źródło

—-

Od kilku tygodni obiega media informacja, że ministerfinansów powołał siódmego likwidatora FOZZ, w osobie pani Marty Maciążek, o której możemy się dowiedzieć, że jest osobą w likwidowaniu różnych wielkich instytucji doświadczoną i zasłużoną, więc sprawa może ruszyć z kopyta.

Przypomnijmy, że likwidowanie FOZZ zaczęło się jeszcze za czasów najsławniejszego ministra finansów RP, Leszka Balcerowicza, który w grudniu 1990 powołał do tej herkulesowej pracy p. Jerzego Dzierżyńskiego. Umowa z p. Dzierżyńskim przewidywała likwidowanie FOZZ tylko na 3 miesiące, do końca marca 1991, ale, z jakiegoś tajemniczego powodu, proces likwidacji przedłużył się już o całe 21 lat. Jerzy Dzierżyński wyraźnie wyczuł pismo nosem, bo w swoim Sprawozdaniu z 11 kwietnia 1991 wprost błagał ministra finansów, żeby go z tego obowiązku zwolnił, bo nie posiada do tego ani odpowiednich kompetencji, ani doświadczenia, bo zrobił już wszystko co było w jego mocy, a dalej już nie potrafi ani rusz. Do tej potwornej Stajni Augiasza widział p. Dzierżyński kogoś innego – kogo? Nie wiadomo, byle nie jego – i dlatego, w kolejnych pismach prosił usilnie, żeby mu pozwolono wrócić do pracy, na stanowisko, na które się nadaje i które od lat zajmował.

Nie wiem czego się tak wystraszył Jerzy Dzierżyński i dlaczego tak od tego FOZZ-u uciekał, bo posada wydaje się nie najgorsza. Budżet państwa przeznacza na tę działalność ok. miliona złotych, co prawie w całości idzie na wynagrodzenia. Nie jest to taka straszna wyrwa w budżecie, bo, jak się okazuje, likwidatorzy jakieś pieniądze dla Skarbu Państwa odzyskują i np. poprzedniczka p. Maciążek, w ciągu 5 lat swojego likwidowania odzyskała prawie 4 miliony, a więc, per saldo, Skarb Państwa stracił na tym zaledwie jeden milion i jest to kwota, której, przy wszystkich stratach naszego biednego Skarbu Państwa, nie warto nawet wymieniać. Ponadto posada jest dość stabilna i bezpieczna: siedmiu likwidatorów FOZZ w ciągu 21 lat, to jeden likwidator, średnio na 3 lata! Porównajmy to z sytuacją takiego ministra finansów: w tym samym okresie mieliśmy aż 20 ministrów finansów! Tam dopiero jest rotacja! Może dlatego likwidatorzy FOZZ wymieniają się tak rzadko: zanim nowy minister finansów rozsiądzie się jak należy w swoim gabinecie , zanim dotrze do FOZZ, to już go nie ma, a likwidator jest!

Sensacyjna wiadomość o powołaniu siódmego likwidatora została opatrzona ironicznymi komentarzami dziennikarzy, nawet w tytułach ich doniesień: „Kolejne kłopoty z FOZZ – tym razem niegospodarność?”, „FOZZ wiecznie żywy”, „Niekończąca się historia FOZZ” itd., itp., z których wynika, że dziennikarze nie mają wielkiego zaufania do całego tego likwidacyjnego procesu i rządu, który go firmuje. Poza tym jednak z tych doniesień dziennikarskich, czytelnicy i widzowie niewiele mądrego o sprawie FOZZ się dowiedzą. Przeciwnie, sprawa nadal jest gmatwana, a prawda o tym, co się stało i co się kryje pod przykrywką FOZZ pozostaje niedostępna. Wprawdzie pisze się „FOZZ – matka wszystkich afer”, ale rozmiary tej „matki”, straty, jakie Polska dzięki niej poniosła, a przede wszystkim kto za nie odpowiada, w dalszym ciągu, tak jak 21 lat temu, rozpływają się w ogólnikach, w porozumiewawczym dziennikarskim mruganiu okiem, które ma niby dać coś do myślenia, ale co by to naprawdę być miało, to czytelnik musi zgadywać i sam się domyślać. Spróbujmy więc przypomnieć kilka faktów.

2 czerwca 1991, złożyliśmy w gabinecie Ministra Sprawiedliwości, 290 stron dokumentów, zgromadzonych przez inspektora NIK Michała Tadeusza Falzmanna, razem z Powiadomieniem o Przestępstwie, donosząc iż:

Na terenie Rzeczypospolitej Polskiej i poza jej granicami działają zorganizowane grupy przestępcze, dokonujące systematycznej grabieży pieniądza, w szczególności dewiz wymienialnych, na szkodę Państwa Polskiego, a także innych podmiotów gospodarczych, krajowych i zagranicznych. Na podstawie przedstawionych dokumentów można wnioskować, że grabież ta ma rozmiary osiągające kwoty wielu miliardów dolarów USA…

Przed złożeniem tych dokumentów u Prokuratora Generalnego, pojechałem do Berlina, aby bez pośrednictwa Poczty Polskiej, kopie tych dokumentów przesłać, z odpowiednim wyjaśnieniem do Watykanu i do Redaktora „Kultury” w Paryżu.

Jest może ciekawostką historyczną, że ani Prokurator Generalny, ani redaktor „Kultury” – tak zawsze wyczulony na wszelkie przekręty i nadużycia finansowe – ani świątobliwy ojciec Konrad Hejmo, sekretarz Jego Świątobliwości Jana Pawła II, nie uważali za stosowne na nasze listy i pisma odpowiedzieć. Ciekawe też, że do dzisiaj nie uważał za stosowne porozmawiać ze mną żaden oficjalny przedstawiciel Prokuratora Generalnego, Urzędu Ochrony Państwa czy jakiekolwiek instytucji. Nawet kiedy po kilku tygodniach nie żył już dostarczyciel tych dokumentów Michał Tadeusz Falzmann, ani kiedy po trzech miesiącach odszedł niespodziewanie „na wieczną wartę” znakomity profesor Walerian Pańko, prezes NIK.

Nie mogę jednak przesadnie się skarżyć na brak zainteresowania: kiedy w maju 1992 ukazała się nasza książka „Via bank i FOZZ”, to wskazywani w niej przestępcy raczyli pozwać nas przed Sąd i ten Sąd, przez 14 lat bronił dzielnie ich dobrego imienia, żeby w końcu z tej obrony się wycofać, wobec przykrego faktu, że główny „bohater” FOZZ uciekł przezornie w dalekie strony, a złodziejska spółka giełdowa – potężny koncern Universal SA zbankrutował i nie wiadomo, czy likwidatorzy tego molocha już się z tym uporali, czy, podobnie jak z FOZZ, nadal nabijają sobie kabzę „likwidowaniem” tego mafijnego wodopoju.

W naszych artykułach i książkach, publikowanych w kraju i za granicą, referowanych przed różnymi uczonymi gremiami, precyzyjnie wskazywaliśmy jaki był mechanizm grabieży finansów publicznych, jaką drogą wyprowadzano z Polski miliardy dolarów. Co więcej, wskazywaliśmy, gdzie szukać należy głównych odpowiedzialnych za ten zbrodniczy proceder. Niestety, pomimo upływu 21 lat, prawda o FOZZ, jak szeptanka, krąży po marginesie świadomości publicznej, nie dopuszczana do głównych mediów, nie poddawana prokuratorskiej i sędziowskiej analizie, nie powstała żadna licząca się komisja sejmowa, która na serio miałaby się nią zająć. Ci, którzy ten FOZZ konstruowali, opiekowali się nim i chronili nadal spijają śmietankę od swoich nadzwyczajnych zasług dla Rzeczypospolitej i jako tzw. celebryci pojawiają się w mediach, aby nam opowiadać koszałki-opałki na tematy, którymi te media się interesują. Ani mechanizm grabieży poprzez FOZZ, ani rozmiary tej grabieży nie zostały przedstawione opinii publicznej, a młodzi adepci dziennikarstwa wypisują głodne kawałki, niczym anegdoty o żelaznym wilku.

Jak długo to jeszcze będzie trwać? Jak długo rozsnuwa będzie mgła nad początkami III Rzeczypospolitej, nad kreowaniem jej elity politycznej i jej elity biznesowej? Jak długo uwaga opinii publicznej odwracana będzie od tych podstawowych spraw na rzecz praw kobiet, zasiłków przed i poemerytalnych, wieku emerytalnego, leków refundowanych, zamykania i otwierania korporacji zawodowych, tysięcy „nowelizacji” niezliczonych ustaw?

Nie wiem. Myślę, że tak długo, aż pójdziemy po rozum do głowy i zbuntujemy się przeciwko systemowi wyborczemu, który elitę wówczas wykreowaną utwierdza, umacnia i reprodukuje.

Jerzy Przystawa                                                                                                18 marca 2012r.

Jerzy Andrzej Przystawa

(ur. 29 kwietnia 1939 w Czortkowie) – polski naukowiec, fizyk, profesor dr hab., specjalista kwantowej teorii ciała stałego, nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Wrocławskim (były kierownik Zakładu Fizyki Fazy Skondensowanej i Teorii Wielu Ciał w Instytucie Fizyki Teoretycznej). Był działaczem opozycji demokratycznej lat 80. Prowadzi działalność na rzecz jednomandatowych okręgów wyborczych. W 1990 został wybrany do Rady Miasta Wrocławia z listy Wrocławskiego Klubu Politycznego „Wolni i Solidarni”, w 1994 także uzyskał mandat – tym razem z listy Komitetu Wyborczego „Przeciw Układom”.

źródło: media:RP

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin