Lewestam Fryderyk Henryk
ALEKSANDER FREDRO
SŁÓWKO DO CZYTELNIKA.
Skromna praca niniejsza, drukowana w "Kłosach" przed ośmiu laty (tomy szósty i siódmy z roku 1868), wydana obecnie w oddzielnej, mało zmienionej odbitce, ma na celu traktowanie działalności znamienitego komedyopisarza ze stanowiska czysto objektywnego, bez żadnych ubocznych domieszek, bez żadnych mianowicie porównań z innemi koryfeuszami w rozmaitych dziedzinach naszej poezyi, które-to porównania, chociażby nawet i tendencyjnemi nie były, jeżeli zwłaszcza dotyczą najodrębniejszych pomiędzy sobą rodzajów twórczości, nie mogą w żadnym wypadku uchodzić za słuszną podstawę ku ocenianiu stopnia wartości poetów.
Poetą jest Fredro (ojciec), poetą-kapłanem w najpełniejszem znaczeniu tego wyrazu, a warując mu z duszy zaszczytne to miano, nie mniemamy potrzebnem za-
bawiać się w ustanawianie poetyckich, mniej więcej ogólnych lub szczegółowych hierarchij. Miejmy owszem nadzieję, że przy czysto bezwzglednem zapatrywaniu się na szlachetne zalety Fredry, sympatyczna ta postać nic nie tylko nie straci, lecz owszem zyskać już może tem jednem, iż przez łatwą do wytłómaczenia reakcyę pogląd ów nie wywoła oporu przeciw uznaniu pisarza ze strony tych właśnie, którzy skutkiem sądów jaskrawie ujemnych o swoich może znów ulubieńcach, mieliby prawo siebie uważać za pokrzywdzonych.
--------------- 2013-03-20 15:41:32 ---------------
7/73
Jedną z cech najcharakterystyczniejszych każdego okresu historycznego w życiu pojedynczych narodów, równie jak w życiu ludzkości, jest przedewszystkiem osobliwsze tegoż okresu zamiłowanie w pewnych szczegółowych rodzajach literackiej twórczości, albo też stanowczy, nie dający się z razu wyjaśnić wstręt przeciw innym. Dziś naprzykład we wszystkich niemal piśmiennictwach europejskich epos leży odłogiem, nie tylko dla tego, że ustąpić musiało pierwszeństwa prozaicznej swej zastępczyni, to jest powieści, lecz głównie, że samo życie i studya wyparły z nas wszelkie poczucie epickiego spokoju i kształtów epickich. Dramatowi jakoś nie wiele lepiej się wiedzie, — bo jeżeli już, biorąc ogólnie, poezya dramatyczna najsprzeczniejszym między sobą podlega tendencyjnym obłędom, tedy tragedya po szczególe straciła swoją normę wiekową i chwieje się między pathosem natury a sentencyą deklamacyjną, — komedya zaś, której podstawą nie jest już życie lekko swobodne, rozwijające się z sie-
--------------- 2013-03-20 15:41:34 ---------------
8/73
bie w ruchach pełnych i w jaskrawościach ciepłej mowy potocznej, ta komedya po prostu nie zasługuje dziś właściwie na miano komedyi, jakoż ze smutkiem wyznać musimy, że na niej zbywa współczesnej nam epoce prawie zupełnie.
Jeżeli jednak obok potopu komedyj francuzkich, zalewającego wszystkie sceny Europy, może w jakiś wejść obrachunek szczupły zastęp naszych w obecnej epoce komedyj oryginalnych, niepodobna w nich od pierwszego zaraz wejrzenia nie poznać owego sceptycyzmu, który nas nuży, zamiast ubawić, owego nadmiaru refleksyi, w którym akcyę zastępuje czczy frazes, a charakter wypływa z opisu, nie z czynu. U nas wyrobiły się komedye rozumujące i uczuciowe, właściwie nie co innego jak dramy, to jest coś nakształt niby tragikomedyi, utwory właściwie bez stałego zasadniczego pojęcia, w których poeta zwykle nie umie ani stwarzać nowych motywów tragicznych, ani też istniejących komicznych trafnie uchwycić.
Otóż w obec takich aspektów, jakie przedstawia nam dzisiejsza poezya sceniczna, nikomu zapewne nie wyda się dziwnem, iż pragniemy zwracać się myślą do tych jej objawów, które bądź-to do dawniejszej, bądź też do bliższej należąc przeszłości, wyobrażają w naszej literaturze jakieś zapełnienie owego działu, który dziś zupełnie prawie leży odłogiem, — jakiś energiczniejszy postęp w kierunku jasno wytkniętym. Twórcami tych objawów byli u nas, po protoplaście Za-
--------------- 2013-03-20 15:41:36 ---------------
9/73
błockim, dwaj mianowicie poeci, z których jeden, lubo wśród nas jeszcze goszczący, odzywa się do nas już tylko echem swojej przedkilkudziesięcioletniej twórczości, — drugi przed laty niewielu pożegnał ziemską gościnę. Poetami tymi są: Aleksander Fredro i Józef Korzeniowski. Obaj zbogacili naszą literaturę dramatyczną płodami niepospolitej, niezaprzeczonej wartości, — obaj wprowadzili do niej żywioły bezwarunkowo swojskie — i dowiedli tem samem, że życie spółeczeństwa w wydatnych lub typowych jego jednostkach, aby tylko zapatrywać się na nie ze stanowiska nie zamglonego przesądem ani do zbytku dodatnim, ani uwłaczająco ujemnym, może być szczęśliwie pochwycone i oddane w komedyi, i że taka komedya, pomimo wszystkich krzyków ludzi zawistnych, pomimo oburzenia dotkniętych w niej osób, pomimo spaczonej oceny krytyków jednostronnych, hołdujących wyłącznie tym lub owym teoryom, może, a nawet i musi zdobyć sobie trwałe w tem spółeczeństwie znaczenie. Postanowiwszy wedle sił naszych wyświetlić powody i istotę takowego znaczenia, a zarazem wielce zajmujący fakt literacki oprzeć na podstawach konieczności i prawdy, zamierzyliśmy w dwóch studyach, a raczej szkicach, przedstawić przebieg, wypadki, rodzaj talentu i myśl kierowniczną twórczości scenicznej tych dwóch najcelniejszych dramatyków polskich, co przy zadziwiającem ich zrośnięciu się z całem ich otoczeniem, jednocześnie pozwoli wyciągnąć charaktery-
--------------- 2013-03-20 15:41:39 ---------------
10/73
stykę epoki i miejscowości, niemal może dziesiątka lat lub zaścianku, pod wrażeniem których tworzyli swe dzieła.
Dzisiejsza praca nasza poświęcona jest Fredrze, którego imię od blizko pół wieku związane jest ściśle z historyą polskiego teatru, i który, pomimo że wiele z tego, co to imię na scenie naszej przedstawia, dziś już bezpowrotnie przebrzmiało, żyć będzie na niej, dopóki smak ukształcony i poczucie piękna nie przestaną odzywać się między nami. Chcąc uczcić pisarza tak wpływowego na ogół, pamiętajmy, że dla nas otaczającą go aureolą wyłącznie są jego pisma i odźwierciadlona w nich szlachetność jego umysłu, — że przeto niespożyty ten pomnik, jaki sam Fredro sobie postawił, wynieść należy na właściwy jemu piedestał; jakoż liczymy nie tylko na pobłażanie, lecz na przyklaśnięcie, jeżeli bryła marmuru do piedestału tego użyta, nie będzie obrobiona filigranowo, lecz wyciosana w zarysach może nieco szerokich, aby tylko wyrazistych, aby odpowiadających charakterowi posągu.
Aleksander hr. Fredro, po kądzieli pra-prawnuk słynnej poetki Elżbiety Drużbackiej, prawnuk po mieczu znakomitego historyka i filozofa Andrzeja Maksymiliana Fredry, z którego pism zwykł brać epigrafy do wszystkich swoich komedyj, urodził się 1793 roku w gnieździe swojego rodu, Surochowie, pod Jarosławiem, w ziemi Przemyskiej, w Galicyi. Szczegółów o pierwszych latach jego życia niewiele jest nam wiadomych.
--------------- 2013-03-20 15:41:41 ---------------
11/73
Nauki pobierał w domu, a charakteru będąc raczej zamknięte w sobie, aniżeli skłonnego do wesołości młodzieńczej, nie dawał niczem jeszcze poznać zarodków siły i twórczości komicznej, które się później tak świetnie w nim rozwinęły. Zarodki te przecież rychło już spoczywały w tym badawczym, młodocianym umyśle, który całą zdolność wytężał na poznanie swojego otoczenia, na uchwycenie zarówno indywidualnych, jak społecznych wad i śmieszności, i w którym, pod powłoką smętnego nieraz dumania, dojrzewał szybko bystry zmysł spostrzegawczy, któregoby z pozoru trudno się w nim było domyśleć. Po raz pierwszy to usposobienie wewnętrzne przyszłego poety objawiło się na zewnątrz, kiedy licząc dwanaście lat życia, bez widocznego znikąd impulsu, bez niczyjego przyczynienia się, zabrał się nagle do napisania komedyi, której treść z ustnych wspomnień samego autora przechował nam w swoich Portretach Literackich Lucyan Siemieński. Pomysł w niej dziecinny wprawdzie, ale oryginalny i nadający się w wykonaniu do scen wielce komicznych: — W nieobecności rodziców, którzy w dzień świąteczny pojechali na nabożeństwo, dzieci w domu zostawione z nudów nie wiedzą co robić. Proszą się tedy starej klucznicy o różne łakocie do zabawy, a gdy ta im stanowczo odmawia, dowcipny lokaj Michał przychodzi im w pomoc, bo obwinąwszy się w płachtę straszy zabobonną kobietę, która rzuciwszy klucz od spiżarni, kryje się pod poduszki.....
--------------- 2013-03-20 15:41:43 ---------------
12/73
Że tam odpowiadały rodzenki, migdały, suszone śliwki i tym podobne specyały, któremi sobie pierwszy pan Michał ponapychał kieszenie, łatwo się każdy domyśli; ale właśnie jeszcze w najlepsze był zajęty tą uczciwą robotą, gdy państwo wrócili z kościoła, a upiór, który straszył przed chwilą, sam ze strachu schował się w mąkę, zkąd ku pociesze całego domu ubielonego wydobyto za uszy.
Jakie po tej pierwszej próbie chłopczyka w domu jego powzięto o nim nadzieje? — czyli one wpłynęły na nadanie innego, swobodniejszego i wyższego kierunku edukacyi jego naukowej, krępowanej ciasnym zakresem ówczesnych szkół austryackich? nic o tem wiadomości naszej nie doszło, lubo szczegóły w tej mierze bezwątpienia w wysokim stopniu byłyby pożądane. Jedyny pewny wniosek, jaki z dalszego przebiegu młodzieńczych lat poety wyciągnąć możemy, jest ten, że reszty wychowania młodego Fredry dopełniło samo życie, bo w 1809 roku, licząc lat wieku szesnaście, wszedł do szeregów tworzącego się we Lwowie jedenastego pułku ułanów, i dzielił jego losy do r. 1814.
Po tej epoce, dosłużywszy się stopnia kapitana, powrócił do Lwowa. Ale te pięć lat jego służby wojskowej, przypadające w krótkotrwałej właśnie epoce byłego księztwa warszawskiego, wywarły na wzrastającą potęgę jego talentu wpływ znamienity. Wrodzona zdolność spostrzegawcza, łatwość trafnego oceniania wypadków i ludzi, jaką obdarzony był od natury,
--------------- 2013-03-20 15:41:46 ---------------
13/73
miały najszczęśliwszą sposobność rozwijania się wśród historycznych okoliczności, wśród osób wszelkiego usposobienia i stanu, z któremi zetknęły go stosunki nowego zawodu. Koleje wojenne przenosiły go także do różnych krajów Europy: poznał północ, większą część Niemiec i Francyę; — ostatecznie pobyt kilkomiesięczny w Paryżu umocnił w nim zamiłowanie dla sceny, która po raz pierwszy przedstawiała mu się tutaj pod wpływem wielkich artystów. Oczarowany, olśniony, wraźliwy umysł młodzieńca uczuł się zdolnym do wydobycia podobnych efektów; żywa akcya podziałała na jego usposobienie do czynu; satyryczny dowcip podniecał do wzajemnego znów zdejmowania wzorków z rzeczywistości; wesoły humor wiązał się w fantazyi młodzieńca w różne zręczne przygody i wpływał na obudzenie w nim łatwej twórczości. Jak Correggio zatopiony w uwielbieniu przed obrazem Rafaela, nagle wykrzykiem: Anchio son' pittore! wybuchnął na świat ogniem własnego geniuszu, rozpalonym iskrą, która z cudzego jemu wpadła do duszy, tak młodzieniec Fredro zawołać mógł na widok desek, gdzie żyły postacie Moliere'a: "I jam jest Thalii synem!" Rwało się wprawdzie uczucie młodzieńcze i w obec bohaterów Hellady i Romy, których odtworzyła na sposób francuzki Muza Kornela, Rasyna, Woltera, nieco różna znaczeniem i duchem od Melpomeny, prawdziwej Muzy tragicznej; ale wrodzony geniusz i smak dziwnej czystości, lubo nie oczyszczony przez naukę ni
--------------- 2013-03-20 15:41:48 ---------------
14/73
wprawę, lecz mimowiednym tylko wiedziony instynktem, niedługo dozwolił mu się na tej spadzistości zatrzymać, z której niejedne znamienita zdolność nieuchronny wkrótce upadek w przepaść zapomnienia pogrążył.
Zamiar pisania komedyj i pisania ich dla publicznych przedstawień, obudził się w Fredrze dopiero później. Próbki innych płodów jego poetycznej satyry krążyły pomiędzy towarzyszami wojskowego zawodu jeszcze podczas trwania ich służby i jego; bywały to jednak najczęściej jedynie ustępy okolicznościowe, wypadki zabawne, ujęte w ramy wesołej powiastki, a niedawno jeszcze wydarzyła się nam szczęśliwa sposobność usłyszenia z ust szanownego Weterana, który ówczesne koleżeństwo z Fredrą zaliczał do najprzyjemniejszych wspomnień swojego życia, jak dalece owe utwory rozweselały wszystkich przyjaciół i dawały powód do niezliczonych ochoczych pogadanek i przygód. Po powrocie do Lwowa niepospolita jego osobistość i urok, w jakim przedstawiał się tamecznemu spółeczeństwu, postawiły go w tak szczęśliwych stosunkach towarzyskich, że pod względem obserwacyj charakterystycznych, na których później większą część swoich komedyj opierał, znalazł się od razu u źródła.
Tak mało ustalone są okoliczności, nie tylko już z życia prywatnego Fredry w owej epoce, lecz nawet z jego zawodu literackiego, że jeden z jego biografów (Wojcicki w Encyklopedyi Powszechnej), jako najpier-
--------------- 2013-03-20 15:41:50 ---------------
15/73
wszą pracę Fredry, przedstawioną (r. 1821) na scenie teatru lwowskiego, wymienia przekład tragedyi Gothego: Klawigo, — drugi (Siemieński w Tygodniku Illustrowanym) jednoaktową komedyjkę, p. t.: Intryga na prędce, z której później w rozszerzonych ramach powstać miał Nowy Don Kiszot. Jak Wojcicki o Intrydze, tak Siemieński o Klawigu nie wspomina nic zgoła; w każdym razie żadna z obu prac tych nie weszła do ogólnego zbioru utworów dramatycznych naszego poety, wydanego w Wiedniu między r. 1826 a 1838. Siemieński oprócz tego wspomina jeszcze o dwóch małych sztuczkach z tegoż czasu pierwszej twórczości dramatycznej Fredry, których nawet tytuły poszły już w zapomnienie.
W tym samym roku, w którym, według powyższego twierdzenia, przedstawiono we Lwowie przekładu Fredry dramat Göthego, ujrzano na scenie warszawskiej po raz pierwszy Patia Geldhaba,
Sztukę tę napisał poeta jeszcze w r. 1819; dwa lata zatem spoczywała w jego tece, zanim się ukazała na widok publiczny. W przedmowie do wiedeńskiej edycyi, której się tom pierwszy właśnie od Geldhaba zaczyna, autor tłómaczy się niejako z powodu, dla którego uznał właściwszem obeznać z tym utworem wcześniej Warszawian, niż Lwowian: — "Największem złem dla sławy autora dramatycznego — mówi — jest być znanym osobiście, zwłaszcza w miejscu, gdzie jego sztuki przedstawiane bywają. Jedni, radzi cudzej szkody,
--------------- 2013-03-20 15:41:53 ---------------
16/73
szukają koniecznie wzorów tego, co widzą na scenie w towarzystwach autora. Autorem zasłonięci, szczypią, szarpią do woli, i kiedy on najmniej się tego spodziewa, ściągają na niego najboleśniejsze razy. Drudzy są tylko, jak próżne dzwony, głupich wniosków rozgłosem." Widocznie przecież i w naszej Warszawie, między ludźmi kompetentnemi, których sądowi dwudziestosiedmioletni poeta z nieśmiałością powierzał swój utwór, znaleźli się tacy, którzy do charakterów komedyi nie tylko szukali, lecz żądali wzorków u siebie, a kiedy tych nie znaleźli, osądzili, że całe dzieło dla naszej sceny mniej jest właściwe, "bo — jak twierdzili — Warszawa nie zna takich Geldhabów, więc byłoby lepiej tę sztukę przedstawić we Lwowie. "
Kompetentni ci ludzie wyraźnie spekulowali na skandal, a gdy tego w perspektywie nie mieli, pomimo uznanych przez nich "licznych dobrych ustępów, " bez żalu woleli się wyrzec całości, lubo w każdym razie nie tak znów rzeczy zwyczajnej, bo trzyaktowej, wierszowanej komedyi, autora mało wprawdzie jeszcze znanego, ale liczącego się do tej samej wyższej klassy spółecznej, którą w swoim utworze bez ogródki w świetle właściwem wystawiał.
Nie do nas należy sprawdzanie zarzutu owego kompetentnego pana Iksa z warszawskiego areopagu, a lubo mniemamy, że spanoszonych dorobkowiczów żadnej epoce nie braknie, lubo własna pamięć z lat naszych dziecięcych przechowała kilka podobnie typo-
--------------- 2013-03-20 15:41:55 ---------------
17/73
wych postaci, których nazwiska nawet dochodziły przysłowiowego znaczenia, gotowiśmy na chwilę przypuścić, że istotnie Warszawie w owej epoce wzoru na Geldhaba nie stało. Byłożby to dostatecznym powodem do odrzucenia komedyi, której podstawą jest właśnie charakter ściśle z naturą ludzką zrośnięty, i który, w kształtach tylko zmodyfikowanych skutkiem koniecznych zmian tła i sceneryi, ale niewątpliwie tak samo, jak Skąpiec, Marnotrawca i inni, jednym z najpierwszych bywa wyników spółeczeństwa uorganizowanego na pojęciach własności? Dodajmy jeszcze, że świeżo przebyte czasy wojenne bardziej od innych" sprzyjać mogły rozrostowi i krzewieniu się tych pasożytów towarzystwa ludzkiego, — że Fredro, który po powrocie z obozu przyglądał się z młodzieńczą, naiwną ciekawością wszystkim wyskokom społecznym, w tym obozie nieznanym, nie mógł nie pochwycić od razu właściwości jakiego spekulanta, który np. dostawami żywności, amunicyi, odzieży, zręcznie znaczną część przeznaczonych na armię milionów skierować umiał do swojej kieszeni. Otóż ze wszystkich arystokracyi, jedna pieniężna tę ma przynajmniej przed innemi zaletę, że w duchu czuje własną swą nicość, i że wszelkiemi zwykle siłami dąży do tego, iżby się udrapować jeszcze szatami innych arystokracyj, głównie rodowej (bo samo już powodzenie wątpić jej nie pozwala, że do umysłowej, do arystokracyi rozumu i tak już należy). Takim właśnie arystokratą pieniężnym jest Geldhab; —
--------------- 2013-03-20 15:41:57 ---------------
18/73
ufny w swój pieniądz, w nim pokłada główną swą wartość, lecz zarazem najsilniej jest przekonany, że go nie szczęście, nie los, ani tem mniej jakaś łaska Opatrznościowa, ale własna jedynie zasługa na to stanowisko wyniosła. Ztąd, obok chęci błyszczenia, obok odzywającego się bezustannie najcelniejszego pociągu do zbytków — owego przysłowiowego: "Geldhaba stad na to!" któremu nawet pewnego instynktu istotnej pańskości odmówić nie można — wyrosła w nim buta bez granic względem tych wszystkich co nic nie mają; w ubóstwie bowiem widzi on przedewszystkiem niedostatek rozumu, — a gdyby na prawdę myślał o Bogu, upatrywałby w tem ubóstwie chyba tylko karę bożą za grzechy żywota. Geldhab ma pieniądze — więc ma wszystko, od czego zawisło szczęście doczesne i wieczne, — ma zarazem ujawnienie wewnętrznej swojej wartości przed światem. Jednej tylko rzeczy brak czuje Geldhab dotkliwie: — godności urodzenia, którego niższości względem szlachty, a cóż dopiero względem magnatów, z żalem serca zaprzeczyć nie może. Wszystko co mu przypomina tę niższość, boli go niewymownie; ztądto, nie z brudnego skąpstwa, owo na początku pierwszego aktu rozdrażnienie na wzmiankę o siostrze, proszącej go w swojej nędzy o wsparcie. Nie ta nędza go draźni, bo sypnąłby kilkoma banknotami — (wszak Geldhaba stać na to!) — ale draźni go, iż ta nędzna kobieta jest jego siostrą, nizkiej kondycyi, chora od dawna, powodzeniem nie tak jak on ogładzona, któraby zatem źle
--------------- 2013-03-20 15:42:00 ---------------
19/73
się wydała w jego złoconych salonach. Geldhab pnie się do góry, więc niżej siebie spojrzeć już nawet nie chce, lękając się niebezpieczeństw zawrotu, i ofukuje pełnego pokory komissanta, który śmie go prosić o wsparcie dla biednej:
Cóżto? nie wiesz, że córkę za księcia wydaję?
Gdy mnie fraszkami nudzić ułożyłeś sobie,
Myśleć o nich nie będę w tej tak wielkiej dobie!
W samej rzeczy, nadzieja rychłej kolligacyi książęcej owładła cały jego umysł; nawet pieniądz wydaje mu się już tylko środkiem, by tę kolligacyę co prędzej doprowadzić do skutku, — nawet córka jego Flora, jedyna może istota, którąby kochał na świecie, gdyby zaślepienie w tem właśnie, co wadliwe i zdrożne, nazwać można miłością, nawet ta córka jest mu już wprost tylko narzędziem, by zostać
... teściem księcia! — książę, księżna mem dziecięciem!
A wnuczki moje, lube wnuczki i wnuczęta,
Wszystko-to będzie, wszystko, księżniczki, książęta!
By się uzacnić dostatecznie do tego związku, Geldhab zamawia drzewo genealogiczne, w którem konar środkowy, mieszczący jego samego na najwyższym wierzchołku, wszystkie inne ma przechodzić w zaszczytach. — "Włóż kilku wojewodów" — mówi do zręcznego fabrykanta dowodów legitymacyi szlacheckiej:
Włóż kilku wojewodów i kilku hetmanów,
Kanclerzy choć ze czterech, z parę kasztelanów,
--------------- 2013-03-20 15:42:02 ---------------
20/73
I biskupów... ze sześciu, zresztą jak wypadnie; —
Rób jak chcesz, byle było zrobione dokładnie!
Poczucie sprawiedliwości poetycznej nie dozwoliło naturalnie Geldhabowi dopłynąć do portu; równie on, jak pojętna zasad ojcowskich uczennica, Flora, która bez wahania dla mitry porzuca dawnego narzeczonego, Lubomira, odbierają karę najdotkliwszą ze wszystkich, bo pierwszego mija spodziewany splendor rodziny, — druga, gdy książę, odziedziczywszy znaczny spadek po ciotce, sam się grzecznie od jej ręki wyprasza, zwraca się znowu do pierwszego kochanka i od niego także dostaje odkosza.
Zdaje się, że sam przebieg sztuki, że okoliczności, w których poeta umieścił swojego bohatera, głównie zaś, że jej katastrofa wyraźnie dowodzi, iż nie chodziło Fredrze o przedstawienie w Geldhabie jedynie spanoszałego dorobkowicza, ale bardziej jeszcze o słabość, większej części podobnych dorobkowiczów właściwą, pragnących za jakąbądź cenę zaprzeć się swego pochodzenia, wstydzących się drobnych początków, upatrujących uprawnienie nowego swego położenia dopiero w herbach i tytułach szlacheckich. Wyznać należy, że ta jedna strona stanowi oryginalność właśnie polskiego dorobkowicza. Gdzieindziej arystokracya pieniężna kontentuje się częściej swoim złotym splendorem, — u nas potrzeba jej jeszcze karmazynowego. Samo się przez się rozumie, iż mowa tu jedynie o takich arystokratach mammony, którzy nie wywodzą
--------------- 2013-03-20 15:42:04 ---------------
21/73
rodu swego od Aarona albo Judy, bo tym naturalnie klejnot herbowy nie jest łatwo dościgły; Fredro w Galicyi wielu poznał owych dorobkowiczów par excellence, którzy z ekonomów, rządców, plenipotentów, dochrapawszy się kosztem pryncypalskim sporej fortunki, zwiększali ją jeszcze per fas et nefas — a doprowadziwszy ją do magnackich rozmiarów, przy łatwości jakiej pod tym względem dostarczał w owym czasie rząd austryacki, w samej rzeczy zostawali wnet magnatami. I dotąd jeszcze w tym kraju, co zamożniejszy nieco obywatel, to hrabia, — wprawdzie nowej kreacyi, hrabia za jakie kilka tysięcy guldenów, — ależ w końcu liczyć coś trzeba na krótką pamięć rodaków, którzy po dwóch generacyach (może nieraz w tej samej jeszcze) już zapomnieli o historyi powstania hrabstwa, a dobrodusznie przywykli tylko do łechcącego własne ich uszy tytułu. W tej zatem najpierwszej zaraz komedyi Fredry, która po pierwotnej odmowie, za wpływem Ludwika Osińskiego w 1821 r. przedstawioną została na scenie warszawskiej, w tym charakterze typowym, który widocznie pochwycony był przezeń nie z lekka, ale owocem był poważnego rozmysłu, głębokiego zastanawiania się nad ogólnemi stosunkami epoki, znać już w wysokim stopniu zwrot czysto narodowy, jaki poeta w utworach swoich utrwalić potrafił. Ten zatem najpierwszy zaraz Pan Geldhab świetnie zadaje kłamstwo zarzutom, jakie uczynił tendencyom autora ów nieszczęśliwej pamięci artykuł: O nowej epoce poezyi polskiej,
--------------- 2013-03-20 15:42:06 ---------------
22/73
drukowany w wychodzącym r. 1835. w Krakowie: Pamiętniku Powszechnym Nauk i Umiejętności, który to właśnie artykuł, według zapewnień biografów, miał naszemu poecie pióro z ręki wytrącić. Otóż w ustępie tej pracy, pomieszczonej w zeszycie lipcowym wspomnionego czasopisma, autor jej pan S. G. (pomimo jednozgodnego mniemania, wiary dać nie możemy, iżby autorem tym był w samej rzeczy Seweryn Goszczyńsh), pod względem narodowości utworów tak się wyraża
o Fredrze: "Że komedye pisane dla narodu powinny schwytywać i wydawać treść jego życia z właściwej swemu powołaniu strony, na to każdy się zgodzi, kto przyzna, że komedya nie jest dziecinnem cackiem, ale jednym z najdzielniejszych środków wychowania
i ukształcenia tegoż narodu; że komedye Fredry nie odpowiadają temu celowi, że są nienarodowe, o tem lepiej niż najdłuższa rozprawa przekona odczytanie ichże samych. Nazwiska polskie nie są tem samem, co charaktery polskie; kilka osób, kilka scen narodowych nie rozleją barwy narodowej na wiersze czterech tomów; pasztet przysłów bez związku z charakterami i z całością dzieła, jest tylko słownikiem przysłów; miłosna strona narodu, to rys jego kosmopolityczny: — a to jest właśnie i wszystko, co ma stanowić polskość komedyj Fredry. Ale cnoty, wady, śmieszności, charakterów pojedynczych, fizyognomii ogólnej, zgoła tego co tworzy pomniki prawdziwie narodowej indywidualności, napróżnobyś usiłował tam szukać.
--------------- 2013-03-20 15:42:09 ---------------
23/73
Przytoczyliśmy ten zarzut co do mniemanego braku narodowości u Fredry w całości, raz dlatego, żeby pokazać, jakiego to rodzaju są argumenta, których autor na udowodnienie wyroków swoich używał, — boć argumentu nie masz tam właściwie ani jednego, a raczej są gołosłowne jed...
kadorka1