Powrót - Hislop Victoria.pdf
(
2210 KB
)
Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Grenada, 1937
Nocną ciszę pogrążonego w mroku mieszkania z zawartymi
okiennicami przerwał stuk cicho zamykanych drzwi. Dziew
czyna dopuściła się występku, przychodząc tak późno, i do
tego zgrzeszyła, usiłując chyłkiem wejść do domu.
— Mercedes! Na miłość boską, gdzieś ty się podziewała? —
rozległ się surowy szept.
Z ciemności wyłonił się młody mężczyzna. Stanęła przed
nim w korytarzu, nie więcej niż szesnastoletnia, z pochyloną
głową, trzymając ręce za plecami.
— Dlaczego wracasz tak późno? Dlaczego nam to robisz?
Umilkł rozdarty między całkowitą desperacją a bezwarun
kową miłością do tej dziewczyny.
— Co tam chowasz? No tak, mogłem się domyślić.
Wyciągnęła przed siebie ręce. Na otwartych dłoniach balan
sowała para sfatygowanych czarnych butów, miękkich jak
ludzka skóra i tak zdartych, że prześwitywały podeszwy.
Delikatnie ujął ją za nadgarstki i przytrzymał.
— Proszę cię, po raz ostatni proszę cię...
— Przepraszam, Antonio — powiedziała cicho, podnosząc
wzrok i patrząc mu w oczy. — Nie mogę z tym skończyć. Nie
mogę się powstrzymać.
— To jest niebezpieczne, q
uerida mia.
Naprawdę niebez
pieczne.
Część 1
Rozdział 1
Grenada, 2001
Zanim dwie kobiety wpuszczone jako ostatnie zdążyły zająć
miejsca na widowni, opryskliwy
gitano
zdecydowanym ruchem
zaryglował drzwi.
Pięć dziewcząt o kruczoczarnych włosach weszło na salę,
powłócząc za sobą sute treny przylegających do ciała i falują
cych przy kostkach sukni w kolorach ognistej czerwieni i oran-
żu, zjadliwej zieleni i żółtej ochry. Żywe barwy, melanż ciężkich
woni, szybkie wejście i arogancki krok były przemożnie,
wystudiowanie teatralne. Za nimi szli trzej mężczyźni w strojach
ponurych jak na pogrzeb, cali w czerni, od wypomadowanych
włosów po skórzane buty ręcznej roboty.
Atmosfera uległa zmianie, gdy słabe, ulotne klaskanie, niemal
muśnięcie dłoni dłonią, zaczęło przenikać ciszę. Od jednego
z mężczyzn dobiegał dźwięk zdecydowanie uderzanych strun.
Od drugiego dolatywało głębokie, żałosne zawodzenie, które
szybko przemieniło się w pieśń. Chrypliwy głos harmonizował
z surowym pomieszczeniem i wyrazistą, ospowatą twarzą.
Słowa wypowiadane w obcej gwarze rozumiał jedynie śpiewak
i członkowie zespołu, ale słuchacze wyczuwali sens. Miłość
odeszła.
Tak minęło pięć minut, kiedy to pięćdziesięcioosobowa
widownia siedząca w ciemności na ławkach pod ścianami
13
jednej z wilgotnych
cuevas
w Grenadzie ledwie śmiała za
czerpnąć tchu. Nie wiadomo, w którym momencie pieśń się
skończyła — po prostu ucichła — co dla dziewcząt było
znakiem do wyjścia. Szły jedna za drugą, krokiem pełnym
surowej zmysłowości, patrząc przed siebie w kierunku drzwi
i nie zwracając najmniejszej uwagi na obecność cudzoziemców.
W ciemnym pomieszczeniu panowała złowieszcza atmosfera.
— To wszystko? — szepnęła jedna z kobiet przybyłych jako
ostatnie.
— Mam nadzieję, że nie — odpowiedziała jej przyjaciółka.
Przez kilka minut wisiało w powietrzu niezwykłe napięcie,
a potem popłynął w ich stronę słodki, przeciągły dźwięk. To
nie była muzyka — rozległo się łagodne, perkusyjne klekotanie:
stuk kastanietów.
Jedna z dziewcząt wracała. Przemierzała podłużne pomiesz
czenie, głośno stąpając i omiatając falbanami zakurzone buty
turystów w pierwszym rzędzie. Suknia, jaskrawopomarańczowa
w wielkie czarne grochy, opinała brzuch i piersi tak bardzo,
że rozchodziły się szwy. Dziewczyna uderzała butami o pas
drewnianej podłogi, stanowiący miejsce do tańca, w rytmie
raz! dwa; raz! dwa; raz! dwa, trzy; raz! dwa, trzy; raz! dwa...
Potem ręce się uniosły, kastaniety zadrgały, wydając głęboki,
piękny tryl, i zaczęło się powolne wirowanie. Dziewczyna
obracała się, trzymając w rękach małe czarne krążki i cały czas
uderzając w nie palcami. Widzowie byli zahipnotyzowani.
Towarzyszyła jej smętna pieśń wykonywana przez mężczyz
nę, który niemal cały czas miał spuszczone oczy. Dziewczyna
tańczyła dalej, jak pogrążona w transie. Jeśli odbierała muzykę,
nie dawała tego po sobie poznać; jeśli pamiętała o obecności
widzów, oni tego nie wyczuwali. Na zmysłowej twarzy malo
wało się jedynie skupienie, wzrok sięgał innego świata, który
tylko ona widziała. Pod pachami materiał pociemniał od potu,
kropelki zaczęły zbierać się na czole, a ona krążyła coraz
szybciej i szybciej.
Taniec zakończył się tak, jak zaczął — jednym zdecydowa-
14
Plik z chomika:
JUREKSKORPION
Inne pliki z tego folderu:
Verday Jessica - Pustka 02 - Nawiedzana.pdf
(3087 KB)
Kelly Carla - Brzemię hańby.pdf
(1073 KB)
Justiss Julia - Wellingfordowie 05 - Żona dla dżentelmena.pdf
(1432 KB)
Justiss Julia - Świąteczne podarki.pdf
(512 KB)
Jarrett Miranda - Ziemia krwi, ziemia miłości.pdf
(1023 KB)
Inne foldery tego chomika:
- ! Paczki RAR autorów [spakowane epub, mobi] ! -
____ENCYKLOPEDIE___
100kmapy
500 zagadek
Atlas Polski
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin