On (El, 1953) Luis Buñuel [Napisy PL].txt

(35 KB) Pobierz
00:00:13: ON
00:05:29: Francisco!
00:05:34: - Mylałem, że już poszedłe.|- Jak widzisz cišgle jeszcze tu jestem.
00:05:37: Jeden z moich przyjaciel chciałby cię poznać.
00:05:42: Ojciec Velasco mówił mu o tobie same dobre rzeczy.
00:05:46: wietnie ... Niestety muszę już ić.
00:05:51: Dlaczego tak szybko?|Chcesz zlekceważyć moich przyjaciół?
00:05:54: Nie to miałem na myli,|muszę załatwić co bardzo ważnego.
00:05:59: Jeli to takie ważne,|to na pewno nie dla dobrego katolika!
00:06:03: Rozgrzeszamy cię!
00:06:05: Pewnie spotkamy się ponownie za jaki czas.
00:06:07: Bardzo dziękuję, ojcze.|Wybaczysz mi, prawda?
00:06:59: Proszę wejć.
00:07:01: Mogę?
00:07:06: Proszę za mnš.
00:07:18: Pana prawnik jest tutaj.
00:07:20: Popro go i zostaw nas samych.
00:07:26: - Jak się pan ma?|- Czekałem na pana.
00:07:28: Spóniłe się.|Miałem włanie do ciebie dzwonić.
00:07:32: Przepraszam, nie mogłem dostać akt aż do dzisiaj|z powodu wolnego tygodnia.
00:07:37: Nie przejmuj się.|Siadaj, proszę.
00:07:40: Dobre wiadomoci?
00:07:43: Wręcz przeciwnie.
00:07:46: - Jak to?|- Proszę zrozumieć...
00:07:48: ...włożono w to miliony dolarów|a żadna ze stron nie chce stracić.
00:07:52: Niech to diabli porwš!|Ta ziemia jest moja.
00:07:55: Budynki i nawet częć ulic Guanajuato sš również moje.
00:07:59: Mam na to dokumenty!
00:08:02: Tak, ale te dokumenty sš równoczenie stare.
00:08:05: Pochodzš sprzed 19-tego wieku.
00:08:09: Walka to szaleństwo!
00:08:11: Szaleństwo? Wybranie ciebie na prawnika było szaleństwem!
00:08:15: Porozmawiamy o tym kiedy indziej.
00:08:17: Proszę wysłać wszystkie dokumenty z pańskim honorarium.
00:08:22: Ale zrobiłem wszystko, co mogłem.
00:08:28: Pablo!
00:08:30: Mniejsza o to, nie chcę pana więcej widzieć.
00:08:32: Jest pan podekscytowany, Don Francisco...
00:08:35: Dam panu przyjacielskš radę.|Niech pan to zostawi!
00:08:38: Gdyby to było takie proste,|sam bym to zrobił.
00:08:43: Mylałem, że jest pan inteligentnym adwokatem.
00:08:46: Znajdę kogo, kto wygra tš sprawę.
00:08:50: Do widzenia!
00:09:02: O co chodzi, Marto?
00:09:04: Co się stało? Odpowied mi!
00:09:07: Proszę spytać Pabla.
00:09:20: Co się stało Marcie?
00:09:22: Proszę pozwolić mi udzielać wyjanień, seńor.
00:09:24: Żadnego tłumaczenia!|Mogę sobie wyobrazić o co chodzi!
00:09:27: Nie będę tolerował takiego wstydu we własnym domu!
00:09:31: Żadnego tłumaczenia, przecież mówię!
00:09:33: Seńor, proszę mi wybaczyć,
00:09:36: ale czasami ...
00:09:39: Wie pan, że nikt nie dba ani nie|poważa pana bardziej niż ja.
00:09:43: Dlatego nie pozwolę ci odejć.
00:09:46: Ale to nie może się już nigdy powtórzyć.
00:09:49: - Zwolnij jeszcze dzi tš dziewczynę!|- Jak pan sobie życzy, seńor.
00:09:56: Jest pan chory? Złe wiadomoci?
00:09:59: Mylałem, że mój prawnik jest uczciwy...
00:10:02: ale grał na dwa fronty.
00:10:06: To nie pierwszy raz.
00:10:08: Jest pan zbyt dobry, sir.
00:10:11: Oni majš przewagę nad pańskš dobrš naturš.
00:10:14: Ale proszę się nie martwić.
00:10:16: Dostanie pan z powrotem swojš ziemię.
00:10:21: Teraz proszę spróbować odpoczšć ...
00:10:26: Tak?
00:10:30: Wyprostuj ten obraz!
00:10:34: Doskonale. Co jeszcze?
00:10:38: Nie, wyjd.
00:12:00: Przychodzę każdego ranka, każdego popołudnia,|tak jak pierwszego dnia.
00:12:04: Wiedziałem, że cię tu znowu znajdę.
00:12:49: Ale przez moment mylałam,|że straciłam cię na zawsze.
00:12:53: Proszę! Muszę ić.
00:12:56: Muszę poznać twoje imię...|i dowiedzieć się, kiedy spotkamy się ponownie...
00:13:00: Nie. To niemożliwe.|- Niemożliwe?
00:13:04: Przychodziła tu ponieważ wiedziała,|że chciałem tu być.
00:13:07: Czekała na mnie.
00:13:10: - Więc?|- Nie wiedziałam, dlaczego przyszłam.
00:13:16: Nie zadawaj więcej pytań.
00:13:18: Nie możemy się nigdy więcej spotkać.
00:13:37: Za tym samochodem proszę!
00:14:32: Dzień dobry, panie inżynierze.
00:14:33: Francisco! Dobrze cię widzieć!|Czym zasłużyłem na ten zaszczyt?
00:14:38: Minęło troszkę czasu,|a ponieważ Mahomet nie mógł przyjć do góry...
00:14:42: Domylam się, że na to zasłużyłem.|Byłem trochę zajęty. Wejd.
00:14:46: Czytałem o tej tamie,|którš budujesz.
00:14:49: Beznadziejnie skomplikowana praca.
00:14:52: Ale co cię tu sprowadza?
00:14:55: wietnie. Możesz wywiadczyć mi przysługę?
00:14:57: Potrzebuję znać wartoć wszystkich moich aktów własnoci.
00:15:01: A odkšd nie ufam obcym...
00:15:03: znasz godnego zaufania rzeczoznawcę,|który mógłby to oszacować?
00:15:07: Jedno pytanie!|Kiedy chcesz go spotkać?
00:15:09: - Jutro, jeli to możliwe.|- Załatwione.
00:15:11: - Dziękuję ci.|- Wejd i usišd.
00:15:13: Wiem, że jeste zajęty, Raul,|ale założę się, że sam możesz to dla mnie zrobić.
00:15:18: Niestety nie. Jestem zakochany.
00:15:22: Od kiedy?
00:15:23: Domylam się, że to dla was nowoć...|ale wkrótce będę żonaty.
00:15:28: Dobrze chroniłe tš tajemnicę!|Znam jš?
00:15:31: Nie. Do niedawna mieszkała w Argentynie.
00:15:34: Chciałbym jš poznać.
00:15:35: Poznasz, kiedy wrócę.
00:15:39: Wrócisz? Skšd?
00:15:40: Opuszczam to miejsce za dwa dni.
00:15:42: Niedobrze. Chciałem z tobš pomówić o czym dłuższym.
00:15:47: - Ale jeli musisz ić...|- Zadzwoń kiedy!
00:15:50: Dobrze, nie zabieram ci więcej czasu...
00:15:53: Rozmowa z tobš była wielkš przyjemnociš.
00:15:57: Mam pomysł! Może przyjdziesz do mnie na obiad jutro wieczorem?
00:16:01: Zapraszam kilku starych przyjaciół.
00:16:04: Przykro mi. Obiecałem zabrać narzeczonš na obiad,
00:16:06: a jej mama idzie z nami.
00:16:10: Wymienicie! Przyprowad je obie.
00:16:15: Zrobię to z miłoci do matki!
00:16:18: Potrafisz uprocić pewne sprawy.
00:16:19: - Zgoda?|- Zgoda.
00:16:49: Jeste bardzo piękna dzisiejszego wieczoru|i kocham cię tak goršco...
00:16:55: Ale dlaczego tak cicho?
00:16:58: Raul, zabierz mnie z sobš na tš tamę. Tylko mnie nie opuszczaj.
00:17:03: - Mówisz poważnie?|- Tak.
00:17:05: Co nie tak?
00:17:06: Nie!| To wspaniały pomysł.
00:17:10: Jestem gotowa!
00:17:13: Seńora, Gloria ma wspaniały pomysł!
00:17:17: Chce wybrać się ze mnš i z paniš na teren tamy.
00:17:21: To szaleństwo!| Obydwie, kochanie?
00:17:23: Jestem zmęczona miastem, matko.|Kilka dni na wsi byłyby wspaniałe.
00:17:28: Ale tam nie ma żadnych wygód...
00:17:30: - Chcę się tam wybrać, matko.|- Proszę się zgodzić, seńora.
00:17:33: Ale ... tak nagle!
00:17:35: Proszę mi pozwolić wytłumaczyć to po drodze.
00:17:38: Moi przyjaciele się pogniewajš,|jeli się spónimy.
00:17:41: Ruszajmy więc!
00:17:49: - Martini?|- Tak, seńora.
00:17:51: Dla mnie żadnego alkoholu,|przynie mi napój bezalkoholowy.
00:17:54: Oczywicie, ojcze.
00:18:04: Papierosa?
00:18:13: Mogę przeprosić na moment?
00:18:20: - Jestemy na miejscu, Francisco.|- Jestem wdzięczny za przybycie.
00:18:22: Pędzilimy całš drogę.|Pamiętam, jak lubiłe punktualnoć.
00:18:26: Przedstawię cię...
00:18:35: Czujcie się jak u siebie.
00:18:54: Zawsze zdumiewało mnie, jak architekt
00:18:57: mógł wymarzyć sobie tak niezwykłe pomysły.
00:19:00: Sentyment, emocje i instynkt,
00:19:03: musiały nim kierować bardziej niż zmysły.
00:19:07: Naprawdę niezwykłe.
00:19:10: Ten dom zbudował ojciec Francisca
00:19:13: na jego powrót z Paryżu w 1900 roku.
00:19:15: Nie był architektem, ale w planach pomagał mu inżynier.
00:19:21: Musiał być oryginałem i mieć zły humor.
00:19:24: Właciwie przeciwieństwo Francisca,|który jest tak normalny i rozsšdny.
00:19:29: Taka jest prawda, ojcze...
00:19:32: Francisco się nie zmienił,|odkšd bylimy małymi chłopcami.
00:19:40: Co do picia?|Przynieć ci co?
00:19:45: Pozwól mi siedzieć koło siebie.|Muszę z tobš porozmawiać.
00:19:50: Zaaranżowałe to spotkanie?
00:19:53: Pewnie to nie był żaden zbieg okolicznoci.
00:19:55: Nie miałem wyjcia...
00:19:59: ale wysłuchaj mnie proszę...
00:20:04: Obiad podano, seńor.
00:20:05: Bardzo dobrze, wprowad nas.
00:20:10: Jeli majš państwo ochotę, zapraszam na obiad.
00:20:12: Dobry pomysł.
00:20:13: Wymienicie. Jestem głodny jak wilk.
00:20:19: Seńora, tędy proszę.
00:20:21: - Padrecito, pora na obiad.|- Jestem zobowišzany.
00:20:34: O co chodzi, Glorio?
00:20:37: O nic, dlaczego pytasz?
00:20:37: Zdajesz się być czym zatroskana.
00:20:40: Ja? Wprost przeciwnie.
00:20:42: Wprost przeciwnie?
00:20:44: Tylko sekrety zakochanych, ojcze.
00:20:50: - Co mówiłe, Francisco?|- Zazdroszczę Raulowi.
00:20:53: Rób wszystko tak jak on.
00:20:55: To bardzo trudne, seńora.
00:20:57: Nie ma drugiego człowieka takiego jak pan.
00:20:59: Jak biedna dziewczyna mogłaby się panu oprzeć?
00:21:03: Jest pani bardzo łaskawa.
00:21:04: Ale mam wysokie zaopatrywania na miłoć.
00:21:07: Na przykład?
00:21:08: Nie wierzę w miłoć,|która widocznie dojrzewa z czasem.
00:21:13: Miłoć musi wyskoczyć z własnš siłš,|kiedy dwoje ludzie się spotka,
00:21:18: i musi wiedzieć, że nic nie może jej rozdzielić.
00:21:20: To jest wysoka poprzeczka dla miłoci.|Zatruta strzała!
00:21:25: Nie polecam tego.
00:21:27: To czas kształtuje takš strzałę,|to czas przygotowuje takš miłoć.
00:21:32: Ta miłoć musi być karmiona od dzieciństwa.
00:21:35: Mężczyzna znajšcy w przeszłoci tysišce kobiet...
00:21:37: spotyka nagle tš jednš...|która instynktownie jest tš jedynš!
00:21:42: Spełnia sny, jest odpowiedziš na tęsknoty...
00:21:46: To jest człowiek żyjšcy pragnieniami.
00:21:49: Czy taka miłoć, mój synu,|nie jest wzajemna?
00:21:53: Co by zrobił, gdyby ona cię nie kochała?
00:21:55: Powinna!
00:21:57: No dalej, nie jeste romantyczny!|Co tym sšdzisz, ojcze?
00:22:02: Moje myli na temat miłoci sš dyskretne...|ale indyk jest doskonały.
00:23:02: Co ty tu robisz?
00:23:03: Szukam nakrycia do stołu, seńor.
00:23:07: Wyjd i zamknij drzwi!
00:23:55: Mój ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin