Nowy29(1).txt

(31 KB) Pobierz
DWADZIECIA CZTERY 
Dla Johanny wiele rzeczy zmieniło się w cišgu tygodni, które nastšpiły po mierci Skryby 
Jaqueramaphana. Większoć na lepsze, co nigdy by się nie zdarzyło, gdyby nie morderstwo... 
i dlatego włanie Johanna czuła się przygnębiona. 
Pozwoliła Snycerce zamieszkać w swojej chacie i zajšć miejsce jej wczeniejszego pomocnika. 
Wydawało się, że Snycerka miała na to ochotę od samego poczštku, ale obawiała 
się jej gniewu. Teraz miały dannik ze sobš w chacie, którš zawsze otaczały co najmniej cztery 
sfory z Wendacjuszowych służb bezpieczeństwa. Mówiło się nawet o wybudowaniu dla 
nich specjalnych baraków. 
Spotykała się także z innymi, podczas zebrań oraz indywidualnie, kiedy potrzebowali 
pomocy przy uzyskiwaniu informacji z dannika. Skrupiło, Wendacjusz i Strupiarz zwany 
Pielgrzymem  wszyscy mówili już na tyle płynnie po samnorsku, że mogła bliżej przyjrzeć 
się charakterom tych tak odmiennych od ludzi stworzeń. Skrupiło był pedantyczny i bardzo 
inteligentny. Wendacjusz wydawał się równie pompatyczny jak Skryba, ale nie miał w sobie 
ani jego wesołoci, ani wyobrani. Wędrownik Wickwrackstrup  za każdym razem, kiedy 
widziała Tego olbrzyma ze strupem na zadzie, przechodził jš dreszcz. Osobnik ten zawsze 
sadowił się z tyłu, przycupnięty, żeby wyglšdać jak najmniej gronie. Pielgrzym najwyraniej 
zdawał sobie sprawę, jak bardzo drażni jš widok tamtego, i dokładał starań, by nie rzucać 
się w oczy, ale nawet po mierci Skryby nie mogła się zdobyć na nic więcej prócz tolerowania 
tej sfory... W końcu w zamku Snycerki mogli być zdrajcy. Opowiadanie, że Skrybę 
zabili napastnicy z zewnštrz, było tylko hipotezš Wendacju-sza. Johanna nieustannie przyglšdała 
się Pielgrzymowi podejrzliwym okiem. 
W nocy Snycerka wyganiała pozostałe sfory. Układała się wokół paleniska i zadawała 
dannikowi pytania, które nie miały najmniejszego zwišzku z czekajšcš ich wojnš. Johanna 
siadywała obok niej i próbowała wyjanić rzeczy, których tamta nie rozumiała. Wszystko to 
było bardzo dziwne. Snycerka była kim w rodzaju królowej tych sfor. Miała ten olbrzymi 
(prymitywny, niewygodny, brzydki, ale rzeczywicie olbrzymi) zamek i dziesištki sług. Mimo 
to spędzała większoć nocy w małej drewnianej chatce razem z Johanna, podtrzymujšc 
ogień i przygotowujšc jedzenie tak samo jak sfora, która usługiwała jej wczeniej. 
Snycerka była drugim Szponem, który został jej przyjacielem (pierwszym był Skryba, 
aczkolwiek Johanna nie wiedziała o tym, dopóki tamten nie zginšł). Cechowała jš mšdroć 
i oryginalnoć. W pewnym sensie była najmšdrzejszš istotš, jakš Johanna miała okazję poznać, 
choć do tego wniosku dochodziła powoli. Wcale nie dziwiła się szybkim postępom 
Szponów w nauce samnorskiego  takie rzeczy zdarzały się w większoci historii przygodowych, 
a ponadto w danniku były programy uczšce. Ale noc po nocy Johanna obserwowała, 
jak Snycerka wędruje po zasobach urzšdzenia. Sfora nie wykazywała najmniejszego zainteresowania 
chemiš ani zagadnieniami taktycznymi, które stanowiły przedmiot ich całodziennej 
pracy. Zamiast tego czytała o Strefie Powolnego Ruchu, Przestworzach, historii Królestwa 
Straumy. Sztukę szybkiego czytania opanowała najszybciej ze wszystkich. Czasami Johanna 
siedziała tylko i zaglšdała jej przez ramiona. Ekran podzielony na okna, tekst 
w głównym oknie przesuwajšcy się tak szybko, że Johanna nie mogła nadšżyć. Dziesištki 
razy na minutę Snycerka napotykała wyrażenia, których nie znała. Większoć z nich stanowi

ły rzadko używane samnorskie wyrazy. Wtedy dotykała nosem nieznanego słowa i w oknie 
słownika na krótkš chwilę pojawiała się definicja. Czasami jednak problem był natury konceptualnej, 
a kolejne okna, które otwierała sobie w celu uzyskania dodatkowych wyjanień, 
wprowadzały jš w zupełnie nowe dziedziny, czasem na kilka sekund, czasem na wiele minut, 
a czasem to, co było chwilowym odejciem od tematu, stawało się głównš cieżkš jej poszukiwań. 
W pewnym sensie uosabiała wszystko, czym pragnšł zostać Skryba. 
Niejednokrotnie zadawała pytania, na które dannik nie potrafił odpowiedzieć. Rozmawiała 
wtedy z Johanna do pónej nocy. Jak wyglšda ludzka rodzina? Do czego Królestwo 
Straumy chciało wykorzystać Górne Laboratorium? Johanna nie mylała już o sforach jako 
o bandach długoszyich szczurów. Długie godziny po północy ekran dannika płonšł janiejszym 
blaskiem niż pełgajšce płomyki paleniska. Na grzbietach Snycerki rozlewały się kolorowe 
plamy wiatła. Sfora otaczała jš kołem, a jej członkowie przypominali małe dzieci siedzšce 
wokół nauczyciela. 
Ale Snycerka nie była dzieckiem. Od pierwszego wejrzenia robiła wrażenie bardzo starej. 
Dzięki tym nocnym rozmowom Johanna zaczynała się dowiadywać wielu rzeczy 
o Szponach. Sfora mówiła o sprawach, o których nigdy nie rozmawiała w cišgu dnia. Były 
to w większoci zagadnienia dla innych Szponów oczywiste, ale o których się nie mówiło. 
Dziewczyna zastanawiała się, czy królowa Snycerka ma wród swoich kogo, komu mogłaby 
się zwierzyć. 
Tylko jeden z członków Snycerki był fizycznie zgrzybiały; dwóch dopiero co miało za 
sobš wiek szczenięcy. Tak wyglšdała sfora, która przeżyła ponad pięć stuleci. Ten wiek rzucał 
się w oczy. Dusza Snycerki trzymała się tylko dzięki sile jej woli. Cenš niemiertelnoci 
duszy było poprzestanie na wyłšcznie wsobnym sposobie rozmnażania. Pierwotna sfora cieszyła 
się znakomitym zdrowiem, ale po szeciuset latach... Jednemu z jej młodszych członków 
cały czas ciekła lina, bez przerwy ocierał pysk chustkš. Inny, w miejscu gdzie powinny 
znajdować się ciemnobršzowe renice, miał bielma koloru mleka. Snycerka mówiła, że jest 
absolutnie lepy, ale poza tym nad wyraz zdrowy, a przy tym był jej najlepszym mówcš. Jej 
najstarszy fragment ledwie powłóczył nogami i cały czas ciężko dyszał. Na nieszczęcie, 
zgodnie z tym, co mówiła Snycerka, włanie on był najbardziej bystry i twórczy. Gdyby ten 
umarł... 
Kiedy już Johanna zaczęła się przyglšdać Snycerce pod tym kštem, dostrzegała w niej 
coraz więcej przejawów słaboci. Nawet dwaj najzdrowsi członkowie o twardej, gęstej sierci 
chodzili w bardzo dziwny sposób w porównaniu z normalnymi elementami sfor. Czy 
była to wina jakich zniekształceń kręgosłupa? Ponadto włanie ci dwaj ostatnio tyli na potęgę, 
co jeszcze pogarszało sytuację. 
Johanna nie dowiedziała się tego wszystkiego od razu. Snycerka mówiła jej o różnych 
sprawach z życia Szponów i stopniowo wplatała w swoje wypowiedzi historie i przykłady 
z własnego życia. Wyglšdała na zadowolonš, że ma kogo, komu może się zwierzyć, ale Johanna 
zauważyła, że jej nowa przyjaciółka trochę się nad sobš użala. Snycerka wybrała takš, 
a nie innš drogę życia  według niektórych było to zwykłe zboczenie  i udało jej się przetrwać 
wszelkie przeciwnoci losu dłużej niż wszystkim podobnym sforom, o jakich mówiły 
historyczne zapisy. Jeli czegokolwiek żałowała, to tego, że dawne szczęcie w końcu zaczęło 
jš opuszczać. 

Architektura Szponów była architekturš ekstremów  wszelkie budowle i pomieszczenia 
były albo zbyt wielkie, albo zbyt ciasne jak na potrzeby człowieka. Izba Rady Snycerii była 
przykładem miejscowej gigantomanii. W ogromnej sali w kształcie misy swobodnie zmieciłoby 
się trzystu ludzi. Na oddzielone od siebie balkony dookoła komnaty weszłaby dodatkowa 
setka. 
Johanna była tu już nieraz, włanie w tej sali odbywała się większoć zebrań powięconych 
dannikowi. Na ogół uczestniczyła w nich ona, Snycerka i każdy, kto potrzebował informacji. 
Dzi nie był dzień zasięgania porad w danniku. To było pierwsze posiedzenie rady, 
w którym Johanna miała okazję uczestniczyć; Wysoka Rada składała się z dwunastu sfor 
i wszystkie były już na miejscu. Na każdym balkonie siedziała jedna sfora, a trzy inne stały. 
Johanna znała Szpony na tyle, by wiedzieć, że pomimo tak ogromnych wolnych przestrzeni, 
w sali panuje potworny tłok. Słychać było odgłosy myli piętnastu sfor. Pomimo obitych 
cian w głowie czuła nieustanne wibracje, a jej dłonie oparte o balustradę lekko drżały. 
Johanna stała w towarzystwie Snycerki na największym z balkonów. Kiedy weszły do 
sali, Wendacjusz na dole rozkładał na podłodze rysunki. Gdy wszyscy członkowie rady powstali, 
spojrzał w górę i powiedział co do królowej. Ta odrzekła po samnorsku: 
 Wiem, że to może nas nieco opónić, ale być może tak będzie lepiej.  Wydała z siebie 
odgłos ludzkiego miechu. 
Wędrownik Wickwrackstrup zajmował balkon tuż nad nimi, tak jakby był jednym 
z członków Rady. Johanna zdziwiła się. Nie zdołała się jeszcze zorientować dlaczego, ale 
wydawało się, że Strupiarz to jeden z ulubieńców Snycerki. 
 Pielgrzymie, czy będziesz mógł tłumaczyć wszystko dla Johanny? 
Pielgrzym pokiwał kilkoma głowami. 
 Czy zgadzasz się na to, Johanno? 
Dziewczyna zawahała się przez chwilkę, a potem przytaknęła skinieniem głowy. Wydawało 
się to najrozsšdniejszym wyjciem. Nie liczšc Snycerki, Pielgrzym mówił po samnorsku 
najlepiej ze wszystkich obecnych. Kiedy Snycerka usiadła, wzięła dannik od Johanny 
i otworzyła go. Dziewczynka przyjrzała się danym wywietlonym na ekranie. Zrobiła sobie 
notatki. Nie miała jednak zbyt dużo czasu na zdziwienie, ponieważ królowa odezwała się ponownie 
 tym razem gulgoczšc w zewnętrznej mowie sfor. Po chwili Pielgrzym rozpoczšł 
tłumaczenie. 
 Proszę niech wszyscy usišdš. Pochylcie się trochę. I tak jest tu zbyt tłoczno.  Johanna 
powstrzymywała się od miechu. Jako tłumacz Wędrownik Wickwrackstrup był wyjštkowo 
sprawny. Znakomicie naladował ludzki głos Snycerki. Udało mu się także odtworzyć wymuszony, 
autorytatywny ton jej przemowy. 
Nastšpiła chwila przerwy wypełniona odgłosami sadowienia się na miejscach i po chwili 
nad balustradkš każdego balkonu widniała już ty...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin