Nowy66(1).txt

(16 KB) Pobierz
 
SZEĆDZIESIĽT CZTERY 
Podróż do Dowództwa Lšdowego trwała dwiecie Ksekund. Gdy wylšdowali 
już na powierzchni planety, Pajški wiozły ich drogš prowadzšcš 
przez długš dolinę. Dziwne wspomnienia przelatywały przez umysł Ezra. 
Wiele budynków zostało wzniesionych podczas ostatniej Jasnoci, ale byłem 
tu, nim wszystko się zaczęło. Wtedy wszystko wydawało się takie ob- 
 


ce. Teraz każdy budynek, każde miejsce opatrzono obszernš informacjš. 
Zinmin Broute kršżył od okna do okna rozentuzjazmowany, opowiadał 
o wszystkim, co mijali. Przejechali obok biblioteki, którš badali wtedy 
wraz z Bennym Wenem. Muzeum Czasów Ciemnoci. Kamienne posšgi 
przy Królewskiej Drodze, Troje Sięgajšcych po Akord. Zinmin mógł powiedzieć 
mu wszystko o każdej z powyginanych postaci. 
Dzisiaj jednak nie byli złodziejami skradajšcymi się w mroku do cudzych 
domostw. Dzi w Dowództwie Lšdowym wiatła płonęły jasno, a gdy 
wreszcie zeszli pod ziemię, ukryte tam pomieszczenia były równie obce 
i przerażajšce jak pajęcze koszmary Ritsera Brughla. Strome schody przypominały 
raczej drabinę, a zwykłe pokoje były tak niskie, że Ezr i Zinmin 
musieli przykucać, by przejć z miejsca na miejsce. Pomimo specjalnych 
rodków i wielu lat ćwiczeń Ezr nie najlepiej radził sobie z pełnym 
planetarnym przycišganiem. Zostali zakwaterowani w apartamentach 
o królewskim standardzie - tak przynajmniej twierdził Zinmin - pokojach 
o włochatych podłogach i sufitach wysokich na tyle, że mogli stać 
w nich prosto. Negocjacje rozpoczęły się następnego dnia. 
*
Większoć Pajšków, które znali z tłumaczeń, była nieobecna. Belga 
Undenriłle, Elno Coldhaven - Ezr rozpoznawał te nazwiska, ale zawsze 
należały one do postaci drugoplanowych, które nie brały udziału w realizacji 
planu Sherkanera Underhilla. Z pewnociš jednak bezporedni negocjatorzy 
kontaktowali się z Victory Lighthill. Często w trakcie rozmów 
Undenriłle wycofywała się z pokoju, by odbyć konsultacje z osobami niewidocznymi 
dla ludzi. 
Po kilku dniach Ezr zrozumiał, że niektóre z tych osób znajdujš się 
bardzo daleko: Trixia. Kiedy wrócił już do swych kwater, połšczył się z LI. 
Oczywicie rozmowa była kontrolowana przez Pajški, ale to wcale Ezra 
nie obchodziło. - 
- Powiedzielicie mi, że Trixia jest już defiksowana. 
Na odpowied czekał znacznie dłużej niż dziesięć sekund. Wreszcie 
jego cierpliwoć się wyczerpała, nie miał już ochoty dłużej słuchać wymówek 
i wykrętów. 
- Do cholery, obiecalicie, że będzie defiksowana. Wczeniej czy pó 
niej musicie przestać jš wykorzystywać! 
Wreszcie odezwał się głos Phama. 
- Wiem, Ezr. Problem w tym, że Pajški zażšdały, by była dostępna 
podczas negocjacji, nadal zafiksowana. Jeli odmówimy, rozmowy zostanš 
zerwane... aTrixia nie chce współpracować z nami podczas defiksacji. 
Musielibymy jš do tego zmusić. 
- Nie obchodzi mnie to. Nie obchodzi! Nie sš jej włacicielami, tak 
jak nie był nim Tomas Nau. - Zachłysnšł się strachem, omal nie zwymiotował. 
Po drugiej stronie pokoju siedział Zinmin Broute, szczęliwszy niż 
-Otchłań...  


jakikolwiek twardogłowy, jakiego widział do tej pory Ezr. Przeglšdał jakš 
ilustrowanš ksišżkę Pajšków. Jego też wykorzystujemy. Musimy, jeszcze 
przez krótki czas. 
- Ezr, to nie potrwa długo. Annę też nie może się z tym pogodzić, ale 
dla Pajšków to jedyna rękojmia naszej uczciwoci. Oni prawie ufajš fiksatom. 
Potwierdzajš u nich każdš naszš obietnicę, każdy punkt. Bez tego 
nie mamy szans na uwolnienie ludzi z Niewidzialnej ręki". Bez tego nie 
zatrzemy zła, jakiego dokonał Tomas Nau. 
Rita i Jau. Pudełko z klejnotem pamięci w jego bagażach. Dziwne. 
Pajški nie chciały wcale do nich zaglšdać. Ezr westchnšł ciężko. 
- Dobrze. Ale po tym spotkaniu nikt nie będzie już niczyjš własno 
ciš. Inaczej nie ma mowy o żadnych układach, sam tego dopilnuję. - 
Przerwał łšcznoć, nim Pham zdšżył mu odpowiedzieć. Jego reakcja i tak 
przecież nie miała żadnego znaczenia. 
Niemal codziennie odbywali morderczš wędrówkę w dół stromych 
schodów prowadzšcych do sali rozmów. Zinmin twierdził, że jest to prywatny 
gabinet szefa wywiadu, jasny i przestronny pokój z otwartymi niszami 
i oddzielnymi grzędami". Cóż, rzeczywicie były tam nisze, ciemne kominy 
z ukrytymi legowiskami na szczycie. Monitory zawieszone na cianach 
ukazywały jakie bezsensowne, chaotyczne obrazy. Ezr i Zinmin musieli 
przejć po zimnym kamieniu, by usišć na specjalnie dla nich 
przygotowanych futrach. Zazwyczaj w rozmowie uczestniczyło cztery, pięć 
Pajšków, wród których zawsze znajdowali się Coldhaven lub Undenrille. 
Negocjacje posuwały się w całkiem przyzwoitym tempie. Dzięki wiadectwu 
fiksatów Pajški wierzyły w to, co mówił Ezr. Wydawało się, że rozumiejš, 
jak wiele dobra można zdziałać dzięki współpracy obu ras. Oczywicie 
Pajški miały założyć swojš bazę na Diamentach. Ludzie z kolei 
mieli przekazać im swojš technologię bez żadnych ograniczeń, by w zamian 
korzystać z zasobów planety. W swoim czasie Diamenty i kwatery 
miały zostać przeniesione na wyższš orbitę, gdzie Pajški i ludzie zbudowaliby 
wspólnymi siłami stocznię. 
Przebywanie w towarzystwie Pajšków przez wiele Ksekund dziennie 
było męczšcym dowiadczeniem. Ludzki umysł nie był przystosowany 
do obcowania z takimi istotami. Wydawało się, że Pajški nie majš oczu, 
tylko kryształowe pancerze, które widziały lepiej niż jakiekolwiek ludzkie 
urzšdzenia. Nigdy nie było wiadomo, na co właciwie patrzš. Ich ręce 
pożywiajšce bezustannie się poruszały w gestach, których znaczenie 
Ezr zaczynał dopiero rozumieć. Kiedy za gestykulowały głównymi kończynami, 
były to ruchy szybkie i agresywne, niczym ruchy stworzenia szykujšcego 
się do ataku. W powietrzu unosił się ciężki, stęchły zapach, który 
przybierał na sile, gdy w pomieszczeniu znajdowało się więcej Pajšków. 
I następnym razem przywieziemy własne toalety. Ezr doznawał skurczów, 
próbujšc dostosować się do miejscowych sanitariatów. 
 


Zinmin dokonywał większoci tłumaczeń, utrzymywano jednak również 
stałš łšcznoć z Trixiš i innymi. Gdy jaka kwestia wymagała bardzo 
precyzyjnego przekładu, to jej głos wypowiadał słowa Undeirille albo 
Coldhavena; Underville - nieprzejednana policjantka, Coldhaven - młody, 
energiczny oficer. Głos Trixii - dusze innych stworzeń. 
Nocami nawiedzały go sny, często znacznie mniej przyjemne od rzeczywistoci, 
z którš stykał się za dnia. Najgorsze były te, które rozumiał. 
Ukazywała mu się Trixia, jej głos i umysł wędrował pomiędzy młodš kobietš, 
którš kiedy znał, i obcymi umysłami, do których teraz należała. 
Czasami jej twarz zmieniała się w szklisty pancerz, a kiedy pytał o tę 
zmianę, mówiła mu, że to tylko gra jego wyobrani. Była to.Trixia, która na 
zawsze miała pozostać zafiksowana, zaczarowana, stracona. Często widywał 
w snach Qiwi, czasami rozbrykanš, czasami takš, jakš była, gdy 
zabijała Tomasa Nau. Rozmawiali, Qiwi dawała mu jakie rady. W snach 
wydawały się rozsšdne, lecz po przebudzeniu nigdy nie pamiętał szczegółów. 
W miarę upływu dni rozwišzywali kolejne kwestie. W cišgu niecałego 
miliona sekund przeszli od ludobójstwa do handlu. Pham Nuwen, który na 
bieżšco kontrolował przebieg rozmów, nie krył zadowolenia. 
- Te stworzenia negocjujš jak Kupcy, a nie jak rzšd. 
- Idziemy na duże ustępstwa, Pham. Od kiedy to Klienci majš tyle 
swobody, ile dajemy Pajškom? 
Jak zwykle nastšpiła długa pauza. Ale głos Phama nadal przepełniał 
entuzjazm. 
- Nawet to może się opłacić, synu. Założę się, że niektóre z tych Pa 
jšków zechcš w końcu zostać naszymi partnerami - Queng Ho. Jeszcze 
jedna rzecz. Załatw sprawę jeńców, a będziemy mogli odwołać Trixię. 
Lighthill wymogła to na frakcji Underville. 
Ostatni dzień negocjacji rozpoczšł się tak samo jak inne. Zinmin i Ezr 
zostali sprowadzeni w dół spiralnych schodów", jak nazywał to Zinmin. W 
ludzkich kategoriach był to pionpwy szyb wycięty bezporednio w skale. 
Jak zawsze owiewał ich pršd ciepłego powietrza. Szyb miał niemal dwa 
metry rednicy, w cianach wykuto stopnje szerokoci pięciu centymetrów. 
Ich strażnicy nie mieli żadnych kłopotów z zejciem; sięgali od jednej 
ciany szybu do drugiej, wspierajšc się ze wszystkich stron. Co dziesięć 
metrów zatrzymywali się na szerszej półce, półpiętrze", by złapać oddech. 
Strażnicy namówili Ezra, by nałożył swego rodzaju uprzšż, która ułatwiała 
mu schodzenie, choć jednoczenie wprawiała w zakłopotanie. 
- Oni chcš nas w ten sposób zastraszyć, prawda, Zinmin? - Zadawał 
to pytanie już podczas wczeniejszych wędrówek, lecz Zinmin Broute ni 
gdy nie raczył mu odpowiedzieć. 
 


Zafiksowany tłumacz miał jeszcze większe kłopoty z utrzymaniem 
równowagi na wšskich stopniach, zwłaszcza że próbował naladować ruchy 
Pajšków, co bardziej mu przeszkadzało, niż pomagało. Dzi wreszcie 
zareagował na pytanie Ezra. 
- Tak... Nie. To główne zejcie do Królewskiej Otchłani. Bardzo sta 
re. Tradycyjne. To zaszczyt... - Poliznšł się, zawisł na chwilę nad przepa 
ciš, przytrzymany na długiej smyczy przez jednego ze strażników. Ezr 
przywarł do wilgotnej ciany, omal sam nie spadł ze stopnia, gdy Broute 
starał się odzyskać równowagę. 
Wreszcie dotarli na ostatni poziom. Sufit był tutaj niski nawet według 
pajęczych standardów, sięgał ledwie metr nad podłogę. Otoczeni przez 
strażników, przykucnęli i ruszyli w stronę szerokich drzwi. Pomieszczenie 
za drzwiami wypełniało blade niebieskie wiatło. Pajški widziały w bardzo 
szerokim pamie widma. Można by pomyleć, że preferujš wiatło 
w pełnym widmie, przypominajšce blask słońca. Często jednak poprzestawały 
na delikatnej powiacie albo wietle niewidocznym dla ludzkich 
oczu. 
Z ciemnoci doszedł ich znajomy syk. 
- Wejdcie. Usišdcie - powiedział Zinmin Brou...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin