Regine Pernoud - Ryszard Lwie Serce.pdf

(731 KB) Pobierz
Regine Pernoud
Ryszard Lwie Serce
(Przełożyła: Zofia Cesul)
Przedmowa
Po wielu latach poświęconych królowej Eleonorze z Akwitanii zapragnęłam zająć się
również historią jej najbardziej kochanego syna. Miała ich wprawdzie pięciu, lecz tylko jeden zajął
w jej sercu miejsce szczególne: Ryszard, którego współcześni często nazywali Ryszardem z Poitou,
ale który wszedł do historii jako Lwie Serce. Kronikarz Giraud de Barri nazwał go tak, gdy nie
miał nawet jeszcze dwudziestu lat.
Ryszard Lwie Serce był rzeczywiście godnym spadkobiercą “kobiety niezrównanej” i
jedynym, którego panowaniu ona patronowała. O młodszym bracie i następcy Ryszarda, Janie Bez
Ziemi, nie warto mówić: za jego panowania królestwo Plantagenetów rozpadało się na strzępy.
Miał szczęście umrzeć w samą porę: dzięki tej śmierci wylądowanie w Anglii Ludwika
Francuskiego nie zamieniło się w kolejny sukces podobny temu, jakim było niegdysiejsze
wylądowanie Wilhelma Zdobywcy. Utajona wrogość Francji i Anglii trwała, a zawierane rozejmy
miały doprowadzić do “definitywnego pokoju” jedynie dzięki rozumnej inicjatywie Ludwika
Świętego, ustanawiającego porozumienie między “kuzynami”, porozumienie, które jego wnuk Filip
Piękny potrafił rozsądnie utrzymać.
Pod wysokimi sklepieniami prezbiterium opactwa w Fontevrault, rozbrzmiewającymi
śpiewem na przemian mnichów i mniszek, czczony był grób Ryszarda Lwie Serce, spoczywającego
między swym ojcem, Henrykiem II Plantagenetem, i matką, Eleonorą z Akwitanii - między hrabią
Andegawenii i księżną Akwitanii, królem i królową Anglii, których był synem i znakomitym
następcą. Te trzy osobowości zapisały w historii Europy niezapomnianą kartę. Anglicy mieli
szczególny powód do wytrwałego odwiedzania tego wspaniałego opactwa. Ołtarz jego został
poświęcony osobiście przez papieża w pierwszych latach XII wieku, a znaczenie opactwa dla
rozkwitu i bogactwa tego wieku, który niejaki Gustaw Cohen nazwał “naszym Wielkim Wiekiem”,
było ogromne.
Z tych trzech postaci zwłaszcza jedna weszła do legendy: Ryszard Lwie Serce. Wcielał on
nadzieje, głęboki zmysł polityczny i cechy charakteru swej matki i jej przodków. Rządził
rozległym królestwem, które przypadło mu w wyniku śmierci dwóch starszych braci: Wilhelma,
zmarłego w dzieciństwie i Henryka, “Młodego Króla” - ale w tym królestwie Akwitania była jego
własną posiadłością. Eleonora wybrała go i wprowadziła na tron z wielkim splendorem. Do
Akwitanii przywiązany był jednak tak bardzo, że gdy osiągnie wiek dojrzały i zostanie królem,
odmówi bez wahania, gdy zaproponują mu koronę cesarstwa rzymsko-niemieckiego. A taka
propozycja spełniłaby ambicje niejednego z książąt ówczesnej Europy. Nie mogła jednak zastąpić
mu świetności Akwitanii, winnic Médoc, terenów łowieckich w lasach Talmond i pieśni
trubadurów.
Jego wyjazd do Ziemi Świętej mieści się również w tradycji baronów akwitańskich i
trubadurów. Czterdzieści lat wcześniej udała się tam przecież Eleonora ze swym pierwszym
małżonkiem, Ludwikiem VII, królem Francji. To ona, której życie było bardziej szczęśliwe niż jej
syna, poznała brzegi Oronte i dotarła do Jerozolimy. Mogła więc zachęcać Ryszarda, by i on
postarał się podbić na nowo te święte miejsca, tak drogie sercom chrześcijan.
Uczyniła jeszcze więcej: gdy Ryszard walczył za morzem, rozwinęła całą czujność, by
utrzymać jego królestwo. Udało się to i było zwycięstwem zarówno uczuć macierzyńskich, jak i
zmysłu politycznego. Przyszło jej walczyć z trudnościami wszelkiego rodzaju: z ukrywanymi
ambicjami najmłodszego syna, z jawnymi - króla Francji Filipa Augusta, z groźnymi niepokojami
wewnątrz rozwijającego się prężnie kraju, gdzie wielcy mieszczanie stawiali wciąż nowe
wymagania, nie mówiąc już o trosce o przedłużenie rodu, która kazała jej przemierzyć Europę, by
przywieźć synowi narzeczoną ze swego wyboru.
Podsumowując jej postępowanie, jej niestrudzoną obecność przy wszelkich ważnych
wydarzeniach, mnich Ryszard z Devizes zawoła: “Kobieta niezrównana!” Biografia Ryszarda Lwie
Serce uzasadnia ów okrzyk podziwu. Ciekawe jest porównanie tej oceny dziś, w naszym XX
wieku, gdy spod piór historyków, lepiej przecież z czasem poinformowanych, wyszło tak wiele
chybionych ocen czy wręcz niedorzeczności. I dziś jeszcze są tacy, którzy próbują odmówić
królowej Eleonorze wpływu na rozkwit życia literackiego zarówno w Akwitanii, jak i w Anglii -
wbrew dziełom, które są jej poświęcone, i tylu utworom anglo-normandzkim powstałym w jej
czasach. Niektórzy zdają się zapominać nawet o chronologii, twierdząc wręcz, że spędziła “większą
część życia w więzieniu”!... A prosta arytmetyka pozwala wyliczyć, że między rokiem 1152 - gdy
Eleonora miała trzydzieści lat - i rokiem 1174, gdy została uwięziona, upłynęły dwadzieścia dwa
lata, które w życiu człowieka są najbogatsze, najpłodniejsze i w ogóle najpełniejsze. Zadufanemu
historykowi brakuje więc najwyraźniej perspektywy ludzkiego życia.
Nie kontynuujmy zatem dyskusji z podobnymi bredniami. Z perspektywy biografii
Ryszarda rola jego matki jawi się jeszcze pełniej i w większym blasku niż wtedy, gdy
próbowaliśmy nakreślić jej własną. Osobowość królowej zdominowała drugą połowę XII wieku w
Europie - tak jak osobowość innej królowej, jej wnuczki Blanki, zdominuje pierwszą połowę XIII
wieku we Francji.
O Eleonorze i Ryszardzie mamy na szczęście wystarczająco dużo prac solidnych i
bezstronnych, do których czytelnik może w razie potrzeby sięgnąć: na pierwszym miejscu, u nas,
praca Edmond-René Labande'a; za granicą oprócz Amy Kelly, jak i większości historyków
amerykańskich i angielskich cytowanych w bibliografii, prace Reto Bezzoli, bez wątpienia
pierwszego, który ujawnił i naświetlił początki i kształtowanie się naszej dworskiej tradycji.
Winniśmy im wdzięczność. A skoro jesteśmy przy podziękowaniach, podkreślmy, ile
zawdzięczamy tym wszystkim, którzy w różny sposób ułatwili nam zadanie przy powstaniu tej
książki: pani Emmanuelle Hubert, która poszukiwała danych bibliograficznych, pani Thércse
Conquer, która zechciała podjąć się redakcji, panu Jean Gimpel, bez którego aktywnej pomocy nie
moglibyśmy dzieła doprowadzić do skutku.
Pozostaje również podziękować pomocnym nam i zasłużonym autorom kronik XII wieku,
których lektura jest tak fascynująca. Przyglądanie się czynom i postępkom Ryszarda Lwie Serce
poprzez teksty Rogera z Hoveden, zapisy tego (lub tych?), którzy występują jako Benedykt z
Peterborough, a zwłaszcza zapisy cytowanego już Ryszarda z Devizes, o ostrym piórze i
niewyczerpanym humorze - jest przy każdej lekturze prawdziwą przyjemnością. Nie mówiąc już o
Ambrożym, który daje tak żywy i przekonujący obraz wyprawy do Ziemi Świętej, wkładając w
usta Saladyna trafny portret jego przeciwnika w tych kilku wierszach:
Wiem ja dobrze, że owy król
Śmiałe ma serce i do bitwy skore,
Niby rumak przeskoczy przeworę!
I życzy mu “hojności z rozsądkiem i umiarem”, bo zwłaszcza cnota umiaru nie cechowała
Ryszarda. Czerpaliśmy obficie z owych opowieści i niektóre z nich przytaczamy na stronach
książki mając nadzieję, że czytelnik znajdzie w nich tyle samo przyjemności, ile mieliśmy jej my, i
że na podstawie tych źródeł będzie mógł wyrobić sobie własną opinię o bohaterze, który wyłania
się jakby z romansu - ale romansu rycerskiego.
R. P.
Rozdział pierwszy
Pierwsze kroki lwa
W dzień Trzech Króli, 6 stycznia 1169 roku, na zamku Montmirail miała miejsce
charakterystyczna scena feudalna: król Francji, Ludwik VII, przyjmował swego najważniejszego
wasala, Henryka II Plantageneta, który przybył złożyć mu hołd i przysięgę wierności.
Całe społeczeństwo feudalne opierało się na owych powiązaniach człowieka z człowiekiem,
a ściślej pana z wasalem, i odwrotnie (rozumiejąc, że taka czy inna rola mogła oczywiście przypaść
również kobiecie). Ujrzano więc Henryka na kolanach, z rozpiętym pasem, podającego dłoń
królowi, który przyjmował go siedząc w fotelu z wysokim oparciem, wybitym niebieskim
jedwabiem; pierwszy z nich przyrzekał wierność, drugi, przyjmując obietnicę, zapewniał o swej
opiece. Chociaż mieliśmy tu ceremonię bardzo powszechną w XII wieku i powtarzającą się na
wszystkich szczeblach hierarchii, którą należało szanować, to ceremonia w Montmirail nabierała
szczególnego znaczenia.
Przede wszystkim z racji biorących w niej udział osobistości: panem przyjmującym hołd
był bowiem król Francji, tym zaś, na którego ustach miał złożyć pocałunek, był król Anglii. Hołd
dotyczył oczywiście jedynie jego posiadłości na kontynencie, ale były one równie wielkie, jeśli nie
większe niż dobra, którymi król Ludwik VII władał bezpośrednio, obejmowały bowiem cały
zachód Francji.
W uroczystości uczestniczyli nie tylko ci dwaj mężowie; Henryk II już w pierwszej chwili
spotkania podkreślając ważność ceremonii, tak zwrócił się do króla Francji: “Panie, w dniu Trzech
Króli, kiedy trzej monarchowie przynieśli swe dary Królowi królów, polecam twej opiece moich
trzech synów i moje ziemie.”
U jego boku postępowali trzej młodzieńcy. Ludwik, choć znał tylko najstarszego, musiał
rozpoznać u nich pewne cechy rodzinne, byli to bowiem synowie jego pierwszej żony, owej
królowej Eleonory, którą tak bardzo kochał w młodości i która odeszła od niego przed niespełna
siedemnastu laty, by prawie natychmiast poślubić tego samego Henryka, który właśnie składał mu
hołd. Trzej urodziwi chłopcy, zwłaszcza najstarszy, piętnastoletni Henryk Młody, o miłej twarzy i
eleganckim sposobie bycia; jemu przyrzeczony jest tron Anglii oraz Normandia, Maine i
Andegawenia. Najmłodszy, Gotfryd, to jeszcze dziecko nie mające nawet jedenastu lat; jest
księciem ciemnowłosym, żywym, uroczym, nieco niższego wzrostu niż jego dwaj bracia, jemu
przeznaczono Bretanię. Ryszard, średni, przyciąga uwagę: dobiega dopiero dwunastu lat, a ma już
wygląd młodzieńca, zdecydowane ruchy, włosy jasnoblond z rudawym odcieniem; dziedzictwo
Zgłoś jeśli naruszono regulamin