UZDROWIENIE PROWADZĄCE DO PIEKŁA Kiedyś zobaczyłam swoim promyczkiem samotną babcię pracującą na działce. Była ruchliwa, zgrabna i zawsze radosna. Od razu mnie zainteresowała. Działeczkę miała niewielką, ale hodowała na niej dużo różnych roślin, które wspaniale się rozwijały, ponieważ wkładała dużo miłości w ich pielęgnację. Później dowiedziałam się, że wszystko, co wyhodowała, woziła do zaludnionych miejsc i sprzedawała. Sama nie jadła pierwszych płodów, zawsze starała sięje sprzedać, bo wtedy były droższe. Potrzebowała pieniędzy, żeby pomóc swojemu synowi. Urodziła go w późnym wieku i do tego została bez męża. Z krewnymi też nie miała kontaktu. Wychowała dziecko sama. Synek dobrze malował w dzieciństwie, a ona pragnęła, żeby został malarzem. Parę razy próbował dostać się na studia, w końcu mu się udało. Dwa razy do roku przyjeżdżał do swojej matki staruszki w odwiedziny. Te przyjazdy były dla niej największą radością. W czasie jego nieobecności odkładała dla niego pieniądze i robiła zapasy jedzenia. Z wyhodowanych w ogródku jarzyn i owoców robiła zaprawy i wszystko oddawała synowi. Bardzo mocno go kochała i marzyła, że syn będzie wielkim malarzem. Żyła marzeniem, była życzliwa i wesoła. Przez jakiś czas nie obserwowałam jej. Kiedy znowu ją zobaczyłam, była już ciężko chora. Z trudem się schylała, żeby uprawiać rośliny w swoim ogródku, za każdym skłonem jej ciało przeszywał ostry ból. Okazała się jednak pomysłową kobietą. Zrobiła wąziutkie i długie zagonki. Wzięła siedzenie od starego taboretu, kładła je między zagonkami, siadała na ni i, przesuwając się na tym siedzeniu po całym ogródku, pieliła zagony. Koszyk wlokła za sobą na sznurku. Cieszyła się, że będzie miała urodzaj. Urodzaj naprawdę musiał być duży, ponieważ rośliny wyczuwały staruszkę i odpowiednio reagowały. Staruszka zdawała sobie sprawę ze swojej rychłej śmierci. Żeby nie sprawić synowi kłopotu, sama kupiła trumnę, wiązankę i wszystko przygotowała do pogrzebu. Przed śmiercią chciała jednak zdążyć zebrać plony i zrobić dla syna zaprawy na zimę. Wtedy nie zwróciłam uwagi, dlaczego staruszka choruje mimo tak bliskiego kontaktu ze swoimi roślinami. Pomyślałam, że to z tego powodu, iż zamiast spożywać płody z ogródka, sprzedaje je, a za pieniądze stara się coś taniego kupić. Zrobiło mi się jej żal. Zdecydowałam się jej pomóc. Kiedyś, w czasie gdy spała, zaczęłam ogrzewać ją swoim promyczkiem, wypędzając tym samym choroby z jej ciała. Czułam, że coś się mojemu promyczkowi przeciwstawia, ale mimo wszystko próbowałam. . . Czyniłam to tak długo, dopóki nie osiągnęłam swojego celu. Zanim wyleczyłam jej ciało, minęło aż dziesięć minut. Później, kiedy przyszedł dziadek, opowiedziałam mu o staruszce i zapytałam: Dlaczego promyczkowi coś się opierało? Dziadek zamyślił się i powiedział: Źle postępowałaś. Zdenerwowałam się tym stwierdzeniem. Poprosiłam dziadka o wyjaśnienie, co złego uczyniłam? On długo milczał, a potem rzekł: Uzdrowiłaś ciało, ale duszę skazałaś na cierpienie. Wtedy zapytałem Anastazję: Co w końcu takiego okropnego mogłaś uczynić duszy tej staruszki? Anastazja westchnęła i opowiadała dalej: Staruszka przestała chorować i nie umarła. Synek przyjechał do niej prędzej niż obiecał, ale tylko na dwa dni. Przyjechał z wiadomością, że zrezygnował ze studiów. Oświadczył, że nie chce już być malarzem i że zajmuje się jakąś inną działalnością, przynoszącą dochód. Ożenił się. powiedział: "Teraz będę miał pieniądze, nie musisz więc przygotowywać dla mnie już tych »słoików«, ponieważ przewóz wychodzi drożej. Sama się lepiej odżywiaj, mamo" - i wyjechał, nie wziąwszy niczego. Staruszka rankiem usiadła na ganku, popatrzyła na swój ogródek, a oczy jej wyrażały pustkę, tęsknotę i niechęć do życia. Wyobraź sobie: ciało jest zdrowe, a życia w nim jakby nie ma. Zobaczyłam ją, ale jeszcze szybciej poczułam stan jej duszy: bezmierna, przerażająca pustka i beznadziejność. Gdybym nie wyleczyła jej ciała, staruszka zmarłaby w swoim czasie, odeszła-by spokojnie, z pięknym marzeniem i nadzieją. Przeze mnie trafiła w bezkres pustki jeszcze za życia, a to jest uczucie wiele razy gorsze od śmierci fizycznej. Po dwóch tygodniach zmarła.
jaromz251