o kujawach przybyszewski.docx

(13 KB) Pobierz

STANISŁAW  PRZYBYSZEWSKI

 

 

Z gleby kujawskiej

wyd. Warszawa 1902

fragment

 

[...].

              Ziemia ta, to trójkąt obwodu paru mil kwadratowych pomiędzy Inowrocławiem, Gniewkowem a pramatką, kolebką ojców naszych Kruszwicą. Cały ten trójkąt przerżnięty jest Gopłem – morzem polskim, jak je kiedyś nazywano. Gopło opada coraz więcej i tworzy na milę długie i szerokie bachorze, porosłe wysokim zielskiem, w którym grzęznie i plącze się noga, gdy chce się przez nie przedrzeć, krzewy ostu i pokrzyw ranią ręce, a nawet sięgają po szyję, a na miękkiej, bagnistej ziemi idzie się jak po niezmiernie bogatym a głębokim kobiercu wschodnim. Pełno tu stawów i bagien.

              Tuż pod Szarlejem, gdzie mistyczny książę Szarlejko miał swój warowny gród, gdzie Władysław Biały, książę Gniewkowski dłuższy czas przebywał, przerzyna się przez odłogi, bachorze i morze zielska, Noteć, by wpłynąć w małe Gopło (Jezioro Szarlej), które również z roku na rok opada tworząc wysokie brzegi, na których rosną niebotyczne srebrzyste topole. Tu już rozpoczyna się urodzajna ziemia, raduje się złocistym żniwem jędrnej, pszenicznej ziemi. Lasem tataraku, trzciny i sitowia kończy się małe Gopło – potem kanał dawno zamulony, poprzez niego prowadzi mostek, który dziwnym cudem się jeszcze utrzymał. Potem ścieżka wzdłuż długiego, urodzajnego pola, żytem obsianego, tuż przy rozległych torfowiskach. No i ta droga poprzez morze piasków, na których jeszcze łubin się tylko rodzi... jeszcze kilka porozrzucanych chat Sikorowa, które kiedyś Fryderyk Wielki skolonizował – a teraz wyciągniętą struną długa droga obsadzona przeróżnym domostwem – to Szymborze.

              I wokół roztacza się przestrzeń ogromna, pierwotna, bez konturów, zlewająca się na krańcach czarnym szlakiem ugorów z błękitnym niebem [...].

              Coś nieskończenie cichego, smutnego, jakiś ton beznadziejnej tęsknoty legł nad tą ziemią [...]. Jakaś parna, przeczuciem i troską ciężarna dola przykucnęła na rozstajnych drogach i tłumi śmiech i rozgwar.

              Stanie się na górkach tuż pod Szymborzem, a oko obejmuje dziwny widnokrąg. Tam Mątwy, gdzie krew szwedzka z polską się zmieszała i Noteć krwawą czerwienią zabarwiła, trochę dalej Tupadły, gdzie Szwedzi padli, z drugiej strony Łojewo, moja wieś rodzinna, gdzie Szwedów łojono, tam znów Ostrowo, siedziba słynnego masona, którego często widziano w postaci czarnego psa, jeszcze dalej Markowice z słynnym na Kujawy klasztorem i przyległymi dobrami Kruszą Wielką i Małą i Duchowną - srebrzy się pas Gopła, a nad nim wznoszą się szańce szwedzkie, z których Szwedzi Kruszwicę ostrzeliwali. Poprzez Gopło czernią się zwęglone pale dawnego mostu – ponad tym wszystkim góruje Mysza Wieża.

              Wprawdzie wieża ta, to baszta obronnego zamku, ale i tak się myśl, uczucie i serce związały z tą wieżą, że nikt nie zdołał zniszczyć tej tradycji sercowej, iż tu Popiela myszy zagryzły: dziwne a tajemnicze, grozą i strachem przejmujące uczucie przeraża Kujawiaka na myśl, że mógłby zstąpić w te podziemia, co wąskiem krużgankiem prowadzą pod Gopłem do katedry, na drugiej stronie Gopła położonej.

              Z drugiej strony na małym wzgórzu – Inowrocław ze zgliszczami niezmiernie pięknego kościoła Panny Maryi, a w dali skąd dzwony płyną i płyną tą rozpłakaną godziną, widnieje i świeci się biały kościół na górze, to słynna Góra, a w tym kościele cudowny obraz Świętego Walentego, do którego śmiertelnie chory mały Jan (Kasprowicz) został zaofiarowany. Łaska Świętego uzdrowiła go. Och, móc wyczerpać wszystkie uroki, czary i cuda tej ziemi!

              Kiedy w ciemnych nocach straszą srebrne topole po drogach, gdyby widma, w białe płachty przyodziane!

              Kiedy znad Gopła powstają wodne opary i srebrna mgła rozścielą się na łąkach, a z chałup torfiarzy płynie poprzez te morza mgieł, blednie, chore światło!

              Kiedy mgła się wznosi i roztapia się w mżącym dżdżu - ...to tylko zwolne rozpływanie się czegoś, co było zgęszczone, to tajanie jakiejś zadumy – a w duszy uwalnia się coś i skrapla się w długie, perliste łzy i spada na dno duszy, jedna perła za drugą, coraz smutniej, coraz boleśniej, o Boże!

              A cały świat staje się jedna, straszną bolesną tęsknotą, i w każdej łzie się odbija i z nia razem w jakieś przepastne ciemnie spływać się zdaje [...].

***

              I na tej ziemi rozsiadł się piękny, krzepki lud ze wszystkimi przywarami i cnotami ludu polskiego, ale to wszystko jest niezmiernie spotęgowane. Lud ten zacięty, obdarzony jakąś dziwną energią, która raczej jest tylko pewnym fatalistycznym poczuciem, że tak, a nie inaczej być musi, ma przede wszystkim jedną charakterystyczną cechę: jakąś dziwną melancholię. Zdaje się, że te bagna, te błota, te czarne, mokre torfowiska wyziewaną z siebie ten jad nieokiełzanej tęsknoty i melancholii, szary smutek częstych deszczów przesiąka duszę, aż do dna, a włóczące się leniwe chmury ołowianego nieba stłaczają z serca radość i wesele [...].

             

Zgłoś jeśli naruszono regulamin