Mansell Joanna - Porwanie w Stambule.pdf

(754 KB) Pobierz
JOANNA MANSELL
Toronto • Nowy Jork • Londyn
Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg
Madryt • Mediolan • Paryż • Praga • Sofia • Sydney
Sztokholm • Tokio • Warszawa
sc
Harlequin®
wykonanie - Irena
an
da
lo
us
Porwanie
w Stambule
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Amy z roztargnieniem przeczesywała palcami sre-
brnozłote pasma włosów i czytała - chyba po raz
dwunasty - list od swojej kuzynki Angeline.
„Droga Amy, jestem w okropnym niebezpieczeńs­
twie. Musisz natychmiast przyjechać do Stambułu.
Zatrzymaj się w hotelu Złoty Róg i czekaj, aż ktoś się
z tobą skontaktuje. Proszę, nie zostawiaj mnie samej.
Nie powiadamiaj też policji, bo możesz mnie więcej
nie zobaczyć".
Podpis był prawie nieczytelny, podobnie zresztą
jak cały list. Wydawało się, że był pisany w ogromnym
pośpiechu, albo też dłoń, która go pisała, drżała tak
bardzo, że z trudnością utrzymywała pióro.
- Czyste szaleństwo - mruczała do siebie Amy.
- Któż chciałby skrzywdzić Angeline? To chyba żart.
Głośne pukanie do drzwi poderwało ją z miejsca,
co uświadomiło jej, jak bardzo przejęła się listem.
Rzuciła okiem na zegarek i stwierdziła, że bardzo
opóźnia otwarcie sklepu. Nie była jednak w stanie
obsługiwać klientów.
Kolejny raz odczytywała list, gdy ponownie rozległo
się niecierpliwe pukanie. Podeszła do drzwi, szarpnęła
ciężkie zasuwy i gwałtownie otworzyła. Z ogromną
niechęcią spojrzała na mężczyznę stojącego na ze­
wnątrz.
- Sklep jest nieczynny! Nie umie pan czytać? - krzy­
czała, nie dbając o to, że jest bardzo niegrzeczna.
Mężczyzna patrzył jej prosto w oczy.
- Nie przyszedłem tutaj, żeby kupować te rupiecie.
sc
an
da
l
wykonanie - Irena
ou
s
6
Chciałem z panią porozmawiać, jeżeli Amy Stewart
to pani.
Zielone oczy Amy zapłonęły jeszcze większym
gniewem. Starocie i różne osobliwości, które sprzeda­
wała, nie musiały podobać się każdemu, ale na pewno
nie były to rupiecie.
- Jestem Amy Stewart - poinformowała go głosem,
w którym dźwięczała z trudem skrywana niechęć.
- Ale teraz nie mogę panu pomóc. Proszę przyjść
innym razem.
Próbowała zamknąć drzwi, lecz on szybko wsunął
między nie stopę. Następnie jednym ruchem ręki pchnął
drzwi i wkroczył do małego, zagraconego sklepu.
- Jeżeli natychmiast pan stąd nie wyjdzie... - pró­
bowała go postraszyć.
Stał blisko niej, górując nad nią wzrostem i po­
zwalając jej odczuć, jaki jest wysoki i mocny. Amy
nagle poczuła się mała i bezbronna. Bardzo jej się to
nie podobało.
Szybko przeszła w głąb sklepu i sięgnęła pod ladę.
- Tutaj jest sygnał alarmowy, połączony z posterun­
kiem policji - powiedziała drżącym głosem. - Jeżeli
nie wyjdzie pan natychmiast, nacisnę guzik. Za kilka
minut tu będą.
- Niech pani nie będzie śmieszna! - krzyknął
zniecierpliwiony. - Nie przyszedłem tutaj, żeby panią
obrabować albo zgwałcić. Chciałem po prostu poroz­
mawiać o pani kuzynce. O Angeline.
Amy spojrzała na niego podejrzliwie.
- Angeline? - powtórzyła. - Pan zna moją kuzynkę?
I wie pan, gdzie ona teraz jest?
- Oczywiście, w Stambule. Jednak odkąd wyjechała,
nie miałem od niej żadnej wiadomości, żadnego listu,
telefonu, nawet pocztówki. Stąd moja wizyta, chciałem
się czegoś dowiedzieć od pani.
- Skąd pan wiedział o mnie i jak mnie pan znalazł?
sc
an
wykonanie - Irena
da
l
ou
s
7
- Angeline wspomniała kilka razy o pani. Któregoś
dnia, gdy przejeżdżaliśmy tędy, wskazała mi ten sklep
i powiedziała, że pani tutaj mieszka i pracuje. - W jego
spojrzeniu znowu pojawiło się znieciepliwienie. - Więc?
- nalegał. - Czy kontaktowała się z panią?
Amy włożyła rękę do kieszeni. Wepchnęła tam list
od Angeline, kiedy szła otworzyć drzwi. Ale nie wyjęła
go natychmiast, żeby pokazać temu człowiekowi. Na
pewno nie powinna ufać komuś zupełnie obcemu.
- Angeline nie powiedziała mi, że wybiera się na
wakacje do Stambułu - powiedziała wymijająco.
- Myślę, że rzeczywiście nie zwierzała się pani ze
wszystkiego - stwierdził szorstko. - Odnoszę wrażenie,
że nie przepadałyście za sobą.
- Dlaczego więc miałaby się ze mną kontaktować?
- odparowała Amy.
Jego oczy nagle się zwęziły. To były bardzo ciemne
oczy, zauważyła bez związku. Prawie tak ciemne jak
włosy. I wydało się jej, że tymi oczyma widzi więcej,
niż powinien.
- Pani coś wie, prawda? - powiedział z absolutną
pewnością siebie. - Pisała? Telefonowała? Co mówiła?
Mało brakowało, a Amy powiedziałaby wszystko.
Odczułaby zresztą wielką ulgę, gdyby mogła podzielić
się z kimś swym zaniepokojeniem. Zacisnęła jednak
usta. Nie chciała się dzielić niczym z tym mężczyzną.
Poza tym było oczywiste, że on nie może w niczym
pomóc. Gdyby było inaczej, Angeline napisałaby ten
dziwaczny list do niego, a nie do niej.
- Od dawna nie miałam wiadomości od Angeline
- skłamała. - Jeżeli nie kontaktuje się z panem, to
widocznie ma po temu swoje powody...
Amy zamierzała powiedzieć, że Angeline praw­
dopodobnie poznała kogoś innego i przestała się nim
interesować. Pohamowała się w samą porę. Wkrótce
sam się dowie, że Angeline była bardzo niestała
sc
an
da
l
wykonanie - Irena
ou
s
8
w swych uczuciach. Po kilku tygodniach wiesz o męż­
czyźnie wszystko, nieraz powtarzała Angeline. Wszys­
tko o jego pracy, rodzinie, otoczeniu, upodobaniach
i niechęciach, oraz jaki jest w łóżku. Wtedy nadchodzi
moment, żeby go zmienić na innego.
Amy ani nie krytykowała, ani też nie pochwalała
stylu życia swojej kuzynki. Angeline po prostu była
sobą. Jeżeli właśnie teraz porzucała kolejnego ado­
ratora, to Amy nie chciała być w to zamieszana.
Oczywiście nie wyjaśniło to dziwnego i niepokoją­
cego listu od jej kuzynki, ale ponieważ mężczyzna
także nie był wtajemniczony, nie mógł tu w niczym
pomóc. Teraz powinna się go pozbyć, żeby przeczytać
list raz jeszcze i spróbować zrozumieć, co zaszło i jak
powinna się zachować.
- Proszę posłuchać - starała się nadać głosowi
spokojne brzmienie - z pewnością przyczyny, które
spowodowały, że się z panem jeszcze nie skontak­
towała, są bardzo prozaiczne. Myślę, że powinien
pan wrócić do domu i tam poczekać na wiadomość.
Mężczyzna mierzył ją wzrokiem, jakby rozmyślając
nad tym, co przed chwilą usłyszał. Odwaga Amy
powoli topniała. Nie pozbyłaby się go nigdy, gdyby
się domyślił, że go oszukała.
Jednak po chwili skinął potakująco głową.
- Pewnie ma pani rację, coś musiało Angeline
przeszkodzić. - Rzucił jej krótkie spojrzenie. - Na
pewno nie wie pani nic więcej?
- Nie, oczywiście, że nie - szybko odpowiedziała
Amy. - Sama wszystko panu wyjaśni, kiedy w końcu
uda się jej dodzwonić.
Zadrżała znowu pod jego wzrokiem. Obrócił się na
pięcie i wyszedł ze sklepu. Amy odetchnęła z ulgą.
Szybkim krokiem przeszła na zaplecze sklepu do
małego pokoiku i wyciągnęła z kieszeni list.
Z troską zmarszczyła brwi, przebiegając wzrokiem
sc
an
wykonanie - Irena
da
lo
us
Zgłoś jeśli naruszono regulamin