11.Taja jedenasta - JESZCZE O NARODZINACH.docx

(325 KB) Pobierz

 

 

TAJA JEDENASTA

 

 

 

 

JESZCZE O NARODZINACH MŁODYCH

ŻYWIOŁÓW I MOGTÓW

 

 

 

 

 

 

WEDŁUG WOŁOCHWÓW Z UROCZYSKA JODŁOWEGO W SEMYCZU

I ŻERCÓW POLESZUKÓW ZE ŚWITAŻA ORAZ WEDŁUG PODAŃ

TOBOLARÓW ZAŁABSKICH Z BIAŁEGO KAMIENIA I Z GRODU

SMOLEŃCÓW POŁABSKICH – SMOŁDYNIA1

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

O KRĘGU MŁODYCH JEDNOGŁOWYCH



ŻYWIOŁÓW I MOGTÓW

 

ielki Krąg Bogów nie ma końca ani początku – jest rzeczą zamkniętą. Składa się z wielu kręgów ułożonych w sobie, a jednocześnie obok siebie – jeden pod drugim, jeden w drugim, jeden obok drugiego.

 

Tak bogowie zasiadają przy Wielkim Ogniu Grumadnym na Weli podczas Zborów, tak siedzą nad Wszym Światem przez Wsze Pory, zbierając się w Wielki Krąg. Siedzą trzymając się za ręce i kierują przeciw sobie oręż, obejmują się wzajem wejrzeniem i mierzą się nim, owiewają się boskim oddechem i rażą gorzkimi słowy. Oddzielają się od siebie, by się zbliżyć, by pozostać wielością w jedni, oraz przyciągają się i łączą, by się odepchnąć, żeby zostać jednością w wielości. Są razem i przeciw sobie. Krzyżują się myślą oraz ciałem.

 

Na szczycie Góry jest Najwyższy, a pod jego kręgiem Krąg Dzielnych Kauków, bogów Działu Działów. Poniżej albo wyżej, ale zawsze za nimi – dalej od Pana Panów, siedzą w swoim kręgu Kirowie. Po nich zasiadają Starzy Żywiołowie, a po nich Starzy Mogtowie, tworząc wspólny podwójny krąg. Za nimi, powyżej albo poniżej, lecz dalej od Ognia Ogni siedzą Małobogowie w podwójnym kręgu Młodych Żywiołów i Młodych Mogtów.

 

Tylko ci, o których była teraz mowa, zasiadają na Równi. Inni nie mają równych bogom praw. Za dwoma ostatnimi kręgami bogów jest krąg rodu Stworzy – boskich pomocników. Za nim z kolei podwójny krąg rodu Zduszów złączonych z rodami Inogów (Niebian) i Nawian (zmarłych). Te są kręgi niskich istot boskich, duchowych.

 

Potem idzie pojedynczy krąg Ludzi Wysokich Rodów – wytędzów, kapłanów, bohaterów, gardziców, władców (kniaziów) i królów. Dopiero za tym najwyższym ziemskim, na wpół ludzkim, na wpół boskim kręgiem, leży krąg Zwykłych Ludzi – Pleniów (Plemieniów), a po nim krąg Zwierząt, krąg Roślin i krąg Kamieni. Te wszystkie są kręgami Ziemi, czyli Żywota Skończonego.

 

Oto słuchajcie zatem o dalszych narodzinach w Wielkim Kręgu, o podwójnym łańcuchu Młodych Jednogłowych, o Mniejszych Żywiołach i Małych Mogtach.

 

O SWĄTLNICY, PO CZWÓRKROĆ

ZRODZONEJ CÓRCE DAŻBOGAI RODŻANY2

 

Bogini Swątlnica ma wiele mian i wiele przydomków, ale żadnego z nich ludzie nie wymieniają głośno. Jej imię zostało bowiem zakazane. Łamiemy ów zakaz nie bez obawy, a czynimy to w tej Tai nie bez przyczyny3.

 

Swątlnica zrodziła się z Dażboga i Rodżany, na Najwyższym Niebie4, kiedy Bóg Światła zły był na swoją żonę Dabogę, że od niego odeszła i się gdzieś w Głębi ukryła. Szukał jej długo, ale nie potrafił znaleźć. Zadumany usiadł w chmurach, a wtedy zbliżyła się do niego Rodżana i zaczęła go pocieszać. Jej głos, weń, jej delikatne tchnienie, kosze dotknięcia5, doprowadziły go do najwyższej rozkoszy. Namawiał ją, by mu uległa, ale odeszła. Był niepocieszony. Rodżana zawróciła jednak i wołała do niego z daleka. Kiedy ją ujrzał, puścił się ku niej pędem, i objęli się, a obejmując, tak mocno zderzyli się czołami, że trysnęła spomiędzy nich iskra – tak narodziła się Swątlnica.

 

Inni, zwłaszcza mikowie Serbów Nadłabskich, powiadają, że Rodżana powiła Swątlnicę w Jaskini Ciemnej na ziemicy soławskiej i że wyszła ona na świat przez złote wrota na dnie jeziora, zwanego Kresem Sołu. Z ich słów zawartych w Tajemniku Soławskim wynika, że jej ojcem nie był Dażbóg, ale sam Swąt, który zapłodnił boginię w sennym marzeniu. Marzenia Rodżany, podsycane cichaczem przez udającą jej wielką przyjaciółkę Marzannę, przepojone były pychą. Chciała mieć dziecko z Bogiem Bogów, jak kiedyś Strąprza, i chciała, by jej córka zasiadła u jego boku.

 

Jak by nie było, Swątlnica jest owocem nagłego, krótkotrwałego związku. U dna jej narodzin nie leżało prawdziwe uczucie, ale Dażbogowa złość, kaprys Swąta lub próżność Rodżany. Nieci Swątlnicy od początku były tknięte ręką Przepląta i nadwątlone czarną wodą przez Mąda. Chociaż Swątlnica nie narodziła się wcale ostatnia, jej wierg skazywał ją na bycie ostatnią pośród wszystkich bogiń, wyklętą. Wysoko urodzona i piękna, od samego początku była samotna. Rodżana podsycała w niej pragnienie złączenia się z samym Bogiem Bogów. Stroniła więc od innych, czekając jego znaku. Nic takiego nie nadchodziło. Stała się więc złośliwa i obrażała każdego, kto próbował się do niej zbliżyć. Czego się tknęła, obracało się przeciw niej. Nie chciała się zająć niczym, bo uważała, że jej żywot winien upłynąć na swobodzie. Chadzała swoimi drogami i wynosiła się ponad wszystkich.

 

Swąt tak ułożył Wszechświat, że każdy z bogów miał moc robót i zajęć. Bez ciągłej boskiej pracy wszystko popadłoby rychło wpierw w bezwład, potem w nieład, a w końcu w niebyt. Swątlnica nie podporządkowała się prawom Swąta. Nie znalazłszy zaspokojenia na Ziemi, rzuciła się w głębię rzeki w miejscu zwanym Kresół6, gdzie, jak prawią niektórzy, przyszła na świat.

 

Kapłani Zorzy znad Wezery i Body w Górach Sima, w ziemicy Drzewian, prawią, że rzuciła się w głąb Kresołu uciekając przed Bodem-Bożebogiem, który chciał ją posiąść. Zamierzał to uczynić wbrew jej woli, rozeźlony jej zarozumialstwem. Ona jednak nikomu nie mogła ulec ani niczemu podlegać. Dlatego wolała umrzeć w rzecznej toni.

 

W pierwszym okresie jej bytu – do owego utonięcia – nazywano ją Swątbodą-Swobodą albo Swątwolą-Swawolą.

 

Bóg Bogów nie otwarł przed nią jednak Bramy Bram i narodziła się powtórnie – tym razem spod języka Rodżany śpiącej w Jodłowym Borze lub spod sukien Rudzi w Żytnim Łanie. Bóg Bogów odebrał jej piękność i młodość. Miała teraz postać inożną: krowi łeb i owadzi tułów. Jej głowa była na pół biała, na pół czarna, a ciało całe w czarne piegi. Niektórzy prawią, że po narodzeniu miała postać iskry, ale zaraz przerodziła się w staruchę-dziwożonę, odpychającą, siwą lub czarnokudłą, o krowim łbie. Inogi i smoki, które podpatrywały, jak się przeglądała w toni Jeziora Błękitu, dały jej przezwisko Starzęśla. Starzęśla nie zmieniła się i nadal, choć brzydka jak noc, pyszniła się obrażając bogów. Długo chadzała własnymi ścieżkami po Niwach, aż któregoś razu powędrowała na Wierch Weli. Chciała wejść do zamyku Kłódź i zostać żoną Swąta. Od wrót zamyku przepędziła ją Świętogłaza, ale Starzęśla uparła się, by tam wejść, i poszukała innej drogi. Przyjęła postać orła i Świćgałęza zdybała ją, gdy siedziała na gałęzi Drzewa Drzew.

 

Tutaj wszystkie podania rozchodzą się między sobą i każda ze świątyń prawi co innego.

Jedni, wołchwowie z Uroczyska Jełowszczina pod grodem Budynów-Czernihowian w Semyczu, twierdzą, że weszła do zamyku Swąta i złączyła się z nim na zawsze, stając się jego cząstką, zwaną odtąd Swiedlnicą-Swedłolicą. Według drugich, mików z ziemicy Drzewian, z Uroczyska na Białym Kamieniu w Górach Sima, Swąt pchnął ją w Pierwnicę przez wierchnią, kłodną Bramę Bram. Jest ona, według nich, jedyną ze wszystkich istot żywych, która przeszła Bramę Bram i powróciła z Niebytu, z Nicy, rodząc się po raz kolejny.

 

Trzeci, kołbiowie Smoleńców ze Smołdynia w ziemicy Wieletów, prawią, że Swąt ją pojmał, lecz tylko zamknął u siebie i tam trzyma. Ci uważają, że jedną z jej duszyczek, tę jasną, dobrą, wypuszcza jako Jasną Bożą Krówkę dokładnie w samym środku zimy, w najkrótszy dzień. Drugą jej duszyczkę, tę czarną, niedobrą, wypuszcza jako Ciemną Bożą Krówkę w samym środku lata, w najkrótszą noc. Pod tymi postaciami rodzi się ona dwakroć każdego roku i zwana jest Bedronicą, Bedrym Światłem, Bożą Krową.

 

Jeszcze inni, żercy plemienia Połekszan, mówią, że Starzęśla, pojmana przez Świćgałęzę, została przez nią powieszona na Wierszbie. Litościwy Swąt, uznając jej wielką miłość, zabrał duszę Bogini do siebie, a jej ciało przemienił w płonną, świetlistą gałąź Drzewa Drzew, nazywaną Swątlicą-Swątolicą.

 

Podczas Wojny o Krąg na Drzewo Drzew wspiął się Diw-Ładziwc, który pokonał Świętogłazę, a z wierzchołka Wierszby raził swym orężem wszystkich wrogich bogów. Dopiero Swąt, wyszedłszy z Kłódzi, strącił go stamtąd. Diw uchwycił się gałęzi-Swątolicy i ta ułamała się, spadając z nim na Ziemię. Tu Ładziw i Dziewanna zasadzili ją na wierzchołku dębu, którego dzień i noc strzegły cztery skrzydlate jelenie. Tym sposobem Swątlnica narodziła się po raz czwarty, jako Jimiela-Imieła-Omeła.

 

Wszystkie kątyny są zgodne co do tego, że Swątlnica nosiła miana: Swątbody-Swawoli, Starzęśli-Strzęśli, Swątolicej-Swątlicy i Imieli-Jumali7. Godzą się także, że raz jedna, raz druga duszyczka Swątlnicy, uwięzionej na Wierchu Weli, jest stamtąd wypuszczana. Dzieje się tak dwa razy do roku. Wołchwowie z Jełowszcziny, a za nimi większość kapiszt Wschodu, widzą w niej świeże, Bodre Światło Boga Bogów – Bożą Krówkę8. Zgadzają się też, że dwa razy do roku bogini jest od nowa rodzona. Raz przez Rodżanę, która ukrywa Bodre Światło pod językiem, a drugi raz przez Rudź, wypuszczającą ją z fałdów swych sukien. Jest też dwa razy do roku ścigana w Dzikich Łowach przez zastępy rozjuszonych bogów, widzących w niej Mnożność. Są też zgodne, że jako Boża Krówka powtarza poczwórny krąg zaklętych przemian, rosnąc i przybierając postać czterech świętych zwierząt: biedronki, orła, Białej Krowy i Czarnego Byka. Jest to już jednak zupełnie inna opowieść, którą podaje późniejsza taja.

 

Mikowie bogini Body z Gór Sima nazywają Bodę Bodrą, czcząc w niej Niebiańską Pasterkę ciemnej Swątlnicy (Czarnej Bożej Krowy). Tak samo zwą też Bożeboda, Bodrem-Dobrem, Pasterzem jasnego wcielenia Swątlnicy.

 

Wszystkie gromady kapłanów zgadzają się ze sobą, że trzecia duszyczka bogini na zawsze pozostaje w zamyku Kłódź, na Wierchu Weli lub w Pierwnicy, że krąg jej przemian jest wieczny i że została nań skazana przez Swąta z powodu pychy, w jaką popadła sądząc, że ona jedna nie musi podlegać jego władzy.

 

Niektóre kątyny nie godzą się na ojcostwo Swąta i prawią, że Swąt nie mógł być jej ojcem, bo od dawna pozostaje bezpłodny.

 

Niektóre zaś uważają, że Swątlnicy tak naprawdę nigdy nie było, bo wcieliła się w jej postać Zorza i to Zorza jest ową boginią po czwórkroć narodzoną. Według tych czarowników Zorza nie przebywa uwięziona w podziemnych skałach, ale w Kłódzi i stamtąd wychodzi na przechadzkę dwakroć dnia oraz rodzi się dwakroć w roku. Nie dajemy im wiary, bacząc na Magię Czert, które czynią ze Swątlnicy Osiemdziesiątą Dziewiątą Boginię, Boginię Ukrytą, która jest i której nie ma. Swątlnica ma takie imiona, jak wymieniono powyżej, nigdy nie pokazuje się pod swoją postacią prawdziwą, bo tej postaci została pozbawiona. Nie posiada też żadnych narzędzi ani niczego, co by z nią było związane. Nosi tytuł Pani Swobody, Pani Woli, Władczyni Wolności, Wielkiej Swawolnicy.

 

ZORZA, PŁON-NETNIK I BADNYJAK

CZYLI O GORĄCYCH UCZUCIACH DAŻBOGÓW

 

O poczęciu Płona i Zorzy wiadomo niewiele poza tym, że oboje zrodzili się z gorącego uczucia między Sołami – Dażbogiem i Dabogą. Pierwsze przyszło na świat wcześniej, nim przydarzyła się Dabodze sprawa ze Swarogiem. Drugie narodziło się niedługo po wyjściu Dabogi z welańskiej Nawi i pojawieniu się na Sklepieniu Nieba Swarożyca, z jego Złotą Tarczą. Dażbóg uznał, że w wydarzeniu nie było żadnej winy Dabogi, a że bardzo jej pragnął, przyszło między nimi do zbliżenia. Pani Dnia starannie wybierała miejsce poczęcia i wyznaczyła mężowi schadzkę w jednej z głębokich dolin Niwy Źrzebów, nazwanej później Doliną Dodoli, czyli Dodoliną. Cała Niwa Źrzebów leży w zagłębieniu i jest podmokła, ale też jasna i ciepła, przez co nadaje się dobrze do lęgu. Jest też siedliskiem mokrzaków, pajączków Mokoszy, plotących nieci (wołoci) bytu. Tu właśnie w wilgotnym, ciepłym zakątku, ze splotu pary Władców Światła zrodziła się Zorza, która była złączonym w jedność ich podwójnym tchem – oddechem, duszą. Tu została poczęta i powita, a zaraz po narodzeniu skąpała się w rosie i wytarzała w trawach, zbierając we włosy mnóstwo wołoci pajęczych rozpostartych srebrzystą siecią między źdźbłami. Potem pokłoniła się Światłu – swojej Matce i Ojcu.

 

Zorza zupełnie inaczej niż Płon, ich pierworodny mocarny syn, który samym swoim widokiem raził przeciwników, była delikatna i zwiewna. Lubowała się w łagodnych maściach, zwłaszcza różanych odmianach czerwieni, bielach, szarościach i barwie błękitnosinej, będącej odcieniem koloru niebieskiego. Mimo całej wrażliwości, a nawet kruchości, Zorza posiadała wielką moc odmieniania doli, bytu i wyroków Nieba, o czym nie wiedziała. Moc owa brała się z niebacznie wplątanych we włosy bogini nieci. Kiedy tańczyła na Łące Mokoszów, spostrzegł ją Perunic i od razu się w niej zakochał.

 

Niedługo po narodzinach Zorzy Daboga wydała na świat najpiękniejszego swego syna, który nie był jednak wcale synem Dażboga. Zwano go Bożycem, bo pochodził z lędźwi Boża-Radogosta, mienionego też Bożebogiem Władcy Gospodarstwa. Jak to się stało, że Daba zdradziła męża z Bożem, kątyny w większości milczą. Zarzycki z uroczyska w Świtażu, w pradawnej Białowierzy (Białowieży) powiadają, że Daboga zasmakowała w związkach z innymi bogami po przygodzie ze Swarogiem. Swarog napastował ją zresztą jeszcze raz, kiedy przyszła na świat jego druga córka, Denga. Mówią też one, że Dażbóg tylko z pozoru przyjął żonę tak ciepło, zaś w głębi serca stracił do niej zapał. Daboga będąc boginią pełną wigoru, ale mądrą, zaspokajała często swoje potrzeby pomijając Dażboga, lecz się z tym nigdy nie obnosiła. Niektórzy prawią, że Bożyca w największej tajemnicy wykarmiła Plątwa, przez co stała się jego mleczną matką. On jednak ani się do niej nie przyznawał, ani jej nie słuchał.

 

Świeżo narodzony Bożyc był okazalszy od Płona, piękniejszy od Swarożyca i prawie tak samo silny, jak Perunic. Popadł szybko w nieznośną pychę. Postanowił posiąść boginię Watrę, z którą związek matka mu stanowczo odradzała. Również Zorza i Mokosz mówiły mu, że zmierza ku nieszczęściu. Bożyc biegał na schadzki z Watrą, a ta była mu przychylna. W końcu sam Perun ostrzegł Bożyca przed boginią uważając, że ona nie jest dla niego. Wtedy Bożyc zszedł w Nawie i długi czas przebywał w towarzystwie Nyi. Nyja wlała mrok w jego serce, podjudzała go ku nieposłuszeństwu. Prawiła, że Perun chce Watry dla swojego syna Perunica, a Daboga i Zorza są zazdrosne o Bożycową ognistą bogdankę. Nyja wyklinała również na Plątwę-Perchtę, chcąc odsunąć ją od Bożyca.

 

Któregoś dnia na welańskich Perunowych Wzgórzach spotkał się Bożyc z Perunicem. I rzekł mu Perunic, że ojciec jemu przeznaczył Watrę. Bożyc chciał się na niego rzucić, by walką rozstrzygnąć, kto jest jej bardziej godny. Okazało się jednak, że Perunic pragnie Zorzy, siostry Bożyca.

 

Bogowie doszli do zgody, a zawarciu owego przymierza towarzyszyły błyskawice i grzmoty nadchodzącej Burzy. Postanowili razem porwać swoje wybranki. Jak uradzili, tak zrobili, a że chcieli, żeby ich żonom było dobrze jak w matczynym domu, uprosili Swarożyca, by oddał im swój Słoneczny Zamyk Niebieski.

 

Denga i Swarożyc wyswatali swoją siostrę Watrę Bożycowi i z przyzwoleniem Swaroga oraz Swary wydali ją za niego. Perunic z Bożycem wywabili Zorzę ze Świetlistego Tynu Dabogi. Kiedy tylko wyszła, porwali ją obaj i uwieźli na Niebo. Zorza wzięła z domu ojców tylko trzy różyczki, które w ogrodzie matki zdążyła odłamać. Płakała nad nimi, a one zroszone jej łzami rozkwitały, dając wspomnienie domu i swobody. Zorza za nic nie chciała pokochać Młodego Gromowładcy. Rozeźlony Perunic połamał różyczki, a Bożyc miast pomóc siostrze, jeszcze je podeptał. Sprzeniewierzył się własnemu domowi i został wyklęty przez matkę9. W rozpaczy i lęku Zorza oddała się Perunicowi.

 

Tak to dwaj Gwiezdni Bogowie, złamawszy różyczki, posiedli i uwięzili w Zamyku Słońca porwane boginie. Zorza została żoną Perunica, a Watra Bożyca.

 

Od owej chwili złamana róża stała się obrazem zdrady, a za nią każdy złamany kwiat zaczął znaczyć dla ludzi to samo.

 

Obie boginie zamieszkały w Słonecznym Zamyku, dzieląc wspólnie nieszczęście. Perunic ciągle wyprawiał uczty, ale Zorza nie bawiła się u jego boku. Wciąż markotna, tęsknie spoglądała ku Ziemi. Trzy źródła biły w dworze Słońca, trzy przejrzyste sadzawki o kryształowej wodzie radowały oczy, a z nich trzy rzeki płynęły, otaczając zwartym pierścieniem zamyk. Przy pierwszej, Słonecznej, skrzyste konie się poiły, przy drugiej, Złocistej, skrzyste krowy, na trzeciej, Gwieździstej, grążele i łekna (lilie wodne) rosły. Po sadzawce, na płatkach lilii, Zorza pływała, szklane puchary-kruże w źródełku myła i łzy roniła.

 

Kiedy się Watra we wszystkim połapała, rozgorzała strasznym gniewem. Przestała lubić Bożyca, który własną siostrę na takie nieszczęście wydał. Obróciła się z nienawiścią ku mężowi. Obie boginie uradziły, że jeśli tylko nadarzy się okazja, uciekną.

 

Od tej chwili Zorza zachowywała się jak przykładna, kochająca żona, była bardzo miła dla Perunica i usługiwała mu, jak tylko mogła. Tym sposobem stwarzała pozory, że go pokochała naprawdę. Perunic stracił czujność, a Zorza szpiegowała go spozierając, kiedy zamyk opuszcza i kiedy do niego wraca, gdzie bywa, co jada i pija albo jak długo śpi. Niektórzy prawią nawet, że powiła mu wtedy całe stadko dzieci.

 

Chorsiniec-Ksiemżyc w swojej srebrnej łodzi często żeglował niedaleko Słonecznego Zamyku. Któregoś razu jego łódź kołysząc się na niebieskich wełnach przybiła do dworu, a było to pod nieobecność Perunica i Bożyca. Usłyszał wtedy piękny śpiew, pieśń smutną i tkliwą, nuconą słodkim głosem i myślał, że to jakowaś czeltica10 go zwodzi. Zajrzał przez zakratowane okienko i spostrzegł Zorzę. To ona tak śpiewała, zalana cała łzami. Pokochał ją od pierwszego wejrzenia.

 

Od tego czasu przybywał często i wślizgiwał się do izby kochanki pieszcząc jej ciało łagodnym blaskiem. Zwierzała mu się, jak bardzo cierpi, jak męża nie znosi i że jedyną jej pociechą jest różyczka, która ocalała i którą potajemnie pielęgnuje w niebiańskim ogródku. Wreszcie poprosiła Chorsińca, żeby pomógł uciec i jej, i Watrze. Zgodził się. Obiecał przybyć następnej nocy ze Srebrzem, synem Źrzeba-Makosza, wierzchowcem szybszym od samego Strzyboga – Władcy Wichrów. I tak się stało.

 

Chorsiniec pobieżał do tynu Swaroga, a gdy powiedział o tym, że Watra pragnie wrócić, otrzymał od niego młot. Kolejnej nocy Chorsiniec przybył ze Srebrzem pod słoneczny Zamyk i rozkuł kraty młotem Swarogowym. Przez Złotą Rzekę przeprawili się łodzią Chorsińca. Potem boginie dosiadły Srebrza i ruszyły w dalszą drogę. Powracający ze smokiem Chożarem Bożyc na kwietnym moście dostrzegł uchodzących z zamyku i rzucił się w pogoń za nimi. Srebrz na swoim grzbiecie przewiózł uciekinierów przez Gwiezdną-Kwietną11 Rzekę, a przez Słoneczną Watra przeniosła pozostałych na własnych plecach. Bożyc był jednak coraz bliżej i w końcu udało mu się chwycić Srebrz a za ogon. Wtedy Watra buchnęła mu płomieniem w oczy. Bożyc z płonącą twarzą upadł. Niektórzy prawią, że to nie Watra wypaliła mu oczy, lecz Plątwa-Perchta wyrwała mu je z zemsty za to, że się jej jako matki po wielokroć wyrzekał.

 

Tak to boginie razem z Chorsińcem uciekły. A kiedy Perunic wrócił, znalazł Bożyca oślepionego i ze spaloną twarzą. Smok Chożar powiedział mu, co się stało. Perunic zaprzągł smoka w ognisty wóz i ruszył za Chorsińcem. Uciekinierzy schronili się na welańskiej Niwie Knyszów w tynie Chorsów. Perunic stanął pod tynem i zażądał wydania żony. Chorsiniec wyszedł przed dwór w obronie kochanki. Doszło do walki. Po długich zmaganiach Perunic przeciął swojego przeciwnika na pół. Musiano wydać mu Zorzę. Perunic strącił swoją żonę z Niebios w Podziemia. Nie mógł pozwolić, żeby przynosiła mu dalej wstyd, a bał się, że podstępna bogini, roztoczywszy pozory jak poprzednio, nadal będzie go zdradzać. Przykazał ją uwięzić po wsze czasy Skalnikowi, za zdradę, jakiej się dopuściła, za nieszczęście Bodnyjaka-Bożyca i za okaleczenie Księżyca, bowiem stały się rzeczy one z powodu jej podstępu.

 

Ten okrutny wyrok zmienił jednak Perun, dozwalając bogini dwa razy każdego dnia, o świcie i o zmroku, wychodzić na świat. Zorza spotyka się więc ciągle z Chorsińcem, gdy ten przepływa po niebiosach swoją srebrną łodzią. Są to niestety tylko krótkie schadzki. Niektórzy prawią, że właśnie dlatego ich miłość jest taka mocna. Zorza nadal kocha Chorsińca-Ksiemżyca, choć stracił on wiele z dawnej siły i okazałości. W swoim podziemnym więzieniu Zorza wcale nie jest samotna. Przychodzą do niej Pogoda, Daboga, Swarog, Mokosz i Dodola, a także Watra i Warza-Cica. Pogoda przechadza się z nią często po niebie, gdy nie ma na nim Chorsińca.

 

Oślepły Bożyc skrył się wpierw w Czarnym Niebie, a potem zszedł na dno Weli do najgłębszego zakątka Nawi i tam zamieszkał. Odwrócił się od świata i utracił cały blask. Od tego czasu zaczęto Bożyca nazywać Bezdnikiem, Biedniakiem (Bidą), Bodnyjakiem (Badniakiem), Błudnikiem (Błukisem).

 

Nyja chciała na zawsze zatrzymać przy sobie Bodnyjaka, ale kiedy przyszła do niego z kosą i osękiem, zapragnął nagle swoich wędrówek. Nyja-Śmierć nie zamierzała go jednak wypuścić. Stoczyli straszliwą walkę, w której Nyja raz po raz cięła go srebrnym ostrzem, a ślepy Badniak unikał jej ciosów widząc naprzód każdy ruch. Wreszcie udało mu się skoczyć Śmierci na plecy i wessać się jej w kark. Szamotała się Nyja usiłując go strącić, ale jej już nie puścił. Ssał ją i ssał, a ona robiła się coraz słabsza i cieńsza. Kiedy była już całkiem cienka i słaba – sama skóra i kości –przyrzekła mu, że go odstąpi i nigdy nie będzie próbowała zabić. Puścił ją wtedy, a sam wzszedł z Nawi na niebiosy. Od tego czasu Nyję zwą też Kostuchą, a na Ziemi wciąż jest śmierć i bieda, choć jednego i drugiego mogło wcale nie być. Od chwili upadku Bożyca, mówi się o zdrajcach i tych, co ponieśli klęskę z ręki słabej kobiety, że „stracili twarz”. Z Zorzą związały się zaś takie pojęcia, jak wstyd, pozór, szpiegowanie i podstęp, ale również hożość, chyżość i blask.

 

Dażbóg przyjął ślepca do swojego tynu. Bożyc-Bezdnik ze swoją czarną świtą Nocnic nie zamieszkał tam jednak na stałe, lecz ruszył na Niebiosy. Ma swój dwór w Głębokim Niebie, które stało się czarne. Badniak posiwiał, zestarzał się, usechł z żalu na wiór, nosi w sercu wieczną urazę, a wszędzie, gdzie stanie, rozsiewa zgryzotę. Gdzie się pojawi, tam zapadają ciemności i bieda spada na ludzi. Bożyc-Bodnyjak nie może spokojnie patrzeć na niczyj dostatek. Na Ziemi bywa każdej nocy, spotyka się z Zorzą, która mu przebaczyła, i z Chorsińcem. Z tym ostatnim bywa często na nocnych łowach albo żegluje po czarnych wełnach Ciemnego Nieba. Watra nie przestała mu być wroga i gdy go tylko widzi wlokącego się w czarnym płaszczu z przepaską na oczach, gdzieś między słabymi gwiazdy, rozpala się ze złości. Czując ten żar Bezdnik woli się oddalić.

 

Bożyc jest czczony pod imionami Bożyca-Bezdnika (Biednica), Bożyca-Bodnyjaka (Badniaka) i Bożyca-Błudnika (Beudnika)12. Nosi tytuły Pana Nocy, Władcy Ciemności. Posługuje się Czarną Czosnogłową Berłomaczugą. Posiada Czarny Płaszcz, którym każdego wieczora okrywa swoją matkę Dabogę. Z tego powodu na Ziemi zapadają ciemności. Towarzyszą mu zawsze boginki zwane Nocnicami.

 

Zorza jest czczona pod przydomkami Jutrybogi-Jutry (Jutrzni), Utrii-Witry (Ustricy) i Wzorzy-Żarzycy (Zurii-Zorii, Orzy-Ory)13. Ma tytuły Pani Brzasku, Władczyni Widności, Pani Zmierzchu i Świtu. Nosi Różanobłękitną Koronę splecioną z błękitnych róż welańskich, pochodzących z ogrodu Dabogi. Dlatego krzewy róży (szypszyny) o błękitnych kwiatach uważa się na Ziemi za święte. Pomocnicami Zorzy są Zmierzchnice.

 

Płon ma przydomki Płon-Netnik, Płon-Plen i Płon-Plon14. Jako Plonowi – Zdobywcy Wód, napełniającemu chmury deszczem i łowcy, mającemu we władaniu Stada Gwiazd, składają mu ludzie szczególne ofiary w święto jesiennej równonocy zwane Zarzynkiem albo Dożynkami. Płon nosi tytuły Pana Gwiazd i Gwiezdnego Pasterza. Posługuje się Nietnikiem Świecidłogasidłem (długim kijem zakończonym ośmiogwiezdną głownią i kapturem). Tym Nietnikiem-kijem roznieca i gasi gwiazdy oraz zapędza je do kupy, pomagając je Makoszowi-Źrzebowi wplatać w gwieździstą Materię Świata – Baję.

 

Odszedłszy na Niebo Wysokie do samotniczego Żywota, zebrał z wszystkich niebios wielki łup, gwieździste żniwo – wszystkie Gwiazdy znalazły się w jego stadzie. Stąd zresztą wywodzi się jego przydomek Plon. Jego bogunowie zwą się również Płanetnikami.

 

Według niektórych podań Zorza uciekła z zamyku Perunica prosto do Swąta i tam weszła w Kłódź. Według wołchwów, którzy te opowieści rozgłaszają, to ona była za młodu swawolna, ona też uszła przed Bodem-Bożebogiem w Kresół i odrodziła się na niebiosach. Tam ją zoczył Perunic i porwał do słonecznego dworu. To ona ma być ową czterokrotnie odrodzoną boginią zamienioną na koniec nie w Jemiołę-Omełę, lecz w Bożą Krówkę.

 

Na dalekich siewiernych krańcach Słowiańszczyzny i w ziemicy Istów prawią zinisi, że zimowy blask, który się nagle pokazuje na ciemnym niebie i tańczy, to są odbłyski mieczów Perunica i Chorsińca, walczących o Zorzę-Utriję.

 

Mówi się też, że Watra, której się zawsze Perunic podobał, spotyka się z nim czasami w wielkiej tajemnicy. O Perunicu zaś mówią, że samotnie przemierza Kamienne Niebo. Według niektórych podań ścigał on Chorsińca na Kamiennym, a nie Ognistym Wozie, z czego można wnioskować, że Słoneczny Zamyk znajdował się na Kamiennym, a więc Wysokim Niebie, które Perunic do dzisiaj zamieszkuje. Mówią także niektórzy kapłani, zwłaszcza zinisi istyjscy z ludu Brusów, zajmujący się obrządkiem Perkunasa w Romowem, że miał Perunic z Zorzą liczne potomstwo, które całe w złości wybił. Ma on być zupełnie samotnym po niepowodzeniach z Dengą i Zorzą, a jedyną, z którą się spotyka, w wielkim ukryciu przed swoim przyjacielem Bodnyjakiem, jest Perchta-Przepigoła, czyli Plątwa. Ale wiadomo też skądinąd, że bywa u niego w tynie i zalotna Rudź, która ma bardzo miękkie serce.

 

Czarownicy Chorsa z Krakowa prawią, że Chorsiniec-Ksiemżyc schodzi czasem z Nieba i wtedy rozpala Watrę na Ziemi. Podobno to dzięki niemu Watra zdecydowała się dać ludziom ogień.

 

DODOLA – CÓRKA DAŻBOGA

 

Dażbóg poza Swątlnicą miał jeszcze jedną córkę, Dodolę. Dodola nosi przydomki: Dodola, Niedola i Odola15. Pierwszy z nich oznacza Dobrą Dolę, drugi Złą Dolę, a trzeci Odmianę – czyli Dolę Zmienną. Dodola jest Panią Doli Człowieczej, Panią Dającą (Dodającą), Panią Niedającą (Odbierającą) albo Panią Oddającą (Odmieniającą). Jej narzędziem jest Złota Kądziel i Kłębek Nieci Żywota (Kłąb Wołoci). Jej matką jest Mokosz. Ojcem jednak nie jest Zrzeb-Dodol. Kochankami Mokoszy w Mokrym Dole (nazwanym Dodoliną) byli Wodo i Dażbóg, i oni obaj stali się ojcami młodej bogini. Dodola właśnie tutaj przyszła na świat i tutaj później zamieszkała, opuściwszy dwór matki. Zazdrość matki, która nie pozwalała jej rozmawiać sam na sam nawet z ojcem, doprowadzała boginię do szału i z tego powodu się wyniosła. Nie mogła tego zrozumieć, dokąd Wieszczyce nie objaśniły jej, że Makosz nie jest jej ojcem, a Mokosza obawia się, że może on czynić tak samo, jak ona potajemnie czyniła.

 

Dodola ma jasne oblicze po Dabogu, i potrafi dawać wszystkiemu, co żywe, wiele ciepła. Ma także drugie oblicze po Wełmie, który bardzo nie lubi ludzi i potrafi sprawić swoim działaniem, że leją się potoki łez słonych niczym morze.

 

O zajęciach Dodoli związanych z jej Kądzielą powiemy w innym miejscu. Tu trzeba powiedzieć, że opiekuje się ona kobietami, i jako ich przewodnica sprawuje w obrzędzie zaślubin pieczę nad panną młodą, a Dodol-Makosz wiedzie do ślubu pana młodego. Po wejściu do nowego domostwa, świeżo poślubionej żonie, która staje się gospodynią, wręcza się Kądziel – symbol żeńskiej linii rodu, by tak dokładnie objęła opieką i oprzędła nowe domostwo, jak Dodola przędzie materię bytu ludzkiego na niebiosach. Dodolę wzywa się także w obrzędach sprowadzania deszczu, by deszcz, który spadnie dzięki Perperunie i Śląkwie, był poprzez Dodolę tak żyzny jak Żywa Woda ze źródeł na Mokoszych Łąkach i w Dodolinie. Pomocnicami Dodoli są Ćm...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin