Colin Forbes - Cykl-Tweed 18 - Nosorożec.pdf

(2032 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
851879493.001.png
Ianowi S. Chapmanowi
851879493.002.png
Prolog
Pierwsze dziwne zdarzenie nastąpiło wtedy, gdy Bob Newman,
korespondent zagraniczny, pojawił się na Heathrow, aby spotkać się z
amerykańskim gościem. Załatwił formalności, pokazując legitymację
SIS. Stanął przy karuzeli bagażowej i jeszcze raz przyjrzał się
fotografii przysłanej z Waszyngtonu. Na odwrocie podany był rysopis.
Metr osiemdziesiąt wzrostu, osiemdziesiąt sześć kilo wagi, bez
zarostu, trzydzieści pięć lat. Newman dostrzegł Marka Wendovera w
tłumie podróżnych czekających na bagaże. Stanął za nim i położył mu
rękę na ramieniu.
- Witam, panie Wendover...
Amerykanin, zbudowany niczym futbolista, zareagował w zgoła
nieoczekiwany sposób. Błyskawicznie odwrócił się, jego ręce zastygły
w pozycji do ciosu karate. Newman pośpiesznie przemówił:
- Jestem Bob Newman, przyjechałem po pana. Nie został pan
uprzedzony? Wysłaliśmy wiadomość.
- Miło mi pana poznać. Dziękuję za przybycie. Mogę mówić ci po
imieniu?
- Oczywiście.
- Jestem Mark. Przepraszam, jeśli cię wystraszyłem. Nie spałem od
ponad dwudziestu godzin.
- Lepiej patrz na karuzelę.
- Masz rację. O, jest mój bagaż.
Wsiedli do samochodu i ruszyli w stronę Londynu. Jeśli ja cię
przestraszyłem, pomyślał Newman, ty nie byłeś ani trochę gorszy.
- Mało brakowało, a zaatakowałbyś mnie. Dlaczego? - zapytał.
- Nie byłem pewien czego się spodziewać. Cord Dillon, zastępca
dyrektora CIA, ogromnie się śpieszył i niewiele zdążył o tobie
powiedzieć. Przez pięć lat pracowałem w CIA. Było w porządku, ale
jak na mój gust zbyt dużo papierkowej roboty. Pracowałem również w
terenie - dodał szybko Mark. - Kiedyś w Denver zastrzeliłem
sabotażystę. Opuściłem CIA - Firmę, jak mówią ci o najdłuższym
stażu - i założyłem prywatną agencję detektywistyczną. Idzie mi
całkiem nieźle, zatrudniam dwudziestu pracowników. - Spojrzał na
Newmana i wyszczerzył zęby, ale uśmiech kłócił się z wyrazem
zimnych niebieskich oczu. - Ale nie dlatego tu jestem.
- Przypuszczam, że zjawiłeś się, bo masz informacje dotyczące
samobójstwa Jasona Schulza, głównego asystenta sekretarza stanu.
- Zgadza się, tylko że to nie było samobójstwo - odparł Wendover. -
To było morderstwo popełnione z zimną krwią, w dyletancki sposób
upozorowane na samobójstwo.
Dlaczego, pomyślał Newman, nie czuję się swobodnie z tym facetem?
i dlaczego on jest zdenerwowany? Zatrzymał samochód na światłach i
spojrzał na pasażera.
Wendover miał jasne, bardzo krótkie włosy, przystojną silną twarz w
typie, który przemawia do wyobraźni wielu kobiet. Miał złamany nos,
ale ten defekt tylko podkreślał jego męską urodę. Szerokie usta
zdradzały zdecydowanie, a zarys szczęki sugerował wewnętrzną siłę.
- Skoro to wygląda na amatorską robotę, dlaczego zaczęto mówić o
samobójstwie?
- To tajemnicza sprawa. FBI zostało od niej odsunięte. Szef Biura jest
wściekły - i zaintrygowany. Oficjalna wersja głosi, że Schulz pojechał
do parku w Waszyngtonie, zaszył się w kępie drzew, oparł o pień,
wyciągnął pistolet i odstrzelił sobie pół głowy. Był bardzo ważną
osobistością w Departamencie Stanu.
- Co jest nie w porządku z takim założeniem? - Newman ruszył, gdy
zmieniły się światła.
- Po pierwsze, żona Jasona przysięga, że jej mąż nigdy nie miał
pistoletu. Broń, Smith & Wesson, miała spiłowany numer seryjny, nie
można więc wytropić jej pochodzenia. Po drugie, gdy go znaleziono,
siedział skulony pod drzewem z pistoletem w dłoni. Sęk w tym, że
palce obejmowały chwyt w niewłaściwy sposób. Zupełnie tak, jakby
ktoś ułożył je już po strzale. I po trzecie, w parku nie ma śladów jego
samochodu. Wóz odnaleziono w zwykłym miejscu, w podziemnym
garażu.
- Do licha, kto wobec tego odwołał FBI?
- Nie wiemy. To bardzo tajemnicze.
- Zarezerwowaliśmy ci pokój w „Ritzu”. Jeśli nie masz nic przeciwko,
zadzwonię później i zabiorę cię na kolację. O siódmej nie będzie za
wcześnie?
- Wystarczy, jak będę miał trochę czasu na prysznic.
Rozmawiali, dopóki Newman nie zajechał przed hotel „Ritz”.
Wendover, wyjmując swój bagaż, odwrócił się do niego.
- Jason Schulz zmarł pięć dni temu. Przypuszczam, że Cord przysłał
mnie tutaj, ponieważ Tweed jest czymś zaniepokojony. Mam rację?
- Pogadamy o tym przy kolacji.
Obserwował Wendovera, który, choć objuczony ciężką torbą, wbiegał
po schodach jak dziesięciolatek.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin