Roman Dmowski PRACA, ŻYCIE GOSPODARCZE I UMYSŁOWE KWESTIA ROBOTNICZA WCZORAJ I DZI (Broszura wydana w lutym 1926 r.) I POTRZEBA REWIZJI POJĘĆ Bywajš w historii dłuższe okresy, w których się nic szczególnego nie dzieje, niema żadnych doniosłych wypadków, żadnych wielkich przewrotów, kiedy życie rozwija się według pewnych, ustalonych norm, a jeżeli przygotowujš się zmiany, to stopniowo, niedostrzegalnie dla zwykłego oka. W okresach takich i pojęcia ludzkie ustalajš się, wyrabiajš się pewne normy, szablony, pozwalajšce żyć bez umysłowego wysiłku. I bywajš chwile wielkich przełomów, kataklizmów, w których ustalone normy życia nagle się wywracajš, w których instynkt samozachowawczy ludzi i narodów nakazuje szybkie przystosowanie się do nowego położenia pod grozš mierci. W chwilach takich ustalone normy pojęć tracš wartoć, szablony stajš się narzędziem samobójstwa. Wtedy trzeba szybko i intensywnie myleć, w popiechu trzeba zdobywać nowe pojęcia, i z odwagš, bez wahania stosować je w życiu. Z takich chwil wychodzš zwycięsko ci, którzy rychlej od innych tę pracę myli i woli wykonajš - inni ginš. W polityce międzynarodowej takim okresem, w którym się nic szczególnego nie działo, było trzydziestolecie od wojny francusko-pruskiej 1870-1 r., do wojny rosyjsko-japońskiej 1904-5 r. W okresie tym wyrosło u nas pokolenie, posiadajšce wiarę w niezachwianš trwałoć istniejšcych stosunków, majšce ustalone szablony pojęć i odznaczajšce się wstrętem do wysiłku myli w dziedzinie politycznej. I takš chwilš przełomowš był rok 1907, rok powstania entente angielsko-francusko-rosyjskiej, w której dla ludzi zdolnych do mylenia tkwiła zapowied wielkiej wojny europejskiej, a jak się okazało w następstwie - wiatowej, z niš za podniesienia na nowo kwestii polskiej. Wtedy trzeba było otrzšsnšć się szybko z dawnych pojęć, odrzucić stare, nieużyteczne lub w nowych warunkach zabójcze szablony, zdobywać w przypieszonym tempie pojęcia nowe i z mocnš decyzjš w czyn je wcielać. Inaczej, miast zwycięstwa naszej sprawy, groziła nam zagłada. Wojna wiatowa przygotowała, a raczej przypieszyła inny przełom, wielki przełom gospodarczy, który w dziejach wiata odegra większš bez porównania rolę, niż sama wojna, przełom, który dzi już szybko likwiduje pozycję Europy w wiecie, a w dalszych swych konsekwencjach zdegraduje rasę białš z jej prawie niepodzielnie panujšcego stanowiska. Ten przełom nastšpił po długim okresie, w którym życie gospodarcze Europy i całego wiata rozwijało się prawie bez wahań, bez odchyleń po pewnej linii, po linii rozrostu przemysłu europejskiego i zerodkowanego w Europie handlu wiatowego, który to rozwój sprowadzał coraz większe nagromadzenie bogactwa w naszej częci wiata. W tym długim okresie i myl ludzka, coraz więcej zerodkowana na sprawach gospodarczych, rozwijała się po pewnych ustalonych liniach, wyrobiła sobie rutynę, zdobyła szablony, zastygła niejako w niezachwianej wierze w pewne dogmaty. Działalnoć przemysłowš, handlowa i rolnicza, polityka międzynarodowa i wewnętrzna, gospodarcza, społeczna i skarbowa, nauka ekonomiczna - wszystko wychodziło z założenia, że ten rozwój przemysłu i handlu będzie dalej trwał bez przerwy; istniała tylko kwestia, komu jaka częć z wytwarzanych przez ten rozwój bogactw w udziale ma przypać. Dzi system gospodarczy Europy zachwiał się w podstawach i zaczyna się szybko walić. Nieomal dzień każdy przynosi nam z krajów Zachodu smutne wieci o kryzysach finansowych, spadkach walut, o zastoju w tych czy innych gałęziach przemysłu, o rosnšcych cišgle olbrzymich cyfrach bezrobotnych, o tysišcach bankructw, nawet o upadku produkcji rolnej skutkiem braku rodków na zasilanie ziemi. Alarmy rozchodzš się z różnych punktów, z różnych krajów dochodzš głosy nawołujšce do ratunku, wieci o przedsiębranych akcjach ratunkowych. Tymczasem jest coraz gorzej, bo, jak już miałem sposobnoć powiedzieć, to nie jest przemijajšcy kryzys, jeno postępujšca stopniowo likwidacja. Tę likwidację Europa może przechodzić szybciej lub wolniej, gorzej lub lepiej, lecz uniknšć jej nie może. Jest zło: od ludzi w pewnej mierze, od ich postępowania zależy, czy będzie ono większe, czy mniejsze. Na to, żeby postępować, jak należy, żeby działać ku zmniejszaniu zła, trzeba przede wszystkim zrozumieć istotę katastrofy i jej przyczyny: wtedy dopiero można ratować się w większej lub mniejszej mierze. Trzeba pozbyć się dotychczasowej rutyny pojęć i działań, odrzucić stare, dzi już anachroniczne, tym samym za zabójcze szablony, trzeba nie tracšc chwili, zdobywać pojęcia nowe z nowego wyrastajšce położenia, trzeba mieć odwagę nowego czynu, przez te pojęcia podyktowanego. Długo trwał okres dotychczasowy; skutkiem tego zrosłe z nim pojęcia mocno się w duszach zakorzeniły. Nadludzkich wysiłków używać trzeba, żeby je z tych dusz wyrwać. Uderzajšcš rzeczš jest w krajach przodujšcych cywilizacyjnie ta inercja myli, która w nowym katastroficznie zmienionym położeniu cišgle się rusza po starych liniach, ta niemiałoć czynu, który nie umie przeciwstawić się zabójczym dzi nałogom i przesšdom. My za, Polacy, cišgnšcy się w ogonie narodów zachodnich, póniej dochodzimy do pojęć, do których one doszły, ale i póniej pozbywamy się pojęć przeżytych. Stopniowy upadek przemysłu europejskiego jest klęskš kapitału i klęskš warstwy robotniczej. Klęska kapitału wyraża się w zmniejszeniu dywident, które w szeregu przedsiębiorstw zbliżajš się szybko do zera, co nie jest zresztš nieszczęciem największym; w coraz liczniejszych bankructwach, co również największym nieszczęciem nie jest, o ile upadajš banki lub nawet przedsięwzięcia handlowe, bo jednych i drugich jest za wiele; w zamykaniu fabryk; wreszcie w upadku kredytu, co podraża produkcję przemysłowš lub jš uniemożliwia i co obniża produkcję rolnš. To już sš nieszczęcia wielkie. Klęska robotników polega na rosnšcej w zatrważajšcy sposób liczbie bezrobotnych, co jest nieszczęciem największym, bo w ostatecznym wyniku prowadzi do mierci głodowej częci ludnoci. To włanie największe nieszczęcie, ten wzrost liczby bezrobotnych, który postępuje tak szybko nie tylko w Anglii i Niemczech, ale i u nas, zmusza nas do zwrócenia się ku kwestii robotniczej. Co się w tej kwestii zmieniło? jak się przedstawiała ona w ubiegłym okresie, a jak się przedstawia dzisiaj? czy w traktowaniu tej kwestii myl nasza usiłuje sprostać nowemu położeniu? Kwestia robotnicza wyrastała i rozwijała się równoległe z rozrostem przemysłu. Wiara w to, że przemysł będzie rósł nieustannie, utrwaliła się nie tylko wród przedstawicieli kapitału i teoretyków kapitalizmu, ale i wród obrońców interesów robotniczych. Rutyna pojęć i rutyna w działaniu wytworzyła się u jednych i u drugich. Dzi założenie, z którego te pojęcia wyrosły, okazuje się fałszywym. Przemysł w Europie nie ronie, ale upada, upada bezpowrotnie, tak, powtarzam to z całym naciskiem, bezpowrotnie. Trzeba przystosować się szybko do nowego położenia, trzeba pojęcia zrewidować, odrzucić te, które dzi sš nieużyteczne albo zabójcze, zdobyć na ich miejsce nowe. Trzeba działać tak, żeby katastrofy nie powiększać, ale jš możliwie zmniejszać. Niestety, okres, w którym dotychczasowe pojęcia wyrastały i utrwalały się, był okresem paru pokoleń. Ludzie mieli czas zrosnšć się z nimi tak mocno, iż na to, żeby z nimi zerwać, trzeba ogromnego wysiłku myli i woli. Dlatego prawie jeszcze nie widać prób zerwania. II POŁOŻENIE ROBOTNIKA EUROPEJSKIEGO W OKRESIE UBIEGŁYM W miarę jak się organizował industrializm europejski, coraz bardziej się stawała koniecznš obrona robotnika. Obrona ta była koniecznš nie tylko z punktu widzenia interesów robotnika: zainteresowane tu było społeczeństwo jako całoć. Industrializm nowoczesny był systemem gospodarczym pod pewnymi względami bardziej bezlitosnym od niewolnictwa. Gdyby nie znalazł hamulca, wynikiem jego musiało być zniszczenie ludnoci fizyczne i rozkład jej moralny. Zaprzęgał on do pracy ojca, matkę, dzieci, do pracy nadmiernej, opłacanej tak, że to wystarczało na zaspokojenie tylko najniższych potrzeb, lekceważšc warunki zdrowotne i bezpieczeństwo życia robotników, wyrzucajšc na bruk, skazujšc na mierć głodowš tych, którzy się stali niezdatnymi do pracy. Pamiętam wrażenie, jakie wywarła na mnie rozmowa, prowadzona przed dwudziestu z górš laty w wagonie kolejowym z pewnym wielkim przemysłowcem europejskim. - Fabryk - mówił on - nie powinno się zakładać w wielkich miastach. Trzeba tworzyć odrębne, izolowane orodki przemysłowe. Robotnik fabryczny żyje w takich warunkach, że najdalej w trzecim pokoleniu syn jego musi zostać złodziejem, a córka prostytutkš. Otóż trzeba ich izolować, ażeby nie mieli sposobnoci do przestępstwa. Ten poglšd na rolę społecznš wielkiego przemysłu, wypowiedziany przez wielkiego przemysłowca, cyniczny w swej szczeroci, był najlepszym dowodem, że ludnoć robotnicza musi się bronić, jeżeli nie chce zginšć. Obrona została zorganizowana z wielkim skutkiem. W klasycznym kraju wielkiego przemysłu, majšcym najdawniejszš tradycję przemysłowš, obronę tę podjęły zwišzki zawodowe robotników (Trade Unions), na kontynencie za znalazła się ona zrazu wyłšcznie w rękach partii socjalistycznych, które zaczšwszy od haseł rewolucji społecznej, coraz bardziej tę rewolucję odsuwały na drugi plan, na pierwszym za poprowadziły walkę o bieżšce interesy robotnika. W następstwie obok nich stanęły, współzawodniczšc z nimi, partie robotnicze chrzecijańskie i narodowe, które często nawet skuteczniej od socjalistycznych, jak np. stronnictwo katolickie w Belgii, osišgały lub przeprowadzały ustawodawstwo, bronišce robotnika. Z czasem, pod wpływem partii politycznych i na kontynencie powstały szeroko rozgałęzione zwišzki zawodowe, które walkę o interesy robotnika ujęły w swe ręce. Wynikiem tej walki było przede wszystkim zwiększeni...
monikapiotr21