Na Południe od Brazos cz.1.txt

(44 KB) Pobierz
00:00:01:/SubEdit b.4072 (http://subedit.com.pl)/
00:00:08:NA POŁUDNIE OD BRAZOS
00:01:47:CZEŚĆ I|WYPRAWA
00:01:55:"PRZEDSIĘBIORSTWO HANDLU BYDŁEM|EMPORIUM NAD KAPELUSZEM"
00:01:59:WŁASNOŚĆ:
00:02:01:kpt. Augustus McCrae, kpt. Woodrow F. Call,|P. E. Parker kowboj, Deets Joshua
00:02:03:Wynajem koni i pojazdów|Sprzedaż bydła
00:02:08:Nie wypożyczamy świń!|"Uva uvam vivendo varia fit"
00:02:24:Idźcie gdzieś indziej żreć tego węża.|No już, jazda!
00:02:34:Wynocha!
00:03:50:Co tak wcześnie|kończycie pracę, panienki?
00:03:53:Robicie sobie Święta?
00:03:58:Sam jesteś panienka.
00:04:03:Jakie znowu Święta?
00:04:07:Piekielnica go dziabnęła,|dlatego jest taki wściekły.
00:04:20:Całe szczęście, że zdążyłeś|przed jesienią, Newt. Tęskniliśmy.
00:04:24:Jest pora kolacji.
00:04:26:Tym łomotem Bol kiedyś ściągnie nam|na głowy bandytów.
00:04:29:Słyszymy!
00:04:39:Jak Boga kocham, Woodrow,
00:04:41:nie myślałem, że po tylu latach|pracy z końmi,
00:04:43:odwrócisz się tyłem do klaczy|wychowanej przez Kiowów!
00:04:48:Jak tak jesteś dobry w myśleniu to wymyśl,|czym pokryć szopę,
00:04:52:zamiast siedzieć w cieniu całymi dniami.
00:04:55:Ja jeden tutaj|nie boję się leniuchować.
00:04:57:Nie ma się czym chwalić.
00:05:00:Mamy czekać z jedzeniem|aż skończycie dyskutować?
00:05:05:Prędzej umarlibyście z głodu.
00:05:24:Wielkie dzięki.
00:05:27:Jak ci się znudzi nieróbstwo,
00:05:30:będziesz mógł postarać się|o posadę kelnera.
00:05:32:Byłem kiedyś kelnerem, na parowcu.
00:05:37:Byłem w wieku Newta.
00:05:39:Ale rzuciłem to.
00:05:41:Dlaczego?|Byłem za młody i zbyt przystojny...
00:05:46:...i dziwki nie dawały mi spokoju.
00:05:50:Od twojego chwalenia się powodzeniem|fasola wcale nie robi się lepsza.
00:05:57:Do tego przede wszystkim musiałbyś|zastrzelić Bolivara.
00:06:01:A propos, Bol, przestań walić łomem|w dzwon.
00:06:05:Możesz się tłuc w południe,|ale nie wieczorem.
00:06:08:Każdy i bez tego widzi,|że słońce zachodzi,
00:06:10:a łomotem zepsułeś mi niejeden|piękny wieczór.
00:06:14:Generał Robert E. Lee wyzwolił|niewolników,
00:06:17:i mogę się tłuc, kiedy mam ochotę.
00:06:21:To Abe Lincoln wyzwolił niewolników,|nie generał Lee.
00:06:27:No i nie wyzwolił Meksykanów...
00:06:33:...tylko Amerykanów.
00:06:36:Plączesz jak potłuczony, P. E.
00:06:38:Wyzwolił tylko bandę Afrykanów,|to wszystko.
00:06:40:Tacy z nich Amerykanie jak i z Calla.
00:06:43:Jestem Amerykaninem.
00:06:45:Urodziłeś się w Szkocji i przywieziono cię,|kiedy jeszcze ssałeś cycek.
00:06:52:Jestem takim samym Amerykaninem,|jak ktoś urodzony w Tennessee.
00:07:05:No chłopcy, możemy spać spokojnie, kiedy|kapitan Woodrow F. Call stoi na warcie,
00:07:11:i broni nas przed Indianami,|meksykańskimi bandytami i...
00:07:16:Ale wszystkich Indian chyba wyłapano.
00:07:19:A Niebieski Kaczor?|Podobno jest cały czas na wolności.
00:07:22:To prawda.
00:07:25:Niebieski Kaczor nie robi w naszych stronach.|Jest gdzieś daleko na północy.
00:07:30:To po co kapitan chodzi wieczorami|nad rzekę?
00:07:33:Tęskni za czasami, kiedy cała ta|jego czujność była jeszcze komuś potrzebna,
00:07:37:i tyle.
00:07:41:Będę walił w dzwon, kiedy tylko zechcę.
00:07:57:Po co tak ostrzysz ten nóż, Bol?
00:08:03:Z nożem jak z żoną...
00:08:06:co noc trzeba pogłaskać.
00:08:11:W takim razie twoja żona w Meksyku|musiała już nieźle zardzewieć.
00:08:15:Ostrzysz ją najwyżej dwa razy do roku.
00:08:19:Jest stara. Jak ty.
00:08:22:Im starsze skrzypce, tym słodsza muzyka.
00:08:26:Powinieneś ją tu sprowadzić.
00:08:28:Znam cię.|Próbowałbyś ją zbałamucić.
00:08:33:A co z twoimi córkami?|Miałeś ich dziewięć.
00:08:47:Nie widzę skalpów.
00:08:49:Noc jest w sam raz|do przepędzenia bydła przez rzekę.
00:08:53:I co chciałbyś z nim zrobić?
00:08:55:Prawo nie zabrania ci pracować.
00:08:58:Czy tym razem będę mógł|pojechać z wami do Meksyku?
00:09:01:Jestem już wystarczająco duży.
00:09:03:Szybko się zestarzejesz,|jak będziesz tak przesiadywał po nocach.
00:09:07:Lepiej idź spać.
00:09:10:Jeszcze wcześnie, kapitanie.
00:09:12:Lepiej zrób jak powiedziałem.|Jutro czeka nas dużo pracy.
00:09:23:Niepotrzebnie go odprawiłeś.
00:09:26:W końcu tylko słuchając mnie|ma szanse zdobyć wykształcenie.
00:09:29:Wspaniałe wykształcenie.
00:09:33:Przy tobie opanował tylko szuflowanie|końskich gówien.
00:09:36:Ja też je szufluję|i nie przynosi mi to ujmy.
00:09:40:To twój sposób na zrobienie majątku.
00:09:45:Ja raczej przejdę się do knajpy...
00:09:48:i postaram się zmontować jakąś partyjkę.
00:09:58:No, świniaki.
00:10:00:Nie czekajcie na mnie.
00:10:15:Dobry wieczór, przyjacielu!
00:10:17:Zapraszamy, panie Gus.
00:10:24:Pożycz dwa dolary.
00:10:26:Mam pożyczyć pieniądze obibokowi?
00:10:29:Powinieneś dawno być na szlaku.
00:10:32:Wyruszam w przyszłym tygodniu.|Pożycz, oddam jesienią.
00:10:36:Dobry wieczór, Lorie.|Ślicznie wyglądasz.
00:10:43:Ej, ja i Lorena chcieliśmy|porozmawiać w spokoju.
00:10:46:Chlust, masz wrzody, czy co?
00:10:49:Partyjka z nami dobrze ci zrobi.
00:10:51:Nie mam racji, Buźka?
00:10:53:Moment, nie po to tu przyjechałem!
00:10:59:A ty, Wanz?|Rzuć tą szmatę i chodź zagrać.
00:11:02:Większość tutejszych gości...
00:11:03:nie zauważyła by nawet na stole|martwego skunksa.
00:11:11:Rusz się, Chlust.
00:11:21:I tak nie masz tu nic lepszego|do roboty.
00:11:45:Prawie świta.
00:11:56:Co taka piękność robi w takiej dziurze|jak Lonesome Dove?
00:12:01:Parę lat temu rzucił ją jeden szuler,|Tinkersley.
00:12:04:Przedtem sprzedawał ją chłopcom|w San Antonio, żeby pospłacać długi.
00:12:10:Niech go szlag.|Nie miała nic przeciwko temu.
00:12:13:Chowała przed nim pieniądze, żeby|oszczędzić na podróż do San Francisco,
00:12:18:ale on je znalazł i wszystko ukradł.
00:12:21:Którejś nocy zastała go pijanego w łóżku i|chciała zastrzelić z jego własnego rewolweru.
00:12:25:Porządnie za to dostała,|nawet ugryzł ją w wargę.
00:12:29:Stąd ma tę małą bliznę.
00:12:33:Lubię ją, a ty?
00:12:35:Byłeś z nią?
00:12:37:Oczywiście, a kto nie był?
00:12:40:Nawet Wanz odwiedza ją|raz czy dwa w tygodniu.
00:12:43:Oczywiście...
00:12:45:...tylko takiemu Buźce|nie da za żadne pieniądze.
00:12:49:Masz te dwa dolary.
00:12:54:Nie chcę, żeby mówiono,|że odmówiłem pożyczki koledze.
00:12:57:Wielkie dzięki.
00:13:00:Oddam jesienią.
00:13:03:Nie musisz odjeżdżać dzisiaj.
00:13:05:Możesz rozłożyć się u nas na ganku.
00:13:10:Może i tak zrobię.
00:13:13:Chyba zostawiłem coś na stole.
00:13:17:W porządku.
00:13:21:Wobec tego nie będę czekał.|Jedź, oczywiście.
00:13:48:Idźcie stąd, prosiaki.
00:13:50:Nie dam wam placków.
00:13:54:Wynocha. No, już.
00:14:08:Co Chlust Bogget robi na ganku?
00:14:12:Zapewne spał, dopóki go nie zbudziłeś.
00:14:16:Jak to ugryzienie?
00:14:18:Już kiedyś w Saltillo pluskwy|bardziej mnie pogryzły.
00:14:22:Powinienem posmarować ci to smarem|do wozu.
00:14:24:Pilnuj lepiej placków.
00:14:26:A ty przez całą noc|czytałeś pewnie Pismo?
00:14:29:Niełatwo się tu rozerwać|w takiej dziurze,
00:14:31:ale robię co mogę.
00:14:38:Placki gotowe.
00:14:42:Przyjechaliśmy tu, żeby robić pieniądze.|Rozrywek nie było w umowie.
00:14:46:Przecież ty pieniądze lubisz|jeszcze mniej niż rozrywki...
00:14:50:jeśli to w ogóle możliwe.
00:14:55:Obudź się Newt, bo nadziejesz się|na własny widelec.
00:15:00:Widzisz jak wygląda przez to|siedzenie z tobą po nocy.
00:15:07:Spiesz się, P. E.
00:15:10:Te jajka można by ciąć piłą do metalu.
00:15:13:I znowu będą zalatywały kawą, Bol!
00:15:15:Nic mnie to nie obchodzi.
00:15:17:P. E., kiedy ludzie siadają do stołu,|niegrzecznie jest sikać w zasięgu ich słuchu.
00:15:23:Co powiedziałaby na to twoja matka?
00:15:29:Dzień dobry.
00:15:31:Jak się masz Chlust. Nałóż sobie boczku.|Dziękuję, kapitanie.
00:15:33:Nie ma sprawy, możesz odpracować.|Odpracować?
00:15:38:Spójrzcie kto jedzie.
00:15:41:To pewnie Deets wraca z banku|z San Antonio.
00:15:45:To Deets. Ale nie sam.
00:15:57:To faktycznie Deets.|Ale z kim?
00:16:00:Jak Boga kocham, Woodrow...
00:16:02:to Jake Spoon!
00:16:04:Faktycznie.|Kawał czasu go nie było.
00:16:08:Dziesięć lat...
00:16:20:Jak się macie, chłopcy.|Co na śniadanie?
00:16:23:Spóźniłeś się już jesteśmy po.
00:16:29:Zawsze byłeś obżartuch, Gus.
00:16:33:Miło pana widzieć, kapitanie.
00:16:35:Z daleka jedziesz?|Ostatnio zwiedzałem Arkansas.
00:16:38:Omal nie zajeździłeś konia.
00:16:42:Powiedzmy.
00:16:45:I co pan na to, kapitanie?
00:16:47:Znalazłem syna marnotrawnego.
00:16:50:Ale zapewne nie znalazłeś go w kościele?
00:16:55:P. E., kopę lat.
00:16:58:To jest Chlust Bogget, najął się u nas.|Ja się nająłem?
00:17:04:A to kto?|Nie pamiętasz mnie, Jake?
00:17:08:Kiedyś kupowałeś mi cukierki.
00:17:10:Uczyłeś mnie jeździć konno.
00:17:17:Boże, czyżby mały Newt?
00:17:22:Trochę urosłem, co?
00:17:24:Powinni już dać ci spluwę.
00:17:27:Na razie Woodrow dba o to,|żeby chłopak się wysypiał.
00:17:30:Nakarm porządnie tego konia Deets,|jest całkiem zajeżdżony.
00:17:37:Deets miał tą czapkę chyba jeszcze|przed moim wyjazdem.
00:17:40:Znasz Deetsa, nie wyrzuca ubrania|tylko dlatego, że się trochę zużyło.
00:17:44:Nie każdego stać na taki styl jak twój.
00:17:50:P. E., bierzcie się z chłopakami|za kopanie studni.
00:17:55:Kapitanie, ale ja nie...
00:17:57:Chyba możesz trochę pokopać,|żeby odpracować śniadanie, co?
00:18:03:W porządku.
00:18:12:Ten pistolero chyba czyścił tą szmatą|swój rewolwer.
00:18:16:Nie narzekaj, mógłby wycierać nią|coś znacznie gorszego.
00:18:20:Gdzie się podziewałeś, Jake?
00:18:22:Jeździłem tu i tam.
00:18:24:Dwa lata temu byłem w Montanie.
00:18:26:Najpiękniejsza kraina, jaką widziałem.|Zwłaszcza za Rzeką Mleczną.
00:18:29:Stamtąd już pachnie Kanadą.
00:18:30:Indianami pewnie też.
00:18:36:Trochę też, ale ile tam trawy.
00:1...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin