Zink Michelle - Proroctwo Sióstr Tom 3.pdf

(1177 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
858268811.001.png
Są rzeczy, do których każda z sióstr chcc mieć wyłączne prawo. I
wyzwania, które mogą zniszczyć je obie.
„Krąg Ognia" to trzeci tom mrocznej, niezwykle intrygującej trylogii.
Determinacja Lii Milthorpe jest silniejsza niż kiedykolwiek. Pozostało
niewiele czasu na podróż śladem ostatnich tajemnic proroctwa, które
od wieków kładzie się cieniem na losy kolejnych pokoleń sióstr. U
kresu drogi czeka Lię konfrontacja z przeznaczeniem i ostateczna
walka z samą sobą. By jednak mieć w niej jakąkolwiek szansę, musi
zbliżyć się do Alice - bliźniaczki, którą przepowiednia uczyniła jej
najwię kszym wrogiem...
Mojemu ojcu, Michaehwi St. Jamesowi, za cały urokliwy mrok.
Wychodząc z pokoju, czuję ciężar niesionego naręcza sukien. Nie ma
tu okien, które wpuszczałyby światło, ostrożnie stąpam więc pięknie
wytapetowanym korytarzem przy pobłyskiwaniu wiszących na
ścianach kinkietów. Posiadłość Milthorpe Manor jest własnością
mojej rodziny od wielu pokoleń, ale nie czuję się tu tak swojsko jak w
Birchwood, moim domu w pobliżu Nowego Jorku - to tam się
urodziłam i wychowałam.
Z drugiej strony, Milthorpe Manor nie zamieszkują żadne duchy
przeszłości. Tutaj nie muszę wspominać swojego młodszego brata
Henry'ego, takiego, jakim był przed śmiercią. Nie muszę się martwić,
że z Ciemnego Pokoju dobiegnie szept Alice, mojej siostry
bliźniaczki, wypowiadającej straszne, zakazane zaklęcia. Nie muszę
się bać, że zobaczę ją, krążącą po korytarzach, o każdej porze dnia i
nocy.
W każdym razie nie w materialnej postaci.
To ciotka Virginia wpadła na pomysł, żebym zapytała Sonię
że ciocia chce pomóc, ale moja przyjaźń z obydwiema dziewczynami
jest teraz inna, o czym świadczy fakt, że zbieram siły na spotkanie z
nimi. Dokładniej mówiąc, na spotkanie z Sonią. Choć razem z Luisą
przybyły z Altus wiele tygodni temu, napięcie odczuwane przez
pierwsze dni po ich przyjeździe nie osłabło. Wprost przeciwnie - zdaje
się narastać z każdym dniem. Starałam się wybaczyć Soni zdradę,
jakiej dopuściła się w puszczy, w drodze na wyspę. Nieustannie
próbuję o tym zapomnieć. Lecz zawsze gdy spoglądam w chłodny
błękit jej oczu, wspomnienie powraca.
Przypominam sobie, jak obudziłam się i zobaczyłam nad sobą łagodną
twarz Soni, i poczułam, że jej ciepłe dłonie przyciskają
znienawidzony medalion do delikatnej skóry mojego nadgarstka.
Pamiętam jej głos, tak znajomy po wielu miesiącach wspólnych
zwierzeń, i gorączkowo szeptane słowa, pozwalające Duszom
wykorzystać mnie jako Bramę i wpuścić Samaela do naszego świata.
Wspominam to wszystko i czuję, że moje serce znowu trochę bardziej
się zamyka.
Bal maskowy organizowany przez Towarzystwo jest jednym z
najważniejszych wydarzeń roku. Sonia, Luisa i ja czekałyśmy na
niego od czasu powrotu moich przyjaciółek z Altus; jednak one
szybko wybrały dla siebie kostiumy, a ja nie mogłam się zdećydować.
Maska, wymyślona i zaprojektowana dawno temu, nie stanowiła
kłopotu. Od razu wiedziałam, jak ma wyglądać, chociaż nigdy
wcześniej nie byłam na balu maskowym i bynajmniej nie uważam się
za kreatorkę mody. A jednak wyobraziłam ją sobie bez trudu i tak
wyraźnie, jakbym ujrzała ją w oknie wystawowym. Wkrótce złożyłam
zamówienie, opisując projekt krawcowej i patrząc, jak pracuje nad
szkicem na cienkiej kalce, dopóki maska nie była zgodna z moim
wyobrażeniem.
Mimo że pomysł na maskę pojawił się bez trudu, przez swoje wahanie
musiałam zrezygnować z zamówienia sukni. Wybrałam natomiast
dwie spośród tych, które wisiały już w szafie. Tak jak zasugerowała
ciotka Virginia, poproszę Sonię i Luisę o pomoc w podjęciu decyzji.
Kiedyś byłby to dla mnie jeden z rytuałów tak chętnie odprawianych
w gronie przyjaciółek; dziś napawa mnie on lękiem, bo będę musiała
patrzeć w oczy Soni.
I kłamać, ciągle, bez przerwy kłamać.
Podchodząc pod drzwi pokoju Luisy, podnoszę rękę, żeby zapukać,
ale wstrzymuję się, ponieważ słyszę dochodzące ze środka
podniesione głosy. Rozpoznaję jeden z nich jako należący do Soni i
dociera do mnie moje imię, wypowiedziane tonem pełnym frustracji.
Przysuwam się bliżej, nawet nie próbując udawać, że nie będę
podsłuchiwać.
- Nic więcej nie mogę zrobić. Przepraszałam już tyle razy. Bez
skargi poddałam się wszystkim obrzędom odprawianym przez Siostry
na Altus. Lia nie chce mi przebaczyć, choćbym nie wiem co robiła.
Zaczynam myśleć, że nigdy mi nie przebaczy - mówi Sonia.
Najpierw słyszę szelest tkaniny, potem stuknięcie drzwi szafy, a
dopiero później odpowiedź Luisy.
- Nonsens. Może spróbuj spędzać z nią więcej czasu sam na sam?
Prosiłaś, żeby pojeździła z tobą w Whitney Grove?
- Niejeden raz, ale zawsze ma jakąś wymówkę. Ostatnio
jeździłyśmy razem, jeszcze zanim dotarłaś z Nowego Jorku. Przed
pobytem na Altus. Przed... wszystkim.
Nie umiem stwierdzić, czy Sonia jest zła, czy tylko smutna, i przez
chwilę czuję się winna, myśląc, jak często zapraszała mnie do
Whitney Grove. Odmawiałam nawet wtedy, kiedy wybierałam się tam
sama, żeby poćwiczyć strzelanie z łuku.
- Musisz po prostu dać jej więcej czasu, i tyle. - Luisa jest bardzo
rzeczowa. - To ona dźwiga teraz brzemię medalionu, a oprócz tego
jest obciążona rozszyfrowaniem ostatniej strony proroctwa.
Spoglądam na nadgarstek, widoczny pośród fałdów jedwabiu i
koronki. Spod rękawa sukni szyderczo wystaje czarna, aksamitna
tasiemka. To wina Soni, że tylko ja noszę medalion. To ona jest winna
temu, że muszę się martwić, czy medalion nie odnajdzie drogi do
znaku Jorgumanda, węża pożerającego własny ogon, z literą C
pośrodku, znajdującego się na moim drugim nadgarstku.
Bez względu na to, jak bardzo Luisa będzie usprawiedliwiać Sonię, te
fakty się nie zmienią.
Moja niezdolność do wybaczenia rodzi silną mieszankę uczuć:
niechęci i rozpaczy.
- Cóż, zaczynam mieć już dość odwoływania się do lepszych stron
jej charakteru. Przecież każda z nas ma udział w proroctwie. My
wszystkie. Lia nie jest jedyną osobą, która czuje jego ciężar. - Uraza
pobrzmiewająca w głosie Soni rozpala we mnie ogień gniewu. Czyżby
właśnie ona miała prawo czuć się dotknięta? Czyżby było nad wyraz
łatwo udzielić jej przebaczenia?
Luisa wzdycha tak głośno, że słyszę to na korytarzu.
- Spróbujmy dobrze się bawić na balu, zgoda? Za dwa dni
przyjeżdża Helene. To ostatni wieczór, który możemy spędzić jak
przyjaciółki, jak dawniej.
- To nie ja sprawiam problemy - mruczy Sonia w głębi pokoju.
Policzki mi płoną od nagłego uderzenia krwi, próbuję się opanować i
dopiero potem podnoszę dłoń, żeby zapukać w duże drewniane drzwi.
- To ja! - wołam, starając się opanować drżenie głosu.
Drzwi otwierają się i staje w nich Luisa, a jej ciemne włosy połyskują
rdzawo w świetle lamp i ognia w kominku.
-Jesteś wreszcie! - Jej radość wydaje się wymuszona, wyobrażam
sobie, jak stara się zapomnieć o zakończonej przed momentem
rozmowie. Przez jedną nerwową chwilę wydaje mi się, że jest
zamieszana w zdradę Soni. Potem przypominam sobie, jak była
lojalna i jaki ból musiała odczuwać, stojąc pomiędzy mną a naszą
wspólną przyjaciółką. Moje rozdrażnienie znika i nagle przekonuję się
ze zdumieniem, że wcale nie jest tak trudno się uśmiechać.
-Jestem. Przyniosłam dwie suknie do obejrzenia.
Spojrzenie Luisy wędruje ku naręczu trzymanych przeze mnie ubrań.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin