Bialot Joseph - Gospoda pod Królewskim Węglarzem.pdf

(781 KB) Pobierz
Przekład
Barbara Mierzwicka
ORBITA
Projekt okładki:
Maciej Sadowski
Redaktor prowadzący:
Taida Zaluska-Szopa
Redaktor:
Elżbieta Nowicka
Redaktor techniczny:
Andrzej Tyczyński
©
Éditions Gallimard, 1990
© Copyright for the Polish edition by „Orbita”, Warszawa 1993
„ORBITA” Spółka Wydawniczo-Poligraficzna z o.o.
00-251 Warszawa,
ul. Jaworzyńska 11 m. 7
Warszawa 1993 r.
ISBN 83-7034-085-7
Rozdział I
-
Rien ne va plus!
Wszystko ucichło. Pietro Chiglione słyszał tylko, jak
kulka z kości słoniowej toczy się ku jednej z numero-
wanych przegródek ruletki.
-
17, noir, impair et manque!
Grabki krupiera wykonały swoje zadanie i zgarnęły
stosiki
żetonów
ustawione na zielonym suknie.
A więc przegrał.
Pietro stale obstawiał zero.
W kasynie kłębił się wakacyjny tłum i sala gry przy-
pominała metro w godzinach szczytu. Tyle
że
tutaj
pachniało kremem do opalania, letnim skwarem, urodą
złotobrązowych ciał. Byli tu wszyscy. Ci, którzy marzy-
li o rozbiciu banku, i ci, którzy myśleli tylko o tym, by
przegrać, ludzie ryzykujący wysokie stawki i niedzielni
masochiści, którym wreszcie nadarzyła się okazja za-
spokojenia swych namiętności w towarzystwie. Bo czy
nie jest prawdziwą przyjemnością patrzeć na spadające
w niebyt kupki
żetonów?
Grali wszyscy. Nie bawił się
nikt.
Pietro skinął głową na pracownika zmieniającego
pieniądze i podał mu swój ostatni plik stufrankówek.
5
Stojąca naprzeciw wysoka blondynka o wydatnym biu-
ście
nie spuszczała z niego oczu.
Kulka rozpoczęła nowe okrążenie.
Teraz Pietro obstawił jedynkę.
-
32! Rouge, pair et passe!
Przerwa.
Zgarnął oburącz swoje
żetony
i poszedł do baru. Na-
leżało przerwać złą passę.
- Chivas.
Pietro stanął przy wielkim, wychodzącym na morze
oknie. Z lewej strony lśniły czerwone i zielone
światła
przystani. Przez uchylone okno dobiegał szum bijących
o brzeg fal. Kostka lodu grzechotała w szklance. Powoli
wypił alkohol i wrócił do gry.
Przeliczył pieniądze jak rasowy hazardzista. Zostało
mu sześć i pół tysiąca franków w
żetonach
i osiem stu-
frankowych banknotów w portfelu.
Fagas podał mu ogień, gdy podniósł papierosa do
ust. Podziękował skinieniem głowy i przysiadł się do
innego stołu.
Teraz gra nabrała nowego znaczenia. Rzuci na sukno
nie tylko pieniądze. Przy każdym
żetonie
będzie szło o
jego wolność, a nawet
życie.
Jeśli przegra...
Blondynka również zmieniła stół. Spojrzał na nią
obojętnie. Każdy gracz wie,
że
pożądanie odczuwa się
dopiero po skończonej partii. Silne i gwałtowne jak jego
dzisiejsza gra. Westchnął. Tak, jeśli przegra... będzie
musiał przyjąć tamtą propozycję. Zresztą Marsylczyk
również nie zgodzi się czekać na forsę dwadzieścia lat.
6
Zgłoś jeśli naruszono regulamin