Melanie Milburne
Wymarzony dom
we Włoszech
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Bronte wykonywała właśnie szpagat, gdy drzwi do studia uchyliły się. Zerknęła w
sięgające do sufitu lustro i oniemiała na widok wysokiego ciemnowłosego mężczyzny.
W jej oczach pojawił się lęk, ręce od razu zwilgotniały od potu. Serce omal nie wyskoczyło
z piersi. W głowie trwała gonitwa myśli.
To niemożliwe.
Coś jej się poplątało.
To nie może być Luca.
Umysł ją zwodzi, zawsze tak było, gdy odczuwała stres albo zmęczenie.
Podniosła się zwinnie i oburącz chwyciła poręcz, mrugając powiekami, by rozjaśnić
sobie w głowie. Otworzyła oczy i omal nie zemdlała.
To nie może być Luca Sabbatini. Na świecie istnieją setki oszałamiająco przystojnych
brunetów...
- Witaj, Bronte.
Boże, to jednak on.
Wzięła głęboki oddech i odwróciła się do niego.
- Luca - odezwała się z chłodną uprzejmością. - Mam nadzieję, że nie przyszedłeś
się zapisać na pierwsze popołudniowe zajęcia, bo nie ma miejsc.
Powoli omiótł wzrokiem jej sylwetkę w obcisłym stroju do tańca, szczególnie długo
zatrzymując go na ustach.
- Wyglądasz równie uroczo i zgrabnie jak zawsze - odparł, jak gdyby nie słyszał jej
słów.
Dźwięk jego głosu - niski i ciepły, zabarwiony włoskim akcentem - wywołał reakcję
w jej ciele. Wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała, choć był chyba odrobinę
szczuplejszy. Miał prawie metr dziewięćdziesiąt wzrostu i lśniące czarne włosy, ani krótkie,
ani długie, nie proste i nie kręcone, oraz niezwykłe ciemnobrązowe oczy. Górował
nad nią, mimo że przy wzroście metr siedemdziesiąt nie należała do niskich, i sprawiał,
że czuła się jak krucha porcelanowa figurka baletnicy.
T L R
- Przyznam, że masz spory tupet. Wydawało mi się, że dwa lata temu w Londynie
powiedzieliśmy sobie już wszystko.
W jego oczach migotały niebezpieczne błyski. Postanowiła się tym nie przejmować.
- Przyjechałem w interesach. Pomyślałem, że to dobra okazja, żeby się z tobą spotkać.
- Niby po co? - spytała szorstko. - Powspominać dawne czasy? Daj spokój, czas
leczy rany. Wyleczyłam się już z ciebie, Luca.
Stanowczym krokiem podeszła do poręczy.
- Za pięć minut zaczynam zajęcia - powiedziała, patrząc na niego w lustrze. - Jeśli
nie chcesz się znaleźć w otoczeniu małych dziewczynek w trykotach i muślinowych
spódniczkach, to proponuję, żebyś stąd wyszedł.
- Dlaczego uczysz zamiast tańczyć?
Bronte przewróciła z irytacją oczami i odwróciła się przodem do Luki. Ujmując się
pod boki, odparła:
- Nie mogłam się stawić na ważne przesłuchanie.
Po jego przystojnej twarzy przeleciał cień niepokoju.
- Czy doznałaś kontuzji?
Bronte stłumiła uśmiech goryczy.
Złamane serce i ciążę można zapewne tak nazwać.
- W pewnym sensie - rzuciła krótko. - Uczenie było naturalnym wyborem, podobnie
jak powrót do Melbourne.
Potoczył wzrokiem po starym magazynie, który Bronte i jej wspólniczka Rachel
Brougham przerobiły na studio taneczne.
- Ile wynosi czynsz za to miejsce?
Bronte poczuła ukłucie niepokoju.
- A dlaczego pytasz?
- To dobra okazja do zainwestowania - odrzekł, wzruszając ramieniem. - Zawsze
chętnie kupuję ciekawe nieruchomości.
Przyjrzała mu się z namysłem.
- Sądziłam, że pracujesz w zarządzie sieci hotelowej twojej rodziny?
Luca uśmiechnął się zagadkowo.
- Od naszego ostatniego spotkania rozszerzyłem nieco zainteresowania. Działam
teraz także w branży nieruchomości.
Bronte walczyła z gwałtownym przypływem emocji. Nieoczekiwane zjawienie się
Luki kompletnie wytrąciło ją równowagi. Mimo to udało jej się zachować pozory obojętności.
- Jestem pewna, że gdy skontaktujesz się z administracją, otrzymasz informację, ż...
akinorew12