Rodda Emily - Dwie strony czasu.pdf

(513 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Rodda Emily
Dwie Strony Czasu
1
- Patrick, wyłącz ten telewizor! Patrick, jesteś tam?
Patrick nie ruszył się z miejsca. W głosie mamy słyszał lekkie zdenerwowanie. Judith była w kuchni,
usiłując dojść do ładu ze stosem zfjcupów z supermarketu, podczas gdy mały braciszek Patricka kręcił się
wokół i pomagał.
Miał cichą nadzieję, że mama nie zawoła go po raz drugi, co zapewniłoby następne dziesięć minut
spokoju. Nie znaczyło to, że miał akurat ochotę koniecznie coś obejrzeć. Uważał, że w sobotę rano
mogliby się bardziej wysilić, jeśli chodzi o program. Starannie wycelował pilota i przeleciał kilka kanałów.
Sport, sport, obraz kontrolny, sury film czarno-biały, kasza, kasza... Jakiś teleturniej -to już lepiej, ale
obraz był niedostrojony, widocznie jakaś lokalna stacja. Nie miał dziś szczęścia...
Spojrzał z ukosa na pocętkowany, rozedrgany ekran. Gospodarz programu miał wąsy i nosił muszkę.
Przedstawił właśnie zmieszanego uczestnika turnieju.
-
Patrick, chcesz zobaczyć, co znalazłem w sklepie? Mogę obejrzeć wideo? Włączysz Myszkę Miki?
Jego brat kręcił się przy drzwiach, pogryzając herbatnik.
-
Nie, Danny. Nie teraz. Oglądam - odparł niecierpliwie Patrick.
Chłopczyk zmrużył oczy i zaczerpnął tchu. Patrick zakrył uszy rękami, uporczywie patrząc przed siebie. Na
rozmazanym ekranie pyzaty gospodarz programu otworzył usta i wybuchnął śmiechem. Czteroletni
Danny otworzył usta i wybuchnął płaczem.
- Co tam się dzieje? - Przez wrzaski Danny'ego, dźwięk telewizora i zaporę z dłoni przedarł się z
trudem głos mamy. Musiała być już na granicy histerii.
Musi działać szybko, inaczej wpadnie w tarapaty. Westchnął i podszedł do telewizora.
-
Nie płacz, Danny - powiedział głośno, miłym, spokojnym tonem. - Włączę ci wideo, dobrze?
Nacisnął parę guzików, ucinając chichoty prezentera.
-
Powiedziałeś, że nie włączysz Myszki Miki\ - wrzasnął Danny. - Powiedziałeś...
-
Nieprawda.
-
Prawda.
-
Nieprawda.
-
Patrick! - z kuchni dobiegło wycie mamy.
Westchnął ponownie i nacisnął ostatni guzik. Ulubiony film Danny'ego ukazał się po raz dwudziesty ósmy
8
i chłopiec, z oczami utkwionymi w ekranie, wycofał się na kanapę.
- Nie wiem, czy wiecie, ale akurat coś oglądałem -mruknął Patrick. Na nowo wezbrała w nim złość.
Czuł się niekochany i skrzywdzony. Zwinął się w kłębek na fotelu. Wyobraził sobie, że został uwięziony
przez odrażającego potwora o trojgu ślepiach i oślizłych zielonych mackach. Nie mógł się ruszyć. Miotał
się w niewidzialnej sieci. Musiał się uwolnić. Wiercił się i uderzał głową w oparcie fotela, jęcząc z wysiłku.
-
Patrick!
Wolno uniósł głowę. Mama stała nad nim z rękami na biodrach.
-
Prosiłam cię tysiąc razy! Obchodź się delikatnie z tym fotelem. Już i tak ledwo stoi.
Skruszony zsunął stopy na podłogę i rozprostował zwinięte w pięści dłonie. Wpatrywał się smętnie w
wysłużony mebel. Duży i wygodny, nadawał się w sam raz, by się na nim umościć, ale na bocznych
oparciach pojawiły się już cery i łaty, a w innych miejscach przez przetarty materiał widać było gąbkę,
gotową lada moment wystrzelić na zewnątrz.
-
Przepraszam, mamo wymamrotał. - Zapomniałem.
-
To nie zapominaj na drugi raz!
- A ty zapomniałaś o moich nowych adidasach. - Patrick uznał, że najlepszą formą obrony jest atak.
- W zeszłą sobotę powiedziałaś, że kupimy je dzisiaj. I zapomniałaś.
Judith uderzyła dłonią w czoło.
9
-
Rzeczywiście! - jęknęła. - Kompletnie zapomniałam. Mój Boże, mogłeś mi przypomnieć!
-
Ciiii... - syknął Danny z kanapy.
- Litości! - wykrzyknęła Judith, ale zniżyła głos. -No cóż, będziesz musiał wytrzymać jeszcze tydzień.
Poproszę tatę, żeby się zajął Dinym i pojedziemy w następną sobotę rano, w porządku? Po prostu dzisiaj
nie zniosę Kasztanowej Woski po raz drugi. To dom wariatów.
- Mamo! Nie widziałaś moich okularów przeciwsłonecznych? - Do pokoju wkroczyła starsza siostra
Patricka, Claire. - Leżały w kuchni na blacie, a teraz zniknęły! Ktoś je wziął.
- Nikt ich nie brał. A poza tym, co one robiły na blacie kuchennym? Nic dziwnego, że ciągle
wszystko gubisz. -Judith potrząsnęła głową i wróciła do kuchni.
- Nie zgubiłam ich! - zawołała Claire w ślad za nią. -Położyłam je tam, żeby wiedzieć, gdzie są. A
teraz muszę iść na lekcję gry na fortepianie. Oślepnę, jeśli wyjdę na takie słońce bez okularów.
-Widziałem je - zgłosił się Patrick na ochotnika. - Są w kuchni na blacie.
Claire tupnęła nogą i odrzuciła włosy do tyłu.
- Nie ma ich tam! - rozzłościła się. - Ktoś je ruszał. -Zmrużyła oczy. - Założę się, że to ty. Założę się,
że bawiłeś się nimi. Gdzie one są? I oby były całe!
Patrick stracił cierpliwość.
- Nie ruszałem twoich głupich okularów! - wrzasnął. - Leżą na głupim blacie w kuchni. Widziałem je
tam, głupia!
10
-
Sam jesteś głupi!
-
Przestańcie się kłócić! - ryknęła Judith z kuchni. -Claire, chodź tutaj.
-
NIC NIE SŁYSZĘ! - krzyknął Danny.
- Mamo, Patrick zabrał mi okulary! - zawołała Claire z pasją. - Zawsze rusza moje rzeczy. Jeden z
moich najlepszych, najładniejszych klipsów też zniknął. Wiesz, ten pasiasty. Dostałam je od Julii. Patrick
jest wstrętny! Mam go dość!
Judith stanęła w drzwiach z założonymi rękami. Na jej nosie tkwiły okulary przeciwsłoneczne.
-
Gdzie były?! - zawołała Claire.
- Na blacie w kuchni, na widoku. Gdzie ty masz oczy? - westchnęła mama, zdejmując okulary i
rzucając je córce.
-
Nie było ich tam - mruknęła Claire z uporem.
- Cóż, zdecydowanie były - stwierdziła Judith oschle, wracając do kuchni. - A teraz zmykaj na lekcję
i uważaj na samochody.
-1 przeproś mnie - wtrącił Patrick. - Bo ich nie wziąłem, no nie?
- Zwykle to twoja sprawka - odparowała Claire. -A moje klipsy? Widziałam, jak im się przyglądałeś.
Zabrałeś jeden i gdzieś posiałeś. Kłamczuch! - Odwróciła się i wyszła z pokoju. - Cześć, mamo! - krzyknęła
z holu, trzaskając drzwiami.
-
To ona zmyśla - mruknął Patrick. - Nigdy nie ruszałem jej głupiego klipsa.
Ze złością rąbnął w oparcie fotela. Materiał pękł z cichym westchnieniem i kłąb białej gąbki wykipiał na
zewnątrz. Patrick gapił się na nią zmieszany.
11
-
Sam jesteś głupi!
-
Przestańcie się kłócić! - ryknęła Judith z kuchni. -Cłaire, chodź tutaj.
-
NIC NIE SŁYSZĘ! - krzyknął Danny.
- Mamo, Patrick zabrał mi okulary! - zawołała Claire z pasją. - Zawsze rusza moje rzeczy. Jeden z
moich najlepszych, najładniejszych klipsów też zniknął. Wiesz, ten pasiasty. Dostałam je od Julii. Patrick
jest wstrętny! Mam go dość!
Judith stanęła w drzwiach z założonymi rękami. Na jej nosie tkwiły okulary przeciwsłoneczne.
-
Gdzie były?! - zawołała Claire.
- Na blacie w kuchni, na widoku. Gdzie ty masz oczy? - westchnęła mama, zdejmując okulary i
rzucając je córce.
-
Nie było ich tam - mruknęła Claire z uporem.
- Cóż, zdecydowanie były - stwierdziła Judith oschle, wracając do kuchni. - A teraz zmykaj na lekcję
i uważaj na samochody.
-1 przeproś mnie - wtrącił Patrick. - Bo ich nie wziąłem, no nie?
- Zwykle to twoja sprawka - odparowała Claire. -A moje klipsy? Widziałam, jak im się przyglądałeś.
Zabrałeś jeden i gdzieś posiałeś. Kłamczuch! - Odwróciła się i wyszła z pokoju. - Cześć, mamo! - krzyknęła
z holu, trzaskając drzwiami.
-
To ona zmyśla - mruknął Patrick. - Nigdy nie ruszałem jej głupiego klipsa.
Ze złością rąbnął w oparcie fotela. Materiał pękł z cichym westchnieniem i kłąb białej gąbki wykipiał na
zewnątrz. Patrick gapił się na nią zmieszany.
11
-
Sam jesteś głupi!
-
Przestańcie się kłócić! - ryknęła Judith z kuchni. -Claire, chodź tutaj.
-
NIC NIE SŁYSZĘ! - krzyknął Danny.
- Mamo, Patrick zabrał mi okulary! - zawołała Claire z pasją. - Zawsze rusza moje rzeczy. Jeden z
moich najlepszych, najładniejszych klipsów też zniknął. Wiesz, ten pasiasty. Dostałam je od Julii. Patrick
jest wstrętny! Mam go dość!
Judith stanęła w drzwiach z założonymi rękami. Na jej nosie tkwiły okulary przeciwsłoneczne.
-
Gdzie były?! - zawołała Claire.
- Na blacie w kuchni, na widoku. Gdzie ty masz oczy? -westchnęła mama, zdejmując okulary i
rzucając je córce.
-
Nie było ich tam - mruknęła Claire z uporem.
- Cóż, zdecydowanie były - stwierdziła Judith oschle, wracając do kuchni. - A teraz zmykaj na lekcję
i uważaj na samochody.
-1 przeproś mnie - wtrącił Patrick. - Bo ich nie wziąłem, no nie?
- Zwykle to twoja sprawka - odparowała Claire. -A moje klipsy? Widziałam, jak im się przyglądałeś.
Zabrałeś jeden i gdzieś posiałeś. Kłamczuch! - Odwróciła się i wyszła z pokoju. - Cześć, mamo! - krzyknęła
z holu, trzaskając drzwiami.
-
To ona zmyśla - mruknął Patrick. - Nigdy nie ruszałem jej głupiego klipsa.
Ze złością rąbnął w oparcie fotela. Materiał pękł z cichym westchnieniem i kłąb białej gąbki wykipiał na
zewnątrz. Patrick gapił się na nią zmieszany.
Danny odwrócił głowę w jego stronę. Oczy zaświeciły mu radośnie. Zgramolił się z kanapy.
-
Mamo - zaśmiał się. - Zobacz, co Patrick znalazł w fotelu! Białe coś!
-
Co?! - w głosie Judith brzmiała wściekłość.
Z zamierającym sercem Patrick słuchał zbliżających się kroków mamy, która wstąpiła na wojenną ścieżkę.
Ten dzień nie zapowiadał się najlepiej.
W poniedziałek po lekcjach Patrick jak zwykle wędrował z przystanku autobusowego do domu w
Zgłoś jeśli naruszono regulamin