Leszek Żebrowski.doc

(52 KB) Pobierz
Leszek Żebrowski- Należy przypominać o czerwonym i brunatnym faszyźmie

Leszek Żebrowski - Należy przypominać o czerwonym i brunatnym faszyźmie

·         Wrzesień 28, 2013 at 9:00 am

http://blogpublika.com/2013/09/28/leszek-zebrowski-nalezy-przypominac-o-czerwonym-i-brunatnym-faszyzmie/

 Leszek Żebrowski o publikacjach Piotra Zychowicza, zbrodniarzach komunistycznych, różnicach między AK i NSZ, oraz… „faszystach” i dekomunizacji!

zebrowski

Adam Zawadzki: Spore kontrowersje historyczne wywołują ostatnio publikacje Piotra Zychowicza. Pana zdaniem możliwy był Pakt Ribbentrop -Beck w 1939 roku i walka z Sowietami?

Leszek Żebrowski: Książka Piotra Zychowicza to „historia alternatywna”, czyli rozważania polegające na tym, że można wydarzenia tamtego okresu pokazać tak, jakie mogłyby być, że mogły one przybrać zupełnie inną postać. Odbywa się to z wykorzystaniem dostępnych źródeł historycznych. Autor w znacznym stopniu kieruje się emocjami i bardzo subiektywnymi ocenami. Dziś nie jesteśmy już w stanie dotrzeć do głównych uczestników wydarzeń, które doprowadziły do określonego stosunku i naszej polityki wobec Związku Sowieckiego. Mamy dokumenty, relacje, wspomnienia, pamiętniki, ale przecież zawsze pozostaje jeszcze to „coś”, co jest nieuchwytne. Atmosfera, ocena wiarygodności, osobność tych ludzi… Już ich nie ma.

Sojusz z Niemcami byłby dla Polski jeszcze większym dramatem, z racji chociażby położenia geograficznego. Hitler mógł „dzielić i rządzić” w Rumunii, na Węgrzech, w Słowacji, krajach bałtyckich, jednym coś „dając”, innym zabierając. Ale Polska leżała na głównym kierunku ekspansji strategicznej Niemiec! Nawet, gdyby początkowo były to w miarę „przyjazne” zachowania, to nie trwałyby długo – konsekwencją byłoby przesunięcie nas gdzieś pod Ural.

Z drugiej strony, gdybyśmy wystąpili po stronie niemieckich nazistów, nie dałoby się uniknąć „ostatecznego rozwiązywania” kwestii żydowskiej i odpowiedzialności za to. Przecież walcząc z Niemcami byliśmy po „słusznej” stronie, a i tak jesteśmy coraz bardziej winni, i pamiętajmy, rozliczenia za nie nasze winy (w tym finansowe) – dopiero przed nami…

Czy nazwanie wybuchu Powstanie Warszawskiego – „Obłędem44” jest słuszne?

Ja nigdy nie nazwałbym tak Powstańców, czy nawet decydentów, choć dziś, po latach, gołym okiem widać, jak bardzo Powstanie nie było przygotowane, ile było „radosnej twórczości”, pomijającej wiedzę o przeciwniku (czyli Niemcach), jego siłach. Jak nonszalancko podeszli dowódcy AK do sprawy uzbrojenia, koncentracji najlepszych sił, wyborze najlepszego wariantu – co i jak opanować, licząc na utrzymanie konkretnego terenu.

Tragedią największą było niefrasobliwe „posłużenie się” ludnością cywilną. Przecież do tego nie można było dopuścić, do walk a następnie heroicznej obrony gruzów (jak np. na Starówce), gdzie było około sto tys. ludności cywilnej, w tym kobiet i dzieci…

W Polsce w dalszym ciągu, nieprzychylnie patrzy się na Narodowe Siły Zbrojne – dlaczego?

Zawsze należy zwracać uwagę, kto tak patrzy. Komuniści i post(?)komuniści oraz środowiska, które im się bardzo długo haniebnie wysługiwały (choćby w nauce), realizowały konkretne zadania propagandowe. A przy tej postawie, jak się powiedziało „a”, to „b” i „c” jest tylko prostą konsekwencją. Mało kto miał odwagę zrzucić z siebie ten balast, widząc, że dekomunizacji nie było i wyjście z kłamstwa grozi ostracyzmem, pomijaniem w awansach i intratnych programach badawczych…

Jednak wszystko się zmienia – mijają lata i wyrosło nowe pokolenie, które nie ma za sobą takich obciążeń a domaga się prawdy. I tak prawda przebija się do świadomości społecznej. Ponadto – NSZ ze swym programem polityczno-granicznym oraz osiągnięciami, jest w pewnym sensie konkurentem do sławy okresu okupacyjnego. Mieli inną wizję Polski, jednocześnie cechował ich niezwykły realizm (zgodny zresztą z tym, co głosił Naczelny Wódz, gen. Kazimierz Sosnkowski) przy dużej dawce wizjonerstwa, jeśli chodziło o granicę zachodnią i program zniszczenia potęgi niemieckiej. Dziś ten brak przychylności wynika jednak przede wszystkim z niewiedzy. Kilkadziesiąt lat trwała potworna kampania zniesławiająca NSZ, przy całkowitym zaniechaniu jakichkolwiek rzetelnych badań. Za to się płaci – przecież większość ludzi w jakiś sposób nasiąknęła tym, co słyszeli, że NSZ to „faszyści”, „zdrajcy”, „antysemici” i „reakcjoniści”. Z dnia na dzień to się teraz nie zmieni, choć wykonana już została podstawowa praca, odkłamująca dzieje tej organizacji i ukazująca jej faktyczne zasługi.

Armia Ludowa i Gwardia Ludowej to – bohaterowie czy zdrajcy?

Nie ulega wątpliwości, że byli to zdrajcy. Większość organizatorów i przywódców Polskiej Partii Robotniczej i Gwardii Ludowej miała sowieckie obywatelstwo, dokonali więc jednoznacznego wyboru, opowiadając się po stronie agresora 17 września 1939 r. i następnie okupanta większej części Polski. Duża ich część, może większość, była też na usługach sowieckich służb, jako ich niejawni funkcjonariusze lub współpracownicy. Negowali II RP i niepodległość Polski w ogóle, negowali Polskie Państwo Podziemne, obrzucając je najbardziej niewybrednymi epitetami. W walce z polskimi organizacjami niepodległościowymi stosowali najbardziej niegodziwe metody, posługując się zdradą, zasadzkami, wydawaniem do Gestapo, czy wręcz współpracą z Niemcami, wspólnie zwalczając instytucje polskiej konspiracji i jej działaczy. Czy mogło być gorzej? Jednocześnie komuniści oskarżali o swe własne zbrodnie (w tym zabójstwa setek Żydów) AK, NSZ, stosując metodę „łapać złodzieja”. Ich grupy zbrojne, w gruncie rzeczy bandyckie, żyły z rabunku, gwałtów, stosowały przemoc wobec ludności cywilnej, sporządzały listy proskrypcyjne na użytek Sowietów.

Która z organizacji AK czy NSZ była sprawniejsza w działaniu? Dlaczego do tej pory pana zdaniem nie doszło do tego typu analizy?

Nie bardzo da się porównać te organizacje, przede wszystkim dlatego, że AK miała status „państwowy”, otrzymywała na działalność pokaźne dotacje i nie mogła głosić rzeczy, które nie byłyby zgodne z wymaganiami naszych sojuszników. Na przykład programu granicznego na Zachodzie, czym NSZ zyskiwał ogromne poparcie społeczne. NSZ powstały oddolnie, samorzutnie, nie miały nad sobą zewnętrznych ośrodków decyzyjnych, narzucających im określoną politykę. Nie podlegały żadnym ponad- i międzynarodowym ideologiom. Nie były finansowane przez zewnętrzne instytucje, pozostały do końca samodzielne finansowo, nie można więc było w zamian wymagać od nich podporządkowania się w jakiejkolwiek formie…

NSZ miała również swoich bohaterów, który z nich jest jest panu bliski?

Moim bohaterem jest kpt. Jan Morawiec „Remisz”, ze względu na ogromne zasługi, talenty organizacyjne, rozważną brawurę i odwagę. I za postawę w komunistycznym, ubeckim śledztwie. Poszedł na śmierć podniesioną głową, a wszelkie „winy” brał na siebie, chroniąc podwładnych do końca.

Dziś środowiskom kibiców i narodowym kultywującym pamięć NSZ i „Żołnierzy Wyklętych” często przypinana jest łatka „faszystów”. Za to paradowanie w koszulach z wizerunkiem „Ernesta Che” Guevara jest akceptowalne. Czy takie porównywania nie powodują zacierania różnic między zbrodniczymi totalitaryzmami?

Epitet „faszyści” nie robi już żadnego wrażenia. Ci, którzy to stosowali, doprowadzili do tak wielkiej dewaluacji tego pojęcia, że obecnie ośmieszają się… Możemy natomiast mówić o czerwonych i różowych faszystach. Wszak komuna była ideologicznie bliska faszystom, to był związek braterski, nawet formalnie, jak choćby w latach 1939-1941. Należy stale przypominać o czerwonym faszyzmie, nie zapominając, co ważne, o tym brunatnym.

Jest jeszcze szansa na dekomunizację w Polsce?

Zawsze jest taka szansa. Nawet w mniejszym zakresie, niż to powinno stać się po 1989 roku, ale można i nadal warto. Wymaga tego elementarne poczucie sprawiedliwości i przyzwoitości.

Jakie w takim razie jest najważniejsze przesłanie NSZ dla młodego pokolenia?

Historia jest nauczycielką życia. Wprost nie da się jej naśladować, ale należy wyciągać z niej wnioski. Skoro historia tej organizacji została tak zafałszowana, to znaczy, że komuniści i ich kolaboranci bali się odbioru społecznego, bali się tej organizacji, ludzi ją tworzących, dlatego ich tak straszliwie potraktowali i chcieli ich wykląć na zawsze. NSZ pokazał, że można było stworzyć oddolnie potężną, niezależną organizację polską w warunkach wielkiego zagrożenia narodowego bytu. Dziś jest przecież łatwiej, więc można zrobić więcej.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin