Boy-Żeleński Tadeusz - Słówka - Odsiecz Wiednia.pdf

(273 KB) Pobierz
903201739.001.png
Ta lektura , podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fun-
TADEUSZ BOY-ŻELEŃSKI
ł ()
Odsiecz Wiednia
   ń
        
eni ienieiczi
Dar
Scena przedstawia jedną z komnat królowej Marii Kazimiery. Jest to duża sala, ca-
ła zawalona tureckimi makatami, złotogłowiami, kindżałami, buńczukami etc., których
król Jan całe fury znosi do domu z każdej wyprawy, w przekonaniu, iż uszczęśliwia tym
swoją najukochańszą Marysieńkę. W rezultacie pokój wygląda trochę na namiot wiel-
kiego wezyra, trochę na wystawę sklepu Dra Niecia i Ski; w niczym zaś nie przypomina
buduaru ładnej kobiety. Jest duszny, ciemny i ponury. Królowa Marysieńka cierpi nad
tym, ale Jaś robi to z tak poczciwego serca, taki jest dumny i kontent z siebie po każdym
świeżym transporcie, że byłoby okrucieństwem rozwiewać jego iluzje. Dziś pokój ten jest
jeszcze mniej wesoły, niż kiedykolwiek. Przez okna na wpół przysłonięte ciężkimi opona-
mi widać kawałek nieba szary i smutny; po szybach bębni monotonnie deszcz jesienny. I
Melancholia, Tęsknota,
Obcy
królowa Marysieńka jest dziś smutna — smutna, znudzona i coś jeszcze. Jest to ten stan
duszy, który dzisiejsza subtelna psychologia określa nazwą zdeneania . Co rok, kiedy
nadchodzą te szare dni jesiennej słoty, ogarnia Marysieńkę ciężkie zniechęcenie na myśl,
że całe jej życie ma upłynąć w tym strasznym kraju, tak obcym i dzikim. Jakkolwiek jej
mała główka nie jest wolna od ambicji, to jednak chwilami królowa ma uczucie, że lepiej
byłoby jej żyć w ukochanym Paryżu, choćby jako najbiedniejszej dziewczynie zmuszonej
własnymi dziesięcioma palcami — jeżeli się można tak wyrazić — zarabiać na chleb dla
siebie i swego kochanka, niż tutaj być królową Polski, żoną bohatera i mieć szanse przej-
ścia do historii ludów słowiańskich. W dodatku zdarzyło się królowej Marysieńce wczo-
raj fatalne nieszczęście. Pewien sprzęt tualetowy, drogi sercu każdej prawdziwej kobiety
(choćby nawet kobieta ta zasiadała na starożytnym tronie królowej Rzepichy), sprzęt ten
uległ przez nieostrożność pokojówki stłuczeniu. O tym, żeby podobnie egzotyczny mebel
można było w końcu siedmnastego stulecia nabyć w granicach Rzeczypospolitej — ani
mowy. Trzeba będzie sprowadzać go przez poselstwo ancuskie, co przy tych jesiennych
roztopach potrwa Bóg wie jak długo. Gdybyż to było we Francji! W jednej chwili znala-
Szlachcic
złoby się dziesięciu kawalerów-rycerzy, którzy nie zsiadając z konia dzień i noc pędziliby
na wyścigi, aby usłużyć swojej królowej! Ale tu! w tym dzikim kraju! Jak tu nawet wspo-
mnieć o podobnej „materii” tym podgolonym wąsaczom? Zaraz by się to zaczęło puszyć
i parskać na sejmach o zniewagę klejnotu szlacheckiego! To drobne na pozór zdarzenie
przepełniło miarę goryczy w sercu królowej Marysieńki. Nigdy nie czuła się w Polsce tak
obcą, tak osamotnioną, jak dzisiaj. W tym niepozornym meblu tualetowym — który,
jak mówi poeta, ile trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto go stracił — w tym mebelku
zogniskowała się w tej chwili i usymbolizowała (mówiąc znowu stylem znacznie póź-
niejszym) cała tęsknota za słoneczną Francją, za jej dworem świetnym i wykwintnym, za
rycerstwem tak pełnym męskości, a przy tym tak rozumiejącym i odczuwającym kobietę
aż do najbardziej codziennych i na pozór pospolitych drobiazgów.
Pozostała jeszcze jedna słaba nadzieja. Sprawczyni tego nieszczęścia, pokojówka kró-
lowej, Anusia, ładna i niegłupia dziewczyna, z własnego pomysłu postanowiła oblecieć co
903201739.002.png
najznakomitsze panie krakowskie i próbować, czy nie udałoby się gdzie pożyczyć owego
skromnego sprzętu, który obecnie zajmuje wszystkie myśli Królowej Polskiej. Marysień-
ka oczekuje z niecierpliwością jej powrotu, aby zaś skrócić wlokące się godziny, dzwoni
i wzywa swej lektorki.
Biblioteka królowej Marysieńki nie jest zbyt bogata ani zbyt urozmaicona. Królowa
nie jest modernistką; przeciwnie ma wielką nieufność do współczesnej literatury. Za nic
w świecie nie wzięłaby do rąk chorobliwych elukubracji takiego Corneille'a, a nie mówiąc
już o rozczochranej poezji modnego Racine'a. Całą lekturę królowej stanowi kilkanaście
tomów starej galanterii ancuskiej, przede wszystkim zaś ukochany Brantôme, którego
ies des daes aanes ¹ są dla Marysieńki ewangelią wszelkiej ludzkiej mądrości.
Królowa Marysieńka, leniwa jak kotka, nie czytuje zwykle sama, ale każe głośno czy-
tać swoim dworkom, z których jedna właśnie z pełnym czci ukłonem wchodzi do poko-
ju. Jest to najmłodsza córka słynnego zbarażczyka, panna Jadwiga Skrzetuska, śliczna na
polski sposób dziewczyna o niewinnym i niezbyt rozbudzonym wyrazie niebieskich oczu,
i o pysznych blond włosach, spadających ciężkim warkoczem na krzyże. Ma niezwykle
piękny, słodki dźwięk głosu i jest ulubioną lektorką królowej.
Te godziny czytania stanowią ciężką troskę i niepokój miniaturowej duszyczki pan-
Dziewictwo
ny Jadwigi Skrzetuskiej. Przychodzi czytać jej rzeczy, od których, choć je tylko na wpół
rozumie, włosy powstają jej na głowie; w tych zaś, których nie rozumie zupełnie, dusza
jej i ciało przeczuwają jeszcze bardziej niepokojące tajemnice. Chwilami nie może doczy-
tać zdania, bo głos załamuje się jej nagle ze wstydu czy wzruszenia; czasem — mówiąc
po Sienkiewiczowsku — krew napływa dziewczynie do twarzy tak prędką falą, iż czuje
w skroniach uderzenia własnego pulsu. Pomimo to, za nic nie odważyłaby się prosić kró-
lowej o zwolnienie od czytania; zbyt kocha ją i uwielbia, aby miała jej zrobić tę przykrość.
Przy tym — rzecz trudna do wytłumaczenia i która chyba tylko interwencją złego ducha
dałaby się objaśnić — ilekroć upłyną dwa lub trzy dni, a królowa nie wezwie swojej Jagusi
do czytania, pannie Skrzetuskiej godziny wydają się dziwnie długie i doznaje uczucia jakby
jakiejś nieokreślonej tęsknoty i żalu. Aby uspokoić swoje strapione sumienie, obmyśliła
Erotyzm, Książka,
Modlitwa
sobie panna Jadwiga taki sposób: oto stara się czytać samym tylko głosem, zaś w myśli
nieustannie odmawia w kółko da aia , iesici zaza i Wiez . Niekiedy
— nie zawsze, niestety — dzięki temu sposobowi, udaje się jej zupełnie nie rozumieć
i prawie nie słyszeć słów czytanych. Za to wieczorem, kiedy już odmówi pacierz i spocznie
pierwszym półsnem zmorzona, wówczas biedna panna Jagusia w swoim panieńskim łó-
żeczku zupełnie jest bezbronna wobec oblegających ją dziwnych rozmarzeń, nie wiadomo
skąd spływających drobniutkich a delikatnych pieszczot, słodkich i drażniących szeptów,
brzmiących jej bezustannie w uszach, a będących echem czytanych mechanicznie ustami
wyrazów.
Królowa Marysieńka zbyt jest sprytna i wrażliwa, aby miała nie widzieć tych opresji
biednej Mademoiselle Jagusi — lecz rzecz dziwna, to właśnie sprawia jej jakąś oryginal-
ną, a bardzo mocną przyjemność. Dzięki pośrednictwu panny Jadwigi, odnajduje Ma-
rysieńka w swoim ukochanym, lecz nazbyt już często odczytywanym Brantômie² źródło
nieznanych przedtem wzruszeń. Zdaje się, że te grube i dosadne słowa starego pisa-
rza, którymi jednak naiwna zmysłowość umie się wypowiadać aż do najsubtelniejszych
jej odcieni, nabierają jakiegoś nowego i szczególnego wdzięku, kiedy przechodzą przez
niewinne usta tej polskiej dziewczyny; te opowiadania rubaszne a wytworne, cyniczne
a tkliwe, odsłaniają królowej Marysieńce jakieś nowe i drażniące uroki, kiedy ich słu-
cha recytowanych miarowym głosikiem i bardzo niedoskonałym akcentem ancuskim
panny Jagusi. Królowa lubi śledzić ten rumieniec, wykwitający raz po raz na licach pa-
Dekadent
nienki (w twoje ręce, Henryczku!³), lubi przyglądać się spod zmrużonych powiek, jak
¹ ies des daes aanes (.) — a sanc , książka Brantôme'a (–), stanowi najbardziej
znany tom jego ies (Pamiętników), dających obraz obyczajów epoki (inne tomy opisują ważne postaci
ówczesnej Francji i Europy, anegdoty dotyczące pojedynków itp.). a sanc to jedno z wielu dzieł
literatury ., przełożonych na język polski przez T. Boya-Żeleńskiego.
² ane , własc. iee de deie (–) — pisarz ancuski, autor aini (. Mémoires),
dających obraz obyczajów epoki, opisująch ważne postaci ówczesnej Francji i Europy, anegdoty dotyczące po-
jedynków itp. Najbardziej znany tom aini , a sanc , to jedno z wielu dzieł literatury .,
przełożonych na język polski przez T. Boya-Żeleńskiego.
³ e ce encz — zwrot do adresata dedykacji, Henryka Sienkiewicza.
 -ń Odsiecz Wiednia
tak zwana pierś dziewicza faluje przyspieszonym od tłumionej emocji oddechem. Zresz-
tą, królowa Marysieńka nie analizuje głębiej swoich uczuć; gdyby była bardziej literacko
wykształcona, wiedziałaby, że to, czego w tej chwili doznaje, jest znaną perwersją, właści-
wą zboczeniu umysłowemu, zwanemu dekadentyzmem lub schyłkowością. Ze względu
na zbliżający się koniec wieku siedmnastego, dałby się może ten objaw podciągnąć także
pod kategorię ndesieciz ⁴.
Dzisiaj królowa Marysieńka rozpoczyna lekturę z podwójnym zainteresowaniem.
Książka, Język, Erotyzm,
Polska
Marzeniem jej jest od dawna, aby za jej panowania nieśmiertelna książka Brantôma prze-
tłumaczona została na język polski; pragnęłaby zostawić tę pamiątkę po sobie temu bądź
co bądź oryginalnemu narodowi, z którego dziejami przypadek, ucieleśniony w okazałe
kształty Jasia, połączył jej losy. Zdaje się królowej Marysieńce, że łatwiej będzie sła-
bej kobiecie rządzić tym dzikim krajem, jeżeli choć cząstka galijskiej kultury erotycznej
przeniknie do wnętrza twardych i okrągłych sarmackich czerepów. Królowa wyrażała
niejednokrotnie głośno to życzenie i oto dziś właśnie imć pan Górka, dworzanin Jej Kró-
lewskiej Mości, jak fama głosi, ojczystą mową tak wiązaną, jak i niewiązaną z niepo-
spolitym kunsztem władający, złożył w dani u jej stóp królewskich rękopis, zawierający
tłumaczenie kilku rozdziałów ulubionej książki.
— Na czym stanęłyśmy ostatnim razem, a eie assia ⁵?
Panna Skrzetuska zarumieniła się jak wiśnia i odparła drobnym niewinnym głosikiem:
— Najjaśniejsza pani, zaczęłyśmy czytać dyskurs czwarty zaintytułowany Sur aulcunes
dames vieilles, qui aiment autant à faire l'amour que les jeunes⁶.
Królowa zamyśliła się chwilę wsłuchana w melodię tych naiwnych wyrazów, brzmiącą
jakby odcieniem delikatnej melancholii, westchnęła cichutko i rzekła:
— Dobrze. Przeczytaj mi teraz, Jagusiu, jak ten rozdział przełożył na wasz język imć
Rozczarowanie
pan Górka.
Panna Skrzetuska wzięła do rąk rękopis, z pąsowej zrobiła się karmazynowa, ale męż-
nie zaczęła czytać Rozmyślanie czwarte: O niec aniec sanic e
se ai si ade ni z dai
Marysieńka z krzykiem przyłożyła rączki do uszu: Dosyć, przez miłość Boga! ee
e ee ane ecae ais ces ne e e ce a ssez assia , dosyć!
Królowa rzuciła się zniechęcona na turecką sofę. Czuła, że w tej chwili coś się w niej
przełamuje. Prysło ostatnie złudzenie, aby kiedyś mogła zżyć się i zbliżyć z tym dzikim
plemieniem, którego rządy Opatrzność złożyła w jej ręce. Na zawsze miała pozostać dla
tych ludzi obca i niezrozumiana, tak jak oni dla niej również obcy i nienawistni. Korona
wydała się jej dziwnie ciężka!…
Było jednak widocznie przeznaczone, aby nieszczęsna pani tego dnia wypiła do dna
swój kielich goryczy, gdyż w tejże chwili wbiegła do pokoju zdyszana Anusia i papląc
niemiłosiernie poczęła opowiadać swoje peregrynacje:
Najjaśniejsza Pani, ledwo tchu złapać mogę, obleciałam pół Krakowa i wszystko na-
próżno. Najpierw pobiegłam do Jaśnie Oświeconej Księżnej Gryzeldy Wiśniowieckiej,
Wstyd, Kobieta, Polska
matki nieboszczyka króla, alem się też wybrała! Wyłożyłam jej, o co chodzi, a ta jak
nie wypadnie nie mnie z pyskiem, to niczym ksiądz Skarga. Wszystko Bóg odjął temu
nieszczęsnemu narodowi (powiada), wszystkimi klęskami go doświadczył (powiada), ale
(powiada) jedno mu jeszcze zostawił, to jest wstyd (powiada) i obyczajność. Póki te ży-
wią (powiada), jest jeszcze nadzieja lepszej przyszłości. Dopiero kiedy z cudzoziemskich
krajów (prawi) pod pozorem ochędóstwa wkradną się do Polski te wszeteczne i bezboż-
ne praktyki, to będzie znakiem, iż Pan w swoim gniewie postanowił zgubić do szczętu
ten obłąkany naród. Nie wierzę (powiada), iżby tak zbezczeszczone wnętrzności niewie-
ście mogły urodzić dobrego Polaka, prawego syna Ojczyzny. W końcu kazała oznajmić
Najjaśniejszej Pani, iż przez cześć dla Majestatu będzie się starała puścić w niepamięć tę
ndesieciz (z . n de sice : koniec wieku) — wym. fędesjeklizm, prąd kulturalny związany z końcem
XIX w., dekanentyzm, schyłkowość.
a eie assia (z .) — moja mała Jagusiu.
acnes daes ieies i aien aan aie a e es enes (daw. .) — w tłumaczeniu T.
Boya-Żeleńskiego ten tytuł (stylizowany na starop.) brzmi: O niec iac iec szeic e ase
s na ianie nieze de .
ee e ee ane ecae ais ces ne e e ce a ssez (.) — Co za okropność!
Co za odrażający język! Ależ grubianin z tego Górki! Dość!
 -ń Odsiecz Wiednia
niebaczną prośbę, ale błaga Ją na wszystko, aby się opatrzyła i nie zapominała, co jest
winna sobie i swojemu narodowi. Księżna się popłakała, tak ją ruszyła własna elokwen-
cja, a ja pobiegłam do Jaśnie Wielmożnej Hetmanowej polnej Barbary Wołodyjowskiej
mieszkającej tuż wpodle. Luba kobiecinka, choć do rany przyłożyć. Niebożątko nie mo-
gło ani w ząb wyrozumieć, o co chodzi; jako żywo o czymś podobnym jeszcze nie słyszało.
Dopieroż to zaczęło oczka szeroko otwierać, a rączętami plaskać, a wstydać, a chichotać,
a zasłaniać, a wypytywać. Trzy razy musiałam jej powtarzać, za czym uwierzyła. Nie byłaby
mnie i do godziny wypuściła, ale szczęściem nadszedł pan Hetman polny, tedy posko-
czyła ku niemu i poczęła swojemu Michałkowi o onych zamorskich cudach opowiadać.
Potem byłam jeszcze u kilku innych pań, alem już nie wdawała się w długie dyskursy,
tylko dla pośpiechu kazałam oznajmiać, że Jej Wysokość Królowa Polska i Wielka Księż-
na Litewska prosi o pożyczenie tego interesu, co pani wie, bo nasz się potłukł, to mnie
za niespełna rozumu poczytali i pod kurek chcieli prowadzić, a potem…
Królowa przerwała, zniecierpliwiona tą paplaniną:
— A u pani kanclerzyny Ketlingowej byłaś? Przecież to pierwsza elegantka w stolicy?
— Byłam, i owszem, i po długich certacjach mi wyznała, że w sekrecie przed swym
spowiednikiem używa srebrnej salaterki i radzi Jej Królewskiej Mości zrobić to samo.
W tej chwili, kiedy Anusia kończyła swoje opowiadanie, a królowa bliska omdlenia
po raz wtóry osunęła się na sofę, weszło do pokoju dwóch hajduków, niosąc starannie
opakowany i ciężki widocznie przedmiot, a za nimi rękodajny⁸ królowej, który oznajmił:
„Od jego Świątobliwości nuncjusza papieskiego”. Królowa, zdziwiona niepomiernie, al-
bowiem o przybyciu nuncjusza do Krakowa nic jeszcze na dworze nie było wiadomo, po-
skoczyła żywo i nie bacząc na Majestat, własnymi poświęcanymi rękami poczęła otwierać
paczkę. Któż opisze zdumienie królowej na widok, jaki się jej oczom przedstawił. Był to
ni mniej ni więcej tylko ten właśnie mebelek, który od dwóch dni stanowi przedmiot
wszystkich jej pragnień i marzeń. Ba, i jaki jeszcze do tego! Był to ciężki masywny sprzęt,
cały wykuty w srebrze, o szerokim brzegu pokrytym wokół rzeźbą roboty tak przedziw-
nej, iż wyszła chyba spod ręki samego przesławnego Benwenuta. Było tam po jednej
stronie wyobrażone narodzenie z piany morskiej bogini pogańskiej zwanej Aodytą, po
drugiej zaś wywczasy starożytnej pani Ledy z ptakiem łabędzim, obie zaś sceny tak mi-
sternie były przedstawione, iż Marysieńka swych dostojnych oczu oderwać nie mogła,
bo jak żyje, czegoś tak pięknego widzieć nie raczyła. Wewnętrzna powierzchnia naczynia
cała była wyzłacana, zaś na samym dnie, znowuż w srebrze wykute, błyszczały białe lilie
Burbonów. Ten widok dopełnił miary wzruszeń dnia dzisiejszego. Łzy puściły się z oczu
nieszczęśliwej królowej. „O moja Francjo — wołała, na przemian śmiejąc się i płacząc
(zupełnie jak w powieściach) — o moja ojczyzno ukochana, czyż nigdy cię nie zobaczę,
czyż nigdy nie wrócą szczęśliwe dni mojego dzieciństwa?”
Spłaciwszy tymi słowami dług podnioślejszym uczuciom, królowa oddała się cała po-
spolitej ciekawości. Skąd ten dar wspaniały, a tak w porę, jakby za pomocą czarów, przy-
bywający? Któż jest ów śmiertelnik — pytała znowu z patosem właściwym monarchom
— który ośmiela się w swą dozgonną dłużniczkę przemieniać królową Polski?
Rzecz wyjaśniła się częściowo przy pomocy Anusi. Mocno zmieszana dziewczyna
wyznała, że kiedy wracała do domu, natknęła się na jakiegoś pana pięknie i bogato przy-
branego, który na próżno usiłował porozumieć się w mieście za pomocą ancuskiego
szwargotu. Dopomogła mu w tym kłopocie, on zaś zaprosił ją do swej gospody, aby
tam jej swoją wdzięczność wyrazić. Dowiedziawszy się, iż jest w służbie u Jej Królewskiej
Wysokości, począł ją wypytywać bardzo szczegółowo a zręcznie o różne sprawy dotyczące
królowej, tak iż ani się spostrzegła, kiedy o wszystkich tego dnia przygodach i o kłopocie
Jej Królewskiej Mości wygadała. Ten pan (bardzo grzeczny i ludzki) śmiał się do rozpuku
i wydawał się bardzo kontent i nikt inny, tylko on musiał to śliczne cacko przysłać…
— Dobrze, moje dziecko, ale tu oznajmiali przecież, że to od Jego Świątobliwości
nuncjusza papieskiego. Czy nie powiadał ci ów pan, kim jest, może jaki dworzanin Jego
Świątobliwości?
dan — dworzanin, którego zadaniem było podawać rękę pani czy panu przy wysiadaniu z powozu,
wstawaniu itp.
 -ń Odsiecz Wiednia
Zgłoś jeśli naruszono regulamin