Odbudowanie_Państwa_-_Roman_Dmowski_cz._I.doc

(1940 KB) Pobierz
Copyright by Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1989

Copyright by Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1989

Okładkę, obwolutę i stronę tytułową projektowała Joanna Chmielewska

Redaktor Małgorzata Wojciechowska

Indeksy opracował Tomasz Wituch

Redaktor techniczny Ewa Marszał

Korektor Ewa Magowska

ISBN 83-211-0983-7

 

 

NOTA REDAKCYJNA

Niniejsze wydanie dzieła Romana Dmowskiego stanowi reedycję dokonaną na podstawie ostatniego przedwojennego wydania z 1937 r. W stosunku do wydania pierwszego z 1925 r. autor żadnych istotniejszych zmian do tekstu nie wprowadził, dodając jedynie nieco przypisów korygujących pewne sądy lub odnoszących się do rozmaitych wypowiedzi drukowanych po 1925 r., a dotyczących tematu dzieła.

Do tekstu obecnego wydania nie wprowadzono żadnych zmian. Dokonano jedynie, w redakcji, zabiegu polegającego na uwspółcześnieniu pisowni. Świadomie nie korygowano natomiast pewnych pomyłek czy niezręczności stylistycznych. Zachowano także wszelkie zwroty i wyrażenia autora, także i te, które dziś są wyraźnie przestarzałe językowo.

Jedyną zmianą wymagającą osobnego komentarza jest pisownia słowa — Żydzi. Obecne reguły ortograficzne nakazują pisanie tego słowa małą literą, gdy użyte jest w znaczeniu grupy wyznaniowej, a dużą, gdy mowa o narodzie. W tekście Dmowskiego nazwa ta pisana była konsekwentnie małą literą, choć autor zazwyczaj pisze o tej grupie w kategoriach politycznych, a nie religijnych. W obecnym wydaniu wprowadzono pisownię dużą literą, choć w pewnych przypadkach może to zacierać specyficzną, właściwą wypowiedziom autora na ten temat, tonację.

Tekst zaopatrzono w przypisy objaśniające, przydatne, a może nawet konieczne, zważywszy upływ czasu. Wiele napomknień i aluzji Romana Dmowskiego we wznawianym obecnie dziele — czytelnych powszechnie przed 60 laty — dla wielu dzisiejszych odbiorców tego cennego dokumentu historycznego nie byłoby już jasnymi.

Przypisy odnoszą się wyłącznie do tekstu właściwego. Zrezygnowano z objaśnień do przypisów autorskich i do aneksów.

Tomasz Wituch

 

 

 

Roman DMOWSKI

 

Polityka polska

Odbudowanie państwa

 

Tom 1

 

Wydanie drugie

 

Przedmową do obecnego wydania i komentarzem opatrzył

Tomasz Wituch

 

Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1989

 

 

 

 

PRZEDMOWA DO OBECNEGO WYDANIA

 

Patrząc z perspektywy minionego siedemdziesięciolecia na dzieło odbudowy niepodległego państwa polskiego śmiało można zaryzykować twierdzenie, iż było to najdonioślejsze wydarzenie w najnowszych dziejach Polski. Z upływem lat doniosłość tego przełomu nabiera wyrazistości. Jego waga zaznacza się we wszystkich refleksjach i ocenach dotyczących ważniejszych wydarzeń naszych późniejszych dziejów. Doceniamy wagę tego przełomu tym bardziej, im słabiej mącą nasze widzenie emocje dawnych politycznych i partyjnych sporów. Spór naszych ojców i dziadów o zasługi w dziele odbudowy i umocnienia niepodległej Polski nie wygasł zresztą całkowicie. Pod wieloma względami przypomina on wielki, ciągle trwający spór o przyczyny upadku dawnej Rzeczypospolitej i o odpowiedzialność za rozbiory. Jest tego starego narodowego rachunku sumienia jakby lustrzanym odbiciem. Oba wielkie rozrachunki narodowe i dziś mają nie tylko historyczne znaczenie w życiu Polaków. Także dzisiaj angażują nie tylko umysły, ale i emocje polityczne narodu. Jednak oddzielające nas od roku 1918 dziesięciolecia, tak wypełnione niezwykłymi przemianami i doświadczeniami narodu, pozwalają jaśniej oddzielać historyczne fakty od przepojonych emocjami interpretacji.

Niepodległość, tak upragniona i wyczekiwana przez pokolenia Polaków, przyszła nagle jesienią 1918 r. Mówiono często, że niepodległość „wybuchła" owej jesieni. Określenie to dobrze oddaje atmosferę, w jakiej dokonywały się tamte historyczne zmiany. Mający znamiona paradoksu efekt psychologiczny zna każdy chyba człowiek z własnych, osobistych doświadczeń. Jakże często wypadki niecierpliwie i od dawna wyczekiwane zaskakują nas jakby, gdy wreszcie nadchodzą; odnosimy wrażenie, że zastają nas nie przygotowanych.

Polska odzyskała polityczną niepodległość i pogwałconą przez zaborców jedność w wyniku niezwykłego zakończenia pierwszej wojny światowej. Był to wynik nie tylko niezwykły, ale też przez nikogo nie przewidywany — co więcej, nie dający się w ogóle przewidzieć na początku zmagań wojennych. Nikt nie mógł i nie przewidywał w 1914 r. niemal jednoczesnej klęski, rozpadu i zniknięcia z politycznej mapy Europy wszystkich trzech zaborczych monarchii, które w końcu XVIII w. zniszczyły i rozdarły zaborowymi kordonami Polskę. Wojna rozpoczęta jako zmagania wielkich, zaborczych i nienasyconych imperiów, jako walka o nowy podział świata pomiędzy te polityczne molochy — ta wojna kończyła się jako powszechna wojna ludów o wyzwolenie. Niemal dosłownie spełniła się słynna modlitewna prośba Mickiewicza o powszechną wojnę ludów, która dać miała wolność Polsce. Tejże jesieni 1918 r. niepodległość uzyskały także, nie zapominajmy o tym, narody żyjące pod berłem Habsburgów — Czesi, Chorwaci i Słoweńcy, a możliwość połączenia się z rodakami w granicach ościennych, narodowych państw zyskali Włosi, Rumuni i Serbowie. W tych samych jesiennych miesiącach 1918 r. szansa na niepodległy byt państwowy stanęła przed narodami dawnego carskiego „więzienia narodów" — Finami, Ukraińcami, Estończykami, Łotyszami, Litwinami... W tym samym czasie Stany Zjednoczone, które w ostatniej fazie zmagań wojennych przeważyły szalę zwycięstwa, wystąpiły, nie przypadkiem, z ideą powołania Ligi Narodów.

W minionych dziesięcioleciach w refleksji nad fenomenem odrodzenia się niepodległej Polski dominowały patos i emocje polityczne. Było to zjawisko dość naturalne, zważywszy wymiar dziejowy samego wydarzenia. Mniej natomiast zrozumiały jest fakt dość powszechnego łączenia w tych refleksjach dwóch zupełnie różnych, choć wzajemnie zależnych, procesów historycznych. Pierwszym z nich były wszystkie te zmiany w układzie politycznym Europy, dokonujące się zwłaszcza od zimy 1916/1917 r., które w rezultacie przyniosły Polsce (ale i innym narodom także!) polityczną niepodległość jesienią 1918 r. Drugim procesem były te wszystkie działania i wysiłki narodu polskiego i jego politycznych przywódców, które utrwalały odzyskaną niepodległość oraz przesądzały o kształcie terytorialnym odrodzonego państwa polskiego. Rozróżnienie to zdaje się ważne dla obiektywizmu naszych ocen wydarzeń sprzed siedemdziesięciu lat. Niepodległość Polski odzyskana w jesieni 1918 r. nie była owocem ani postawy narodu, ani zabiegów polskich polityków, ani, tym bardziej, polskiego wysiłku zbrojnego. Nie znaczy to, że wymienione czynniki były bez znaczenia. Niemniej jednak jest oczywistym faktem historycznym, że to nie one dały niepodległość. Natomiast zarówno postawa narodu, wysiłki polskich polityków, jak i polski wysiłek zbrojny miały rozstrzygającą wagę w fazie drugiej — obrony i utrwalenia niepodległego bytu państwowego Polski oraz wyników walki o jej granice. Walka o obronę odradzającej się Polski i walka o jej granice trwała nieprzerwanie od listopada 1918 r. do października 1921 r. (rozstrzygnięcia graniczne na Górnym Śląsku).

Rozróżnienie to zdaje się istotne dla oceny trwającego od trzech pokoleń sporu o wkład i zasługi w dziele odbudowy niepodległej Polski. Współcześni wydarzeniom Polacy nie dostrzegali tej różnicy. W ich pamięci i świadomości postawy i dokonania sprzed 1918 r. stanowiły jedność z działaniami i wysiłkami następnych trzech lat. I były taką jednością, ale jedynie psychologicznie rzecz ujmując. W planie historycznym i politycznym nie ma mowy o takiej jedności i ciągłości linii wszystkich orientacji funkcjonujących w łonie narodu polskiego. W dwóch odmiennych epokach historycznych (a z takimi mamy do czynienia przed i po 1918 r.) wysiłki i działania polityczne Polaków miały odmienne funkcje i odmienną wagę dla losów narodu. Działo się tak pomimo, podkreślmy, narzucającego się, z siłą psychologicznej oczywistości, uczestnikom wydarzeń przekonania, że były to jedynie dwa kolejne akty tego samego dramatu. Podkreślanie wagi polskich dokonań politycznych, a zwłaszcza wojskowych, sprzed listopada 1918 r. było popularne w odrodzonej Polsce, ponieważ schlebiało dumie narodowej i umacniało ją. Teza o zdobyciu niepodległości tzw. czynem zbrojnym (zazwyczaj zwolennicy takiego poglądu używali wielkich liter) stała się w odrodzonej Rzeczypospolitej nie tylko swoistą legitymacją, mającą uzasadniać pretensje jednego z obozów politycznych do sprawowania władzy w państwie. Chętnie i szeroko ją przyjmowano, ponieważ taka wersja zdawała się podkreślać walor suwerennych działań narodu, a było to pokolenie złaknione wyjątkowo owego przeżycia politycznej suwerenności. Tymczasem, niezależnie od intencji, polskie działania polityczne i wojskowe w latach wojny podporządkowane były całkowicie dwom odmiennym i politycznie wykluczającym się orientacjom. Wiązanie sprawy polskiej z losami mocarstw niemieckich stało w jawnej sprzeczności z orientacją wiążącą przyszłość Polski z losami ententy, w tym i z Rosją. Jako sprzeczność nie do pogodzenia było też w czasie wojny odczuwane przez wszystkich Polaków. Jako sprzeczne, orientacje te jednego wyniku przynieść nie mogły. Tymczasem wielkie dokonania z lat 1918—1921, jako zgodne i zbiorowe wysiłki całego narodu (dokonywane jednocześnie na ziemiach wszystkich trzech zaborów), realizowane w całkowicie zmienionych okolicznościach międzynarodowych miały już inny wymiar. Wysiłków tych jednak, umacniających niepodległość i wyznaczających granice odrodzonego państwa, nie da się „orientacyjnie" zidentyfikować. Z tych wszystkich wymienionych wyżej powodów pokolenie uczestników owych wydarzeń odruchowo łączyło i traktowało jako konsekwentnie jednolite swe działania sprzed 1918 r. i w okresie późniejszym.

Dzieło Romana Dmowskiego pt. Polityka polska i odbudowanie państwa jest niezwykłym i wyjątkowej wagi dokumentem historycznym. Walor tego dzieła polega nie tylko na, znacznej zresztą, wadze dokumentacyjnej. Wypływa on przede wszystkim z roli politycznej autora, który w latach wojny światowej był niekwestionowanym przywódcą politycznym orientacji wiążącej przyszłość Polski ze zwycięstwem ententy nad Niemcami.

Pisane w latach 1923—1924 i wydane po raz pierwszy w 1925 r. w Warszawie nakładem Księgarni Perzyńskiego, Niklewicza i Ski, wznawiane było jeszcze dwukrotnie w dwudziestoleciu międzywojennym. Obecne wydanie oparte zostało o tekst edycji z 1937 r., w której nie wprowadzono żadnych istotniejszych zmian w stosunku do pierwszego wydania.

Najwłaściwszym dla określenia tego dzieła zdaje się nazwanie go rodzajem pamiętnika politycznego. Relacja Romana Dmowskiego obejmuje, w zasadzie, lata pierwszej wojny światowej (części III i IV) oraz okres intensywnych zabiegów polityczno-dyplomatycznych w okresie konferencji pokojowej w Paryżu (część V). Relację swoją poprzedził autor obszerną, bo wypełniającą niemal czwartą część książki, historią ruchu, którym kierował, i zarysem sprawy polskiej przed 1914 r. (część I i II). Bezpośrednie aluzje i odniesienia do sytuacji politycznej panującej w Polsce w 1923 i 1924 r., czyli w czasie pisania dzieła, są rzadkie i powściągliwe, zważywszy temperaturę ówczesnych sporów politycznych. Znacznie zwiększa to walor tekstu jako dokumentu politycznego wyższej niż polemiczna rangi. Już pierwsze wydanie w 1925 r. uzupełnione zostało aneksami zawierającymi szereg dokumentów z lat 1914—1919.

Książka jest świadectwem historycznym pierwszorzędnej wagi dla dziejów Polski XX w. Wynika to z roli, jaką w życiu politycznym Polski w pierwszym ćwierćwieczu naszego stulecia spełniał Roman Dmowski i kierowany przezeń obóz polityczny. Jest to relacja twórcy i kierownika politycznego tej orientacji z czasów wojny, która okazała się zwycięską wraz ze zwycięstwem ententy nad Niemcami. Trzeba pamiętać, że są to wspomnienia głównego delegata odrodzonej Polski na konferencji pokojowej w Paryżu w 1919 r., człowieka, który walnie przyczynił się do zapewnienia Polsce miejsca w obozie narodów zwycięskich, jednego z dwóch sygnatariuszy polskich traktatu pokojowego z Niemcami podpisanego w Wersalu 28 czerwca 1919 r. Roman Dmowski osobiście, grono skupionych wokół niego polityków oraz ruch narodowo--demokratyczny jako całość mają walną zasługę w odzyskaniu niemal całości ziem pruskiego zaboru, w pozyskaniu przez odrodzone państwo polskie części tych nawet ziem, które na zachodzie w skład Rzeczypospolitej przed 1772 r. nie wchodziły — części Górnego Śląska i Śląska Cieszyńskiego. Było to nie tylko rezultatem zabiegów dyplomatycznych z lat wojny i z miesięcy ustalania warunków traktatu pokojowego z Niemcami. Było owocem trzydziestoletniej przemyślanej i wytrwałej pracy politycznej całego rozgałęzionego ruchu narodowo-demokratycznego zabiegającego o obronę zachodnich kresów polskości. Było to także zasługą i efektem wysiłków zbrojnych narodu polskiego w Wielkopolsce, na Górnym i Cieszyńskim Śląsku, politycznie organizowanych i kierowanych przez Narodową Demokrację. Tekst oddawanej dziś ponownie do rąk czytelnika polskiego książki ma wagę świadectwa jednego z głównych organizatorów wielkiego procesu nazywanego w skrócie — odbudową państwa polskiego.

Siłą rzeczy relacja taka musi w wielu wypadkach zdawać się wykładem jednostronnym. Trzeba pamiętać, że jest to tekst pełniący w chwili powstania rolę ważkiego argumentu politycznego. Roman Dmowski spisujący i publikujący swoją wersję niedawnych wielkich wydarzeń był także jedną z głównych figur w życiu politycznym odrodzonej Rzeczypospolitej. Był niekwestionowanym przywódcą obozu politycznego sprawującego wówczas rządy w Polsce. Kierował stronnictwem, które z demokratycznych wyborów wychodziło jako najsilniejsze ugrupowanie polskie. Kierował polityczną koalicją, która w oparciu o parlamentarną większość i demokratyczne mechanizmy sprawowała rządy w Polsce. Pozycja obozu kierowanego przez Dmowskiego zdawała się ustabilizowana i niczym poważniej nie zagrożona. Sytuacja taka dawała poczucie pewności i spokój w opisie niedawnej przeszłości. Stąd też wypływa wspomniana, a godna podkreślenia, powściągliwość polemiczna dzieła.

Oczywiście, książka wydana w 1925 r. była też pomyślana jako argument w aktualnej polemice politycznej. Wielki spór na temat dróg, jakie doprowadziły Polskę do niepodległości ogniskował bieżące kontrowersje. Stronnictwa wrogie obozowi kierowanemu przez Romana Dmowskiego, bardzo niejednorodne ideowo i politycznie, skłonne były zgodnie wspierać tezę głoszącą, iż to Józef Piłsudski i jego zwolennicy z lat wojny wywalczyli z bronią w ręku niepodległość dla Polski. Miały z tego wynikać wspomniane wyżej tytuły do sprawowania władzy w odrodzonym państwie nawet pomimo i wbrew całemu systemowi demokratycznemu. Wypowiedź Romana Dmowskiego miała swoją wagę w tym układzie. Czasy jednak, gdy Józef Piłsudski wywierał przemożny wpływ na większość politycznych decyzji, wydawały się w 1924 r. epoką definitywnie zamkniętą. Powrót głównego politycznego oponenta z samotni w Sulejówku do steru rządów zdawał się nieprawdopodobny. I był takim w kategoriach demokracji parlamentarnej. Toteż wyczuwalne czasami przy lekturze ostrze polemiczne tylko w niewielkiej części i raczej pośrednio kierowało się przeciw Piłsudskiemu i jego stronnikom. Głównie uderzało w proaustriacką linię polityki konserwatystów krakowskich.

Roman Dmowski został zmobilizowany czy ponaglony do napisania Polityki polskiej przez jednego z przywódców konserwy krakowskiej — Michała Bobrzyńskiego. Bobrzyński wydał w 1920 r. pierwszy tom swego dzieła pt. Wskrzeszenie państwa polskiego. Szkic historyczny. Tom ten obejmował lata wojny i był obroną przebrzmiałej całkowicie orientacji proaustriackiej. Profesor Bobrzyński przygotował też drugi tom swego dzieła. Ukazał się on w 1925 r., a więc niemal równocześnie z książką Dmowskiego. Tom ten obejmował lata 1918—1923.

Dmowski nie dokonał w swym dziele żadnych istotniejszych zmian po 1926 r., czyli po zamachu majowym. Piłsudski w drodze krwawego zamachu wojskowego usunął od władzy koalicję, której trzon stanowiło stronnictwo Dmowskiego. Zamach stanu podważył i w istocie zawiesił działanie całego ustrojowego mechanizmu parlamentarnej demokracji w Polsce. Mimo tak zasadniczej zmiany sytuacji własnej i całego swego ruchu Dmowski na kartach swego politycznego pamiętnika polemiki z Piłsudskim nie zaostrzył. Częściowo zadania tego podjął się Marian Seyda w swej pracy Polska na przełomie dziejów wydanej w dwóch tomach w 1927 i 1931 r. Dzieło to było pomyślane jako szeroko uzasadnione rozwinięcie relacji Dmowskiego. Warto Politykę polską i odbudowanie państwa czytać jednocześnie z pracą Seydy.

Uwagi powyższe nie oznaczają wcale, iż relacja Dmowskiego jest całkowicie chłodna i obiektywna. Żaden dokument spisany przez zaangażowanego polityka cech takich mieć nie może. Bywają one zaletami rozpraw naukowych, a i to z rzadka tylko. Dmowski relacjonuje i przedstawia ewolucję polityki swego obozu i z natury rzeczy relacja taka musi być stronnicza. Czytelnik współczesny, bogatszy o doświadczenia minionych lat siedemdziesięciu, łatwiej zdobędzie się, zapewne, na spokój i bezstronność w rozważaniu racji obu stron tego wielkiego narodowego sporu. Autorytatywną i z pierwszej ręki relacją jednej ze stron jest książka Dmowskiego. Oddając ją do rąk polskiego czytelnika ponownie i podnosząc z takim naciskiem widoczny w niej umiar polemiczny trzeba jednak zaznaczyć, że autor pragnąc umknąć politycznych polemik pominął pewne wątki dziejów Polski lat wojny. Przykładem takiego zabiegu może być niemal zupełny brak wzmianek o politycznych działaniach obozu przeciwnego. Tymczasem organizacyjny dorobek formacji wojskowych tworzonych w Polsce pod opieką Austro-Węgier i Niemiec miał poważne znaczenie dla dzieła organizowania armii polskiej po listopadzie 1918 r. Podobnie, mało dowie się czytelnik o realnych i ważnych dla okresu po 1918 r. osiągnięciach stronnictw współpracujących z Niemcami w latach 1915—1918 w odradzaniu polskiej administracji państwowej w części ziem dawnego Królestwa kongresowego.

Uważnemu czytelnikowi dzieła Dmowskiego nie umknie zapewne to, że na kartach swej książki starannie unika on wszelkiego samochwalczego i monopolizującego zasługę w odzyskaniu niepodległości traktowania spraw. Zgodnie z prawdą historyczną przyznaje on, że ani sam, ani też nikt w jego obozie nie przewidział rewolucji w Rosji ze wszystkimi jej skutkami. Dmowski nawet pośrednio nie przypisuje sobie i swemu obozowi zasługi w wywalczeniu Polsce niepodległości — dowodzi jedynie, że polityka, którą reprezentował i realizował doprowadziła do zapewnienia Polsce w krytycznym momencie dziejów miejsca po właściwej stronie, tj. w obozie zwycięskim. Trudno byłoby twierdzić, że jego polityczni adwersarze, piewcy czynu legionowego, który rzekomo na bitewnych polach wyrąbał krwawym znojem niepodległość dla Polski, odznaczali się podobnym umiarem i trzeźwością w ocenie własnych zasług. Bardzo wiele miejsca i uwagi natomiast poświęcił Dmowski sugestywnemu i słusznemu historycznie wywodowi, iż rachuby na Austrię były całkowitym błędem, a mit rzekomej przychylności habsburskiej — oszustwem politycznym. Trafnie i przekonywająco dowodził Dmowski, że przede wszystkim samo traktowanie Austro-Węgier jako samodzielnego i niezależnego od Niemiec czynnika w sprawie polskiej było zupełnym nieporozumieniem. Wywody te wiązały się ze wspomnianą polemiką z Bobrzyńskim, a dziś warte są polecenia czytelnikowi w związku z odradzającym się tu i ówdzie mitem habsburskiej monarchii. Odrębny walor mają te wszystkie fragmenty, które dowodzą, że polski interes nigdy nie może być zbieżny z interesem Niemiec.

Pewnego komentarza wymaga, jak się zdaje, sam tytuł dzieła. Roman Dmowski w szczególny sposób pojmował „politykę polską". Wychodził mianowicie z założenia, iż polityka polska nie tylko z nazwy musiała być polityką realizującą interes narodowy Polaków. Ten zaś, w każdej konkretnej sytuacji politycznej, był tylko jeden, tak jak jeden był naród polski. Inaczej mówiąc — polska racja stanu zmieniała się w czasie zgodnie ze zmieniającymi się układami politycznymi, ale zawsze w konkretnym momencie historycznym, w konkretnym układzie dyktowała tylko jeden kierunek prowadzący do realizacji polskiego interesu. Toteż zawsze istniała tylko jedna polityka godna naprawdę miana polskiej — ta, która zmierzała do zrealizowania zasadniczego narodowego interesu. Mogły w jej obrębie manifestować się nawet daleko idące różnice dotyczące taktyki, ale cel zasadniczy musiał być jeden. W przełomowym momencie naszych dziejów opisywanych na kartach książki (podobnie zresztą jak niemal w całych naszych dziejach) polski interes narodowy związany był z klęską, a przynajmniej osłabieniem Niemiec i niemczyzny. Dobitnym potwierdzeniem słuszności takiego pojęcia racji stanu był fakt, iż Polska odzyskała wolność właśnie w rezultacie załamania się Niemiec i w chwili ich kapitulacji przed zwycięzcami. Uzmysłowienie sobie tego znaczenia terminologii użytej w tytule pozwala odczuć całe napięcie politycznej kontrowersji kontynuowanej przez całe dwudziestolecie II Rzeczypospolitej.

Roman Dmowski należał, bez wątpienia, do grona najwybitniejszych polityków polskich pierwszej połowy XX w. Kształtował losy Polski pospołu z takimi ludźmi jak: Wincenty Witos, Ignacy Paderewski czy Władysław Sikorski, ale też jak wódz obozu przeciwnego politycznie — Józef Piłsudski. Dmowski wyróżniał się, nawet w gronie tych kilku najwybitniejszych polskich polityków, kilkoma dość rzadkimi w polskim życiu politycznym cechami. Był przede wszystkim człowiekiem myśli politycznej, a w znacznie mniejszym stopniu — i w mniejszym wymiarze — politycznej akcji. Był klasycznym typem teoretyka i ideologa, polityka „gabinetowego". Z rzadka tylko zajmował formalnie pierwszorzędne stanowiska polityczne. Raczej nie ubiegał się o nie nawet wówczas, gdy miał na ich uzyskanie wszystkie szansę. Przeważnie zadowalał się kierowaniem z „drugiego rzędu". Dmowski był ideologiem, twórcą zwartego i logicznego systemu politycznego. Wszystkie jego poczynania polityczne miały charakterystyczną, imponującą szerokością horyzontów podbudowę ideową, wszystkie ważniejsze kroki wynikały z pryncypialnych założeń systemu politycznego. Uważny czytelnik bez trudu odnajdzie w Polityce polskiej i odbudowaniu państwa te cechy. Ten teoretyk w działaniach praktycznych, w taktycznej rozgrywce popełniał zaskakujące błędy. Ogromny kapitał polityczny zdobyty w narodzie przez ruch narodowo-demokratyczny nadwerężył znacznie upierając się w latach 1907— 1908 przy taktyce poszukiwania współpracy z coraz bardziej reakcyjną i antypolską zarazem polityką Rosji. Wpatrzony w zasadniczą i niewątpliwą słuszność teoretycznych założeń takiej taktyki zdawał się nie dostrzegać coraz czarniejszej rzeczywistości w rządowych kręgach rosyjskich. Podobnie w latach 1918—1919, stojąc u szczytu powodzenia, jako przywódca antyniemieckiej orientacji w Polsce nie docenił na czas wagi obecności w kraju własnej i swych najwybitniejszych współpracowników. Zaniedbał zabiegi o zyskiwanie pozycji politycznych w kraju, a zwłaszcza starania o realny wpływ w szeregach rodzącej się armii polskiej. Stąd wynikał paradoksalny układ, o którym można było powiedzieć, że polegał na tym, iż Dmowski politycznie wojnę wygrał, ale władzę w odradzającej się Polsce objął Piłsudski. Podobnie można skomentować przegraną obozu kierowanego przez Romana Dmowskiego w 1926 r.

Dmowski był politykiem o niebywale szerokiej i często proroczej wizji. Rozumował chłodno, jasno i zazwyczaj trafnie. Do rozumu też i wyczucia narodowego interesu Polaków przemawiał. Był w swej argumentacji zazwyczaj przekonywający. Nie był jednak człowiekiem efektownego gestu tak silnie przemawiającego do wyobraźni i uczuć Polaków, zwłaszcza w szczególnych momentach dziejowych. Wyróżniała też Dmowskiego spośród najwybitniejszych polityków polskich światowość i europejskość w najlepszym znaczeniu tych określeń. Sławny poliglota, znający świat z licznych podróży, był jak nikt inny w Polsce przygotowany do układania zadań i taktyki polskiej polityki w ścisłym powiązaniu z międzynarodowymi uwarunkowaniami. We wszystkich gabinetach i salonach politycznych Europy czuł się jak u siebie, co nie wynikało jedynie z towarzyskiej ogłady i obycia. Znał i rozumiał mechanizmy polityki międzynarodowej i polityki obcych mocarstw. Umiał tę znajomość wykorzystywać znakomicie dla dobra Polski. Tymi niepospolitymi zaletami błysnął podczas konferencji pokojowej w Paryżu w 1919 r. Zaimponował tam najwytrawniejszym dyplomatom. Nie było w nim nic z żenującej zaściankowości, anachronizmu i wąskiego zapatrzenia się wyłącznie w sprawy polskie. I przy tej okazji także nasuwa się uwaga, iż tkwił tu zaskakujący paradoks: u polityka zwanego ojcem nacjonalizmu polskiego manifestowała się przecież w najwyższym stopniu owa charakterystyczna światowość czy europejskość nieosiągalna w tym stopniu dla innych polskich polityków tej epoki.

Roman Dmowski wyróżniał się na tle innych polityków swego czasu także tym, że cała jego droga życiowa czyni zeń typ ,,nowoczesnego Polaka", w znaczeniu jakże bliskim obecnemu pokoleniu. Wywodząc się z ubogich warstw społecznych awansował o własnych siłach. Swego imponującego społecznego awansu dokonał własnym wysiłkiem, pracą, zdolnościami. Osiągnąwszy zaś szczyty polskich elit rządzących nie wyparł się swego pochodzenia. Przeciwnie, raczej był skłonny je podkreślać. Był pod tym względem podobny do Wincentego Witosa, z którym zresztą zawsze umiał znaleźć wspólny język i szeroką płaszczyznę politycznej współpracy. Pod tym względem stanowił uderzający kontrast z wielu przywódcami polskiego socjalizmu, którzy z dumą podkreślali swe szlacheckie rodowody. Życiowy awans Dmowskiego miał wszystkie cechy nowoczesnej promocji społecznej w amerykańskim wręcz stylu self-made mana. Tę drogę można uznać za typową drogę awansu społecznego Polaków XX w. Ceniąc i znając tradycję swego narodu zwracał się całym stylem swego życia ku przyszłości, a nie ku anachronicznym wzorcom i sentymentom. Może dlatego w tak znacznej części jego idee były wczesną, czasami wręcz proroczą, projekcją polskich losów w wieku XX.

Roman Dmowski urodził się 9 sierpnia 1864 r. w podwarszawskiej wówczas osadzie Kamionek, w rodzinie rzemieślniczej o drobnoszlacheckim rodowodzie. Ojciec był kamieniarzem, właścicielem małego zakładu. I data narodzin, i społeczne pochodzenie mają swoją wymowę,

Przyszły ideolog, współorganizator i wieloletni przywódca ruchu narodowo-demokratycznego należał do pokolenia, które nazwać można pokoleniem pogrobowców powstania styczniowego. Pokolenie to, wkraczając w ostatniej dekadzie XIX w. na scenę polityczną Polski, zasadniczo odmieniło ją. Konstatacja ta odnosi się do wszystkich organizujących się wówczas wielkich ruchów politycznych — narodowego, socjalistycznego i ludowego. Ci pogrobowcy powstania styczniowego przeważnie (choć były znaczące wyjątki) zrywali z kultem nieprzemyślanych i pozbawionych realnych szans insurekcji zbrojnych. Jednocześnie odmawiali też jednak zgody na rezygnację polityczną, na szerzące się ugodowe i konformistyczne postawy. W rozumieniu Dmowskiego i całego pokolenia twórców ruchu narodowego, walka i zabiegi o cele narodowe, w ostatecznym rachunku o odzyskanie bytu państwowego i niepodległości, nie utożsamiały się już w sposób konieczny i wyłączny z walką zbrojną. Ruch narodowo-demokratyczny zakładał i przewidywał możliwość odwołania się przez naród i do oręża. Istota rzeczy tkwiła jednak w rozdzieleniu pojęcia służby narodowi i wierności idei niepodległej Polski od drogi insurekcyjnej. Zbrojny zryw wolnościowy narodu był tylko jednym ze sposobów walki o interesy narodowe. Był nim wszakże pod warunkiem, iż był zrywem dobrze politycznie przemyślanym i równie dobrze przygotowanym. Cech takich narodowi demokraci w wielkich polskich powstaniach XIX w. nie znajdowali. Powstania zaś wywołane bez przygotowania i w niewłaściwym momencie przynosiły narodowi jedynie klęski i niepowetowane straty — cofały dzieło wyzwolenia zamiast je przybliżać. W takim podejściu do tradycji insurekcyjnej należy dopatrywać się zmiany głębszej niż tylko pokoleniowa zmiana warty. Do głosu w sprawach dla narodu najważniejszych dochodziły nowe, plebejskie warstwy społeczne.

Niechętni Dmowskiemu publicyści zwykli, zwłaszcza po 1945 r., określać jego pochodzenie społeczne jako „mieszczańskie" lub „drobnomieszczańskie". Rachuba na utrwalone w Polsce, słusznie czy nie, negatywne skojarzenia zdaje się oczywista. Środowisko rodzinne i w większym jeszcze stopniu plebejskie środowisko przedmieść Pragi równie dobrze uzasadniałyby kwalifikację tego rodowodu jako robotniczego. Jak wiadomo, proletariat polski, zwłaszcza we wczesnych latach swego rozwoju, wykazywał znaczną niejednorodność społeczną. Dawno wszak zauważono, że w znacznym odsetku wywodził się on ze zdeklasowanej, a tak licznej w Polsce, drobnej szlachty. Mocne podkreślenie punktu społecznego startu wydaje się ważne dla pełnego zrozumienia drogi życiowej Romana Dmowskiego, a także dla właściwego odczytania treści jego systemu politycznego. Warto przypomnieć, że nowoczesny typ awansu społecznego — awansu dokonywanego w twardym trudzie, własnymi siłami i uzdolnieniami — wywiera zazwyczaj głęboki i specyficzny wpływ na cały sposób myślenia. Zwłaszcza w sprawach politycznych i społecznych uczy trzeźwego rachunku oraz odróżnienia marzeń i gestów od realnych faktów. Pokolenie Dmowskiego gorycz klęski 1864 r. znało już tylko z opowiadań rodzinnych, a nie z własnego bolesnego doświadczenia. Toteż, w naturalny sposób, stało się pokoleniem zbuntowanym przeciw ugodowości postaw i poklęskowemu odrętwieniu narodu. Jednak sprzeciw Dmowskiego i ludzi o podobnym sposobie myślenia różnił się zasadniczo od reakcji rówieśników wyrosłych w cieniu zrujnowanej i anachronicznej szlachetczyzny. W krąg polityki wszedł Dmowski w latach studiów w Uniwersytecie Warszawskim. W uczelni tej ukończył w 1890 r. studia przyrodnicze. Uniwersytet był wówczas uczelnią rosyjską pełniącą w stolicy Polski funkcje jawnie rusyfikatorskie. Znaczna część młodzieży polskiej z Królestwa bojkotowała tę uczelnię udając się na studia za granicę. Dmowski należał do tej części młodzieży, której po prostu nie stać było materialnie na taki gest. Jednocześnie zaniechanie studiów wyższych nie było do przyjęcia dla tego rodzaju gestu. Początki politycznej drogi Dmowskiego związane były ściśle z losami Związku Młodzieży Polskiej (Zet) i Ligi Polskiej. Obie te organizacje były, oczywiście, tajne. Pierwsze więc kroki polityczne stawiał Dmowski w konspiracji. Personalnie najwięcej zawdzięczał Janowi Ludwikowi Popławskiemu i Zygmuntowi Balickiemu. Do końca życia podkreślał swój niespłacony dług wobec tych przewodników i przyjaciół. Wraz z nimi, w latach 1887—1894, należał do grona stałych współpracowników legalnie wydawanego w Warszawie tygodnika „Głos".

Zet i Liga Polska były kontynuacją politycznej aktywności pokolenia postyczniowej emigracji. Konspiracyjne formy, wymuszone uciskiem zaborczym, przyciągały młodzież i umożliwiały jej niekrępowaną cenzuralnie wymianę myśli. Charakterystyczną jednak rzeczą dla gruntownie zmieniającej się sytuacji w zaborze rosyjskim było to, że legalnie wydawany „Głos" i krąg jego współpracowników okazał się kuźnią idei o wiele płodniejszych niż konspiracja czerpiąca natchnienie z insurekcyjnej tradycji postyczniowej emigracji. Na łamach „Głosu" złączono, głównie za sprawą Jana Ludwika Popławskiego, w sposób wymowny i przemawiający do wyobraźni i intelektu młodzieży, sprawę narodową ze sprawą ludu. Zwrot ku warstwom ludowym w ogóle, a ku chłopom przede wszystkim, był rozmaicie pojmowany. Wątki myślenia w kategoriach klasowych mieszały się i współgrały doskonale z ideą ludu jako rdzenia narodowej wspólnoty. Niewątpliwie inspirowały publicystów tego pisma ujęcia niemieckich teorii „volksistowskich". Szeroko pojmowaną folklorystyką entuzjazmowały się zresztą znaczne odłamy młodego pokolenia całej Europy. Pewien ślad w koncepcjach publicystów „Głosu" zostawiły też idee rosyjskiego narodnictwa. Zdecydowany zwrot ku masom ludowym, w przypadku Polski ku chłopom, przesądził o całym późniejszym kształcie koncepcji Romana Dmowskiego. Wzmacniał w nich elementy demokratyzmu i realizmu politycznego. Zwrot ten owocujący w pojmowaniu narodu przede wszystkim jako wspólnoty etnicznej dał początek zasadniczej zmianie pojęć i ogólnej reorientacji w ujmowaniu spraw polskich. Ludowość ściśle wiązała się z, zainicjowanym już przez Popławskiego, wyczuleniem i zainteresowaniem losami zachodnich kresów ojczyzny. Myślenie o sprawach narodu w kategoriach ludowych, demokratycznych i etnicznych stanowiło fundament całego zwrotu ku czujności zwłaszcza wobec Niemiec.

Patriotyczne manifestacje w Warszawie w 1891 r. (rocznica Konstytucji 3 Maja) i w 1894 r. (rocznica powstania Kilińskiego) oraz represje po nich następujące ujawniły ostro bilans zysków i strat politycznych działań w starym, konspiracyjnym stylu. W zamyśle Dmowskiego, który był jednym z inicjatorów tych działań, miały one zamanifestować aktywność i determinację rodzącego się ruchu narodowego zarówno wobec wciągającej młodzież klasowej agitacji socjalistycznej, jak i wobec bierności i bezprogramowości ugodowców. Represje, które dotknęły również Dmowskiego, okazały się jednak znacznie skuteczniejsze niż poczynania odrodzonej konspiracji politycznej w Królestwie. Stary szlak konspiracji i wyładowujących emocje manifestacji prowadził donikąd.

Lata 1891—1894 były latami krystalizowania się ruchu narodowo-demokratycznego. Były to też lata, w których Roman Dmowski wyraźnie wysunął się na czoło tego nurtu. W 1893 r. dokonał, wraz z kilkoma najbliższymi ideowo ludźmi, istotnej zmiany — zamiast dotychczasowej Ligi Polskiej, kierowanej przez ośrodki emigracyjne, powstała Liga Narodowa mająca swój ośrodek kierowniczy w kraju. Od tego też momentu, aż do swej śmierci w początkach 1939 r., Roman Dmowski był niekwestionowanym przywódcą nurtu narodowego w polityce polskiej.

Tajna Liga Narodowa była elitarną organizacją skupiającą organizatorów i kierowników ruchu narodowo-demokratycznego we wszystkich dzielnicach Polski. W ciągu następnych dziesięcioleci (do 1928 r.) stanowiła trzon ideowy i kierowniczy wielu politycznych, społecznych i oświatowych organizacji ruchu.

Sama zmiana nazwy była symptomatyczna i godna uwagi. Była ona znakiem, iż rozpoczęła się walka o polską tożsamość narodową pojmowaną nowocześnie. Pojęcie polskości i Polski było u schyłku XIX w. nadal po stu latach niewoli, w sposób całkiem naturalny i odruchowy kojarzone z kształtem Rzeczypospolitej sprzed rozbiorów. Takie skojarzenia zaś wiązały pojęcie polskości z całą tradycją polityczną „narodu" szlacheckiego. Polskość mogła być, i bywała bardzo często, utożsamiana z całkowicie przebrzmiałą więzią państwowo-prawną dawnej, wielonarodowej Rzeczypospolitej. W takim rozumieniu polskość nie miała wiele wspólnego z więzami etnicznymi. W ramach tak rozumianej wspólnoty doskonale mieścili się ci wszyscy, którzy skłonni byli, dla bieżących korzyści politycznych, nawiązywać do tradycji wielonarodowej Rzeczypospolitej. Nie musieli czuć się bynajmniej Polakami w sensie etniczno-narodowym. Tej heterogenicznej i, w gruncie rzeczy, amorficznej koncepcji polskości rodzący się ruch narodowo-demokratyczny przeciwstawił rozumienie nowe czy też, jak pisał Dmowski, „nowoczesne". Nowa nazwa Ligi, a następnie kolejnych, tworzonych stronnictw i organizacji, eksponowała etniczno-narodowe więzi. Etniczno-ludowa koncepcja polskości wyrastała z samej istoty demokratycznych tradycji XIX w., w których pojęcie ludu-narodu zajmowało centralne miejsce.

Następne dziesięciolecie, tj. okres do 1903 r., wypełniła wielka organizacyjna praca, w której efekcie ruch narodowo-demokratyczny rozwinął się i umocnił we wszystkich trzech zaborach stając się jednym z głównych, jeśli nie głównym składnikiem polskiego życia politycznego. Były to też lata ideowego dojrzewania ruchu i umacniania przywódczej w nim roli Dmowskiego. Po fali aresztowań w 1894 r. ośrodek dyspozycyjny ruchu przesunął się do Galicji. Tam, najpierw we Lwowie, a potem w Krakowie, ukazywał się od 1895 do 1905 r. „Przegląd Wszechpolski". Miesięcznik ten, redagowany na bardzo wysokim poziomie ze znacznym (w pewnych okresach walnym) osobistym udziałem Dmowskiego, był polityczną trybuną ruchu i kuźnicą jego programu. Ruch cały nazywano wówczas najchętniej „wszechpolskim" dla podkreślenia naczelnego zadania i hasła. Pierwszym bowiem zadaniem i celem ruchu było utworzenie polskiej organizacji politycznej prowadzącej ogólnonarodową politykę w sposób spójny i jednolity we wszystkich trzech zaborach. Ugodowy trójlojalizm zagrażał wówczas jedności ponadzaborowej narodu polskiego. Był głównym celem ataków wszechpolskich, zwłaszcza w odniesieniu do zaboru rosyjskiego, gdzie po wstąpieniu na tron nowego cara Mikołaja II zdawał się zyskiwać nowe perspektywy.

Nakaz myślenia i, o ile to było możliwe, działania politycznego zgodnego z jednym, wspólnym dla wszystkich Polaków interesem narodowym był pierwszym zadaniem sformułowanym w programie ruchu opublikowanym w 1897 r. Od tegoż roku Liga Narodowa rozpoczęła tworzenie we wszystkich zaborach stronnictwa, które mogłoby podjąć działalność legalną. Rok ten zazwyczaj przyjmuje się za datę powstania Stronnictwa Demokratyczno-Narodowego. Najwcześniej — w 1904 r. — formalną legalizację uzyskało ono w Galicji. Od lata 1905 r. działało jawnie w Królestwie Polskim, choć nigdy tam formalnej legalizacji od władz carskich nie uzyskało. Na Ziemiach Zabranych nigdy jawnej działalności nie podjęło, chociaż ruch narodowo-demokratyczny zyskał znaczne wpływy wśród Polaków na Litwie i Rusi. W zaborze pruskim dopiero w 1909 r. udało się zalegalizować stronnictwo pod nazwą Polskiego Towarzystwa Demokratyczno-Narodowego.

Należy przy tej okazji silnie podkreślić pewną specyficzną cechę koncepcji Romana Dmowskiego, która wywarła ogromny wpływ na program, a zwłaszcza organizację i formy działania ruchu narodowo-demokratycznego. Narodowy, czy też wszechpolski, charakter ruchu i jego ideologii oznaczał w tym ujęciu nie tylko, i może nawet nie przede wszystkim, ponadzaborowość. Z odwoływania się do jedności narodu polskiego wynikało nie tylko dążenie do zorganizowania ruchu politycznego ogólnopolskiego, przełamującego sztuczne i wrogie narodowi granice zaborów. Nie mniej ważnym, a rzadko przypominanym wnioskiem politycznym było rozumienie programu i działań ruchu w kategoriach ponadpartyjnych, czy może, pozapartyjnych. Dlatego też bliższe prawdy jest zawsze mówienie o ruchu, obozie bądź nurcie narodowo-demokratycznym niż o jakimś konkretnym stronnictwie. Formy organizacyjne i instytucjonalne ruchu zmieniały się dość często i z symptomatyczną łatwością. Wynikało to z samej istoty koncepcji Dmowskiego. Zakładał on fundamentalną odmienność ruchu narodowego i jego programu od programów i partii realizujących partykularne, klasowe, grupowe lub ograniczone do jednego zaboru interesy. Idee i ruch narodowy miały przenikać i obejmować nie tylko wszystkie zabory, ale również wszystkie warstwy i grupy społeczne, partie, instytucje i organizacje, w ramach których żyli i działali Polacy. Program narodowy stać się miał programem nie jakiejś jednej partii, ale całego narodu polskiego — ponad i poza wszelkimi podziałami społecznymi, zawodowymi, partyjnymi. Bez uwzględnienia tej konstytutywnej cechy nie da się właściwie zrozumieć i ocenić ani programów, ani, zwłaszcza, form działania ruchu narodowego.

Za sprawą głównie inspiracji Dmowskiego program ruchu nabrał również szerszego niż doraźno-taktyczny wymiaru. Celu zasadniczego, czyli zorganizowania całego narodu polskiego tak, aby mimo braku własnego państwa był w stanie prowadzić własną politykę, tj. zachowywać się w konkretnych układach zawsze w zgodzie ze swym własnym interesem, nie dało się zrealizować w krótkim, łatwym do przewidzenia okresie. Toteż program ruchu, a zwłaszcza jego działania obliczane były zawsze i projektowane dla bardzo długich dystansów czasowych. Była to praca obliczana nie na lata, ale na pokolenia. Ruch przenikał i przesączał swe idee do najróżniejszych warstw, środowisk i grup; podejmował niezliczone inicjatywy organizacyjne i wydawnicze; zabiegał o pozyskiwanie zwolenników w najróżniejszych instytucjach. Zasadniczy zamysł Dmowskiego można by określić obrazowo jako zabiegi o to, by idee i programy narodowe stały się czymś na kształt powietrza, którym wszyscy w Polsce mieli oddychać. Atmosfera ta miała stopniowo przeniknąć i nasycić wszystkie polskie umysły i serca. Nie było tu miejsca na myślenie w kategoriach jednej partii czy w krótkoterminowych kategoriach doraźnych taktycznych rozgrywek politycznych.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin