SILNIK NAPĘDZANY ENERGIĄ STAŁYCH MAGNESÓW.pdf

(445 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
SILNIK NAPĘDZANY ENERGIĄ STAŁYCH MAGNESÓW
Jorma Hyypia
Artykuł ten ukazał się pierwotnie w wiosennym wydaniu nie ukazującego się już pisma
Science & Mechanics (Nauka i mechanika) z. 1980 roku. Przedrukowujemy go w nadziei, że
to urządzenie zainspiruje nowe pokolenie wynalazców do własnych poszukiwań. Z naszych
ustaleń wynika, że konstruktor tego silnika, Howard Johnson, otrzymał na niego patent w
roku 1979 oraz kolejny związany z nim w roku 1993. Duncan M. Roads
Nie udzielamy patentów na maszyny typu perpetum mobile – oznajmili eksperci
amerykańskiego urzędu patentowego.
– To nie będzie działało, ponieważ przeczy zasadzie zachowania energii – twierdzili kolejno
jeden po drugim fizycy.
Wynalazca Howard Johnson nie jest jednak człowiekiem, którego można by łatwo zniechęcić
takimi z pozoru autorytatywnymi opiniami. Dzisiaj jest posiadaczem patentu USA nr
4151431, który opisuje sposób generowania siły motorycznej, jaką uzyskuje się w silniku
konwencjonalnym, wykorzystując do tego energię zawartą w atomach stałych magnesów.
Tak, tak! Johnson odkrył sposób budowy silnika, który pracuje bez dostarczania mu z
zewnątrz energii elektrycznej ani jakiejkolwiek innej!
Ogromne znaczenie tego wynalazku jest wręcz oczywiste, zwłaszcza w obliczu alarmującego,
narastającego kryzysu energetycznego. Johnson nie usiłuje jednak lansować swojego dzieła
jako końcowego i ostatecznego rozwiązania wszelkich problemów związanych z brakiem
energii. Ma przed sobą ważniejsze zadania do wykonania. Po pierwsze, istnieje potrzeba
udoskonalenia jego prototypów laboratoryjnych i przekształcenie ich w urządzenia robocze
działające niezawodnie w praktycznych zastosowaniach, a zwłaszcza udoskonalenie
generatora prądu elektrycznego o mocy 5 kilowatów znajdującego się już w budynku, w
którym prowadzi swoje badania. Drugim i być może trudniejszym do wykonania zadaniem
jest przekonanie grona sceptyków, że jego pomysły dadzą się praktycznie zastosować.
Johnson, który od dziesiątków lat zmaga się ze sceptykami, potrafi być bardzo
przekonywający przy bezpośrednim spotkaniu, ponieważ ma do zaoferowania więcej niż
tylko teorie – jest w stanie zademonstrować działające modele, które bez cienia wątpliwości
generują siłę motoryczną wykorzystując do tego wyłącznie stałe magnesy.
Kiedy redaktor pisma Science & Mechanics wysłał mnie w tysiącmilową (1600 km) podróż
do Blacksburga w stanie Wirginia w celu spotkania się z tym wynalazcą, jechałem tam jako
“sceptyk z otwartym umysłem", były naukowiec z zacięciem badawczym, który nie miał
zamiaru dać się nabrać. W ciągu dwóch dni ze sceptyka stałem się “wierzącym". Oto, jak do
tego doszło.
WYKONANIE CZEGOŚ NIE DO POMYŚLENIA
Howard Johnson nie traktuje “praw" nauki jako świętości. Zmaganie się z czymś, co jest nie
do pomyślenia dla innych, jest jego drugą naturą. Jeśli jakieś prawo staje mu na przeszkodzie,
bez respektu dla niego stara się je obejść, aby zobaczyć, co jest po jego drugiej stronie.
Uporczywy opór, jaki spotyka go ze strony środowiska naukowego, tłumaczy następująco:
– Fizyka jest nauką o mierzeniu, zaś fizycy są szczególnie uczuleni na zasadę zachowania
energii. Z tego względu stają się sędziami, którzy pouczają nas, których praw gry nie wolno
nam łamać, przy czym nie mają zielonego pojęcia, o jaką grę chodzi. Tak się boją, że ja i moi
współpracownicy pogwałcimy któreś z tych praw, że robią wszystko co możliwe, aby
poucinać nam za to głowy!
Howard Johnson
Krytycy twierdzą, że Johnson oferuje rozwiązanie problemów energetycznych w rodzaju
“bezpłatnego lunchu" 1 i upierają się, że coś takiego w ogóle nie może istnieć.
Johnson protestuje, nieustannie przypominając, że nigdy nie sugerował, iż jego wynalazek
dostarcza czegokolwiek w zamian za nic. Podkreśla fakt, że nikt nigdy nie wspomina o
“bezpłatnym lunchu", kiedy jest mowa o wyzwalaniu olbrzymich ilości energii przy pomocy
reaktorów jądrowych i bomb atomowych. Uważa, że zasada działania jego wynalazku
wykazuje duże podobieństwo do tego procesu.
Johnson jest pierwszym, który przyznaje, że nie ma pojęcia, skąd pochodzi energia, którą
wykorzystuje. Sądzi jednak, że to może być energia związana z wirowaniem elektronów (ich
spinem) – być może w postaci “nie znanych na razie cząsteczek".
Jak inni fizycy reagują na sugestię Johnsona, że może istnieć cząsteczka atomowa zupełnie
nie zauważona przez fizyków nuklearnych? Johnson powiada:
– Sądzę, że uczciwie będzie, jeśli powiem, że większość z nich jest wręcz oburzona.
Z drugiej strony kilku nawróconych naukowców, w tym związanych z wielkimi, szeroko
znanymi laboratoriami naukowymi, zostało do tego stopnia zaintrygowanych tym
wynalazkiem, że przyznają, iż musi istnieć jakieś wyjaśnienie tego zjawiska, i że może nim
być jakaś “cząsteczka" lub dotychczas nie znana własność struktury atomowej.
Artykuł ten opatrzony został wstępem opisującym w skrócie kontrowersje dotyczące j ego
wynalazku i aby być uczciwym wobec niego, przyjrzyjmy się jego twierdzeniom z otwartym
umysłem, nawet jeśli będzie to oznaczało chwilowe odłożenia na bok dostojnej zasady
oficjalnej nauki – przynajmniej do czasu, aż ta sprawa zostanie w pełni wyjaśniona. Główne
pytanie, na które postaramy się tu odpowiedzieć, brzmi: Czy silnik Johnsona na stały magnes
działa?
851694454.001.png
Zanim przystąpimy do poznania odpowiedzi na to pytanie, musimy wpierw odpowiedzieć
sobie na inne, drążące niewątpliwie wszystkich pytanie: Czy Johnson jest rzetelnym
badaczem, czy też może tylko zwariowanym wynalazcą w rodzaju “garażowego
majsterklepki"? Przedstawiona poniżej krótka charakterystyka jego osoby nie pozostawia
cienia wątpliwości, że mamy tu do czynienia z kompetentną i wiarygodną osobą.
Po siedmiu latach studiów w college'u i na uniwersytecie Johnson pracował przy projektach
związanych z energią atomową w Oak Ridge, prowadził badania z zakresu magnetyzmu rzecz
firmy Burroughs oraz pełnił funkcję naukowego konsultanta w zakładach Lukens Steel.
Partycypował w rozwoju medycznych przyrządów elektrycznych, z urządzeniami do
wykonywania iniekcji włącznie. Skonstruował dla wojska ceramiczny tłumik, który zapewnia
całkowite wyciszenia małego generatora na odległość 50 stóp (15 m). Tłumik ten jest
produkowany od osiemnastu lat. Jego wkład w rozwój przemysłu silnikowego to: hamulec
histerezyjny, nie powodujące blokowania materiały hamulcowe do zastosowań
przeciwpoślizgowych, nowa metoda regeneracji wykładzin hamulcowych oraz metoda
rozpuszczania włókien azbestowych. Pracował również nad wyciszaniem małych silników
oraz nadprzewodnikami. Udoskonalił dziewięćdziesięciodwubiegunowy, bezszczotkowy
generator, który został zastosowany w kołach Lincolnów jako kontroler poślizgu. To ostatnie
urządzenie zredukowało koszt wcześniejszego urządzenia przez zastosowanie plastyków
zbrojonych metalem w rotorze i stojanie. Ogólnie mówiąc, Johnson jest współwłaścicielem
około 30 patentów z dziedziny chemii i fizyki.
NAUKOWIEC TYPU “SZNURKIEM WIĄZANE"
Mimo tych robiących wrażenie osiągnięć naukowych, ten uprzejmy i niepretensjonalny
wynalazca lubi określać siebie jako naukowiec typu “sznurkiem wiązane". Nie widzi on sensu
w marnowaniu czasu na budowanie wymyślnej aparatury, gdy znacznie prostsze urządzenie
służy równie dobrze przy testowaniu nowych pomysłów. Prototypowe urządzenia
przedstawione na fotografiach załączonych do tego artykułu zostały prowizorycznie
posklejane taśmą klejącą i folią aluminiową, ten ostatni materiał został użyty głównie do
zamocowania pojedynczych stałych magnesów, aby nie rozleciały się na boki.
Myślę, że najlepszym sposobem opisania tych trzech gadżetów będzie przedstawienie moich
własnych wrażeń odniesionych w czasie prezentacji ich działania. W ten sposób będę mógł
przedstawić nie tylko to, co mówi o tym ich twórca, ale również to, czego doznałem w czasie
własnych eksperymentów z nimi. Próbując wyjaśnić, jak to wszystko działa, będziemy
musieli polegać jednak na tym, co mówi o tym ich twórca.
Pierwsze urządzenie składa się z kilkunastu owiniętych w folię magnesów, ułożonych w
szeroki łuk. Każdy z magnesów jest lekko podgięty z obu końców na kształt spłaszczonej
litery U, aby poprawić koncentrację pola magnetycznego w miejscu, gdzie zachodzi tego
potrzeba. Krzywizna całego zestawu magnesów nie ma szczególnego znaczenia, z wyjątkiem
tego, że uwidacznia, iż odległość między magnesami stojana i poruszającym się pojazdem jest
mało istotna. Przezroczysta plastykowa płyta znajdująca się u góry tego zestawu magnesów
podtrzymuje odcinek plastykowych szyn kolejowych. Pojazd zbudowany jest na kształt
wagonu towarowego – platformy kolejowej, na której spoczywa para wygiętych magnesów
oraz swego rodzaj obciążnik, którego rolę spełnia niekiedy zwykły kamień. Obciążnik jest
potrzebny do utrzymania wagonu na torze i stanowi przeciwwagę dla potężnych sił
magnetycznych usiłujących zepchnąć wagon na bok. I to w zasadzie wszystko, co można
powiedzieć na temat budowy tego modelu “silnika liniowego".
Byłem przygotowany na to, że nadwerężę sobie wzroku usiłując dostrzec oznaki
jakiegokolwiek ruchu pojazdu. Ale jak się okazało, niepotrzebnie się martwiłem. W
momencie, w którym wynalazca ostrożnie opuścił pojazd na jeden z końców szyn, pojazd z
miejsca przyspieszył i dosłownie śmignął na ich drugi koniec spadając na podłogę! “No, no!"
– pomyślałem sobie.
Postanowiłem sam przeprowadzić to doświadczenie. W chwili gdy umieszczałem pojazd na
szynach, wyczułem oddziaływanie potężnych sił magnetycznych. Bardzo delikatnie
ustawiłem go na początku torów, uważając, aby nie pchnąć go przy tym do przodu. Gdy go
puściłem, ponownie śmignął i znalazł się na podłodze na drugim końcu szyn. Wiedząc, że
będę pytany, czy tory nie były pochylone, zmieniłem kierunek ruchu puszczając pojazd z
drugiego końca toru. Wszystko przebiegło tak samo. Tak naprawdę pojazd może
przemieszczać się również pod górę, nawet przy znacznym nachyleniu. W świetle tych
testów, biorąc pod uwagę znaczą prędkość pojazdu, należy stwierdzić, że nie może tu być
mowy o jakimkolwiek zwyczajnym efekcie ubocznym lub “brzegowym".
Na przedstawionym niżej zdjęciu uchwycony został moment, w którym pojazd był mniej
więcej w połowie drogi. Zdjęcie to wykonano z wykorzystaniem flesza. Nie ma możliwości,
aby mógł on tkwić nieruchomo w tym miejscu, chyba że w jakiś sposób udałoby się go
przytwierdzić do torowiska.
Drugie urządzenie składa się z magnesów w kształcie litery U ustawionych w dosyć luźnym
porządku na kształt angielskiego megalitu Stonehenge. Urządzenie umieszczone jest na
przezroczystej plastykowej płycie przymocowanej do płyty ze sklejki przytwierdzonej od
spodu do swobodnie obracającego się koła wykonanego z deski do jeżdżenia (skateboardu).
Zgodnie z udzieloną mi instrukcją zbliżyłem ośmiouncjowy (0,23 kg) magnes ogniskujący do
pierścienia większych magnesów, utrzymując go w odległości co najmniej 4 cali (10 cm) od
niego. Czterdziestofuntowy (18,14 kg) zestaw magnesów z miejsca zaczął się obracać i w
rezultacie rozpędził się do dużej prędkości, którą utrzymywał tak długo, jak długo
ogniskujący magnes był trzymany w polu magnetycznym. Kiedy zmieniłem kierunek
biegunów magnesu ogniskującego, całość ruszyła w przeciwną stronę.
851694454.002.png
Cały ten zestaw to dość prymitywny model silnika, niemniej dowodzi on, że jest możliwe
zbudowanie silnika napędzanego wyłącznie przez stałe magnesy.
Trzecie urządzenie wygląda jak kości prehistorycznego morskiego stworzenia i składa się z
tunelu wykonanego z elastycznego materiału magnetycznego, który można łatwo wyginać
nadając mu kształt pierścieni. Jest to jeden z modeli demonstracyjnych, które Johnson zabrał
do amerykańskiego urzędu patentowego w czasie zabiegów zmierzających do uzyskania
patentu. Zazwyczaj rzecznicy patentowi poświęcają petentowi nie więcej niż kilka minut,
jednak z urządzeniem Johnsona bawili się prawie godzinę.
Przepychania Johnsona z urzędem patentowym trwały około sześciu lat, zanim uzyskał
patent. W końcu pogratulowano mu ostatecznego zwycięstwa nad biurokracją patentową oraz
pomysłowości. Tym, co najbardziej go zdumiało, było włączenie do opisu patentowego
diagramu, który nie ma z nim nic wspólnego. Osoby, które będą chciały zapoznać się z tym
patentem, informuję, że nie powinny zwracać uwagi na “ferrytowy" wykres umieszczony na
pierwszej stronie, bowiem dotyczy on zupełnie innego patentu!
Tunelowe urządzenie pracowało bez zarzutu, kiedy składałem wizytę w biurze wynalazcy.
Johnson zauważył, że gumowe magnesy są około tysiąca razy słabsze od kobaltowo-
samarowych zastosowanych w pozostałych modelach. Z silnymi magnesami związany jest
jeden poważny problem – są zbyt drogie. Według wynalazcy magnesy użyte do wirującego
urządzenia przypominającego wyglądem Stonehenge kosztują ponad tysiąc dolarów. Nie ma
jednak potrzeby liczyć na obniżenie ich ceny w wyniku wdrożenia ich masowej produkcji,
jako ze Johnson i U.S Magnets and Alloy Co. (firma produkująca magnesy i stopy) są w
851694454.003.png 851694454.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin