Przeciw Severitusom(1).pdf.rtf

(23 KB) Pobierz
ęHarry Potter siedział przy stole w jadalni Dursleyów i nabierał sobie drugą porcję ziemniaków

ęęłęóHarry Potter siedział przy stole w jadalni Dursleyów i nabierał sobie drugą porcję ziemniaków. Rozdawał wokół uśmiechy z ustami pełnymi jedzenia. Lato przed piątym rokiem nauki było najlepsze ze wszystkich. Na początku wakacji Dursleyowie otrzymali list od Syriusza i od tego czasu podchodzili do Harry’ego z ogromną ostrożnością. Dobrze go karmili i nawet dostał od nich książkę w prezencie urodzinowym.
Zaniepokoił się tylko dzisiejszego poranka, kiedy zobaczył swoje odbicie w lustrze. Z jakiegoś powodu naturalnie niesf­­­­­orne włosy zmieniały kolor na blond. Bez wątpienia widział cienkie, żółte pasemko, przebijające przez czerń. Co więcej, jego nos powiększał się z minuty na minutę. Zmiany zaczynały go naprawdę martwić, zwłaszcza blizna w kształcie serca, która pojawiła się w miejscu jego własnej. Pojawiła się tak po prostu. Rozważał napisanie do przyjaciół z prośbą o radę, nawet do Syriusza, ale ostatecznie nie zdecydował się na to. Prawdopodobnie bracia Weasley rzucili klątwę na przysłany przez nich tort urodzinowy albo coś w tym stylu. Nagle przypomniał sobie o czymś.
- Mogę dostać jeszcze jeden kawałek ciasta, ciociu Petunio? – spytał grzecznie. Ciotka rzuciła mu nerwowe spojrzenie, jednak spełniła prośbę. Zapytała też, czy mogłaby dać jeden Dursleyowi. Harry łaskawie wyraził zgodę. Wziął kęs czekoladowego ciasta i gryzł radośnie. To było naprawdę najlepsze lato w jego życiu.

***

Severus Snape zbliżał się do gabinetu dyrektora z pewnym niepokojem. Odkąd zaczęły się wakacje, Albus wzywał go do siebie średnio raz w tygodniu. Zawsze miał do niego jakąś niedorzeczną prośbę i w jakiś sposób zawsze zmuszał Severusa, aby ją spełnił. Lekko go irytowało, kiedy namawiał go do przyjacielskiej partyjki gry w Monopol. Nawet prośba o napisanie analizy na temat tego, kto jego zdaniem wygra ostatnią rundę Big Brothera, spotykała się jedynie ze słabym cmoknięciem ze strony Severusa. Przede wszystkim Albus był jego przyjacielem i gdyby nie on, Severus siedziałby dziś w Azkabanie. Jednak postanowił, że jeśli zostanie poproszony o kolejną parę kajdanek, trochę wiśni lub ekstra mocny eliksir miłosny, to z miejsca rzuca pracę.
Podszedł do gargulca, ale zanim zdążył podać hasło, znikąd pojawił się Remus Lupin.
- On cię zdemaskuje, Severusie – powiedział wilkołak.
- O czym ty, do diabła, mówisz? I kiedy pozwoliłem ci zwracać się do mnie po imieniu? – spytał zszokowany Snape. – Myślałem, że masz miły, mały domek w Kornwalii!
- Mam! Mam? – wymruczał, wydawało się, że wraca do siebie. – Nie możesz tego dłużej trzymać w sekrecie, Severusie. On się dowie, że ty wiesz, że on wie, że ty wiesz o tym.
- Jakim tym? – krzyknął Snape. – I kim jest on?
Remus rzucił mu porozumiewawcze spojrzenie.
- Harry – powiedział, a Snape westchnął. Nie miał ochoty zajmować się tym w tej chwili.
- Słuchaj, Lupin. Jeśli chodzi o jego stopień z eliksirów, dyrektor już mnie poinformował, że nie mogę go oblać trzeci rok z rzędu.
Był rozczarowany, ale pocieszał go fakt, że będzie mógł to uczynić podczas szóstego roku.
- Ale... – zaczął Lupin.
- Jeśli pozwolisz, muszę porozmawiać z dyrektorem – powiedział Snape przez zaciśnięte zęby. – Żelkowe dzieciaczki.
Gargulec odsunął się na bok, a Snape rzucił się w górę schodów w nadziei, że ten szalony wilkołak nie podąży za nim.
Kiedy wszedł, Albus właśnie budował model Hogwartu z klocków Lego. Severus jęknął w duszy. Miał dziwne wrażenie, że za chwilę zostanie poproszony o jakąś niedorzeczną przysługę, jak na przykład sprowadzenie specjalnej edycji zestawu Lego, zawierającego Irytka. Dumbledore wcisnął flagę na szczyt jednej z wież, zanim zwrócił uwagę na Severusa.
- Usiądź, Severusie – powiedział. Jeszcze przez chwilę z uwagą studiował figurkę Opiekuna Slytherinu w wersji Lego, zanim odwrócił się do niego. – Chcę cię prosić o przysługę. – Snape zebrał się w sobie. – Musisz sprowadzić Harry’ego Pottera. Dursleyowie okropnie znęcają się nad chłopcem. Listy pełne są radosnych historii, ale jego przyjaciele zapewniają mnie, że Harry nie może być taki szczęśliwy.
- Dlaczego ja mam go sprowadzić? – spytał Snape. – Lupin jest na dole.
- Remus ma do wykonania misję. Długą misję, bardzo daleko stąd. Nie wróci przez wieki. Wieki. I nie, nie mogę sprowadzić Harry’ego sam, bo nie mogę opuszczać Hogwartu, chociaż w książkach robię to cały czas. I nie, nie mogę o to prosić żadnego innego profesora. Od kiedy wiodą takie pracowite i satysfakcjonujące życie poza Hogwartem, nie mogę się w nie mieszać. – Dumbledore’owi skończył się oddech, a Severus szukał innych argumentów przeciw.
- Weasl...
- Nie są bezpieczni – powiedział szybko Albus. – Tak. Nie są bezpieczni.
- Hagrid, le... – Snape spróbował ponownie.
- Za duży – odparł Albus.
Severus rzucił mu sceptyczne spojrzenie.
- Hagrid jest za duży, żeby zabrać Harry’ego – powiedział powoli Snape. Albus co prawda wyglądał na ogłupiałego, ale przytaknął. – Nie mówisz serio, prawda? – dodał Snape. Zawsze mu to powtarzał w takich sytuacjach.
- Po prostu sprowadź Harry’ego – powiedział Albus z dziwnym błyskiem w oku. – Albo możesz zostać i zacząć warzyć eliksir miłosny dla mnie i...
- Idę! – Snape z miejsca rzucił się w dół schodów.
Albus jeszcze przez chwilę pieścił w dłoniach figurkę Lego, przedstawiającą jego samego, po czym włożył ją z powrotem do szuflady.

***

Harry właśnie brał do ust kolejny kęs ciasta, kiedy Snape pojawił się w kuchni Dursleyów. Odłożył więc widelec i zaczął obserwować kuzynów, kulących się przed rozgniewanym czarodziejem.
Snape przyglądał się tej scenie z drwiącym uśmiechem. Stół praktycznie uginał się od jedzenia. Potter miał przed sobą ogromny kawałek czekoladowego ciasta i chyba trochę urósł przez lato. We włosach chłopca dostrzegł blond pasemko. Snape mógłby mu powiedzieć, że to nie pasuje do jego jasnej karnacji. Jednak mimo tej bladości Potter wciąż wyglądał na zdrowszego i bardziej ożywionego niż Snape. I nie było śladu znęcania się, może z wyjątkiem nieco spuchniętego nosa.
- Zbieraj swoje klamoty, Potter – warknął Snape.
Potter tylko gapił się na niego.
- Dlaczego? – spytał i wsunął do ust kawałek ciasta. – Tutaj jest mi bardzo dobrze.
Snape zmarszczył brwi. Albus najwyraźniej się pomylił, ale wiedział, że jeśli wróci bez Pottera, będzie do końca wakacji warzył eliksiry miłosne.
- Jesteś ofiarą przemocy w rodzinie, Potter. Jestem pewien, że na plecach masz mnóstwo śladów po pasie.
Harry zmarszczył brwi, ale odwrócił się i podciągnął koszulkę, odsłaniając zupełnie normalne plecy.
- Jestem przekonany, że trzymasz lewą rękę pod tak dziwnym kątem, ponieważ została złamana przez twojego wuja w napadzie szału – powiedział Snape.
Potter patrzył na niego chwilę, po czym wyprostował lewe ramię.
- Trzymałem ją tak, żeby nie popychać łokciem Dudleya – wyjaśnił chłopiec.
- Kazali ci robić wycinanki? – spytał Snape desperacko. Harry potrząsnął głową. – Cholera.
Myślał intensywnie, próbując znaleźć sposób na sprowadzenie Pottera do Hogwartu. Wredny uśmieszek pojawił się na jego twarzy.
- Jeśli nie pójdziesz ze mną, Potter, ja zostanę tutaj – powiedział Snape. Wyczarował krzesło i przysunął je do stołu, ignorując reakcję kuzynów Pottera. – Kawałek ciasta byłby niezły – zwrócił się z udawaną uprzejmością do ciotki Pottera, ale ta tylko gapiła się na niego. – Już!
Wzięła ciasto. Harry patrzył na Mistrza Eliksirów ze zgrozą.
- Nie możesz tego zrobić – zaprotestował słabo, a Snape tylko uśmiechnął się drwiąco.
- Zbieraj swoje klamoty, Potter – powiedział po tym, jak ciotka Petunia postawiła przed nim ogromny kawałek ciasta.
Chłopiec westchnął, ale poszedł po swoje rzeczy. Snape oglądał ciasto, stojące przed nim. Co jest złego w tym, że skosztuje go, czekając?

***

Harry właśnie udawał, że nie ma nic wspólnego ze Snape’em, kiedy nadepnął na skórkę od banana, którą wcześniej trzymał ten drugi. Na policzku starszego czarodzieja wciąż widać było smużkę czekolady. Kto by pomyślał, że Mistrz Eliksirów jest takim czekoholikiem?
Zszedł z boiska do quidditcha, podążając za Snape’em, który nie przestawał oblizywać swoich palców. Weszli do szkoły i chwilę potem spotkali dyrektora.
- Ach! Severus. Harry. Mieliście okazję poczuć grozę domu Dursleyów? – spytał.
Harry pokręcił przecząco głową.
- Nie było żadnego znęcania się, Albusie. Dursleyowie byli do bólu porządni – powiedział Snape oskarżycielskim tonem. To wściekłe spojrzenie nie było nawet w połowie tak efektowne, jak powinno, kiedy miał na twarzy plamę z czekolady.
- Ciotka Petunia dała mu kawałek ciasta – powiedział Harry. – Wszedł z nim w porozumienie...
Dumbledore sprawiał wrażenie, jakby tego nie usłyszał.
- Widzę, że przemiana już się rozpoczęła – powiedział po obejrzeniu Harry’ego. Ręka chłopca natychmiast powędrowała do jasnego kosmyka włosów.
Usłyszał, jak Snape mamrocze coś, co brzmiało podejrzanie podobnie do „Lockhart”.
- Mogę iść do swojego pokoju, dyrektorze? – spytał Harry z nadzieją.
Dumbledore przyjął poważny wygląd.
- Jest coś, co muszę powiedzieć wam obu – powiedział. – Chodźcie ze mną.
Harry westchnął. Postawił swój kufer na podłodze, żeby domowe skrzaty mogły się nim zająć i ruszył za pozostałymi.

***

Skończyli w gabinecie dyrektora, bo wszystkie ważne sprawy są omawiane właśnie tam. Na miejscu był już Remus Lupin – również on z jakiegoś dziwnego powodu pracował nad modelem Hogwartu.
- Ach, Remus! Cieszę się, że tu jesteś – powiedział Albus, kiedy Harry i Snape znaleźli siedzenia.
- Kazałeś mi tu czekać – powiedział Lupin. – Ponoć to bardzo istotne dla fabuły.
- Racja. Cóż. Usiądźcie. – Odwrócił się do Harry’ego. – Wiem, że przechodzisz pewne zmiany. Od dnia twoich piętnastych urodzin, prawda?
- Od dzisiejszego ranka – odparł Harry.
- Wspaniale. Zauważyłeś ogromne zmiany w swoim wyglądzie. Ale wiedz, że nie będą one zachodzić stopniowo – dodał Dumbledore.
- Tak, sir – przytaknął Harry, zastanawiając się, o co chodzi staremu czarodziejowi. Miał tylko nadzieję, że nie o skarpety. Tego lata otrzymał od Dumbledore’a co najmniej trzy listy o skarpetach, każdy dłuższy od poprzedniego. Zaczął się nawet zastanawiać, czy Zgredek przypadkiem nie przejął szkoły.
- Możesz w końcu przejść do rzeczy, Albusie? – spytał niecierpliwie Snape.
Odezwał się Lupin:
- Tu chodzi też o ciebie, Severusie. Dokładnie o ciebie piętnaście lat temu.
Snape wyglądał, jakby właśnie przestał myśleć.
- I co ze mną? – spytał.
- Spałeś z Lily Potter – powiedział Remus obcesowo.
Harry gapił się na nich, kiedy obraz Snape’a sypiającego z kimkolwiek doprowadził go do omdlenia.
- On zawsze musi mdleć przynajmniej raz w każdym fiku, prawda? – spytał retorycznie Dumbledore.
Kiedy chłopiec ocknął się, dyrektor grał w bierki ze zniechęconym Snape’em i rozentuzjazmowanym Lupinem. Wrócili do rozmowy.
- Nigdy nie spałem z Lily Potter – powiedział Snape.
- Pamiętasz rudowłosą kobietę na szpilkach i w czarnej sukience? – spytał Lupin.
- Nie.
- Zielonooką?
- Nie.
Remus westchnął.
- Palącą cygaro? – spytał. Snape podskoczył.
- To była ona? – zażądał odpowiedzi Snape.
- Nie, to byłem ja – powiedział Remus. – Musiałeś z nią spać, Severusie.
- Przestań do mnie mówić po imieniu! – Severus pomyślał przez chwilę. – Czy to możliwe, że miała słabość do skóry i lubiła nosić sztuczną brodę?
- To był Syriusz – powiedział Remus.
Harry zemdlał ponownie.
- Koniec z mdleniem, Harry. Wyczerpałeś limit – skarcił go Dumbledore, kiedy ten się ocknął.
Remus i Snape wciąż ustalali szczegóły.
- To była McGonagall – powiedział Remus po kolejnym opisie Snape’a.
- O ile dobrze pamiętam, Lily miała zwyczaj noszenia blond peruki i malowała się na zielono – mówił dyrektor, podczas gdy wszyscy gapili się na niego.
- Pamiętam zieloną farbę – powiedział cicho Severus. Nie chciał wiedzieć, skąd Albus miał te informacje.
- Ja bym chciał – wymamrotał Remus.
- Co to ma wspólnego z czymkolwiek? – spytał Harry.
- Musimy ustalić kilka wydarzeń z przeszłości, zanim ci powiemy – odparł Remus.
- Co mi powiecie?
- Severus jest twoim ojcem, Harry – powiedział Dumbledore łagodnie. – Severusie, Harry jest twoim synem.
Severus czuł przygniatające poczucie winy.
- Skąd ono się wzięło? – zastanawiał się, ale zdecydował, że je zignoruje.
- Hmm, sir – powiedział Harry. – Jego włosy są czarne, a moje zmieniają się na blond.
Dumbledore spojrzał na Snape’a, który właśnie westchnął.
- Blond to mój naturalny kolor włosów – wyjaśnił Snape. – Farbuję je od lat. Blond po prostu nie pasuje do mojej karnacji.
- Więc to prawda? – spytał Harry. – Nie powinniśmy zrobić jakiegoś testu?
- Tylko jeśli chcesz, żeby ta historia miała więcej bezsensownych scen, Harry – powiedział Dumbledore swoim łagodnym tonem.
- Co teraz zrobimy?
- Cóż, najpierw musimy cię zranić – odparł Albus.
- Co?
- Nie możesz przeprowadzić tak ważnej rozmowy z Severusem, nie będąc w skrzydle szpitalnym. Przypuszczam, że komnaty Severusa są ostatecznością. – Starszy czarodziej wyglądał na zamyślonego. – To hańba zmarnować dobrą scenę szpitalną.
- Poppy wyjechała na lato – przypomniał Snape.
Dumbledore zdawał się być rozczarowany.
- Cóż, zatem do twoich komnat, Severusie! Autor potrzebuje okazji do opisania ich w najdrobniejszych szczegółach. I jeśli nie masz kanapy, lepiej coś transmutuj. Harry będzie teraz na niej często sypiał.
Wraz z ostatnim słowem Dumbledore wrócił do swojego Hogwartu z klocków Lego, przez przypadek zrzucając z jednej z wież figurkę Voldemorta.
- Ups. Przepraszam, Tom.

***

Sceny niezbędne.

Scena 1.
Harry: Nienawidzisz mnie, zawsze będziesz mnie nienawidzić!
Snape: Nie nienawidzę cię. Nienawidzę (Snape stara się znaleźć przekonywującą odpowiedź) nieznośnych, sławnych bachorów, które domagają się specjalnego traktowania. Czekaj. To ty, prawda? Nieważne.
Harry: W porządku. Przebaczam ci.
Snape: Zrobiłem rogacza z Jamesa Pottera.
Harry: I tak ci wybaczam.
Snape: Przeleciałem twoją matkę.
Harry: I tak ci wybaczam.
Snape: Zjadłem ostatnie pudełko Cheerios.
Harry: To byłeś ty? Ty sk...

Scena 2.
Harry: Więc dlaczego przemiana zaczęła się w moje piętnaste urodziny? Co jest takiego wyjątkowego w piętnastce?
Lupin: Piętnaście to wspaniała liczba.
Harry: ...
Lupin (desperacko): Dzieli się na pięć i trzy, a jeśli ją podwoisz, wyjdzie ci trzydzieści.
Harry: Ty też nie masz bladego pojęcia, co?

Scena 3.
Harry: Snape jest moim ojcem.
Hermiona: Och, Harry. To wspaniale, ale to musi być dla ciebie traumatyczne przeżycie. Nagle poczułam, że muszę cię wspierać i ci matkować. Przytulić cię?
Ron: Nie! Znowu osiągasz jeden z moich celów, zostawiając mnie z tyłu. To ja chcę być synem Snape’a! Muszę się zachowywać irracjonalnie, żeby potęgować napięcie.

Scena 4.
Harry: Jest moim ojcem, Syriuszu.
Syriusz: Grrr... Zbić Snape’a. Potem zburzyć Tokio!

Scena 5.
Harry: Miałem koszmar/widziałem Voldemorta, zabijającego ludzi/chcieli zrobić mi zastrzyk. Mogę tu spać, tato?
Snape: Jesteś na to za duży. Zdajesz sobie z tego sprawę?

Scena 6.
Harry: Dzięki, tato.
Snape (do siebie): Czym jest ta koszmarnie irracjonalna żądza bycia ojcowskim i pozbawionym charakteru? Ciekawe, czy umiem uwarzyć taki eliksir...
Harry: Tato?
Snape: Kocham cię, synu.
Harry: Kocham cię, tato.
Czytelnicy: Ooooooch...

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin