Kraina pozlacanego kacyka - Artykul.pdf

(180 KB) Pobierz
Małgorzata Szczepaniak
KRAINA POZŁACANEGO KACYKA
ROK 1492 OTWORZYŁ EPOKĘ NOWYCH ODKRYĆ
GEOGRAFICZNYCH NA PÓŁKULI ZACHODNIEJ, A WRAZ Z NIĄ
URZECZYWISTNIŁ WIELE MARZEŃ ŚREDNIOWIECZNEJ EUROPY.
OD TEJ PORY ROZWIĄZANIA ZAGADKI STAROŻYTNYCH
"ZŁOTYCH" MITÓW I LEGEND POSZUKIWANO W REJONIE
NOWEGO ŚWIATA.
Niektórzy badacze uważają, że to nie żądza odkryć i ekspansji terytorialnej, lecz pragnienie
posiadania złota było główną siłą, która skierowała hiszpańskie okręty ku wybrzeżom
kontynentu południowoamerykańskiego. Krzysztof Kolumb pisał w jednym ze swoich
listów do króla i królowej Hiszpanii: [...] o ile znalazłbym miejsce, gdzie będzie złoto i
korzenie w znacznej ilości, zatrzymam się, aby załadować jak najwięcej, ile zdołam, dla
Waszych Wysokości [...]. 1
Wiele z późniejszych ekspedycji zorganizowano dla zdobycia złota i prawie wszystkie
zakończyły się sukcesem. Rozpoczęły one okres konkwisty, a wraz z nim upadek
prekolumbijskich kultur indiańskich. Złoto, które stało się obsesją Hiszpanów, uczyniło z
nich bezrozumnych i zaślepionych chciwością barbarzyńców. Pewien anonimowy kronikarz
tamtych czasów tak oto opisał zachowanie konkwistadorów: Na widok skarbów szczerzyli
zęby jak małe bestie i poklepywali się po plecach z radości. Gdy przybyli do skarbca,
zachowywali się tak, jakby przybyli do raju, byli niewolnikami własnej chciwości.
Wydobyli wszystkie skarby Montezumy: wspaniałe bransolety ze złotymi dzwoneczkami,
królewskie diademy i królewskie stroje. Zabrali je wszystkie, jakby należały się im od
dawna i jakby ten rabunek był rzeczą naturalną. 2
Częstą reakcją tubylców na hiszpańską furor auri (gorączkę złota) było świadome snucie
bajkowych opowieści, które jeszcze bardziej podsycały wyobraźnię i wodziły Hiszpanów po
głuszach i bezdrożach Ameryki. Spośród "złotych" legend największą sławę zdobył mit o
Pozłacanym Kacyku, po hiszpańsku zwanym Eldorado. Co najdziwniejsze, opowieść ta nie
kłamała, istnienie Złotego Króla potwierdziły zarówno badania archeologiczne, jak i
etnologiczne. Eldorado był władcą jednego z państw kolumbijskich Muisków położonego na
wyżynie Bogoty.
Legendarny Pozłacany Król - Eldorado - podczas ceremonii intronizacji na
świętym jeziorze Guatavita
Legenda opowiada o ceremonii intronizacji nowego władcy, podczas której z wybrańca
zdejmowano szaty, namaszczano go żywicą i posypywano złotym piaskiem. Następnie
Pozłacany Kacyk wypływał tratwą wraz z kapłanami na środek świętego jeziora Guatavita.
W trakcie tej ceremonii zrzucał z siebie zgromadzone wcześniej kosztowności - złote
klejnoty, diademy i naszyjniki, składając je w ofierze bóstwom. Zgodnie z tradycją, o
wschodzie słońca zanurzał się w wodzie, zmywał z ciała złoto i oczyszczony wracał do
swego ludu jako nowy, prawowity władca państwa Muisków.
Opowieści o Pozłacanym Kacyku i "złotym" jeziorze Guatavita rozeszły się błyskawicznie
wśród kolonizatorów Nowego Świata, a jego sława dotarła do całej Europy. Kraj Eldorado
jawił się odtąd jako mamiąca wizja bajecznych bogactw. Jednym z pierwszych
konkwistadorów, który uległ mocy tego magicznego słowa, był Diego de Ordaz.
Pochłonięty marzeniem o odkryciu "złotego kraju", w 1531 roku zorganizował wyprawę w
górę rzeki Orinoko. Po dotarciu do jednego z jej największych dopływów, Mety, rozpoczął
żeglugę w kierunku zachodnim, gdzie rzekomo znajdował się upragniony cel jego podróży.
Gdy przepłynął 1.5 tys. km, brak zapasów żywności oraz szerzące się choroby zmusiły
Ordaza i jego żołnierzy do powrotu; mimo iż nie udało mu się odkryć samego kraju
Eldorado, jednak odnalazł do niego drogę.
W tym samym czasie próby dotarcia do krainy Pozłacanego Kacyka podejmowano również
od strony północno-zachodniej i południowej. W 1533 roku Pedro de Heredia wyruszył z
miasta Cartagena i, podążając wzdłuż wschodniego wybrzeża zatoki Darien na południe,
dotarł do rzeki Sinu. Jej górny bieg zamieszkiwali Indianie z plemienia Czibczów. Według
niektórych historyków, ich świątynie i cmentarzyska dostarczyły zdobywcom w czasach
konkwisty więcej złota niż jakiekolwiek inne miejsce w Ameryce Południowej. Przez kilka
lat oddziały Heredii dokonywały łupieżczych napadów w tym rejonie, całkowicie niszcząc
kulturę miejscowych Indian i plądrując okoliczne grobowce. Wydany przeciwko nim dekret
królewski z 1572 roku miał na celu pozbawienie guaqueros (rabusiów grobów) wydobytego
skarbu, zapewniając w ten sposób nieustanny dopływ złota hiszpańskiej Koronie.
Wśród poszukiwaczy legendarnego Eldorado największą sławę zdobył Jimenez de Quesada.
Swoją wyprawę z Santa Marta w górę rzeki Magdaleny rozpoczął w 1536 roku. Po
osiągnięciu 5° szerokości geograficznej północnej, słuchając wskazówek indiańskich
przewodników, zszedł na ląd na wschodnim brzegu rzeki i, przedzierając się przez gęsty,
równikowy las, wkroczył do państwa Bogoty, obejmującego wyżynę, na której leży
dzisiejsza stolica Kolumbii.
Pektorał antropozoomorficzny, przedstawiający puchacza "el buho", wykonany
techniką repusowania. Muzeum Złota, Bogota
Nie wiedząc nic o sobie, do królestwa Eldorado podążały jeszcze dwa inne oddziały. Jeden z
nich wyruszył z Quito. Na jego czele stanął Sebastian Belalcazar, który, wyzwoliwszy się
spod zwierzchnictwa Pizarra, postanowił poszerzyć swoje posiadłości na północ od równika.
Drugi, z miasta Coro, położonego na obszarze dzisiejszej Wenezueli, prowadził doliną Mety
Niemiec, Mikołaj Federman. W chwili, gdy obydwie wyprawy dotarły do celu, Jimenez de
Quesada zdążył już dokonać podboju i ograbić ze złota bogate państwo Indian Muisków, a
nawet założyć miasto o nazwie Santa Fé de Bogota. Pod nim to właśnie doszło do
niezwykłego spotkania trzech oddziałów, z których każdy, jak twierdzą hiszpańscy
kronikarze, składał się ze 163 ludzi. Po okresie długiego wyczekiwania i wrogości trzej
dowódcy doszli do porozumienia. Federman zgodził się na okup za rezygnację z praw do
Kordyliery Wschodniej, a Belalcazar wraz z Quesadą wyznaczyli granicę między swoimi
nowymi posiadłościami. Quesadzie przypadło całe dorzecze Magdaleny wraz z Kordylierą
Wschodnią. Kraj ten nazwany został przez niego Nową Granadą.
Chociaż Quesada przywiózł do Hiszpanii ogromne ilości złota i szmaragdów, a także
otrzymał tytuł marszałka oraz corregidora miasta Santa Fé, myśl o odnalezieniu Eldorado
nigdy go nie opuściła. Po powrocie do Bogoty wyprawiał się jeszcze wielokrotnie w
dorzecze Orinoko na poszukiwanie legendarnego jeziora. Jedna z największych ekspedycji
odbyła się w latach 1569-1572. Towarzyszyło mu wówczas 300 hiszpańskich żołnierzy i
1500 indiańskich tragarzy. Całe przedsięwzięcie zakończyło się jednak fiaskiem. Większość
uczestników wyprawy zginęła z wyczerpania i głodu, a Quesada nie znalazł wymarzonego
złota. Nie spełniony sen przekazał w testamencie swojej siostrzenicy Marii de Oruna i jej
mężowi, Antonio de Berrio, kontynuatorom jego dzieła.
Rekonstrukcja Świątyni Słońca (w tle) i chat mieszkalnych Indian Muisków na
terenie Muzeum i Parku Archeologicznego w Sogamoso, okolice miasta Tunja,
Kolumbia
W latach 1541-1542 w trudno dostępne rejony dorzecza Amazonki i Orinoko na
poszukiwanie krainy Złotego Króla udał się również Gonzalo Pizarro, brat zdobywcy Peru.
Jego ekspedycja wyruszyła z Quito w kierunku wschodnim i po przekroczeniu
okołorównikowego obszaru Kordyliery Wschodniej posuwała się wzdłuż rzeki Coca. W ten
sposób, po wielu dniach wyjątkowych trudów, Hiszpanie dotarli nad szeroko rozlane wody
rzeki Napo, a zarazem po raz pierwszy na Nizinę Amazonki. Brak dowodów na istnienie w
tym rejonie kraju Eldorado, a także ciężkie warunki klimatyczne zmusiły Pizarra do
wysłania grupy zwiadowców w dół rzeki. Na jej czele stanął Francisco de Orellana. Młody i
energiczny Kastylijczyk postanowił jednak sam dopłynąć do ujścia Amazonki i nigdy już do
oddziału Pizarra nie powrócił, a opowieści napotkanych Indian o leżących nad tą rzeką
złotych krainach Curaray, Paititi i Machiparo utwierdziły go w przekonaniu, że kraina
Pozłacanego Kacyka naprawdę istnieje. To właśnie od Aparii, władcy możnego kraju
Machiparo, Orellana dowiedział się o tajemniczym mieście Manoa, gdzie Indianie mieszkali
w wysokich chatach z żółtego lśniącego metalu. Myśl o sławie i nagrodzie uczyniła Orellanę
pierwszym Europejczykiem, który przebył Amerykę Południową w kierunku wschód-
zachód. Po 260 dniach jedna z najśmielszych wypraw w historii konkwisty dobiegła końca.
Mała flotylla pod dowództwem kastylijskiego kapitana osiągnęła ujście Amazonki i
wypłynęła na Atlantyk. Orellana nie odnalazł złóż złota i srebra ani bogatych i ludnych
krain, które miały leżeć nad brzegami rzeki, ale jego opowiadania rozbudziły nadzieje wielu
poszukiwaczy Eldorado.
Pierwsze wyprawy w poszukiwaniu Eldorado oraz odkrycie dorzecza Orinoko i
Magdaleny. Na podstawie I.P. Magidowicz, Historia poznania Ameryki Środkowej i
Południowej. Warszawa 1979
Wiara w istnienie krainy Pozłacanego Kacyka nie opuszczała również spadkobierców
Quesady. Antonio de Berrio uzyskał tytuł gubernatora Gujany i Eldorado, a wraz z nim
prawo do krajów nad Orinoko. Po przybyciu wraz z rodziną do Nowego Świata założył
miasta San José de Oruna na wyspie Trynidad i Santo Tomas nad brzegami Orinoko, które
stanowiły rodzaj baz operacyjnych dla wypraw organizowanych w głąb lądu. Ich celem było
dotarcie do górnego brzegu rzeki Orinoko, gdzie miała leżeć złota stolica kraju Eldorado -
Manoa. Berrio uparcie wierzył zasłyszanym opowieściom i dla ich potwierdzenia wysłał na
kastylijski dwór wiele złotych wyrobów, których tak naprawdę dostarczyli mu okoliczni
Indianie.
Na wieść o istnieniu cudownego miasta Manoa do Gujany przybyło ponad 2000 Hiszpanów.
Na czele wielkiej ekspedycji stanął sam Antonio de Berrio, przekonany, że tym razem uda
mu się pokonać tropikalny żywioł. Jednak wyprawa zakończyła się klęską i tylko
nielicznym udało się powrócić. Nie przeraziło to Berriego, który uparcie wierzył indiańskim
legendom. Ponadto w przekonaniu o istnieniu złotego Manoa utwierdziły go opowiadania
Juana Martineza. Był to jedyny ocalały uczestnik wyprawy pod dowództwem Pedro de
Silvy, której celem było spenetrowanie okolic ujścia rzeki Caroni do Orinoko. Hiszpański
żołnierz w taki oto sposób opisał Berriemu tajemnicze miasto: Pałac z marmuru
olśniewającej bieli wznosił się na zielonej wysepce jeziora, którego przejrzyste wody
ukazywały dno pokryte złotym piaskiem. Smukłe kolumny z porfiru i alabastru zdawały się
dźwigać w górę królewski dwór, a wzdłuż pięter ciągnęły się krużganki z wonnego hebanu i
cedru o balustradach inkrustowanych drogimi kamieniami. Dwie wieże broniły wstępu do
zamku, wsparte na srebrnych kolumnach z przedstawiającymi słońce szczerozłotymi
kapitelami. Do każdej z nich na grubych łańcuchach ze złota przywiązane były kuguary.
Przed pałacem na czworobocznym podwórcu, wysypanym żółtym piaskiem, ze złoconych
rur tryskała w górę mieniąca się barwami tęczy woda trzech fontann. Do siedziby
Pozłacanego Kacyka wchodziło się przez wysadzane rubinami i szmaragdami ciężkie drzwi
z miedzi. W wielkim atrium w górze srebrnego ołtarza wisiał olbrzymi krąg złotego słońca,
przed którym w czterech lampach płonął znicz. Miasto liczyło sto albo i więcej tysięcy
mieszkańców, a na jednej tylko ulicy Rzemieślników trzy tysiące jubilerów miało swoje
pracownie. Od złota skrzyło się wszystko, a jego ulice powlekała złota emalia. 3 Kacyka
widział ponoć tylko raz. Odziany był on w płaszcz ze szmaragdów, a jego twarz zdobiła
złota maska.
Relacje Martineza skłoniły Berriego do zorganizowania kolejnej wyprawy w górę rzeki
Orinoko. Jego plany pokrzyżował jednak Anglik Walter Raleigh, który przypłynął na
Trynidad i wziął go do niewoli. Więziony Berrio dobrowolnie wyznał Raleighowi prawdę o
niebezpiecznych wyprawach i przekazał wszystkie informacje, jakie posiadał o kraju
Eldorado i mieście Manoa. W myśl jego wskazówek, Raleigh wraz z resztą załogi wyruszył
w głąb tropikalnej dżungli. Podobnie jak jego poprzednikom, również i jemu nie udało się
dotrzeć do serca Gujany i po licznych niepowodzeniach Anglik musiał powrócić do
Plymouth. Swoje przeżycia opisał w rozprawie pt. Odkrycie bogatego, pięknego i
niezmierzonego imperium Gujany wraz z opisem wielkiego i złotego miasta Manoa, które
Hiszpanie zwą Eldorado. Oczywiście, autor nigdy Manoa nie widział, a jego opowieść jest
mieszaniną faktów i wybujałej fantazji. Po dwudziestu latach Raleigh powrócił nad Orinoko.
Wyprawa stała sie kolejną i ostatnią porażką. W czasie szturmowania fortu Santo Tomas
zginął jego syn, a sam Raleigh po powrocie do kraju, na rozkaz króla Jakuba, został
stracony.
Śmierć Anglika nie położyła kresu dalszym poszukiwaniom Eldorado. Do interioru Gujany i
Amazonki organizowano jeszcze wiele wypraw, choć w miarę upływu czasu mit nabierał
innego znaczenia. W XX wieku stał się symbolem powrotu do natury i ucieczki przed
współczesną cywilizacją. Już tylko nieliczni wierzyli w istnienie miasta Manoa i jego
Pozłacanego Kacyka.
Kordyliera Wschodnia - najdłuższy łańcuch górski Kolumbii u źródeł rzeki Magdaleny
Kim naprawdę byli Muiskowie, których zwyczaje stworzyły legendę przyciągającą do
Ameryki wielu poszukiwaczy złota?
Należeli oni do rozgałęzionej grupy językowej Czibcza (Chibcha), której członkowie na
początku XVI wieku zamieszkiwali rozległe północno-zachodnie terytorium Ameryki
Południowej oraz wiele obszarów Ameryki Środkowej, w tym Panamy, Kostaryki i
południowej Nikaragui. W czasie, gdy pierwsi Hiszpanie przybyli na płaskowyż Bogoty,
Muiskowie (co oznacza w ich języku "ludzie") stali na wysokim szczeblu rozwoju i byli na
najlepszej drodze do utworzenia takiej samej wspólnoty kulturowo-politycznej, jak
Aztekowie z Meksyku czy Inkowie z Peru. Jednak zbrojna interwencja konkwisty zakłóciła
przebieg tej ewolucji.
Europejczycy zastali nie jedno, lecz dziewięć państw Muisków. Były nimi: Sachica, Tinjaca,
Chipta, Saboya, Guantena, Tundana, Iraca, Tunja i Bogota. Stopniowo władzę nad całym
niemal obszarem Muisków przejęli władcy dwóch ostatnich państw. Sąsiadujące ze sobą
królestwa Tunja i Bogota stale rywalizowały o dominację na zajmowanych przez siebie
terytoriach.
Władca Bogoty, nazywany zipa, swój rodowód wywodził od Księżyca. Władcę Tunja
poddani czcili natomiast jako potomka Słońca. Z wiary w boskie pochodzenie królów brała
się cześć, jaką Muiskowie musieli im oddawać. Podobnie jak Inka, Wielki Muiska
podróżował w drewnianej lektyce ze złotymi listwami. Jego strój zdobiły złote cekiny, a na
głowie nosił złoty diadem.
Każde z państw składało się z kilku księstw, nazywanych uzaque. Na jego czele stał
dziedziczny władca (ksiąęż), zatwierdzany przez władcę państwa. To właśnie z "koronacją"
księcia podległej Bogocie uzaque - Guatavity - wiąże się wspomniana wcześniej legenda o
Złotym Królu Muisków, Eldorado. Obrzęd świadczy o tym, że Muiskowie spośród
wszystkich sił przyrody szczególnie czcili słońce i wodę. Za dar słońca uważali złoty piasek
i wyroby ze złota, które to składali później w ofierze bóstwom wody. Tylko Złoty Król mógł
wypłynąć na środek jeziora, aby w ten sposób być najbliżej bóstwa. W jego pobliżu
znajdowała się starszyzna rodowa i wodzowie plemienni, a pospolity lud oczekiwał na
brzegu. W kraju Muisków było wiele świętych jezior, do których prowadziły dobre, bite
drogi. Brzegi jeziora stawały się często miejscem licznych uroczystości, zwłaszcza po
zwycięstwie nad sąsiednimi plemionami.
W obrębie jednego uzaque znajdowało się od 80 do 120 wsi, na czele każdej z nich stał
miejscowy kacyk. On to właśnie był odpowiedzialny za życie jej mieszkańców, kierował
pracą "wolnych ludzi" dla "dobra państwa". Prości Muiskowie dzielili się na rolników
uprawiających ziemniaki, kukurydzę, bataty, kokę i tytoń, rzemieślników wyrabiających
tkaniny i ceramikę lub zajmujących się obróbką szlachetnych kruszców i drogocennych
kamieni oraz górników pracujących w kopalniach szmaragdów. Wiele z nich działało na
terenie państw Muisków, jednak do najgłębszych, jakie kiedykolwiek istniały w Ameryce
prekolumbijskiej, należały kopalnie w Sudumoc i Chivora. Muiskowie opanowali również
technikę pozyskiwania soli. Gliniane naczynia napełniali solanką otrzymywaną z licznych
źródeł znajdujących się na płaskowyżu. Po odparowaniu wody rozbijali je, a z
wewnętrznych ścian skorupy zdrapywali osadzoną sól. Największym ośrodkiem wyrobu soli
była Nemocona.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin