Antologia - Wiele dróg.pdf

(802 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Wiele dróg
Wybór opowiadań
WARSZAWA 1970
Okładkę i strony tytułowe projektowała Wanda Orlińska
Maryla Czermińska
Agnieszka z siódmego obłoku
Na pauzie było tak wesoło, że Agnieszkę przestały dręczyć zmory. Nie dygotała jak liść, nie
błądziła po labiryncie tysiąca kłamstw, w które wpędziły ją próżność i strach, nie nasłuchiwała sygnału
karetki pogotowia ani dzwonka telefonu. Zapomniała nawet o fatalnym dowodzie swej winy,
dokumencie, wciśniętym za plastykową okładkę geometrii. Strach zwinął skrzydła.
Po dzwonku na pauzę biegła razem z koleżankami korytarzem lekko jak ptak. Śmiała się nawet.
Zajęły ulubiony kącik sali, zwany „Klubem pod sufitem", stanęły ciasno jedna przy drugiej, robiąc mur
z pleców, aby nie dopuścić „obcoklasowców" do swych tajemnic.
Hala Anonim zaczęła czytać następny odcinek „Kroniki szkolnej":
ZE ŚWIATA NAUKI
Na obszarze szkoły dokonuje się wielu czynów godnych pamięci, a okrytych tajemnicą. Uznaliśmy
więc za słuszne opisać je naszym skromnym wiecznym piórem, aby zachować dla potomności.
Oto dziś rozpoczęły się obrady międzyszkolne z udziałem delegatów naszej szkoły. Sesja naukowa
jest poświęcona wieiKiemu zagaameniu икитри-нш-mentu, to znaczy podpowiadania. Jak nam
donoszą z ostatniej chwili, podpowiadologom udało się wreszcie opracować doskonały, bezszmerowy
system podpowiadania.
NIEZWYKŁE ODKRYCIE
W czasie wykopów pod przyszły tunel na ulicy Patataj natrafiono na niezwykle znalezisko: płaskie
kamienie, pokryte tajemniczymi znakami. Badania ustaliły, że są to pierwsze ściągawki z ery
kenozoicz-nej.
Z ESTRADY
W końcu miesiąca przyjeżdża do stolicy Salvatore Adamo. Przed Salą Kongresową zakłada się
lampy ż nietłukącego szkła i wznosi żelbetowe zapory dla ochrony bożyszcza przed entuzjazmem
adoratorek.
POGODA
Jutro wzrost zachmurzenia: klasówka z matematyki.
ROCZNICE
W tym miesiącu przypadają następujące rocznice: Żałobna rocznica pierwszej dwójki. Dzień
świętego Nigdy. Rocznica pierwszych wagarów. Dzień Najgorszego Ucznia. 365 rocznica zakiszenia
pierwszego ogórka.
CO CZYTAĆ
Dr Odkurzacz: Najnowsze dokumenty, pochodzące z przeszłych wieków, na podstawie których
można ustalić, ile myszy zjadło króla Popiela.
Wybuchały śmiechy i okrzyki:
— Szałowo! Kokosowo! Bojowo!
Sam śmiech na znak zgody z przedmówcą. Naród był zgodny ani razu nie padło „veto". Tylko
Baśka, globus klasowy, wzór uczennicy doskonałej, miała wątpliwości, czy nie zostaje naruszony
Najwyższy Majestat Szkolny. Stała z twarzą nieprzemakalną, bez uśmiechu. Jej syzyfową pracą było
wmawianie w koleżanki, że codzienne odrabianie lekcji jest gwarancją... czegoś tam. Nie wiedziały
czego, bo nigdy nie raczyły dosłuchać do końca jej wywodów. Teraz zaczęła:
— Dziewczynki, przecież to podważa autorytet...
— Przymknij się, ty pudło z morałami, nudny szpinaku! Nie dyndol tyle! — wołała Irka
Rododendron.
Ta zawsze mówiła tylko grubym śrutem.
— Nie przeszkadzajcie! Gallówna Anonimówna, czytaj dalej!
Więc „Gall" czytał dalej:
OGŁOSZENIA
Dwójkę z matematyki oddam w dobre ręce. Wiadomości u Hali.
*
Wylatuję nad poziomy w godzinach lekcyjnych.
Mogę kogoś zabrać. Agnieszka.
*
Zamienię dwójkę z polskiego na bilet do kina. Oferty dla Irki.
*
Bezbłędnie przepowiadam, kto będzie wyrwany do tablicy. Wróżka.
Humor poprawiam na poczekaniu. Dzwonek po lekcjach.
Ale na razie humor zepsuł się, gdyż zabrzmiał dzwonek na lekcję. Szły do klasy, jak w żelaznych
butach, wyciągały niechętnie podręczniki, przekrzykiwały się. Dopiero gdy wszedł „Stożek ścięty",
zrobiło się cicho, jak makiem zasiał.
Gdy Agnieszka otwierała książkę, zaszeleścił nieszczęsny dokument i zniknął dobry nastrój. Dziś
dla niej każde x równa się gniewowi ojca. Co powie, on, uosobienie prawdy i uczciwości, on, którego
koledzy nazywają nieco drwiąco „ostatnim rycerzem bez skazy", gdy dowie się, że jego córka...
Odwija z pamięci ciąg tamtych zdarzeń. Na początku były lody... Nie! Najpierw ojciec powiedział:
— Nie zdążę już przed wyjazdem zapłacić rachunków, mama też zajęta. Chyba nasza półdorosła
córka wyręczy nas?
— Tak, tatusiu, naturalnie!
— No, więc tu masz rachunki za gaz, światło i telefon. A tu pieniądze!
— Tylko nie zgub — dodała mama, jak zawsze błagalnym tonem.
— Takiego głupstwa nie potrafiłaby załatwić? Jadwiga była niewiele starsza od niej, kiedy została
królową Polski — powiedział ojciec.
On zawsze lubi działać na ambicję. Ale „królowa Agnieszka" zawiodła. Nie zapłaciła. Pomimo
przypominań mamy:
— Tylko idź na pocztę przed lekcjami. Wsiądziesz na następnym przystanku.
Zapomniała. Wychodziła dużo później niż rodzice i tak jakoś... Może „pojechała" do kraju, gdzie
wszystkie trójkąty kwitną makami i gdzie nie zmywa się talerzy po obiedzie. Dopiero po ostatniej
lekcji, kiedy dotknęła kieszeni spiętej agrafką, przypomniała sobie. Tam były pieniądze i rachunki.
Przełożyła je do teczki, mur beton, nie zapomni! Ten manewr zobaczyła Irka Rododendron. Ta ma
wzrok uczulony na pieniądze!
— Patrzcie, Agnieszka ma motyle! Znalazłaś je na obłokach? Musisz nam raz coś fundnąć, ty
nieziemskie skąpiradło!
— Nie mogę! To są pieniądze na rachunki!
— Pestka! Rzuć się raz forsą! Tata da ci znowu!
— Nie!
— Taki skąpy czy po prostu nie ma? Zwykły urzęd-niczyna z kałamarza setek nie "wyciąga!
To zabolało Agnieszkę:
— Wcale ojciec nie jest taki biedny!
I zafundowała koleżankom lody. Myślała, że starczy jej na to tygodniówki, ale złośliwa Irka
zwoływała koleżanki:
— Chodźcie, szproty! Agnieszka dziś funduje!
Nie zapłaciła rachunków. Zabrakło trzydziestu kilku złotych. Ale gdy ojciec po południu zapytał:
— Zapłaciłaś rachunki? Skłamała:
— Tak.
— Schowaj kwit do szuflady.
— Dobrze, tatusiu.
To było jej pierwsze kłamstwo. No, niezupełnie pierwsze. Będąc małą dziewczynką, to znaczy trzy
tysiące dni temu, opowiadała, że była na Księżycu, bo jeden anioł pożyczył jej skrzydeł albo że
królewicz zaprosił ją na ciastka do Koluszek. Twierdziła, że słyszy, jak muchy szczekają, że
zaprowadziła jednego komara do kowala, aby go podkuł. Ale tamte kłamstwa były inne, nikomu nie
robiły krzywdy, nie było w nich, na dnie, oszustwa i sprzeniewierzenia. A ojciec mówił zawsze: „Nigdy
nie kłam z tchórzostwa".
A to było kłamstwo z tchórzostwa. Bała się gniewu ojca, wstydziła przyznać, że nie jest „bez
skazy", jak on.
Myślała, że jakoś wybrnie, że matka jej pożyczy. I znów kłamstwo owijało się, jak w kokon, w inne
kłamstwa:
Zgłoś jeśli naruszono regulamin