13. Wild About You - Rozdział 1.pdf

(153 KB) Pobierz
Rozdział pierwszy
W przyćmionym świetle księżyca Shanna Draganesti ze smutkiem
patrzyła na klomby zwiędłych kwiatów. Zostały stłamszone przez chwasty,
które pojawiły się zaraz po jej śmierci. Tak szczerze, to od ostatnich trzech
miesięcy ogród był na szarym końcu jej listy. Miała ważniejsze rzeczy do
roboty - na przykład przyzwyczajenie się do krwistej diety, której widok
jeszcze sześć lat temu przyprawiłby ją o mdłości, czy popracowanie nad
zwiększeniem zdolności czytania w myślach.
Praktycznie, tylko w nocy miała czas na opanowanie tych wszystkich
wampirzych rzeczy. Lewitacja? Przerażające, szczególnie, gdy spojrzy się w
dół i nie zobaczy podłoża. Nie ma mowy, by znowu się wywróciła.
Zapamiętaj: nigdy nie zakładaj spódniczki na zajęcia z lewitacji.
A teleportacja? Bała się, że zmaterializuje się w połowie drzewa czy
skały. I dlaczego, do cholery, nie mogłaby się pojawiać o pięć kilo lżejsza?
Jej genialny mąż nie umiał na to odpowiedzieć. Roman śmiał się z jej
wrażeń.
No i były jeszcze kły. Wysuwały się w najmniej odpowiednim
momencie. Na szczęście nie widziała tych swoich nowych, przerażających
zębów w lustrze. Niestety, w ogóle siebie nie widziała. Prawie upuściła
swoją trzyletnią córeczkę, gdy po raz pierwszy zobaczyła Sofię, trzymaną
przez niewidzialną matkę. I to była najtrudniejsza rzecz w byciu
wampirem. Już nie była tą samą matką. Każde zdarte kolano czy nabity
guz, których doświadczyły ich dzieci w ciągu dnia, były obserwowane
przez kogoś innego - bo podczas dnia była martwa.
Nigdy w pełni nie potrafiła zrozumieć, co inne Wampiry przeżywały
każdego świtu. Śmiertelny sen zdawał się dość łatwy, kiedy leżałeś sztywny
Tłumaczenie by Ruda
Korekta: kajomag
jak kołek. Musisz umrzeć - znowu i znowu. Jednak, gdy tylko słońce
zbliżało się do horyzontu, doświadczała niewyobrażalnego bólu i uczucia
paniki. Roman zapewniał ją, że stanie się to prostsze, jeśli będzie
odprężona. Ale jak mogła taka być, wiedząc, że umiera? Co, jeżeli nigdy się
nie obudzi? Co, jeżeli nigdy więcej nie zobaczy dzieci ani męża? Nie
widziała żadnego światełka w tunelu, obietnicy szczęśliwego życia
pozagrobowego. Tylko czarna dziura nicości. Według Romana to była
droga dla wampirów. Będąc średniowiecznym mnichem, interpretował
ciemność jako jeszcze jeden znak – uważał, że został przeklęty, a jego
dusza na zawsze będzie zgubiona. Teraz zmieniał zdanie. Gdy zakochał się
w niej, uznał to za błogosławieństwo z góry i znak, że Bóg go nie opuścił. I
jeszcze kochany Ojciec Andrew – niech spoczywa w pokoju – przekonywał
resztę Wampirów, że nie zostali odrzuceni przez Stwórcę. Twierdził, że to
wszystko nie dzieje się bez celu. Jego słowa przekonały dobre Wampiry.
Byli jedynymi, którzy mogli pokonać tych złych. Dobre Wampiry chroniły
niewinnych, więc przysługiwali się ważnym celom w tym nowoczesnym
świecie.
Notka: każdej nocy przypominaj sobie, że jesteś jedną z tych dobrych.
To powinno sprawić, że łatwiej jej będzie przełknąć syntetyczną
krew.
- Chodź, mamo! – Constantine wyprzedził ją i wbiegł na schodki
werandy. Jego młodsza siostra Sofia poszła w jego ślady.
- Nie muszę czekać, aż mama otworzy drzwi – chełpił się Tino. –
Mogę teleportować się do środka.
Sofia popatrzyła na niego groźnie, gdy odwróciła się do Shanny.
– Mamo, on znowu się przechwala.
Tłumaczenie by Ruda
Korekta: kajomag
Posłała Tino ostre spojrzenie. Ile razy go już upominała, by zwracał
uwagę na uczucia swojej małej siostrzyczki? Jak na razie, Sofia nie ujawniła
umiejętności teleportacji i coraz bardziej się tym przejmowała.
- No, już – matka Shanny – Darlene – przytuliła Sofię. – Każde z was
ma własne wyjątkowe umiejętności.
Sofia pokiwała głową, uśmiechając się słodko do babci.
– Słyszę rzeczy, których Tino nie może.
- Mamo, ona znowu się przechwala – powiedział Tino wysokim
głosikiem, naśladując swoją małą siostrę.
Parskając, Shanna przeniosła puste walizki dzieci pod frontowe
drzwi. Mimo ostatnich zmian w jej życiu, jej dzieci próbowały żyć
normalnie. Tak samo jak chwasty, mogły przyzwyczaić się do każdego
środowiska.
- Urocza weranda – Darlene rozejrzała się wokoło. – Jednak trzeba tu
zamieść. Będziesz musiała mieć tu porządek, zanim wystawisz dom na
sprzedaż.
- Wiem – Shanna odstawiła małe walizeczki, by otworzyć drzwi.
To pierwszy raz, gdy jej matka widziała ich dom w White Plains w
Nowym Jorku. I być może ostatni. Od przemiany Shanny praktycznie
mieszkali w Dragon Nest Academy – szkole dla wyjątkowych dzieci,
głównie zmiennokształtnych albo dla mieszańców takich jak Tino i Sofia.
Roman twierdzi, że łatwiej jej będzie zasnąć, wiedząc, że ich dzieci są całe
i zdrowe w ciągu dnia. Jednak skrycie martwił się, że ona nie jest
szczęśliwa, że nie zdoła się przystosować. I głęboko w środku bał się, że
ona obwiniała go za przemianę i oddzielenie jej od dzieci. Nigdy nie
powiedział tego głośno, ale mogła odczytać to w jego myślach. I czuła to,
Tłumaczenie by Ruda
Korekta: kajomag
gdy się kochali. W jego pocałunkach i czułym dotyku była desperacja,
jakby miał nadzieję wykorzenić jej wszystkie lęki i wyleczyć smutek.
Odgoniła te myśli, z szarpnięciem otwierając frontowe drzwi. Biedny
Roman. Powinna go uspokoić, że wszystko jest w porządku, ale to byłoby
kłamstwo.
Wniosła walizki do bardzo dobrze oświetlonego foyer. Lampy na
werandzie i w paru pokojach włączały się każdego wieczoru dzięki
automatycznemu stoperowi, więc wydawało się, że w domu ktoś mieszka.
– Wchodź.
- Wow, Shanna! – Darlene rozejrzała się, a jej oczy błyszczały. – Jaki
śliczny dom.
– Dziękuję - Shanna uśmiechnęła się smutno.
Trzy miesiące zwlekała z tym co nieuniknione. Musieli się
przeprowadzić. Nie ważne, jak bardzo kochała ten dom, to już nie
działało. Nie, gdy oboje z Romanem byli martwi przez cały dzień.
Chwała Bogu, że jej matka powróciła do jej życia. Ostatnio Darlene
uwolniła się spod kontroli umysłu męża - Seana Whelana. Teraz cały swój
czas poświęcała dzieciom i wnukom, próbując nadrobić stracone lata.
- Chodź, babciu! – Sofia zaczęła wchodzić się po schodach. – Chcę
pokazać ci mój pokój.
- Nie zapomnij jej walizki – Shanna podała różową walizkę w zielone
kropki swojej matce. – Może wziąć jakieś zabawki, by mogła się tam nimi
bawić.
- Chcę moje Kucyki Pony! – krzyknęła Sofia w połowie schodów.
- Druga walizka jest w jej szafie – powiedziała Shanna. – Potrzebuje
więcej ubrań.
- Nie ma problemu – Darlene weszła na schody. – Zajmę się tym.
Tłumaczenie by Ruda
Korekta: kajomag
– Trzymaj - Shanna wręczyła synowi jego pomarańczową walizkę.
Constantine spojrzał na nią.
– Naprawdę musimy się wyprowadzać?
Pokiwała głową.
– To najlepsze rozwiązanie. W szkole jest więcej osób, które
mogłyby cię pilnować podczas dnia.
- Nie potrzebuję niańki.
Shanna westchnęła. Sofia była zachwycona przeprowadzką, odkąd
przy szkole znajdowała się szkółka jeździecka. Ale Tino tak łatwo nie dał
się przekonać.
– Będą tam inne dzieci, z którymi będziesz mógł się bawić jak Coco i
Bethany.
– To są dziewczyny. One chcą tylko robić jakieś głupie rzeczy -
zmarszczył nosek.
– Teraz dziewczyny są głupie? - pogładziła jego blond loczki.
- Tak. One chcą się tylko stroić i udawać, że są gwiazdami
filmowymi. A ja chcę grać w koszykówkę albo w gry planszowe czy w
Statki.
- Gdzie się tego nauczyłeś? – wiedziała, że jej syn grał w koszykówkę
z tatą, ale nigdy nie widziała, jak gra w gry planszowe.
- Howard mnie nauczył.
- Och. To słodkie.
Howard Barr był dziennym ochroniarzem jej rodziny przez ostatnie
kilka lat. Jako niedźwiedziołak był dzikim obrońcą, ale miał tak delikatną
naturę, że Shanna zawsze uważała go bardziej za Kubusia Puchatka niż za
grizzly.
Tłumaczenie by Ruda
Korekta: kajomag
Zgłoś jeśli naruszono regulamin