Schulz Bruno - Sklepy cynamonowe - Nemrod.pdf

(206 KB) Pobierz
952910910.002.png
Ta lektura , podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fun-
BRUNO SCHULZ
 
Nemrod ¹
Wieża Babel
Wieża Babel
Cały sierpień owego roku przebawiłem się z małym, kapitalnym pieskiem, który
Lato, Pies, Dziecko
pewnego dnia znalazł się na podłodze naszej kuchni, niedołężny i piszczący, pachnący
jeszcze mlekiem i niemowlęctwem, z nie uformowanym, okrągławym, drżącym łebkiem,
z łapkami jak u kreta rozkraczonymi na boki i z najdelikatniejszą, mięciutką sierścią.
Od pierwszego wejrzenia zdobyła sobie ta kruszynka życia cały zachwyt, cały entu-
zjazm chłopięcej duszy.
Z jakiego nieba spadł tak niespodzianie ten ulubieniec bogów, milszy sercu od naj-
piękniejszych zabawek? Że też stare, zgoła nieinteresujące pomywaczki wpadają niekiedy
na tak świetne pomysły i przynoszą z przedmieścia — o całkiem wczesnej, transcenden-
talnie² porannej godzinie — takiego oto pieska do naszej kuchni.
Ach! było się jeszcze — niestety — nieobecnym, nieurodzonym z ciemnego łona snu,
a już to szczęście ziściło się, już czekało na nas, niedołężnie leżące na chłodnej podłodze
kuchni, nie docenione przez Adelę i domowników. Dlaczego nie obudzono mnie wcze-
śniej! Talerzyk mleka na podłodze świadczył o macierzyńskich impulsach Adeli, świad-
czył niestety także i o chwilach przeszłości, dla mnie na zawsze straconej, o rozkoszach
przybranego macierzyństwa, w których nie brałem udziału.
Ale przede mną leżała jeszcze cała przyszłość. Jakiż bezmiar doświadczeń, ekspery-
mentów, odkryć otwierał się teraz! Sekret życia, jego najistotniejsza tajemnica sprowa-
dzona do tej prostszej, poręczniejszej i zabawkowej formy, odsłaniała się tu nienasyconej
ciekawości. Było to nad wyraz interesujące mieć na własność taką odrobinkę życia, taką
cząsteczkę wieczystej tajemnicy, w postaci tak zabawnej i nowej, budzącej nieskończo-
ną ciekawość i respekt sekretny swą obcością, niespodzianą transpozycją³ tego samego
wątku życia, który i w nas był, na formę od naszej odmienną, zwierzęcą.
Zwierzęta! Cel nienasyconej ciekawości, egzemplifikacje zagadki życia, jakby stwo-
Zwierzęta
rzone po to, by człowiekowi pokazać człowieka, rozkładając jego bogactwo i komplikację
na tysiąc kalejdoskopowych⁴ możliwości, każdą doprowadzoną do jakiegoś paradoksalne-
go krańca, do jakiejś wybujałości pełnej charakteru. Nie obciążone splotem egotycznych⁵
interesów, mających stosunki międzyludzkie, otwierało się serce pełne sympatii dla ob-
cych emanacji⁶ wiecznego życia, pełne miłosnej, współpracującej ciekawości, która była
zamaskowanym głosem samopoznania.
Piesek był aksamitny, ciepły i pulsujący małym, pospiesznym sercem. Miał dwa mięk-
kie płatki uszu, niebieskawe, mętne oczy, różowy pyszczek, do którego można było włożyć
palec bez żadnego niebezpieczeństwa, łapki delikatne i niewinne, ze wzruszającą, różo-
wą brodaweczką z tyłu, nad stopami przednich nóg. Właził nimi do miski z mlekiem,
żarłoczny i niecierpliwy, chłepcący napój różowym języczkiem, ażeby po nasyceniu się
¹ Nemrod a. Nmrod — wg tradycji żydowskiej despotyczny władca miasta Babel, który zainicjował budowę
słynnej wieży Babel.
² rede — wykraczająca poza codzienną rzeczywistość, pozazmysłowy.
³ ro — zmiana charakteru obiektu, zwł. utworu muzycznego.
edooo — zmieniający się szybko i w zaskakujący sposób.
eo — przesadnie skupiony na sobie.
em — manifestacja, uzewnętrznienie się czegoś.
952910910.003.png 952910910.004.png
 
podnieść żałośnie małą mordkę z kroplą mleka na brodzie i wycofać się niedołężnie z ką-
pieli mlecznej.
Chód jego był niezgrabnym toczeniem się, bokiem na ukos, w niezdecydowanym
kierunku, po linii trochę pijanej i chwiejnej. Dominantą tego nastroju była jakaś nie-
określona i zasadnicza żałość, sieroctwo i bezradność — niezdolność do zapełnienia czymś
pustki życia pomiędzy sensacjami posiłków. Objawiało się to bezplanowością i niekonse-
kwencją ruchów, irracjonalnymi napadami nostalgii z żałosnym skomleniem i niemoż-
nością znalezienia sobie miejsca. Nawet jeszcze w głębi snu, w którym potrzebę opar-
cia się i przytulenia zaspokajać musiał, używając do tego własnej swej osoby, zwiniętej
w kłębek drżący — towarzyszyło mu uczucie osamotnienia i bezdomności. Ach, życie —
młode i wątłe życie, wypuszczone z zaufanej ciemności, z przytulnego łona macierzystego
w wielki i obcy, świetlany świat, jakże kurczy się ono i cofa, jak wzdraga się zaakceptować
tę imprezę, którą mu proponują — pełne awersji i zniechęcenia!
Lecz z wolna mały Nemrod (otrzymał był to dumne i wojownicze imię) zaczyna sma-
Wieża Babel
kować w życiu. Wyłączne opanowanie obrazem macierzystej prajedni⁷ ustępuje urokowi
wielości.
Świat zaczyna nań zastawiać swe pułapki: nieznany a czarujący smak różnych pokar-
mów, czworobok porannego słońca na podłodze, na którym tak dobrze jest położyć się,
ruchy własnych członków, własne łapki, ogonek, figlarnie wyzywający do zabawy z sa-
mym sobą, pieszczoty ręki ludzkiej, pod którymi z wolna dojrzewa pewna swawolność,
wesołość rozpierająca ciało i rodząca potrzebę zgoła nowych, gwałtownych i ryzykownych
ruchów — wszystko to przekupuje, przekonywa i zachęca do przyjęcia, do pogodzenia
się z eksperymentem życia.
I jeszcze jedno. Nemrod zaczyna rozumieć, że to, co mu się tu podsuwa, mimo po-
zorów nowości jest w gruncie rzeczy czymś, co już było — było wiele razy — nieskoń-
czenie wiele razy. Jego ciało poznaje sytuacje, wrażenia i przedmioty. W gruncie rzeczy
to wszystko nie dziwi go zbytnio. W obliczu każdej nowej sytuacji daje nura w swoją
pamięć, w głęboką pamięć ciała, i szuka omackiem, gorączkowo — i bywa, że znajduje
w sobie odpowiednią reakcję już gotową: mądrość pokoleń, złożoną w jego plazmie⁸,
w jego nerwach. Znajduje jakieś czyny, decyzje, o których sam nie wiedział, że już w nim
dojrzały, że czekały na to, by wyskoczyć.
Sceneria tego młodego życia, kuchnia z wonnymi cebrami, ze ścierkami o skompli-
kowanej i intrygującej woni, z kłapaniem pantofli Adeli, z jej hałaśliwym krzątaniem
się — nie straszy go więcej. Przywykł uważać ją za swoją domenę, zadomowił się w niej
i począł rozwijać w stosunku do niej niejasne poczucie przynależności, ojczyzny.
Chyba że niespodzianie spadał nań kataklizm w postaci szorowania podłogi — obale-
nie praw natury, chlusty ciepłego ługu⁹, podmywające wszystkie meble, i groźny szurgot
szczotek Adeli.
Ale niebezpieczeństwo mija, szczotka uspokojona i nieruchoma leży cicho w ką-
cie, schnąca podłoga pachnie miło mokrym drzewem. Nemrod, przywrócony znowu do
swych normalnych praw i do swobody na terenie własnym, czuje żywą ochotę targać zę-
bami stary koc na podłodze i targać nim z całej siły na prawo i lewo. Pacyfikacja żywiołów
napełnia go niewymowną radością.
Wtem staje jak wryty: przed nim, o jakie trzy kroki pieskie, posuwa się czarna masz-
kara, potwór sunący szybko na pręcikach wielu pogmatwanych nóg. Do głębi wstrząśnię-
ty Nemrod posuwa wzrokiem za skośnym kursem błyszczącego owada, śledząc w napięciu
ten płaski, bezgłowy i ślepy kadłub, niesiony niesamowitą ruchliwością pajęczych nóg.
Coś w nim na ten widok wzbiera, coś dojrzewa, pęcznieje, czego sam jeszcze nie
rozumie, niby jakiś gniew albo strach, lecz raczej przyjemny i połączony z dreszczem siły,
samopoczucia, agresywności.
I nagle opada na przednie łapki i wyrzuca z siebie głos, jeszcze jemu samemu nie
znany, obcy, całkiem niepodobny do zwykłego kwilenia.
red — wg niektórych systemów religijnych substancja zawierająca zarodki wszystkich rzeczy, z której
wyłonił się wszechświat.
m — tu: protoplazma, materiał z którego zbudowane są komórki.
— żrący środek wybielający, składnik mydła i innych środków czyszczących.
  Nemrod
Wyrzuca go z siebie raz, i jeszcze raz, i jeszcze, cienkim dyszkantem¹⁰, który się co
chwila wykoleja.
Ale nadaremnie apostrofuje¹¹ owada w tym nowym, z nagłego natchnienia zrodzo-
nym języku. W kategoriach umysłu karakoniego¹² nie ma miejsca na tę tyradę i owad
odbywa dalej swą skośną turę ku kątowi pokoju, wśród ruchów uświęconych odwiecznym
karakonim rytuałem.
Wszelako uczucia nienawiści nie mają jeszcze trwałości i mocy w duszy pieska. Nowo
obudzona radość życia przeistacza każde uczucie w wesołość. Nemrod szczeka jeszcze,
lecz sens tego szczekania zmienił się niepostrzeżenie, stało się ono swoją własną parodią
— pragnąc w gruncie rzeczy wysłowić niewymowną udatność tej świetnej imprezy życia,
pełnej pikanterii, niespodzianych dreszczyków i point.
¹⁰ d — wysoki głos chłopięcy, odpowiednik sopranu.
¹¹ oroo — zwracać się do kogoś.
¹² ro — karaluszy.
Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza że możesz go
swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać. Jeśli utwór opatrzony jest dodatkowymi materiałami
(przypisy, motywy literackie etc.), które podlegają prawu autorskiemu, to te dodatkowe materiały udostępnione
Tekst opracowany na podstawie: Bruno Schulz, Sklepy cynamonowe; Sanatorium Pod Klepsydrą, red. Zofia
Smyk, Biblioteka Klasyki, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 
Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja wykonana
przez Fundację Nowoczesna Polska.
Opracowanie redakcyjne i przypisy: Aneta Rawska, Paulina Choromańska, Paweł Kozioł.
Okładka na podstawie: Double--M@Flickr, CC BY .
  Nemrod
952910910.001.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin