Paul Yonngi Cho - Grupy domowe a rozwój Kościoła.pdf
(
649 KB
)
Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
GRUPY DOMOWE A ROZWÓJ KO
CIOŁA Paul Yonggi Cho
© by Instytut Wydawniczy Agape, Warszawa 1992
GRUPY DOMOWE
A
ROZWÓJ KO
CIOŁA
Paul Yonggi Cho
Tytuł oryginału: Successful Home Cell Groups
Przekład: Piotr Cie
lar
Redakcja: Ludmiła i Kazimierz Sosulscy
Copyright for the Polish edition:
© 1992 by Instytut Wydawniczy Agape
ul. Sienna 68/70, 00-825 Warszawa, Poland
tel. 022 729 13 07; e-mail: agape@kz.pl
Cytaty biblijne zaczerpni
to:
Pismo
wi
te Starego i Nowego Testamentu,
Towarzystwo Biblijne w Polsce, Warszawa 1981
Wydanie pierwsze
ISBN 83-85427-02-3
Warszawa, 1992
Spis tre
ci
Wst
p
Rozdział 1: Osobiste ambicje – kluczem do katastrofy……………………………3
Rozdział 2: W Bo
ej szkole……………………………………………………….6
Rozdział 3: Przekazanie programu zborowi……………………………………….9
Rozdział 4: Kontrataki szatana – siedem przeszkód………………………………12
Rozdział 5: Bezpiecze
stwo grup domowych…………………………………….17
Rozdział 6: Grupy domowe kluczem do ewangelizacji…………………………...20
Rozdział 7: Nowy rodzaj posługiwania……………...……………………………24
Rozdział 8: Ko
ciół cudu………………………………………………………….27
Rozdział 9: Autorytet i miło
…………………………………………………….29
Rozdział 10: Mi
dzynarodowa Organizacja Rozwoju Ko
cioła…………………..31
Rozdział 11: Jak zakłada
grupy domowe………………………………………...34
Rozdział 12: Za
yło
z Duchem
wi
tym………………………………………..38
Rozdział 13: Motywowanie liderów……………………………………………….43
Rozdział 14: Posługiwanie w rozwijaj
cym si
zborze…………………………….46
Rozdział 15: Nieograniczone mo
liwo
ci rozwoju zboru………………………….51
1
GRUPY DOMOWE A ROZWÓJ KO
CIOŁA Paul Yonggi Cho
© by Instytut Wydawniczy Agape, Warszawa 1992
Wst
p
Dlaczego grupy domowe?
Od wielu lat podró
uj
po całym
wiecie i, przemawiaj
c na konferencjach i seminariach,
opowiadam histori
cudu, który Bóg uczynił w naszym ko
ciele w Seulu.
Zacz
li
my prac
w małym namiocie misyjnym, w biednej dzielnicy miasta w 1958 roku, a
stali
my si
najwi
kszym zborem na
wiecie. Aby jednak mogło si
to urzeczywistni
, Bóg musiał
zmieni
mnie i moj
postaw
. Tradycyjne modele rozwoju zboru i duchowego przywództwa po
prostu nie sprawdzaj
si
na tak wielk
skal
. Jednak Bóg ma sposób, który przynosi efekty; On zna
tajemnic
powodzenia i chce, aby posiadał j
ka
dy zbór. Przekazał nam j
po to, aby
my mogli
podzieli
si
ni
z innymi.
Dzisiejszy
wiat bardzo potrzebuje poselstwa o Jezusie jako Zbawicielu i Panu. Nasze ko
cioły i
nasze miasta potrzebuj
przebudzenia nie tylko od czasu do czasu, lecz przez 365 dni w roku. Wiem,
e takie przebudzenie jest mo
liwe, poniewa
ma ono teraz miejsce w naszym ko
ciele – Centralnym
Ko
ciele Pełnej Ewangelii (Full Gospel Central Church). Dzieje si
tak, poniewa
zastosowałem
zasady, o których mowa na stronach tej ksi
ki.
Nie było to Bo
ym zamiarem, abym tajemnic
tego powodzenia zachował tylko dla siebie.
Przeciwnie – w roku 1976 pobudził mnie do zało
enia organizacji CHURCH GROWTH
INTERNATIONAL (Mi
dzynarodowa Organizacja Rozwoju Ko
cioła) po to, abym mógł
rozpowszechnia
zasady rozwoju ko
ciołów w
ród pastorów i działaczy
wieckich na całym
wiecie.
Jednak
e w seminariach mo
e wzi
udział jedynie ograniczona liczba ludzi, natomiast wiedza o
tym powinna dotrze
do wielu chrze
cijan. Nie s
to moje, ale Bo
e zasady i to Bóg je nam
przekazał, aby
my wszyscy mogli z nich korzysta
.
Wierz
,
e rozwój zborów b
dzie jednym z głównych działa
Ducha
wi
tego w latach
osiemdziesi
tych. Ksi
ka ta dotyczy rozwoju zborów, chocia
nie jest to zawarte ani w jej tytule,
ani nie jest jej głównym tematem. Rozwój zboru to produkt uboczny, natomiast prawdziw
tajemnic
s
grupy domowe.
Wiele zborów powstało i istniało kiedy
dzi
ki silnym osobowo
ciom pastorów, kiedy za
ich
zabrakło – zacz
ły zamiera
. Zwiedzałem wspaniałe katedry, w których obecnie modli si
garstka
wiernych. Znani kaznodzieje przemawiali z kazalnic, lecz „(...) zgin
li pasterze i owce si
rozproszyły (...)”.Tak by
nie powinno. Ko
cioły nie powinny by
uzale
nione od wybitnych
duchownych. Jest inny sposób – grupy domowe.
Grupy domowe daj
mo
liwo
ka
demu członkowi bra
udział w słu
bie zboru i przyczynia
si
do przebudzenia w
ród najbli
szych. Nasi członkowie przekonali si
,
e tego rodzaju praca jest
bardzo efektywna i z tego powodu ewangelizowanie nabrało wi
kszego rozmachu.
Aby za
grupy domowe przyniosły oczekiwane rezultaty, musz
by
przestrzegane pewne zasady.
Rozwój konkretnej społeczno
ci i ewangelizacja nie s
automatycznym produktem ubocznym.
Próbowało tego wiele ko
ciołów i zawiodło si
, poniewa
zlekcewa
ono pewne podstawowe zasady.
Id
c za wskazówkami, które przedstawiam w tej ksi
ce mo
ecie sprawi
cud rozwoju grup
domowych i zborów w waszych ko
ciołach. W czasie czytania tej ksi
ki, pro
cie Ducha
wi
tego o
wskazówki dotycz
ce pełnienia przez was przyszłej roli. Rezultaty s
ograniczone tylko wtedy, gdy
zabraknie całkowitego otwarcia si
na Jego działanie.
Dr Paul Yonggi Cho, Pastor
Full Gospel Central Church
Seul, Korea Płd.
Listopad 1980
Nota od wydawcy:
Od kilkunastu lat zbór nosi nazw
: Yoido Full Gospel Church, a pastor Cho zamienił imi
Paul na David.
Informacje szczegółowe dost
pne pod adresem
http://fgtv.com/
2
GRUPY DOMOWE A ROZWÓJ KO
CIOŁA Paul Yonggi Cho
© by Instytut Wydawniczy Agape, Warszawa 1992
Rozdział 1
OSOBISTE AMBICJE – KLUCZEM DO KATASTROFY
W 1961 roku zdecydowałem si
zbudowa
najwi
kszy budynek ko
cielny w Korei Płd. Wtedy
my
lałem,
e robi
to dla Boga, lecz teraz rozumiem,
e tak naprawd
, czyniłem to ze wzgl
du na
własne ambicje. Okazało si
to katastrof
. Pan pozwolił, abym upadł, po to a
ebym mógł zwróci
si
do Niego w potrzebie i pozwolił Jemu budowa
Jego Ko
ciół, na swój własny sposób.
W tym czasie mieli
my zbór licz
cy 600 członków. Wła
nie przenie
li
my si
z bardzo
oryginalnego „namiotowego ko
cioła”, z najgorszej dzielnicy Seulu, do lepszego
rodowiska, do
zachodniej cz
ci
ródmie
cia. Był to rozwijaj
cy si
zbór, a ja byłem dumny z pracy, jak
wykonałem w ci
gu trzech lat. Byłem a
nadto pewny siebie i rozumowałem tak: Je
eli w ci
gu
trzech lat pozyskałem 600 członków, to dlaczego nie mógłbym mie
najwi
kszego zboru w mie
cie?
W tym czasie Yong Nak Presbyterian Church (Ko
ciół prezbiteria
ski) był najwi
kszym zborem
w Seulu. Posiadał około 6000 członków i ten fakt stał si
dla mnie najwi
kszym wyzwaniem.
Zdarzyło si
,
e pewnego dnia, nie mówi
c nikomu, wzi
łem ta
m
miernicz
i poszedłem do
ko
cioła prezbiteria
skiego, aby go dokładnie zmierzy
. Zmierzyłem długo
i szeroko
budynku
oraz policzyłem ilo
ławek. Mie
ciły one ponad 2000 osób. Pod wpływem własnej ambicji
powiedziałem wtedy: Zbuduj
ko
ciół wi
kszy od tego i Pan go wypełni.
Na pocz
tku mojej słu
by Bóg mi pokazał jak wa
n
rzecz
jest stawia
sobie cele i wierzy
,
e
Bóg da rozwój, o którym marzysz. Nauczył mnie modli
si
w okre
lony sposób o własne potrzeby.
A kiedy słu
ba moja rozwijała si
, nauczył mnie ogl
da
w wizji liczb
osób, które b
d
przychodzi
do mojego ko
cioła. Kiedy modliłem si
i rozmy
lałem, Duch
wi
ty cz
sto potwierdzał przez
Pismo
wi
te,
e da mi t
liczb
członków, o któr
prosiłem.
W pierwszym roku prosiłem Boga o 150 członków i otrzymałem 150 członków. W drugim roku
prosiłem Go o podwojenie tej liczby i otrzymałem 300 osób. W trzecim roku ponownie prosiłem Go
o podwojenie liczby członków i pod koniec roku mieli
my 600 członków. Nast
pnie zdecydowałem
si
prosi
Pana o pi
ciokrotny wzrost liczby członków, i
eby nam ich dodał w ci
gu trzech lat.
Miało to da
naszemu ko
ciołowi 3000 członków do 1964 roku – i to była liczba, co do której, je
li
chodzi o mo
liwo
jej osi
gni
cia, posiadałem, wystarczaj
c
doz
wiary.
W czasie modlitwy otrzymałem potwierdzenie,
e naprawd
Bóg zbuduje przeze mnie ko
ciół
wi
kszy, ni
Yong Nak Presbiterian Church. Byłem tym podekscytowany!
Nie czekałem dłu
ej na jakie
inne objawienia, co do sposobu, którego Pan chciałby abym u
ył,
by tego dokona
; zacz
łem po prostu jeszcze wi
cej pracowa
, aby przyprowadzi
nowych
członków. My
lałem,
e Bóg aprobuje to, co robi
. Przecie
On błogosławił nasz
prac
przez cuda i
uzdrowienia; to przede wszystkim przyci
gało ludzi do zboru. Byłem przekonany,
e Bóg uczynił z
Yonggi Cho kogo
szczególnego. On uczynił to wszystko przeze mnie! Nic w ko
ciele nie działo si
beze mnie.
Po przeniesieniu siedziby zboru w inne miejsce, dotychczasow
jego nazw
– Taejo Dong Full
Gospel Church (Taejo Dong Ko
ciół Pełnej Ewangelii) zamienili
my na Centralny Ko
ciół Pełnej
Ewangelii. Ja byłem pastorem, ja byłem administratorem, ja byłem odpowiedzialny za szkółk
niedzieln
. I cz
sto byłem tak
e od
wiernym. Centralny Ko
ciół Pełnej Ewangelii po prostu nie
mógł funkcjonowa
bez Czcigodnego Paula Yonggi Cho – tak uwa
ałem. Ja byłem osi
, wokół
której kr
cił si
cały zbór.
Nie było to przeze mnie zamierzone. Wychowywałem si
w okresie okupacji japo
skiej, podczas
której zmuszony byłem do
ycia w bardzo n
dznych warunkach. Niewiele brakowało, bym zmarł na
gru
lic
. Reakcj
na moj
przeszło
była szalona ambicja, aby zosta
kim
sławnym, odnosi
sukcesy i zarobi
mnóstwo pieni
dzy. Zanim poznałem Jezusa Chrystusa jako mojego Zbawiciela,
zamierzałem zosta
lekarzem.
Tak wi
c, kiedy rozpocz
łem słu
b
Ewangelii, w moim sercu powstało ciche pragnienie, aby
sta
si
sławnym kaznodziej
i mie
du
e osi
gni
cia. Kochałem Boga i chciałem pracowa
dla
3
GRUPY DOMOWE A ROZWÓJ KO
CIOŁA Paul Yonggi Cho
© by Instytut Wydawniczy Agape, Warszawa 1992
Niego, lecz moje ukryte motywy chciały sukcesów. Byłem wielkim egoist
i wszystko chciałem
robi
po swojemu.
Bóg to wszystko musiał zniszczy
; inaczej zbór byłby moim dziełem, nie Jego. Bóg musiał mnie
złama
, abym stał si
godnym „prowadzi
trzod
”. Wtedy o tym jeszcze nie wiedziałem i dlatego,
we wszystkich wysiłkach dla Pana, zawsze biegałem w l
ku, a ponadto byłem coraz bardziej
wyczerpany.
W roku 1964 daleko nam było do osi
gni
cia celu zgodnego z moj
pro
b
do Boga o 3000
członków. Nasz zbór osi
gn
ł liczb
2400 członków, a ja byłem ju
wtedy w wielkim kłopocie. I
chocia
w dalszym ci
gu s
dziłem,
e wykonuj
wielk
prac
dla Pana, biegaj
c od wczesnego
ranka do pó
nego wieczora, to nerwy odmówiły mi posłusze
stwa. Cierpiałem na ustawiczne
znu
enie, a mimo to nadal zmuszałem si
do pracy w kierunku dalszego rozwoju ko
cioła.
Wygłaszałem kazania, udzielałem porad, odwiedzałem chorych, zapraszałem obcych – ci
gle byłem
w ruchu.
Kryzys rozpocz
ł si
pewnej niedzieli, po drugim porannym nabo
e
stwie. Ustalili
my,
e
odb
dzie si
chrzest 300 osób – według naszego zwyczaju chrzest tych, którzy uwierzyli
urz
dzali
my tylko dwa razy w roku. Dr John Hurston – misjonarz z Ameryki, który pomagał mi w
pracy pastorskiej – był tam równie
, aby mi asystowa
. Ze wzgl
du na postaw
, jak
wypracowałem
w sobie wierz
c,
e wszystko musz
robi
sam, powiedziałem Johnowi,
e ka
dego nowego członka
zboru ochrzcz
osobi
cie. Uwa
aj
c siebie za „szczególne naczynie Bo
e” my
lałem,
e Bóg b
dzie
mógł błogosławi
tych ludzi tylko przeze mnie. Lecz John widział,
e byłem zm
czony ju
w chwili,
kiedy wszedłem do wody, aby ochrzci
pierwszego człowieka. –
Cho, pozwól,
e ci pomog
–
powiedział. –
Nie, nie, czuj
si
zupełnie dobrze
– zaprotestowałem. Lecz nie odwa
yłem si
nawet
pomy
le
o tym tłumie ludzi oczekuj
cych chrztu. Brałem jednego po drugim, mówi
c gło
no
podczas zanurzania w wodzie: chrzcz
ci
w imi
Ojca i Syna i Ducha
wi
tego. Potem, oczywi
cie,
musiałem ka
dego podnie
. Z kilkoma pierwszymi poszło mi bardzo dobrze, ale dalej było kilka
t
szych pa
i aby je podtrzyma
, a nast
pnie wynurzy
z wody, trzeba było wiele energii. Po chwili
zacz
łem odczuwa
wyczerpanie i mi
nie moich r
k zacz
ły dr
e
. W tym momencie John Hurston
powiedział: –
Cho, jeste
blady. Czy dobrze si
czujesz?
–
Wszystko w porz
dku
– powiedziałem z
o
ywieniem, aby podkre
li
moje zdecydowanie. –
Nie, uwa
am,
e potrzebujesz chwili odpoczynku
– nalegał. –
Wyjd
z wody i pozwól mi zaj
twoje miejsce, dopóki nie odzyskasz sił.
–
Powiedziałem
ci,
e czuj
si
dobrze
– odparłem stanowczo. Pokiwał głow
z niedowierzaniem. Wiedziałem,
e nie
był przekonany. W my
lach, prosiłem Pana o wzmocnienie.
Do dzisiaj nie wiem, czy On rzeczywi
cie mnie wzmocnił, czy te
ja sam zmuszałem si
do stania
na nogach, lecz wytrzymałem i ochrzciłem wszystkie trzysta osób. W chwili, gdy ostatnia osoba
wychodziła z wody trz
słem si
cały i o mało co nie majaczyłem.
Cho
byłem tak wyczerpany, nie był to koniec mojej pracy. Tego popołudnia byłem umówiony
na spotkanie z ewangelist
ze Stanów Zjednoczonych, a wieczorem miałem by
jego tłumaczem.
Ponownie John wyraził zaniepokojenie o moje zdrowie i powiedział: –
Wygl
dasz na bardzo
zm
czonego. Prosz
, odpocznij sobie tego popołudnia, a ja pojad
na lotnisko
. – Pokr
ciłem
przecz
co głow
. –
On spodziewa si
mnie
– powiedziałem. Nie chciałem przekaza
komu
innemu
ani jednego obowi
zku pastorskiego. Tak wi
c, bez obiadu pojechałem na lotnisko, spotkałem
ewangelist
i zawiozłem go do hotelu. Za ka
dym razem, kiedy tylko wstawałem, nogi zaczynały mi
dr
e
. Potem miałem tylko chwilk
odpoczynku, zanim pojechałem ponownie, aby go przywie
do
ko
cioła.
Przed wieczornym nabo
e
stwem, niektórzy z diakonów, tak jak John, wyrazili zaniepokojenie o
moje zdrowie. –
Pastorze Cho
– powiedział jeden z nich –
jeste
bardzo wyczerpany. Nie s
dz
, aby
mógł dzi
wieczorem tłumaczy
. Pozwól,
e znajd
innego tłumacza.
Lecz ja my
lałem: Któ
mógłby przetłumaczy
kazanie tego człowieka tak jak ja? Przecie
przepływa przeze mnie Bo
a moc, wi
c tylko ja mog
to dobrze zrobi
. –
Nie, wszystko b
dzie
dobrze
– zapewniłem ich.
4
GRUPY DOMOWE A ROZWÓJ KO
CIOŁA Paul Yonggi Cho
© by Instytut Wydawniczy Agape, Warszawa 1992
W chwili, gdy ewangelista zacz
ł przemawia
, od razu wiedziałem,
e jest ze mn
le. Był to
typowy, ruchliwy, zielono
wi
tkowy kaznodzieja. Zacz
ł skaka
, chodzi
i wykrzykiwa
tak gło
no,
e miałem trudno
ci ze zrozumieniem słów. Mówił pod namaszczeniem, a ja nie. Aby
zrekompensowa
brak namaszczenia zacz
łem nadrabia
intonacj
, a po chwili wykrzykiwałem
tłumacz
c ka
de zdanie. Ewangelista spojrzał na mnie spod oka i zacz
ł mówi
jeszcze gło
niej, a
nawet krzyczał. Po chwili ju
obaj krzyczeli
my i skakali
my po całym podium.
Po pół godzinie kazania poczułem okropny ucisk w okolicy serca i zacz
ło mi brakowa
tchu.
Kolana mi si
trz
sły. W ko
cu, ciało moje nie mogło ju
wi
cej wytrzyma
i, mimo wielkich
wysiłków woli, zacz
łem po prostu osuwa
si
na podłog
. Chocia
nadal słyszałem krzycz
cego
ewangelist
, to kolana moje zwiotczały i wygl
dało na to,
e nagle moje oczy zostały wył
czone.
Wszystko wokół stało si
czarne.
Padaj
c na ziemi
, zapami
tałem słowa wypowiedziane do Boga:
– Panie, dlaczego mnie karzesz
publicznie? Mogłe
to zrobi
na osobno
ci, w moim biurze.
Kiedy tak le
ałem, po jakim
czasie
otworzyłem oczy, a gdy zobaczyłem Johna powiedziałem: –
John, umieram
. Serce mi dr
ało i nie
mogłem złapa
tchu, cały mój organizm wołał o tlen. W ko
cu straciłem przytomno
.
W tym czasie cały zbór modlił si
o mnie, a ewangelista stał na podium zapomniany. Patrzył w
bezsilnym zakłopotaniu i nie mógł nic zrobi
, stracił swoje „usta”.
Kiedy odzyskałem przytomno
, zmobilizowałem wszystkie siły i wszedłem ponownie na
podium. Jedyn
rzecz
, któr
potrafiłem wtedy zrobi
, to ogłosi
koniec nabo
e
stwa. Nast
pnie
diakoni zanie
li mnie do karetki, po czym zabrano mnie do szpitala. Na oddziale intensywnej opieki
medycznej zostałem bardzo upokorzony. Byłem pastorem, który modlił si
o chorych, a chorzy
bywali uzdrawiani. Có
ja tu robi
? Moje „ja” nie mogło si
z tym pogodzi
. Zacz
łem wyznawa
swoje uzdrowienie; my
lałem,
e to wła
nie powinienem czyni
. Spodziewałem si
,
e Pan uczyni
cud i wy
le mnie ze szpitala do domu. „Zabierz mnie z tego szpitala – wołałem. – Ufam Bo
emu
Słowu! Si
cami Jego zostałem uzdrowiony! Nie przyjm
adnego zastrzyku. Nie dawajcie mi
adnych lekarstw”. W ko
cu lekarze poddali si
i diakoni zawie
li mnie do domu.
Lecz Bóg nie spieszył si
z uzdrowieniem. Nadal wypowiadałem wszystkie obietnice
uzdrowienia z Biblii. Je
eli kto
kiedykolwiek powoływał si
na Bo
e Słowo – to wła
nie ja. Byłem
wtedy jeszcze kawalerem i siedz
c w łó
ku w moim pokoju, cytowałem wszystkie miejsca Pisma
wi
tego mówi
ce o uzdrowieniu. Cytowałem je ci
gle na nowo mówi
c: „Bo
e, to s
Twoje
obietnice. Przecie
nie mo
esz zaprze
si
samego siebie! Ja trzymam si
tego! W imieniu Jezusa
jestem uzdrowiony”.
Mimo to nie czułem si
lepiej. Moje serce nadal
ciskał kurcz i z trudem łapałem oddech. W
ród
diakonów naszego zboru było kilku lekarzy, którzy oferowali mi pomoc, lecz odmówiłem. –
Ja stoj
na Bo
ym Słowie
– odpowiedziałem.
Teraz widz
,
e miałem wtedy wiar
tylko w głowie, a nie w sercu. Wiara w głowie nie mo
e
niczego si
chwyci
. Trzymałem si
tylko LOGOS, co ogólnie oznacza Słowo Bo
e. Odt
d
nauczyłem si
,
e tylko wtedy, kiedy Duch
wi
ty da nam szczególne potwierdzenie, tzw. REMA –
Słowo Bo
e objawione danemu człowiekowi osobi
cie, mo
emy trzyma
si
danej obietnicy, jak
własnej. Wtedy nasza wiara pochodzi z serca, a tego rodzaju wiar
mo
emy góry przenosi
.
W tym czasie jeszcze o tym nie wiedziałem, dlatego te
trzymałem si
tych obietnic, z wiar
w
głowie. Usiłowałem ignorowa
symptomy choroby. Nie zwracałem uwagi nawet na to,
e nie mog
wsta
z łó
ka. Próbowałem zignorowa
obecno
mierci, któr
odczuwałem w moim pokoju.
Zdecydowałem,
e si
nie poddam.
Nast
pnej niedzieli poprosiłem diakonów o zawiezienie mnie do ko
cioła, abym mógł wygłosi
kazanie. Byłem tak słaby,
e w obawie przed zemdleniem nie mogłem sam wyj
z domu.
Potrzebna mi była pomoc domowa, która troszczyłaby si
o mnie, lecz nadal usiłowałem
wywi
zywa
si
z moich obowi
zków wobec zboru. W czasie mojej nieobecno
ci dr John Hurston i
kobieta, która miała zosta
moj
te
ciow
, Jashil Choi, wypełniali wiele moich pastorskich
obowi
zków.
5
Plik z chomika:
zbyszekg4
Inne pliki z tego folderu:
Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń - Nick Vujicic. Fragment książki.pdf
(3874 KB)
David Pawson - Normalne narodziny chrześcijanina.pdf
(1435 KB)
Jakie mamy dowody na zbawienie i życie wieczne.jpg
(294 KB)
Objawienia religijne - kto za nimi stoi.mp3
(20466 KB)
Objawienia religijne - kto za nimi stoi.pdf
(63 KB)
Inne foldery tego chomika:
Pliki dostępne do 21.01.2024
➡ 0. ZBAWIENIE - o co w nim chodzi ⭐
➡ 1. POMYŚL O WIECZNOŚCI ⭐
➡ 1a. Na drodze ZBAWIENIA przy SŁOWIE chwila zamyślenia ⭐
➡ 1b. BÓG. Czy On istnieje ⭐ - wykłady David Asscherick
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin