Platon - Apologia czyli obrona Sokratesa.pdf

(170 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Ta lektura , podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fun-
PLATON
Apologia ¹ , czyli Obrona Sokratesa
ł.   ł
Jakie na was, Ateńczycy, uczynili wrażenie moi oskarżyciele, nie wiem. Co do mnie, sły-
Prawda, Fałsz, Sąd
sząc ich, ledwom nie zapomniał o sobie; tak mocno mówili do przekonania, choć prawdy,
słowem mówiąc, żadnej nie wyrzekli. Najbardziej zaś z wielu fałszów, które wymyślili,
nad tym się zdziwiłem, gdy mówili, że wam się strzec potrzeba, byście się nie dali uwieść
mojej wymowie. Że się nie powstydzili tego, iż zaraz na miejscu ode mnie inaczej prze-
konani zostaną, gdy się bynajmniej nie pokażę wymownym, sądzę, że dali przez to dowód
największej swojej bezczelności; chyba, że wymownym nazywają tego, kto prawdę mówi.
Jeżeli tak utrzymują, przyznam się być mówcą², ale bynajmniej im niepodobny. Oni, jak
mówię, żadnej nie wyrzekli prawdy: z mych ust usłyszycie ją całą, nie w wyszukanych, rę-
czę wam, Ateńczycy, wyrazach, nie w sztucznie i ozdobnie ułożonych, jakich oni używali,
lecz w prostych i zwyczajnych. Sądzę, że co mówię, jest niezawodną prawdą. Niechaj nikt
Starość, Sąd
czego innego po mnie się nie spodziewa. Nie przystałoby wiekowi mojemu występować
przed was na kształt młodzieńca, który dopiero wprawy w wymowie dla siebie szuka.
Owszem, oto was proszę i błagam Ateńczycy, nie dziwcie się i nie obrażajcie, gdy mnie
usłyszycie w tym miejscu, tym samym głosem, z tąż samą prostotą, na moją obronę od-
zywającego się, z jakąm był zwykł mawiać na placu publicznym, przy stołach bankierów,
gdzieście mnie często słyszeli. Tak się bowiem rzecz ma. Pierwszy raz dopiero wystę-
puję teraz przed sąd, siedemdziesięcioletni już przeszło starzec. Nie znam więc sposobu,
w jaki się tu mówi. Podobnie jak gdybym był cudzoziemcem³, nie poczytalibyście mi za
złe, gdybym do was przemówił językiem i sposobem, jaki z wychowania powziąłem, tak
i teraz nie uważajcie na kształt moich wyrażeń, które mogą być rozmaite: zaklinam was
o to, i zdaje się, że słusznie czynię. Zwróćcie tylko całą waszą uwagę na to, czy prawdę
Prawda, Sąd
mówię lub nie. Ten jest obowiązek sędziego; do mówcy należy prawdę mówić.
Najpierwej wypada, Ateńczycy, bym wam okazał fałszywość dawniejszych przeciw
mnie zarzutów, odpowiedział dawniejszym moim oskarżycielom, a dopiero zwrócił się
przeciw dzisiejszym; wielu już bowiem obwiniało mnie od dawna przed wami, w niczym
nie oszczędzając zmyślenia. Tych ja obawiam się więcej niż samego Anyta i jego stron-
Fałsz, Mędrzec
ników; chociaż i ci wiele mogą swoją wymową, tamci jednak daleko groźniejsi, którzy
od dzieciństwa waszego, Ateńczycy, wami się zajmując, wpoili w was fałszywe uprzedze-
nie e Sokrates, peien rzec, cce zbaa rzeczy naieskie, o, co si za iate
iee, i asz za pra poae Ci, co te wieści roznoszą, są moimi najniebezpieczniej-
szymi przeciwnikami: bo kto ich mowę usłyszy, sądzi, że badacz rzeczy podobnych nie
wierzy w bogów. Do tego, są oni liczni i od dawna usiłowali mnie już podać w waszą
Nienawiść, Prawda
nienawiść, z tym większym dla siebie skutkiem, że to w wieku dzieciństwa i młodości
wam wystawiali, kiedyście najłatwiej mogli uwierzyć, a nikt wam prawdy nie odkrył, że
oskarżali człowieka, który się nie bronił. Ale najgorszym z tego wszystkiego jest, że nie
można nawet nazwisk ich wiedzieć i wymienić, prócz że ma być między nimi jakiś pisarz
¹ apologia — obrona sprawy, zasady albo osoby; usprawiedliwienie; pochwała.
² przyzna si by c — dziś: przyznam, że jestem mówcą.
³ cozieiec — tu: nie Ateńczyk; w takim rozumieniu cudzoziemcem mógł być również Grek z innego
polis.
871297670.001.png 871297670.002.png
 
komedii⁴. Nie znając więc tych, co przez zazdrość, dla oczernienia mnie, zaszczepili w was
złe o mnie mniemanie ani tych, co uwiedzeni od drugich⁵ udzielali innym tegoż samego
zdania, nie mogę ich przed sąd tu powołać i naocznie wywieść z błędu: lecz muszę jak-
by wpośród nocy walczyć i odpierać natarcia, nie widząc nikogo przed sobą, na którego
bym prosto uderzył. Zważcie więc, że mam, jak mówię, dwoistych oskarżycieli: jednych,
których dopiero co słyszeliście, drugich od dawna mi nieprzyjaznych, jak wspomniałem.
Przyznajcie zatem, że wypada mi naprzód tamtym odpowiedzieć, bo ich skargę pierwej
i lepiej poznaliście. Tak! Już czas wznieść głos na moją obronę i wybić wam z głowy
uprzedzenie, którym od tak dawna byliście przeciw mnie powodowani! Chciałbym, by to
mogło nastąpić! Ocalony potrafiłbym jeszcze coś więcej dla was i dla siebie dobrego uczy-
nić. Lecz wiem, że trudno będzie tego dokazać, i nie tajno mi, jak nawet dalece. Niech
się więc stanie w tym wola Boga⁶! Ja obowiązany prawom ulegać, powinienem się bronić.
Powtórzmy więc jeszcze raz, jaki jest przedmiot skargi, dla której Melit wywiódł mnie tu
Sąd, Fałsz, Prawda
przed sąd. Cóż zeznali moi przeciwnicy? Niech będzie przeczytane przewinienie, które
mi pod przysięgą zarzucają. Sokrates ystpnie czyni i ykracza, zapszczac si baania
rzeczy naieskic i asz za pra poac Oto taka jest skarga! Toż samo widzieliście
w komedii Arystofanesa, gdzie wystawiono Sokratesa w powietrzu mówiącego, że nad
świat się wznosi i wiele podobnych niedorzeczności prawiącego. Z tych ja wcale nic nie
rozumiem. Nie mówię jednak z obawy skargi Melita, żeby się kto nie znalazł, co by je
rozumiał; lecz w istocie wierzcie mi, Ateńczycy, nigdym się podobnymi rzeczami nie zaj-
mował. Spomiędzy was samych wielu tu wzywam za świadków! Proszę, powiedzcie jedni
drugim, którzyście tylko mnie kiedy słyszeli mówiącego (a wielu takich pomiędzy wami
tu widzę), czyliście kiedy z ust moich o takich rzeczach mowę usłyszeli? Możecie stąd,
Ateńczycy, sądzić o reszcie, co mi zarzucają, że tak nie jest i mnie się nie tyczy. Jeżeli
Pieniądz, Nauczyciel, Nauka
wam mówią, że się trudnię uczeniem i pieniądze zbieram, fałsz głoszą! Lubo i to nawet
uważam za rzecz przyzwoitą, gdy kto umie tak udzielać nauki jak Gorgiasz z Leontinoi⁷,
Prodikos⁸ i Hippiasz z Elei⁹. Oni bowiem chodząc od miasta do miasta, umieją młodzież
tak zająć nauką, że ta, choć może w domu pobierać ją darmo, ciśnie się do tamtych, przy-
nosi pieniądze i wdzięczność swoją oświadcza. Jest oto nawet i tu w Atenach podobnie
uczony mąż z Paros, o którego przybyciu się dowiedziałem. Gdym się raz zszedł z Kal-
liasem Hipponikiem, naszym obywatelem, który najwięcej płaci nauczycielom od synów
(ma ich bowiem dwóch), rzekłem: Kalliasie! Zapewne gdyby ci się parę młodych koni
lub bydląt urodziło, poszukałbyś dla nich człowieka, który by je wychował jak należy, to
jest jakiego woźnicę lub pasterza. Mając zaś synów, kogóż wziąć myślisz dla nich za stróża
i nauczyciela? Kogoż znasz takiego, który wie wszystko, co człowiekowi i obywatelowi
przystoi? Sądzę, że gdy masz synów, musiałeś się już pierw nad tym zastanowić! Czy znasz
kogo takiego? — mówiłem dalej. Znam, odpowiedział. Któż więc nim jest? Co za jeden?
Jest Evenus¹⁰, Sokratesie, rzekł Kallias, rodem z Pafos, bierze po pięć min¹¹. Szczęśliwy,
zawołałem, jeśli prawdziwie posiada taką naukę i udziela jej tak tanio. Ja sam szczyciłbym
się niezawodnie i chlubił, gdybym tyle umiał… Ale nie jestem tak uczony, oświadczam
wam, Ateńczycy. Może jednak kto z was na to mi odpowie: cóżeś więc zrobił, Sokratesie?
Skąd na ciebie te skargi? Gdybyś nic osobliwego nie zrobił, nie mówiono by tyle o tobie!
Musiałeś więc coś osobliwego zrobić! Powiedz nam, co takiego, byśmy o tobie nie wydali
fałszywego sądu! Nic słuszniejszego nad głos taki. Wyjawię więc wam, co mi sławę, a co
nieprzyjaciół zjednało. Słuchajcie‼! Bo może niektórzy z was będą mniemać, że was łudzić
będę. Bądźcie owszem pewni, że wam szczerze wszystko opowiem! Nabyłem sławy przez
Mędrzec, Mądrość
aki pisarz koeii — Arystofanes, który w komedii ry poddał krytyce wpływ nauk Sokratesa na
młodzież.
ieiony o rgic — dziś: uwiedziony przez drugich.
g — oryginalnie zapewne odwołanie do Dzeusa (Zeusa), którego imię stanowi źródło dla łac. ogólnego
rzeczownika es : bóg; pozostawiono pisownię wielką literą.
orgiasz z eontinoi — grecki filozof, retor, teoretyk wymowy, jeden z czołowych sofistów. Był uczniem
Empedoklesa i nauczycielem Tukidydesa.
roikos z eos — filozof starożytny, jeden z najwybitniejszych sofistów.
ippiasz z lei — erudyta, poeta, polityk, technik i rzemieślnik, sławny w starożytności sofista.
¹⁰ ens — w innym przekładzie: Euenos.
¹¹ ina — staroż. jednostka monetarna, w systemie attyckim równa  g srebra; minę dzielono na 
drachm, zaś  min tworzyło talent.
 Obrona Sokratesa
mądrość taką, jaka jest przyzwoita ludziom. W istocie, takim tylko jestem mędrcem. Oni
zaś, o których wam dopiero co wspomniałem, posiadają nadludzką mądrość. Ja się do niej
wcale nie przyznaję: kto przeciwnie mówi, fałsz mi zadaje i na moją zniewagę dąży. Nie
obrażajcie się, Ateńczycy, gdy to, co wam powiem, zdawać się wam będzie chełpliwe. Nie
swoje jednak przytoczę tu wyrazy, lecz kogo innego, z powagą godną wiary wyrzeczo-
ne. Przytoczę wam za sędziego Apollina Delfickiego¹². Znacie wszyscy Cherofonta¹³. Był
on moim przyjacielem od dzieciństwa, równie jak wielu spomiędzy was. Podzielił razem
z wami wygnanie i razem powrócił. Znacie więc dobrze, jak jest śmiałym we wszystkim.
Będąc raz w Delfach, odważył się spytać wyroczni względem mnie. Nie obrażajcie się,
Mądrość
Ateńczycy, jeszcze raz was proszę, na to, co powiem‼ Pytał, czyli jest kto mędrszy nade
mnie? Odpowiedziała wyrocznia, że nie masz! Może wam o tym zaświadczyć brat jego,
gdyż sam nie żyje. Zważcie, dlaczego o tym wspominam! Chcę pokazać, skąd przeciw
mnie powstała skarga. Usłyszawszy odpowiedź wyroczni, rozmyślałem, co by znaczyły
słowa Apollina, co by dawały do zrozumienia; bo ja sobie wcale nie przyznaję mądrości.
Omylić się zaś Apollo nie mógł, bo mu to nie przystoi. Przez długi czas zostawałem tedy
w takiej wątpliwości. W końcu musiałem się udać do następującego środka. Poszedłem
Mędrzec, Mądrość
do jednego z takich, których mają powszechnie za mędrców, bym zbił zdanie wyrocz-
ni i pokazał, że oto ten ode mnie mędrszy, a ty Apollinie mnieś wyższość nad innych
przyznał. To miałem na celu, gdym poszedł, nie potrzebuję po nazwisku wymieniać do
kogo, dosyć, że nim był jeden z biegłych w sprawach publicznych. Wdawszy się z nim
w rozmowę, poznałem, że miany był¹⁴ od wielu za mądrego i uważał się sam jeszcze wię-
cej za takiego, ale nim nie był wcale. Starałem się mu pokazać, że za wiele o sobie sądził,
że sobie przyznawał mądrość, a jej nie miał bynajmniej. Przez to zrobiłem sobie u niego
nienawiść i u wielu, co obecni byli.
Wychodząc stamtąd, pomyślałem sobie, że jestem mędrszy od tego człowieka: albo-
wiem nikt może z nas nie wie, co dobre i co wszystkim przyzwoite, a on utrzymuje, że
wie, choć nie wie. Ja, kiedy nie wiem, to sobie nie przyznaję; zdaje się więc, że jestem nad
niego choć w tej małej rzeczy mędrszy, że czego nie wiem, o tym nie twierdzę z pewno-
ścią. Poszedłem potem do innego, to jest do jednego z takich, których mają za mędrszych
od tamtego; ale i tam znalazłem podobnie. Zrobiłem sobie więc w nim i innych rów-
nież nieprzyjaciół. Nareszcie chodziłem po kolei od jednego do drugiego, zasmucony,
żem sobie narobił nieprzyjaciół; jednak zdawało mi się, że sprawę wyroczni trzeba nad
wszystko przekładać i dla dojścia, co ta w swej odpowiedzi mówi, obchodzić wszystkich,
którzy tylko zdają się coś wiedzieć. Zaprawdę wam powiadam, Ateńczycy, należy bowiem
ją przed wami mówić, gdym podług słów wyroczni rzeczy dochodził, przekonałem się,
że ci wszyscy, którym największą przypisują mądrość, najmniej jej mają, a których mniej
rozumnymi uważają, zdolniejsi są do rozsądnego myślenia. Opowiem wam całe moje za-
biegi, którem czynił, by słowa wyroczni próżnymi nie zostały. Od biegłych w sprawach
Poeta, Mądrość
publicznych udałem się do poetów, tragików, liryków i innych, w mniemaniu, że tam
poznam moją niewiedzę. Zacząwszy od dzieł, którem uważał za najdoskonalsze, badałem
z nich, co bym mógł nowego się dowiedzieć. Wstyd mi, Ateńczycy, powiedzieć prawdę!
Muszę ją przecie wyznać. Słowem mówiąc, prawie wszyscy tam przytomni lepsze o nich
dali zdanie, niż ci, którzy je sami napisali. Stąd wniosłem, że poeci nie przez rozum
wiersze składają, lecz przez dar natury i zapał, który ich unosi podobnie jak wieszczków,
którzy przepowiadają wiele rzeczy pożytecznych, ale wcale nie rozumieją, co mówią. Toż
samo, zdaje mi się, mają poeci w swej naturze: poznałem, że i oni dlatego, że są po-
etami, chcą uchodzić za mądrych w rzeczach, których nie rozumieją. Odszedłem więc
od nich z przekonaniem, żem jest od nich mędrszy, jak od owych biegłych w sprawach
publicznych. Nareszcie udałem się do rękodzielników, sądząc, że ich umiejętności wcale
Mądrość
nie znałem. Spodziewałem się, że u nich znajdę wiele pięknych wiadomości. Jakoż w tym
się nie zawiodłem: czego nie znałem, w tym byli ode mnie mędrsi. Ale zdawało mi się,
Ateńczycy, że i ci poczciwi dla dobra publicznego pracownicy w tym samym co i poeci
¹² Apollo — w mitologii greckiej syn Zeusa i Leto, bliźniaczy brat Artemidy. Uważany za boga piękna, światła,
życia, śmierci, muzyki, wróżb, prawdy, prawa, porządku, patrona sztuki i poezji, przewodnika muz; przydomek
Delficki pochodzi stąd, że w Delfach był ośrodek kultu Apollina oraz wyrocznia.
¹³ eroont — w innym przekładzie: Chajrefont.
¹⁴ iany by za rego — miano go za mądrego; uważano go za mądrego.
 Obrona Sokratesa
zostawali błędzie. Dlatego, że każdy z nich był w swojej sztuce biegły, chciał uchodzić
u innych za najmędrszego i ta ich niedorzeczność prawdziwą mądrość przyćmiła. Tak
Prawda
wreszcie samego siebie w imieniu wyroczni musiałem zapytać, co bym z dwojga wybrał,
czy pozostać się przy swoim, nie mając mądrości i wad tych wszystkich, czy je nad swoje
przełożyć. Rzekłem sam do siebie i do wyroczni, że wolę przestać na swoim. Tak szuka-
jąc prawdy, zjednałem sobie wiele zawziętej i nieubłaganej nieprzyjaźni. Z niej to poszło
mnóstwo fałszywych przeciw mnie zarzutów i ów tytuł mędrca, którym mnie mianują.
Sądzą bowiem, że gdy komu w czym nieznajomość zadaję, sam to lepiej znać muszę. W
Mądrość
istocie zaś podobno sam Bóg tylko jest mądrym i Apollo w swej odpowiedzi daje do
zrozumienia, że rozum ludzki mało albo wcale nic nie znaczy. Zdaje się, że dlatego mo-
je imię wymienił, aby przywiódł za przykład, że ten jest najmędrszy, który jak Sokrates
poznał, że rozum jego niczym jest w powszechnej mądrości. Tego właśnie zdania ja sam
teraz szukam i badam u każdego, o kim tylko z obcych lub obywateli [jako o] mądrym
słyszę; i jeżeli takim go nie widzę, podług słów Apollina powiadam, że nim nie jest. I dla-
tego nie miałem czasu dotąd należeć do żadnych spraw publicznych w Rzeczypospolitej
ani prywatnych; lecz żyję w ustroniu, zajęty jedynie tą dla Apollina przysługą. W takim
Nauka, Wiedza, Gniew
stanie młodzież najbogatszych obywateli, mająca najwięcej sposobności nabycia nauki,
zbiega się do mnie; lubi chętnie przysłuchiwać się, gdy zbijam mniemania cudze; sama
mnie naśladuje, zastanawia się i znajduje, jak się nie mylę, wielką liczbę takich, co sądzą,
że coś wiedzą, a tymczasem bardzo mało lub wcale nic nie wiedzą. Stąd ci, których ta-
kimi poznaję, gniewają się nie na nią, lecz na mnie, i mówią, że Sokrates najwinniejszy!
On psuje młodzież! A gdy ich się kto spyta, co z nią robi i czego jej naucza, nie chcą
Fałsz, Prawda, Mądrość,
Wiedza, Sława, Filozof
odpowiedzieć; i tylko, żeby się nie zdawali sami nie wiedzieć, co mówią, zarzucają to, co
o każdym miłośniku mądrości powiedzieć można: że zgbia rzeczy boskie, naieskie,
bog nie ierzy i asz za pra poae . Prawdy pewno nie chcą wyznać i udają, że coś
wiedzą, choć nic nie wiedzą. Ponieważ zaś, jak mniemam, są troskliwi o swoją sławę, przy
tym śmieli i liczni, rozpowiadając więc o mnie wiele rzeczy umyślnie, sposobem łatwym
na pozór do przekonania, napełnili już dawno uszy wasze zarzutami przeciw mnie wy-
myślonymi i teraz je napełniają. Spomiędzy nich wystąpili przeciw mnie Melit¹⁵, Anyt¹⁶
i Lykaon¹⁷. Melit, obrażony za poetów, Anyt, ujmując się za rękodzielnikami i tymi, co
spraw publicznych pilnują, Lykaon broni retorów; tak, iż mocno bym był zdziwiony, jak
to już na początku wyrzekłem, gdybym w tak krótkim czasie potrafił wam tyle razy na
mnie miotane zarzuty z głowy wybić. Oto macie całą prawdę, Ateńczycy! Nie ukryłem
nic przed wami ani nie zataiłem! Lubo¹⁸ wiem, że jestem za to znienawidzony, jednak
stanie się to dowodem, że prawdę mówię i że stąd właśnie poszła przeciw mnie skarga
oraz wszystkie do niej powody. Czy teraz, czy później nad tym się zastanowicie, znajdzie-
cie zawsze wszystko jednakowe. Tyle miałem do powiedzenia za sobą przed wami, co do
dawniejszych przeciw mnie zarzutów. Teraz będę się starał oczyścić z tego, co mi Melit,
ten dobry i nader przywiązany, jak sam mówi, do kraju obywatel zarzuca wraz z innymi.
Przytoczmy zatem tych drugich oskarżycieli zaprzysiężoną przeciw mnie skargę. Jest ona
podobno w ten sposób: Sokrates ystpnie iaa, oie pse, bog kraoyc nie
ierzy, lecz co noego zpenie . Takie jest mnie obwinienie! Roztrząśnijmy każdy punkt
z niego. Mówią, że występnie działam, psując młodzież. Ja zaś oświadczam, Ateńczycy,
że Melit występnie działa, kiedy ze spraw poważnych igraszkę dla siebie robi, pociągając
ludzi lekkomyślnie do sądu i udając, że się ujmuje za tym, o czym nigdy wcale nie my-
ślał. Że tak jest, zaraz wam to okażę. Przystąp, Melicie, i powiedz, czy uważasz co nad to
ważniejszym, aby młodzież była dobra?
— Nie, zaiste!
— To więc wyznaj wobec tych sędziów, kto ją do dobrego prowadzi? Musisz wie-
dzieć, bo cię to obchodzi! Kiedy mnie tu pociągasz i przed sądem oskarżasz, że psuję
młodzież, powiedz, kto ją do dobrego prowadzi? Powiedz i wskaż, kto taki⁈ Widzisz, że
milczysz Melicie! I nie masz co odpowiedzieć! Czyliż więc to nie szpetnym dla ciebie,
¹⁵ elit — w innym przekładzie: Meletos.
¹⁶ Anyt — w innym przekładzie: Anytos.
¹⁷ ykaon — w innym przekładzie: Likon.
¹⁸ lbo (daw.) — chociaż.
 Obrona Sokratesa
a dostatecznym tego, co mówię, jest dowodem, żeś o tym wcale nie myślał. Powiedz
przecie, dobry mężu, kto ją do dobrego prowadzi?
— Prawa!
— Ale nie o to cię pytam, ty najlepszy! Tylko co za człowiek jest tym, i który naj-
pierwej poznał te prawa?
— Oto ci Sędziowie‼
— Co mówisz, Melicie? Oni umieją młodzież wieść do dobrego?
— I bardzo!
— Czy wszyscy, czy tylko niektórzy?
— Wszyscy!
— Bardzo dobrze mówisz! Więc podług ciebie mamy wielu takich. Czyli także i ci
słuchacze młodzież do dobrego prowadzą?
— I ci!
— A co powiesz o Senatorach?
— A, i Senatorowie.
— Lecz zważ, czy ci, co radzą na zgromadzeniach ludu, nie psują znowu młodzieży
lub może ją wszyscy także do dobrego prowadzą?
— A i oni ją prowadzą!
— Wszyscy zatem Ateńczycy jak należy, prócz mnie samego, z nią postępują! Ja sam
tylko ją psuję! Czy tak mówisz?
— Tak, nie inaczej!
— Bardzo więc mnie potępiasz! Powiedz mi jednak, czyli ci się toż samo zdaje i z koń-
mi, że wszyscy je dobrze wychowują, a jeden tylko ktoś psuje? Czyli też przeciwnie, że
jeden tylko może je dobrze wychowuje lub mała liczba nimi się zajmujących, a wielu
skoro ich dostanie i spróbuje, zaraz psuje? Czy nie tak jest, Melicie, z końmi i innymi
zwierzętami? Nie inaczej zapewne! Czy mi to z Anytem przyznasz, czy nie! Wielkie by
to było szczęście dla młodzieży, gdyby tylko jeden ją psuł, a wszyscy do dobrego prowa-
dzili. Dajesz stąd wyraźnie poznać, żeś się o stan młodzieży nigdy nie troszczył i jawnie
pokazujesz, żeś na to zupełnie był obojętny, za co mnie tu przed sąd wywodzisz. Powiedz
jeszcze, Melicie, zaklinam cię na Boga, czyli lepiej przebywać pośród dobrych niż pośród
złych obywateli? Powiedz, dobry przyjacielu! O nic trudnego cię nie pytam. Czy źli nie
czynią zawsze coś złego tym, z którymi przebywają, a dobrzy coś dobrego?
— Nie inaczej!
— Czy by więc kto wolał szkodę ponieść od tych, z którymi przestaje, niż co dobrego
doświadczyć? Odpowiedz, dobry przyjacielu! Albowiem i prawo nakazuje ci odpowiedzieć!
Czy jest kto, co by chciał w czym szkodzić?
— Nikt bez wątpienia!
— Czy pociągasz mnie tu i oskarżasz, że psuję młodzież umyślnie, czy mimowolnie?
— Może umyślnie!
— Jakże to Melicie? Ode mnie przecie jesteś mędrszy w tym wieku, ode mnie w takim
zostającego, że wiesz, iż źli zawsze coś złego robią tym, z którymi przestają, a dobrzy coś
dobrego! Ja zaś tyle jestem ograniczony, że i tego nie wiem, czy jeśli kogo z tych, co ze
mną przestają do złego poprowadzę, sam będę musiał od niego doświadczyć także coś
złego. Tak jak mówisz, umyślnie złe gotuję. Tego ci wcale nie wierzę¹⁹ i sądzę, że albo
nie psuję młodzieży, albo jeśli psuję, to nieumyślnie. W obydwu razach fałsz utrzymujesz.
Jeżeli nie z umysłu²⁰ psuję, tedy za nieumyślne przewinienie prawo nie każe tutaj pociągać,
lecz na osobności ostrzec i napomnieć. Każdy wie bowiem, że gdybym był napomniany
i ostrzeżony, przestałbym to robić, com zrobił niechcący; ty zaś unikałeś przede mną, byś
się ze mną nie spotkał i ostrzegł. Nie chciałeś mnie napomnieć; a teraz mnie tu pociągasz,
gdzie prawo każe tylko tych pociągać, co zasługują na karę, a nie na napomnienie. Tak
więc, Ateńczycy, jawnym już jest, co mówię, że powód do skargi, który podaje Melit,
wcale go nie obchodził! Jednakże powiedz, Melicie, skąd sądzisz, że psuję młodzież? Może
to jest w samej skardze, którą na mnie podajesz e ka nie ierzy bog, ktryc
¹⁹ tego ci nie ierz — dziś popr.: w to ci nie wierzę.
²⁰ z ys — umyślnie, celowo.
 Obrona Sokratesa
Zgłoś jeśli naruszono regulamin