10.pdf

(1372 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
TSL{P}ØI
TSL{P}ØI
Ø
Ø
OC`DMÖK\DIÖÖ
Ö
Chris Daughtry
Chris Daughtry - Over
you
Ö
Z niewielkiego parkingu Forks High School
do budynku szkoły stały jeszcze trzy samochody. Każdy z nich był inny, lecz odzwierciedlał jego
właściciela. Masywny Jeep utożsamiał się z równie postawnym, czarnowłosym Cullenem. Srebrny
Aston Martin również pokazywał to, co jego właści
spokój oraz doświadczenie i klasa, charakteryzowały blondyn
stuprocentowym dowodem, na to, że jego właścicielem był niejaki Edward Cullen. Miedzianowłosy
wampir był nadzwyczaj szybki, zwinny oraz zachwycał swoim urokiem.
Forks High School wyjechało kilka samochodów.
do budynku szkoły stały jeszcze trzy samochody. Każdy z nich był inny, lecz odzwierciedlał jego
właściciela. Masywny Jeep utożsamiał się z równie postawnym, czarnowłosym Cullenem. Srebrny
Aston Martin również pokazywał to, co jego właściciel miał za swoje cechy rozpoznawcze. Stoicki
spokój oraz doświadczenie i klasa, charakteryzowały blondyna z braci Cullen. Za to wygląd V
stuprocentowym dowodem, na to, że jego właścicielem był niejaki Edward Cullen. Miedzianowłosy
wyczaj szybki, zwinny oraz zachwycał swoim urokiem.
Niedaleko wejścia
do budynku szkoły stały jeszcze trzy samochody. Każdy z nich był inny, lecz odzwierciedlał jego
właściciela. Masywny Jeep utożsamiał się z równie postawnym, czarnowłosym Cullenem. Srebrny
ciel miał za swoje cechy rozpoznawcze. Stoicki
a z braci Cullen. Za to wygląd Volvo był
stuprocentowym dowodem, na to, że jego właścicielem był niejaki Edward Cullen. Miedzianowłosy
Niewielka grupka chłopaków stała koło tych właśnie aut, podziwiając je. Jednak, gdy zobaczyli
zbliżających się do nich właścicieli, a właściwie tylko dwóch z nich, szybko zajęli się sobą. Za dwojgiem
braci, dumnie kroczyły piękne wampirzyce. Mary Alice oraz Rosalie. Ich urody mogły pozazdrościć
same top modelki . Za nimi szła, także piękna i zjawiskowa brunetka. Teraz jednak, ze łzami w oczach,
wydawała się małym dzieckiem w wielkim świecie dorosłych. Przy
atrybuty, a kurtyna włosów uniemożliwiała jej patrzenie, ukrywając przy tym jej podpuchnięte nieco
oczy.
Niewielka grupka chłopaków stała koło tych właśnie aut, podziwiając je. Jednak, gdy zobaczyli
zbliżających się do nich właścicieli, a właściwie tylko dwóch z nich, szybko zajęli się sobą. Za dwojgiem
ci, dumnie kroczyły piękne wampirzyce. Mary Alice oraz Rosalie. Ich urody mogły pozazdrościć
. Za nimi szła, także piękna i zjawiskowa brunetka. Teraz jednak, ze łzami w oczach,
wydawała się małym dzieckiem w wielkim świecie dorosłych. Przygarbiona sylwetka skrywała jej
atrybuty, a kurtyna włosów uniemożliwiała jej patrzenie, ukrywając przy tym jej podpuchnięte nieco
Niewielka grupka chłopaków stała koło tych właśnie aut, podziwiając je. Jednak, gdy zobaczyli
zbliżających się do nich właścicieli, a właściwie tylko dwóch z nich, szybko zajęli się sobą. Za dwojgiem
ci, dumnie kroczyły piękne wampirzyce. Mary Alice oraz Rosalie. Ich urody mogły pozazdrościć
. Za nimi szła, także piękna i zjawiskowa brunetka. Teraz jednak, ze łzami w oczach,
garbiona sylwetka skrywała jej
atrybuty, a kurtyna włosów uniemożliwiała jej patrzenie, ukrywając przy tym jej podpuchnięte nieco
Cullenowie zaczęli wchodzić do swoich samochodów, a Bella stała tylko i nie wiedziała, co
robić. Iść pieszo przez środek lasu, czy może spytać swoje przyjaciółki czy mogłaby zabrać się z nimi. A
może miała poczekać na swojego
Otóż, w głębi duszy Bella miała nadzieję, że Edward patrzy na nią jak na dziewczynę, a
przyjaciółkę. Jednak, gdyby ona mu to wszystko powiedziała, powierzyła mu swoje serce i duszę,
miałaby całkowitą pewność, że jej nie odtrąci? A jeśli straciłaby to, co już zyskała? Bella po chwili
rozmyślań ruszyła żwawym krokiem, w stronę lasu. Nie w
Edwarda w takim stanie. Dla niej byłoby to wręcz katusze. Po chwili na parkingu rozbrzmiał głos
Rosalie:
Cullenowie zaczęli wchodzić do swoich samochodów, a Bella stała tylko i nie wiedziała, co
k lasu, czy może spytać swoje przyjaciółki czy mogłaby zabrać się z nimi. A
może miała poczekać na swojego przyjaciela ? Ale czy umiałaby zachowywać się, jakby nigdy nic?
Otóż, w głębi duszy Bella miała nadzieję, że Edward patrzy na nią jak na dziewczynę, a
przyjaciółkę. Jednak, gdyby ona mu to wszystko powiedziała, powierzyła mu swoje serce i duszę,
miałaby całkowitą pewność, że jej nie odtrąci? A jeśli straciłaby to, co już zyskała? Bella po chwili
rozmyślań ruszyła żwawym krokiem, w stronę lasu. Nie wytrzymałaby pytań Alice, ani obecności
Edwarda w takim stanie. Dla niej byłoby to wręcz katusze. Po chwili na parkingu rozbrzmiał głos
Cullenowie zaczęli wchodzić do swoich samochodów, a Bella stała tylko i nie wiedziała, co
k lasu, czy może spytać swoje przyjaciółki czy mogłaby zabrać się z nimi. A
? Ale czy umiałaby zachowywać się, jakby nigdy nic?
Otóż, w głębi duszy Bella miała nadzieję, że Edward patrzy na nią jak na dziewczynę, a nie
przyjaciółkę. Jednak, gdyby ona mu to wszystko powiedziała, powierzyła mu swoje serce i duszę,
miałaby całkowitą pewność, że jej nie odtrąci? A jeśli straciłaby to, co już zyskała? Bella po chwili
ytrzymałaby pytań Alice, ani obecności
Edwarda w takim stanie. Dla niej byłoby to wręcz katusze. Po chwili na parkingu rozbrzmiał głos
93
870582648.672.png 870582648.783.png 870582648.894.png 870582648.1005.png 870582648.001.png 870582648.112.png 870582648.144.png 870582648.155.png 870582648.166.png 870582648.177.png 870582648.188.png 870582648.199.png 870582648.210.png 870582648.221.png 870582648.232.png 870582648.243.png 870582648.254.png 870582648.265.png 870582648.276.png 870582648.287.png 870582648.298.png 870582648.309.png 870582648.320.png 870582648.331.png 870582648.342.png 870582648.353.png 870582648.364.png 870582648.375.png 870582648.386.png 870582648.397.png 870582648.408.png 870582648.419.png 870582648.430.png 870582648.441.png 870582648.452.png 870582648.463.png 870582648.474.png 870582648.485.png 870582648.496.png 870582648.507.png 870582648.518.png 870582648.529.png 870582648.540.png 870582648.551.png 870582648.562.png 870582648.573.png 870582648.584.png 870582648.595.png 870582648.606.png 870582648.617.png 870582648.628.png 870582648.639.png 870582648.650.png 870582648.661.png 870582648.673.png 870582648.684.png 870582648.695.png 870582648.706.png 870582648.717.png 870582648.728.png 870582648.739.png 870582648.750.png 870582648.761.png 870582648.772.png 870582648.784.png 870582648.795.png 870582648.806.png 870582648.817.png 870582648.828.png 870582648.839.png 870582648.850.png 870582648.861.png 870582648.872.png 870582648.883.png 870582648.895.png 870582648.906.png 870582648.917.png 870582648.928.png 870582648.939.png 870582648.950.png 870582648.961.png 870582648.972.png 870582648.983.png 870582648.994.png 870582648.1006.png 870582648.1017.png 870582648.1028.png 870582648.1039.png 870582648.1050.png 870582648.1061.png 870582648.1072.png 870582648.1083.png 870582648.1094.png 870582648.1105.png 870582648.002.png 870582648.013.png 870582648.024.png 870582648.035.png 870582648.046.png 870582648.057.png 870582648.068.png 870582648.079.png 870582648.090.png 870582648.101.png 870582648.113.png 870582648.124.png 870582648.135.png 870582648.137.png 870582648.138.png 870582648.139.png 870582648.140.png 870582648.141.png 870582648.142.png 870582648.143.png 870582648.145.png 870582648.146.png 870582648.147.png 870582648.148.png 870582648.149.png 870582648.150.png 870582648.151.png 870582648.152.png 870582648.153.png 870582648.154.png 870582648.156.png 870582648.157.png 870582648.158.png 870582648.159.png 870582648.160.png 870582648.161.png 870582648.162.png 870582648.163.png 870582648.164.png 870582648.165.png 870582648.167.png 870582648.168.png 870582648.169.png 870582648.170.png 870582648.171.png 870582648.172.png 870582648.173.png 870582648.174.png 870582648.175.png 870582648.176.png 870582648.178.png 870582648.179.png 870582648.180.png 870582648.181.png 870582648.182.png 870582648.183.png 870582648.184.png 870582648.185.png 870582648.186.png 870582648.187.png 870582648.189.png 870582648.190.png 870582648.191.png 870582648.192.png 870582648.193.png 870582648.194.png 870582648.195.png 870582648.196.png 870582648.197.png 870582648.198.png 870582648.200.png 870582648.201.png 870582648.202.png 870582648.203.png 870582648.204.png 870582648.205.png 870582648.206.png 870582648.207.png 870582648.208.png 870582648.209.png 870582648.211.png 870582648.212.png 870582648.213.png 870582648.214.png 870582648.215.png 870582648.216.png 870582648.217.png 870582648.218.png 870582648.219.png 870582648.220.png 870582648.222.png 870582648.223.png 870582648.224.png 870582648.225.png 870582648.226.png 870582648.227.png 870582648.228.png 870582648.229.png 870582648.230.png 870582648.231.png 870582648.233.png 870582648.234.png 870582648.235.png 870582648.236.png 870582648.237.png 870582648.238.png 870582648.239.png 870582648.240.png 870582648.241.png 870582648.242.png 870582648.244.png 870582648.245.png 870582648.246.png 870582648.247.png 870582648.248.png 870582648.249.png 870582648.250.png 870582648.251.png 870582648.252.png 870582648.253.png 870582648.255.png 870582648.256.png 870582648.257.png 870582648.258.png 870582648.259.png 870582648.260.png 870582648.261.png 870582648.262.png 870582648.263.png 870582648.264.png 870582648.266.png 870582648.267.png 870582648.268.png
- Bella, gdzie ty idziesz? – zapytała ze zdziwieniem, a drobna brunetka zatrzymała się miejscu
odwracając się.
- Do domu – oznajmiła Bella jak najbardziej oczywistą rzecz.
- No weź, przestań. Chodź! – blondynka pociągnęła Bellę w kierunku samochodu swojego chłopaka.
Bella, bez słowa, wślizgnęła się na tylne siedzenie Jeepa i zapięła pasy. Emmett zapalił silnik,
który swoim pomrukiwaniem uspokajał brunetkę, zaś ta spoglądała na zachmurzone niebo. Misiek
włączył jakąś płytę CD, a z głośników popłynęła z pozoru ciężka, lecz dla Bell uspokajająca, melodia.
Rose radośnie podrygiwała, a Emm wybijał miarowy rytm, stukając palcami o kierownice. Atmosfera
była niezwykle ciężka i niekomfortowa. Rosalie nie miała pojęcia, co powiedzieć, a co dopiero
Emmett? Jednak ten zaczął wesołą rozmowę ze swoją dziewczyną. Bella tylko na ułamek sekundy
zerknęła w ich stronę i od razu pożałowała. Blondynka chwyciwszy swojego ukochanego za rękę,
wywołała kolejną falę łez u brunetki. Dlaczego ona nie może być szczęśliwa? Czy ciąży nad nią
jakiegoś rodzaju fatum? Nikt nie zna na nie odpowiedzi.
Postawny brunet powoli wycofywał swoje auto z miejsca parkingowego, cały czas obsypując
Rosalie czułymi uśmiechami. Bella widząc to nadal bezgłośnie łkała. Jednak nie wiedziała, że od paru
już chwil przygląda jej się Edward. On, jako jedyny, wyobrażał sobie, co jego Bella może czuć.
Dlaczego, zapytacie? On sam był w podobnej rozsypce. Dopiero parę minut temu uświadomił sobie,
co to miłość. A najważniejsze – kogo ją darzy. To nie była miłość braterska, jak ta, która łączy go z
Jasperem czy Rosalie. To nie była też miłość synowska, jaką darzył od ponad dziewięćdziesięciu lat
Carlisle’a i Esme. Było to coś mocniejszego, wiecznego, a co najważniejsze – niezniszczalnego. I taką
miłością darzył . Bellę . Była ona, a może raczej jest, ucieleśnieniem jego marzeń. Mógłby
powiedzieć:
Anioł stąpił na Ziemię. Tylko dla mnie.
Emmett czekał za Jasperem, aż on wyjedzie, lecz w tym czasie Edward wyszedł z ukrycia. Jego
smutne i pełne bólu spojrzenie przeszywało drobną brunetkę na wylot. Nie mógł sobie wybaczyć
tego, co zrobić. Ale, za co się obwiniał? Za to, że Lauren była na tyle głupia, aby podrywać właśnie
jego? Czym on zawinił? To tylko jej głupota przyczyniła się do tego! Każda następna łza Belli raniła go
coraz bardziej i bardziej.
Z nieba spadały pojedyncze krople deszczu, skutecznie mocząc koszule Edwarda. Lecz to go w
tej chwili nie obchodziło. Miedziane kosmyki niechlujnie opadały na jego czoło, a złote oczy
przepełnione były smutkiem. Jego wzrok był skupiony na drobnej brunetce, która wpatrywała się
pusto w przestrzeń. Chwilę później minął go Aston Martin jego brata, a zaraz za nim Jeep. Brunetka
nie zdając sobie sprawy z obecności Edwarda, dalej wpatrywała się w krople deszczu spływające po
szybie. Miedzianowłosy uchwycił jej mętny wzrok, lecz zaraz po tym Bella odwróciła się w przeciwną
stronę. Uwielbiała wpatrywać się w te złote oczy, lecz teraz zbędnym było odczuwanie jeszcze
większego bólu. Jeep oddalał się z każdą sekundą, a Edward nadal nie odrywał od niego wzroku.
Dopiero, gdy zniknął za pobliskim zakrętem, miedzianowłosy oprzytomniał. Powolnym krokiem
podszedł do swojego auta, jednak niedane było mu odjechać. Kilka metrów dalej biegła Lauren,
wykrzykując jego imię, a raczej znienawidzone przez niego zdrobnienie.
- Dziewczyno, daj mi spokój! – wykrzyknął zirytowany – Zepsułaś wszystko! Rozumiesz!? Wszystko!
Spieprzaj, nie mam ochoty na Ciebie patrzeć!
- Ale Eddie… - zaczęła nieco oburzona blondynka.
- Której części spieprzaj nie zrozumiałaś!? – wrzeszczał dalej miedzianowłosy, starając się być jak
najbardziej delikatnym.
94
870582648.269.png 870582648.270.png 870582648.271.png 870582648.272.png 870582648.273.png 870582648.274.png 870582648.275.png 870582648.277.png 870582648.278.png 870582648.279.png 870582648.280.png 870582648.281.png 870582648.282.png 870582648.283.png 870582648.284.png 870582648.285.png 870582648.286.png 870582648.288.png 870582648.289.png 870582648.290.png 870582648.291.png 870582648.292.png 870582648.293.png 870582648.294.png 870582648.295.png 870582648.296.png 870582648.297.png 870582648.299.png 870582648.300.png 870582648.301.png 870582648.302.png 870582648.303.png 870582648.304.png 870582648.305.png 870582648.306.png 870582648.307.png 870582648.308.png 870582648.310.png 870582648.311.png 870582648.312.png 870582648.313.png 870582648.314.png 870582648.315.png 870582648.316.png 870582648.317.png 870582648.318.png 870582648.319.png 870582648.321.png 870582648.322.png 870582648.323.png 870582648.324.png 870582648.325.png 870582648.326.png 870582648.327.png 870582648.328.png 870582648.329.png 870582648.330.png 870582648.332.png 870582648.333.png 870582648.334.png 870582648.335.png 870582648.336.png 870582648.337.png 870582648.338.png 870582648.339.png 870582648.340.png 870582648.341.png 870582648.343.png 870582648.344.png 870582648.345.png 870582648.346.png 870582648.347.png 870582648.348.png 870582648.349.png 870582648.350.png 870582648.351.png 870582648.352.png 870582648.354.png 870582648.355.png 870582648.356.png 870582648.357.png 870582648.358.png 870582648.359.png 870582648.360.png 870582648.361.png 870582648.362.png 870582648.363.png 870582648.365.png 870582648.366.png 870582648.367.png 870582648.368.png 870582648.369.png 870582648.370.png 870582648.371.png 870582648.372.png 870582648.373.png 870582648.374.png 870582648.376.png 870582648.377.png 870582648.378.png 870582648.379.png 870582648.380.png 870582648.381.png 870582648.382.png 870582648.383.png 870582648.384.png 870582648.385.png 870582648.387.png 870582648.388.png 870582648.389.png 870582648.390.png 870582648.391.png 870582648.392.png 870582648.393.png 870582648.394.png 870582648.395.png 870582648.396.png 870582648.398.png 870582648.399.png 870582648.400.png 870582648.401.png 870582648.402.png 870582648.403.png 870582648.404.png 870582648.405.png 870582648.406.png 870582648.407.png 870582648.409.png 870582648.410.png 870582648.411.png 870582648.412.png 870582648.413.png 870582648.414.png 870582648.415.png 870582648.416.png 870582648.417.png 870582648.418.png 870582648.420.png 870582648.421.png 870582648.422.png 870582648.423.png 870582648.424.png 870582648.425.png 870582648.426.png 870582648.427.png 870582648.428.png 870582648.429.png 870582648.431.png 870582648.432.png 870582648.433.png 870582648.434.png 870582648.435.png 870582648.436.png 870582648.437.png 870582648.438.png 870582648.439.png 870582648.440.png 870582648.442.png 870582648.443.png 870582648.444.png 870582648.445.png 870582648.446.png 870582648.447.png 870582648.448.png 870582648.449.png 870582648.450.png 870582648.451.png 870582648.453.png 870582648.454.png 870582648.455.png 870582648.456.png 870582648.457.png 870582648.458.png 870582648.459.png 870582648.460.png 870582648.461.png 870582648.462.png 870582648.464.png 870582648.465.png 870582648.466.png 870582648.467.png 870582648.468.png 870582648.469.png 870582648.470.png 870582648.471.png 870582648.472.png 870582648.473.png 870582648.475.png 870582648.476.png 870582648.477.png 870582648.478.png 870582648.479.png 870582648.480.png 870582648.481.png 870582648.482.png 870582648.483.png 870582648.484.png 870582648.486.png 870582648.487.png 870582648.488.png 870582648.489.png 870582648.490.png 870582648.491.png 870582648.492.png 870582648.493.png 870582648.494.png 870582648.495.png 870582648.497.png 870582648.498.png 870582648.499.png 870582648.500.png 870582648.501.png 870582648.502.png 870582648.503.png 870582648.504.png 870582648.505.png 870582648.506.png 870582648.508.png 870582648.509.png 870582648.510.png 870582648.511.png 870582648.512.png
Lauren fuknęła obrażona, obróciła się i odeszła. Edward szybko wszedł do swojego auta i
ruszył w kierunku domu. Już od razu po wyjechaniu z parkingu, przyspieszył do 100km/h. Całą swoją
dzisiejszą złość i frustracje, chciał odreagować jazdą. Z każdą sekundą wskaźnik prędkościomierza
podnosił się coraz to wyżej i wyżej, zbliżając się do niebezpiecznej granicy. Prosta droga do
posiadłości Cullenów zaliczała się do dosyć krótkich, przez co po chwili miedzianowłosy z impetem
wjechał do garażu. Z hukiem zamykane drzwi oznajmiły domownikom, że Edward wrócił do domu.
W wampirzym tempie wbiegł do salonu. Napotykając zdziwiony, lecz przepełniony troską, wzrok
Esme udał się do swojego pokoju, bez jakichkolwiek wyjaśnień. Zdziwiło go jedynie brak obecności
swojego rodzeństwa, co aktualnie miał gdzieś . Po raz drugi dzisiaj, nie kontrolując swojej siły,
otworzył drzwi, które z hukiem odbiły się o ścianę.
- Cholera – mruknął cicho, kiedy zauważył na podłodze drobinki tynku i średnich rozmiarów dziurę w
ścianie.
Miedzianowłosy, usiadł na kanapie chowając twarz w dłoniach. Musiał wszystko przemyśleć,
poukładać. Przez dłuższą chwilę zastygł w tej pozycji. Tak bardzo chciał być teraz przy Belli. Jednak
wiedział, że po tym, co zobaczyła, nie będzie tak jak dawniej. Chciał być przy niej zawsze, ale czy jego
natura mogłaby pozwolić? Bądź, co bądź, Bella to człowiek myślał Edward. I tu nie do końca miał
racje, ale o tym miał się dowiedzieć już całkiem niedługo. Jednak teraz myślał tylko, jak z tego
wybrnąć. A może po prostu, niech sobie da spokój? Na tą myśl miedzianowłosy mentalnie się
spoliczkował. Bo to jego Bella i nie wyobrażał sobie innego faceta, który mógłby z nią być. Na samą
myśl Belli i Mike razem, wzdrygnął się. Dlaczego Mike, zapytacie? Bowiem, on zakochał się w naszej
nowej Bell. Ciałem Edward zapanowała złość, na wspomnienie jego dzisiejszych myśli.
- Edward! – usłyszał podniesiony głos sióstr – Na dół! Teraz!
- Nie bądźcie dla niego takie… - starał się je uspokoić Jasper, jednak nawet jego dar nie działał na tego
typu furię.
- Ma gnojek za swoje! – wykrzyknęła jadowitym głosem Rosalie. Edward wyszedł z pokoju i zszedł
schodami w dół, gdzie czekały już go rozwścieczone siostry, zaś niedaleko niech stali Jazz i Emmett.
Esme krzątała się po kuchni, jednak i tak słyszała wszystko.
- W końcu! – wrzasnął rozwścieczony chochlik
- Kochanie, spokojnie… - podszedł do niej Jazz, ponawiając próbę uspokojenia swojej ukochanej.
- Dobrze… – westchnęła po chwili, podchodząc do miedzianowłosego i prowadząc go do kanapy, jak
małego chłopczyka – Chodź, usiądziemy.
Wszyscy ruszyli za drobną chochlicą. Alice usiadła na kanapie, zaraz koło niej Jasper. Na
drugiej z nich usiedli Emmett z Rose, pozostawiając Edwardowi ostatnią sofę. Miedzianowłosy usiadł
ciężko na tej ostatniej, najbardziej oddalonej. Przelotnie spojrzał na swoje rodzeństwo. Jasper trzymał
rękę Alice, Emm objął ramieniem Rose. Wzrok miedzianowłosego padł na wolne miejsce koło niego.
Wyobraził sobie tam brunetkę, śmiejącą się beztrosko. Wydawało mu się jakby naprawdę tam była,
siedziała odrzucając głowę do tyłu w akcie niekontrolowanej radości. Jedna z jej dłoni położona była
na siedzeniu, a jej śmiech rozbrzmiewał w myślach Edwarda. Nie myśląc nad tym co tak właściwie
robi, dotknął miejsce gdzie powinna znajdować się dłoń brunetki. Jednak kiedy jego opuszki palców
napotkały tylko miękki materiał, bańka mydlana pękła, a wraz z nią zniknęła i Bella.
Wszyscy patrzyli na Edwarda, oczekując wyjaśnień. W ich oczach była troska, współczucie,
a nawet i cień zrozumienia. Lecz tak naprawdę nie wiedzieli, co on czuje. Można by to porównać do
mieszanki odrzucenia, poczucia winny i pustki. I nawet dla wampira było to trudne do ogarnięcia.
95
870582648.513.png 870582648.514.png 870582648.515.png 870582648.516.png 870582648.517.png 870582648.519.png 870582648.520.png 870582648.521.png 870582648.522.png 870582648.523.png 870582648.524.png 870582648.525.png 870582648.526.png 870582648.527.png 870582648.528.png 870582648.530.png 870582648.531.png 870582648.532.png 870582648.533.png 870582648.534.png 870582648.535.png 870582648.536.png 870582648.537.png 870582648.538.png 870582648.539.png 870582648.541.png 870582648.542.png 870582648.543.png 870582648.544.png 870582648.545.png 870582648.546.png 870582648.547.png 870582648.548.png 870582648.549.png 870582648.550.png 870582648.552.png 870582648.553.png 870582648.554.png 870582648.555.png 870582648.556.png 870582648.557.png 870582648.558.png 870582648.559.png 870582648.560.png 870582648.561.png 870582648.563.png 870582648.564.png 870582648.565.png 870582648.566.png 870582648.567.png 870582648.568.png 870582648.569.png 870582648.570.png 870582648.571.png 870582648.572.png 870582648.574.png 870582648.575.png 870582648.576.png 870582648.577.png 870582648.578.png 870582648.579.png 870582648.580.png 870582648.581.png 870582648.582.png 870582648.583.png 870582648.585.png 870582648.586.png 870582648.587.png 870582648.588.png 870582648.589.png 870582648.590.png 870582648.591.png 870582648.592.png 870582648.593.png 870582648.594.png 870582648.596.png 870582648.597.png 870582648.598.png 870582648.599.png 870582648.600.png 870582648.601.png 870582648.602.png 870582648.603.png 870582648.604.png 870582648.605.png 870582648.607.png 870582648.608.png 870582648.609.png 870582648.610.png 870582648.611.png 870582648.612.png 870582648.613.png 870582648.614.png 870582648.615.png 870582648.616.png 870582648.618.png 870582648.619.png 870582648.620.png 870582648.621.png 870582648.622.png 870582648.623.png 870582648.624.png 870582648.625.png 870582648.626.png 870582648.627.png 870582648.629.png 870582648.630.png 870582648.631.png 870582648.632.png 870582648.633.png 870582648.634.png 870582648.635.png 870582648.636.png 870582648.637.png 870582648.638.png 870582648.640.png 870582648.641.png 870582648.642.png 870582648.643.png 870582648.644.png 870582648.645.png 870582648.646.png 870582648.647.png 870582648.648.png 870582648.649.png 870582648.651.png 870582648.652.png 870582648.653.png 870582648.654.png 870582648.655.png 870582648.656.png 870582648.657.png 870582648.658.png 870582648.659.png 870582648.660.png 870582648.662.png 870582648.663.png 870582648.664.png 870582648.665.png 870582648.666.png 870582648.667.png 870582648.668.png 870582648.669.png 870582648.670.png 870582648.671.png 870582648.674.png 870582648.675.png 870582648.676.png 870582648.677.png 870582648.678.png 870582648.679.png 870582648.680.png 870582648.681.png 870582648.682.png 870582648.683.png 870582648.685.png 870582648.686.png 870582648.687.png 870582648.688.png 870582648.689.png 870582648.690.png 870582648.691.png 870582648.692.png 870582648.693.png 870582648.694.png 870582648.696.png 870582648.697.png 870582648.698.png 870582648.699.png 870582648.700.png 870582648.701.png 870582648.702.png 870582648.703.png 870582648.704.png 870582648.705.png 870582648.707.png 870582648.708.png 870582648.709.png 870582648.710.png 870582648.711.png 870582648.712.png 870582648.713.png 870582648.714.png 870582648.715.png 870582648.716.png 870582648.718.png 870582648.719.png 870582648.720.png 870582648.721.png 870582648.722.png 870582648.723.png 870582648.724.png 870582648.725.png 870582648.726.png 870582648.727.png 870582648.729.png 870582648.730.png 870582648.731.png 870582648.732.png 870582648.733.png 870582648.734.png 870582648.735.png 870582648.736.png 870582648.737.png 870582648.738.png 870582648.740.png 870582648.741.png 870582648.742.png 870582648.743.png 870582648.744.png 870582648.745.png 870582648.746.png 870582648.747.png 870582648.748.png 870582648.749.png 870582648.751.png 870582648.752.png 870582648.753.png 870582648.754.png 870582648.755.png 870582648.756.png 870582648.757.png
- No powiedz coś w końcu! – wybuchła jego blond siostra, zawzięcie gestykulując – Ty masz w ogóle
pojęcie, co się teraz z nią dzieje?!
- Rose, spokojnie… - szepnął uspokajająco do niej Emmett – Daj mu wytłumaczyć.
- Jakie spokojnie?! Jakie spokojnie?! – z każdym słowem jej głos stawał się coraz donośniejszy – Jazz
przestań używać na mnie swojego daru!
- To bądź cicho! – syknął Jasper, na co Rosalie skutecznie zamilkła.
Zapadła kompletna cisza. Słychać było jedynie lekki szmer, wywołany przez delikatne
muśnięcia szorstkiego materiału o drewnianą powierzchnię blatu kuchennego. Rodzeństwo Cullen
zawzięcie wpatrywało się w swojego rudowłosego brata, oczekując jakichkolwiek wyjaśnień. Edward
jednak patrzył pustym wzrokiem na miejsce koło niego. Dlaczego jej tu nie ma? Zadawał sobie
pytanie, znając niestety na nie odpowiedź.
- Edward… - zaczęła Alice ze smutkiem – Co się stało?
Przed oczami miedzianowłosego pojawiła się nagle biała plama, która z każdą następną
sekundą robiła się coraz ciemniejsza. Wyobraźcie sobie, przemieszczanie się z prędkością światła.
Obrazy wokół ciebie zmywają się w niewyraźną całość, dźwięki nie docierają do twojej świadomości.
Niewyraźne smugi przybierały bardziej ludzkie kształty.
Blondynka szła bocznym korytarzem. Nagle zauważa tajemniczą postać. Decyzja zapadła.
Blondynka podchodzi do obróconej tyłem osoby, wykrzykując coś niezrozumiałego, na co nieznajomy
się obraca. Prowadzą między sobą krótką konwersację. Nieznajomy wydaje się dosyć zirytowany, tym
co mówi owa blondynka. Jednak ta przybliża się jeszcze bardziej. W tym samym czasie otwierają się
drzwi…
Miedzianowłosy otrząsnął się z szoku i spojrzał na Alice. Jej twarz wyrażała smutek, a
chochlikowaty uśmiech zniknął.
- Wiedziałaś wszystko? – zapytał z bólem, a usta chochlicy zacisnęły się w wąską linię – Wiedziałaś i
nic mi nie powiedziałaś… Alice, jak mogłaś!
- Młody, zejdź z tonu! – ostrzegł go Jazz, chcąc bronić swoją dziewczynę – To nie jej wina, że coś
zakłóca wizje Alice.
- Jak to zakłóca ? – zapytała Rosalie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
- Ostatnio, razem z Alice – tu Jasper spojrzał czule na chochlice – zauważyliśmy pewną zależność.
Alice nie widzi wyraźnie wizji związanych z Bellą. Zawsze postacie są zamazane lub miejsce jest nie do
określenia. Zresztą ja też nie odczuwam wszystkich jej emocji. Wyczuwalne dla mnie są tylko te
naprawdę silne i intensywne.
- A co z Tobą, Edwardzie? – zapytała ponownie Rose.
- Ja… - zaczął cicho miedzianowłosy – Nie słyszę jej myśli.
- Nigdy? – zapytał zszokowany Emmett, a reszta rodzeństwa spojrzała po sobie.
- Nigdy – przytaknął szepcząc.
Parę metrów dalej, Esme nasłuchiwała wszystkiego uważnie. Czuła wielkie wyrzuty sumienia,
bowiem okłamywała swoje dzieci . Nie mogła im nic zdradzić, zasugerować, a co dopiero powiedzieć.
96
870582648.758.png 870582648.759.png 870582648.760.png 870582648.762.png 870582648.763.png 870582648.764.png 870582648.765.png 870582648.766.png 870582648.767.png 870582648.768.png 870582648.769.png 870582648.770.png 870582648.771.png 870582648.773.png 870582648.774.png 870582648.775.png 870582648.776.png 870582648.777.png 870582648.778.png 870582648.779.png 870582648.780.png 870582648.781.png 870582648.782.png 870582648.785.png 870582648.786.png 870582648.787.png 870582648.788.png 870582648.789.png 870582648.790.png 870582648.791.png 870582648.792.png 870582648.793.png 870582648.794.png 870582648.796.png 870582648.797.png 870582648.798.png 870582648.799.png 870582648.800.png 870582648.801.png 870582648.802.png 870582648.803.png 870582648.804.png 870582648.805.png 870582648.807.png 870582648.808.png 870582648.809.png 870582648.810.png 870582648.811.png 870582648.812.png 870582648.813.png 870582648.814.png 870582648.815.png 870582648.816.png 870582648.818.png 870582648.819.png 870582648.820.png 870582648.821.png 870582648.822.png 870582648.823.png 870582648.824.png 870582648.825.png 870582648.826.png 870582648.827.png 870582648.829.png 870582648.830.png 870582648.831.png 870582648.832.png 870582648.833.png 870582648.834.png 870582648.835.png 870582648.836.png 870582648.837.png 870582648.838.png 870582648.840.png 870582648.841.png 870582648.842.png 870582648.843.png 870582648.844.png 870582648.845.png 870582648.846.png 870582648.847.png 870582648.848.png 870582648.849.png 870582648.851.png 870582648.852.png 870582648.853.png 870582648.854.png 870582648.855.png 870582648.856.png 870582648.857.png 870582648.858.png 870582648.859.png 870582648.860.png 870582648.862.png 870582648.863.png 870582648.864.png 870582648.865.png 870582648.866.png 870582648.867.png 870582648.868.png 870582648.869.png 870582648.870.png 870582648.871.png 870582648.873.png 870582648.874.png 870582648.875.png 870582648.876.png 870582648.877.png 870582648.878.png 870582648.879.png 870582648.880.png 870582648.881.png 870582648.882.png 870582648.884.png 870582648.885.png 870582648.886.png 870582648.887.png 870582648.888.png 870582648.889.png 870582648.890.png 870582648.891.png 870582648.892.png 870582648.893.png 870582648.896.png 870582648.897.png 870582648.898.png 870582648.899.png 870582648.900.png 870582648.901.png 870582648.902.png 870582648.903.png 870582648.904.png 870582648.905.png 870582648.907.png 870582648.908.png 870582648.909.png 870582648.910.png 870582648.911.png 870582648.912.png 870582648.913.png 870582648.914.png 870582648.915.png 870582648.916.png 870582648.918.png 870582648.919.png 870582648.920.png 870582648.921.png 870582648.922.png 870582648.923.png 870582648.924.png 870582648.925.png 870582648.926.png 870582648.927.png 870582648.929.png 870582648.930.png 870582648.931.png 870582648.932.png 870582648.933.png 870582648.934.png 870582648.935.png 870582648.936.png 870582648.937.png 870582648.938.png 870582648.940.png 870582648.941.png 870582648.942.png 870582648.943.png 870582648.944.png 870582648.945.png 870582648.946.png 870582648.947.png 870582648.948.png 870582648.949.png 870582648.951.png 870582648.952.png 870582648.953.png 870582648.954.png 870582648.955.png 870582648.956.png 870582648.957.png 870582648.958.png 870582648.959.png 870582648.960.png 870582648.962.png 870582648.963.png 870582648.964.png 870582648.965.png 870582648.966.png 870582648.967.png 870582648.968.png 870582648.969.png 870582648.970.png 870582648.971.png 870582648.973.png 870582648.974.png 870582648.975.png 870582648.976.png 870582648.977.png 870582648.978.png 870582648.979.png 870582648.980.png 870582648.981.png 870582648.982.png 870582648.984.png 870582648.985.png 870582648.986.png 870582648.987.png 870582648.988.png 870582648.989.png 870582648.990.png 870582648.991.png 870582648.992.png 870582648.993.png 870582648.995.png 870582648.996.png 870582648.997.png 870582648.998.png 870582648.999.png 870582648.1000.png 870582648.1001.png 870582648.1002.png 870582648.1003.png
Działała pod przysięgą, a łamiąc ją naraziłaby siebie i swojego męża na gniew Volturich. A ona jedynie
pragnęła szczęścia bliskich. Wiedziała, że Edwardowi brakuje kogoś bliskiego.
Przenieśmy się może do miejsca, gdzie w tym samym czasie drobna brunetka krzątała się
nerwowo po kuchni. Obraz miedzianowłosego i blondynki cały czas zaprzątał jej myśli. Ale czy
słusznie? Nie pomyślała o tym, aby pozwolić wytłumaczyć miedzianowłosemu tą chorą sytuacje. Nie
mogąc stworzyć cokolwiek produktywnego w kuchni, wolnym krokiem skierowała się w stronę swojej
sypialni. Słabym ruchem otworzyła drzwi, a na samym wejściu powitał ją ledwo wyczuwalny zapach
mięty i lasu. W oczach dziewczyny ponownie zebrały się łzy. Usiadła na łóżku, aby zaraz po tym
położyć się na nim i rozmyślać. Brunetka oddychała głęboko i zauważając, że zapach stał się
intensywniejszy zaciągnęła duży haust powietrza. Chwyciła w swoją małą piąstkę kołdrę i przybliżyła
do nozdrzy ponownie się wzięła głęboki oddech. Świeża mięta i zapach lasu zaraz po burzy. Słona
ciecz powoli wypływała z jej oczu, a Bella nie zwarzywszy na obecność odzieży oraz niewygodnych
butów owinęła się szczelnie kołdrą, chcąc się poczuć w jego ramionach. Ciche łkania wydobywały się
z jej piersi, a oddech stawał się coraz płytszy.
Ciche pukanie rozległo się po pokoju, a brunetka przestraszona zaprzestała na chwilę
oddychać. Odwróciła się, słysząc ponownie pukanie i w tej samej chwili zamarła. Na jej balkonie stał
nie kto inny, jak Edward. Bella szybko odwróciła się z powrotem, zwracając się plecami do niego i
wytarła wierzchem dłoni zapłakane oczy. Chwiejnym krokiem podeszła do drzwi balkonu i zadarła
wysoko głowę. Spojrzała w te złote tęczówki i poczuła mocne ukłucie w klatce piersiowej. W oczach
miedzianowłosego można było zobaczyć ból i smutek. Jednak on sam widząc stan w jakim znajduje
się obecnie Bella, wzdrygnął się. Jej wzrok były pusty i również pełny bólu. Oczy były wyraźnie
zaczerwienione i podpuchnięte, a policzki zarumienione.
- Bella, proszę… - wyszeptał Edward cicho, nadal stojąc zza szybą. Bella jakby otrząsnęła się z transu i
szybko popatrzyła na dół, na podłogę.
- Bella… - ponowił próbę, lecz brunetka chwyciła zasłony i energicznie je zasunęła, nie dając mu
dokończyć.
Bella ponownie usiadła na łóżku, nie hamując już łez. Patrzyła pustym wzrokiem przed siebie,
widząc jedynie jego twarz. Każda sekunda wzmagała ból, który był dla niej nie do zniesienia . Miłość
jest jak liść. Niektóre z nich rozkwitają szybko, inne zaś robią to później aby pokazać swoje piękno
późną wiosną. Jednak z czasem człowiek się zmienia, tak jak ich kolor, i uczucie obumiera - tak samo
jak z upływem czasu liście spadają 20 . Brunetka po dłuższej chwili wstała i chwiejnym krokiem wyszła z
domu. W tej chwili nie martwiła się tym czy zamknęła dom lub wzięła komórkę. Bez namysłu
skierowała się w stronę lasu.
Ledwo widoczne za dnia słońce, chowało się już za horyzontem. Zmierzch – ulubiona pora
dnia Belli. Czas gdy dzień zastępuję coś nowego, tajemniczego. Czas gdy słońce kończy swoją
wędrówkę po niebie i powoli zapowiada dzień gdzieś po drugiej stronie świata. Czas gdy jej cierpienie
odstępuje w dal i pozwala odpłynąć myślom do miejsc i chwil, gdy była szczęśliwa. Ciemność z każdą
chwilą pogłębiała się wraz z następnymi krokami brunetki. Drzewa mrocznie zapraszały ją do siebie,
aby razem z nimi pogrążyła się w żałości. Spiesznym krokiem zmierzała do miejsca, gdzie zawsze
mogła pozwolić dać upust swoim emocjom.
Każdy krok zbliżał ją do miejsca, gdzie zawsze podejmowała ważne decyzje. Siedem lat temu
też tam była. Siedziała zapłakana na wilgotnej, od spadającego rzęsiście deszczu, ziemi. Godziny
mijały, a jej rodzicielka zamartwiała się. Jej stan zresztą nie był lepszy. Renee znała prawdę, ale i tak
nie mogła pogodzić się ze stratą męża. Mała brunetka spoglądała w niebo, jakby chcąc ujrzeć tam
tatę i pomachać mu, ostatni raz, na pożegnanie. Ale czy on tam był? Tak sądziła mała brunetka. Tylko
20 Nie wiem, czy tak to można porównać. Ale idąc w wielkim upale patrzyłam na zabłąkany listek, który spadał i tak oto powstała ta myśl.
97
870582648.1004.png 870582648.1007.png 870582648.1008.png 870582648.1009.png 870582648.1010.png 870582648.1011.png 870582648.1012.png 870582648.1013.png 870582648.1014.png 870582648.1015.png 870582648.1016.png 870582648.1018.png 870582648.1019.png 870582648.1020.png 870582648.1021.png 870582648.1022.png 870582648.1023.png 870582648.1024.png 870582648.1025.png 870582648.1026.png 870582648.1027.png 870582648.1029.png 870582648.1030.png 870582648.1031.png 870582648.1032.png 870582648.1033.png 870582648.1034.png 870582648.1035.png 870582648.1036.png 870582648.1037.png 870582648.1038.png 870582648.1040.png 870582648.1041.png 870582648.1042.png 870582648.1043.png 870582648.1044.png 870582648.1045.png 870582648.1046.png 870582648.1047.png 870582648.1048.png 870582648.1049.png 870582648.1051.png 870582648.1052.png 870582648.1053.png 870582648.1054.png 870582648.1055.png 870582648.1056.png 870582648.1057.png 870582648.1058.png 870582648.1059.png 870582648.1060.png 870582648.1062.png 870582648.1063.png 870582648.1064.png 870582648.1065.png 870582648.1066.png 870582648.1067.png 870582648.1068.png 870582648.1069.png 870582648.1070.png 870582648.1071.png 870582648.1073.png 870582648.1074.png 870582648.1075.png 870582648.1076.png 870582648.1077.png 870582648.1078.png 870582648.1079.png 870582648.1080.png 870582648.1081.png 870582648.1082.png 870582648.1084.png 870582648.1085.png 870582648.1086.png 870582648.1087.png 870582648.1088.png 870582648.1089.png 870582648.1090.png 870582648.1091.png 870582648.1092.png 870582648.1093.png 870582648.1095.png 870582648.1096.png 870582648.1097.png 870582648.1098.png 870582648.1099.png 870582648.1100.png 870582648.1101.png 870582648.1102.png 870582648.1103.png 870582648.1104.png 870582648.1106.png 870582648.1107.png 870582648.1108.png 870582648.1109.png 870582648.1110.png 870582648.1111.png 870582648.1112.png 870582648.1113.png 870582648.1114.png 870582648.1115.png 870582648.003.png 870582648.004.png 870582648.005.png 870582648.006.png 870582648.007.png 870582648.008.png 870582648.009.png 870582648.010.png 870582648.011.png 870582648.012.png 870582648.014.png 870582648.015.png 870582648.016.png 870582648.017.png 870582648.018.png 870582648.019.png 870582648.020.png 870582648.021.png 870582648.022.png 870582648.023.png 870582648.025.png 870582648.026.png 870582648.027.png 870582648.028.png 870582648.029.png 870582648.030.png 870582648.031.png 870582648.032.png 870582648.033.png 870582648.034.png 870582648.036.png 870582648.037.png 870582648.038.png 870582648.039.png 870582648.040.png 870582648.041.png 870582648.042.png 870582648.043.png 870582648.044.png 870582648.045.png 870582648.047.png 870582648.048.png 870582648.049.png 870582648.050.png 870582648.051.png 870582648.052.png 870582648.053.png 870582648.054.png 870582648.055.png 870582648.056.png 870582648.058.png 870582648.059.png 870582648.060.png 870582648.061.png 870582648.062.png 870582648.063.png 870582648.064.png 870582648.065.png 870582648.066.png 870582648.067.png 870582648.069.png 870582648.070.png 870582648.071.png 870582648.072.png 870582648.073.png 870582648.074.png 870582648.075.png 870582648.076.png 870582648.077.png 870582648.078.png 870582648.080.png 870582648.081.png 870582648.082.png 870582648.083.png 870582648.084.png 870582648.085.png 870582648.086.png 870582648.087.png 870582648.088.png 870582648.089.png 870582648.091.png 870582648.092.png 870582648.093.png 870582648.094.png 870582648.095.png 870582648.096.png 870582648.097.png 870582648.098.png 870582648.099.png 870582648.100.png 870582648.102.png 870582648.103.png 870582648.104.png 870582648.105.png 870582648.106.png 870582648.107.png 870582648.108.png 870582648.109.png 870582648.110.png 870582648.111.png 870582648.114.png 870582648.115.png 870582648.116.png 870582648.117.png 870582648.118.png 870582648.119.png 870582648.120.png 870582648.121.png 870582648.122.png 870582648.123.png 870582648.125.png 870582648.126.png 870582648.127.png 870582648.128.png 870582648.129.png 870582648.130.png 870582648.131.png 870582648.132.png 870582648.133.png 870582648.134.png 870582648.136.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin