Afera taśmowa w PSL.doc

(35 KB) Pobierz
Afera taśmowa w PSL

Afera taśmowa w PSL

Gigantyczne przekręty

 

"Włos mi dęba staje na głowie, Władek"

 

http://niezalezna.pl/31009-gigantyczne-przekrety-afera-tasmowa-w-psl

 http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=6689&Itemid=55

 

Wyprowadzanie z państwowej firmy gigantycznych funduszy, traktowanie jej jako prywatnego folwarku, informacje o układach towarzyskich w urzędach - takie sprawy poruszali w rozmowie, były szef Agencji Rynku Rolnego Władysław Łukasik i polityk PSL Władysław Serafin. Sensacyjny zapis rozmowy opisujący pozbawione kontroli społecznej mechanizmy zjawisk na styku polityki i biznesu publikuje "Puls Biznesu".

Andrzej Łukasik został odwołany z funkcji szefa Agencji Rynku Rolnego. W tym kontekście żali się Serafinowi opowiadając o sytuacji panującej w resorcie rolnictwa. Mówi, że na decyzję o odwołaniu podjętą przez ministra Marka Sawickiego, miał Andrzej Śmietanko, dyrektor generalny w państwowej spółce Elwarr, zajmującej się handlem zbożem, któremu utrudniał wyprowadzanie publicznych pieniędzy.

"Oni są tam zaprzyjaźnieni towarzysko, myślę, że biznesowo i w każdym innym obszarze. Także razem imprezują i w różny sposób to raz. On traktuje ten Elewarr(spółka należąca do ARR) jako swoją spółkę." - powiedział Władysław Łukasik, były szef Agencji Rynku Rolnego.

Łukasik wymienia nazwiska Dyrektora Generalnego Elewarru i członka rady nadzorczej jej spółki córki - TDM Arrtrans Andrzeja Śmietanko i Anity Szczykutowicz Dyrektora departamentu promocji i komunikacji ministerstwa rolnictwa kierowanego przez Marka Sawickiego.

"Także mecenas to jest słup. Ja nie chciałem się na to zgodzić, wymusili to na mnie z ministrem, że on ustępuje z prezesa. Bo ja wolę, żeby on był prezesem, a nie słup. A w ten sposób to słup wszystko mu firmuje. A to, co Andrzejek lubi, za nic on sam nie odpowiada. Wiesz, on sobie może wnioskować… On zawnioskował o wynagrodzenie 50 tysięcy złotych miesięcznie. Ja mu tego nie mogłem podpisać, ale ten słup mu podpisał. Miesięcznie..." - mówi były szef Agencji Rynku Rolnego o kulisach korupcji

"Ale nie tylko to sobie wpisał. On sobie wpisał, na przykład, że nie 1 proc. udziału w zysku, tylko 3 proc. będzie miał. Albo teraz to on uważa, że 10 proc. powinien mieć. W ogóle, że te pieniądze - tam jest 90 milionów na koncie - że to w ogóle wszystko jest jego. I on to, powiedzmy, w sposób bardzo taki różny to eksploatuje" - czytamy w stenogramie rozmowy opublikowanej przez "Puls Biznesu".

W rozmowie padają też nazwiska byłego wiceministra pracy Mirosława Mielniczuka, Andrzeja Łuszczewskiego pełniącego obowiązki prezesa ARR.

"Więc oni wszyscy traktują to jako swój folwark teraz. Czy tam Mielniczuk taki, to teraz gabinet mu szykują" - ujawnia w rozmowie Łukasik.

" Chociaż formalnie według ustawy, to żebyś wiedział, to nie jest całkiem legalne p.o. [pełniącym obowiązki, chodzi o Łuszczewskiego - red.]. Dlatego, że w ustawie nie przewidziano czegoś takiego jak p.o. i premier właściwie powinien najpierw ogłosić konkurs, a potem dopiero zrobić, albo zmienić przepis. Ale tam pal sześć. Zrobili, jak zrobili. To będzie trwać dłużej, oni się nie będą śpieszyć z konkursem. Dlatego, że wygodnie jest dla Śmietanki, wygodnie jest dla tej całej bandy, tej grupy, żeby oni rządzili" - miał powiedzieć były szef szef ARR.

O sprawie miał być poinformowany minister rolnictwa - "...w listopadzie podszedłem i mówię, że tam współpracownicy różnie mówią o przemeblowaniu, przewietrzeniu... Jak ma tutaj minister jakiś inny pomysł… On mówi: nie słuchaj plotek, pracuj, jak coś, to będziemy rozmawiać" - relacjonuje Łukasik.

" On wymyślił, że on odejdzie z tego prezesa, bo tu go ustawa kominowa hamuje. Chociaż też ją tam całkiem nie przestrzegano w tym wypadku, bo on miał dziewięć średnich w sumie, dziewięć średnich plus udziały w zysku - uważał, że to jest mało - i nieograniczoną ilość kosztów, jakie sobie chcesz. Od Honolulu po wszystkie wyjazdy, cały świat, co chcesz. Nie wiadomo, co wszystko. Nieograniczona liczba. Jak coś, to refakturujesz jako usługi prawnicze, czy coś, bo tam są podpięte, wiesz, kilka firm, jeszcze jest Zamość podległe i te w Łodzi Atlas, czy dowolna ilość. Ale dobra, to tam ja taki upierdliwy nie byłem. Wymyślił, że on sobie wynagrodzenie praktycznie podwoi. I to było w tajemnicy przede mną." - mówi dalej

"Rada nadzorcza Elewarru, czyli Łuszczewski, Groszek i tam jeszcze Śmietanko, Szczykutowicz, o i tam jeszcze znajomi od niego są. Sąsiad do tej rady, on takich pobrał w tajemnicy pojechali do Mołdawii, tam była rada nadzorcza. Utworzyli przedstawicielstwo. No przedstawicielstwo mogli otworzyć. Pracownika zatrudnili tak jakiegoś tam. Natomiast, natomiast nie, samego kapitału nie wytransferowali. Ja zresztą rozmawiałem z tą prezes z Łodzi i mówiłem, że powinna mieć jakieś dokumenty trochę lepsze na… bo wiesz wysłać za granicę kilka milionów to ja się nie spieszę. Więc powiedziałem, że ja takiej zgody dla Elewarru nie daję. Ona jak chce niech sobie działa. Nie utworzyli tej spółki. Potem, za miesiąc się wygadał Śmietanko, jaki interes popsułem. On chciał te kilka milionów, żeby ta spółka w Mołdawii powstała i natychmiast przeniosła do innej spółki jako wkład 20 procent w spółce, gdzie byłby Polski Cukier, Pol-Mot i jeszcze ktoś i Elewarr miałby…" - zdradza kulisy afery Łukasik

" Śmietanko ma w tym udział jeden, drugi… bo on uważa, że cały, że cała ta spółka... On chce się tam okopać i uwłaszczyć. Tam w tej chwili jest około 80 milionów na koncie. Spółka jest warta, nie wiem, około 150-160 milionów, spółka ta Elewarr...On de facto tak to chce prywatyzować, żeby to było jego, żeby to było nieodwołalne i wiecznie jego. Czyli każda ich koncepcja jest dobra, w którym to się staje jego." - opowiada o planach uwłaszczenia spółki skarbu państwa. 

Łukasik mówi o bezkarności tych działań - "NIK za bardzo się tego nie wnika. NIK tam patrzy, czy nie przekroczył ustawy kominowej. CBA itd. i ci inni, oni się tam takimi rzeczami tam na razie…. To jest totalnie bezkarne, to ci mówię." - czytamy w stenogramie rozmowy opublikowanej przez dziennik.

- "Włos mi dęba staje na głowie, Władek" - nie może uwierzyć Władysław Serafin, szef kółek rolniczych.

Cały stenogram dostępny stronach portalu "Puls biznesu". Gazeta podkreśla, że nie zna okoliczności utrwalenia rozmowy, ale ze względu na jej treść, czuje się w obowiązku ją upublicznić.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin