2.pdf

(101 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
- To niemożliwe... - wymruczałam, ale chyba nikt mnie nie słyszał.
- „Łódź została wynajęta kilka mil stąd; pracownik firmy potwierdził, że Annette LaBarge sama wynajęła ją w
ubiegły piątek. Władze nadal nie wiedzą, czemu kobieta popłynęła na wyspę; jak na razie nie ma żadnych
podejrzanych".
Gaza w ustach... Moi rodzice tak właśnie zginęli! Nie-umarli, których śledzili, wyssali ich dusze. Takie właśnie
zagrożenie ze sobą nieśli: niektórzy z nich odbierali żyjącym dusze, zyskując w ten sposób chwilowy
przypływ energii życiowej. Panna LaBarge była strażnikiem, podobnie jak moi rodzice. Czy została
zamordowana przez nieumarłego? Czy właśnie to widziałam w moim śnie?
- „Wyspa, którą miejscowi nazywają Młodszą Siostrą, jest niewielką, niezamieszkaną wysepką na jeziorze
Erie,
gdzie w ostatnim czasie zaobserwowano podejrzanie dużo niezidentyfikowanych obiektów pływających. Czy
były to jakieś zwierzęta? Stworzenia mityczne? A może coś znacznie bardziej złowieszczego niż potwór
rodem z żądnych sensacji brukowców?"
Kamera przesunęła się, pokazując brzeg, gdzie dwóch mężczyzn w mundurach wnosiło ciężkie nosze na
łódź patrolową.
- To nie może być ona - wyszeptałam, gapiąc się w ekran. Usiłowałam zrozumieć, co właściwie widzę. Nie
mogłam pogodzić się z tym, że ciało na noszach to zwłoki panny LaBarge, kobiety, która uwielbiała angielską
herbatę i Nietzschego, która była jedynym głosem rozsądku w pozbawionym sensu chaosie, jedynym
profesorem, którego uważałam za przyjaciela...
- To musi być jakaś pomyłka - zwróciłam się do Dustina. - Skąd pewność, że to ona? - Nie odpowiedział,
więc naciskałam dalej: - Może zidentyfikowali złą osobę? To do niej niepodobne, strażnicy zawsze działają w
parach, panna LaBarge nigdy nie popłynęłaby sama...
- Może masz rację... - powiedział, ale nie patrzył mi w oczy.
Kamera znów wróciła na plażę; wzdrygnęłam się, gdy na krótką chwilę pokazała plątaninę śladów na piasku,
jakby układających się w jakąś wiadomość.
Staliśmy, wpatrzeni w ekran telewizora, czekając na dalsze wyjaśnienia, ale w kółko mówili to samo, a potem
pojawiła się reklama i zwykły punkt programu, niemal obraźli-wy w swej normalności. Czyżbym zobaczyła we
śnie to, co wydarzyło się naprawdę? Czy jakimś cudem przewidziałam ostatnie chwile życia panny LaBarge?
- Wyłączcie to - rzuciłam, ale tak cicho, że nikt nie usłyszał. - Wyłączcie to! - powtórzyłam. - Proszę.
Gdy nikt się nie ruszył, skoczyłam do przodu i wdusiłam przycisk wyłącznika. Wszyscy patrzyli na mnie
wstrząśnięci, Dustin wyciągnął do mnie rękę, ale się odsunęłam.
Z tego, co stało się potem, pamiętałam tylko urywki. Pamiętam, że Dustin szarpał za klamkę od drzwi
biblioteki, gdzie się zamknęłam od środka; pamiętam kurz na swoich dłoniach, gdy wyjmowałam ze zbiorów
dziadka wszystkie książki filozoficzne o snach i śmierci, układając je wokół siebie; pamiętam szorstkość
dywanu, gdy siadłam na nim, zbyt wyczerpana, żeby sięgnąć choćby po jeden tom. Wydawało mi się, że
książki rozsypane wokół mnie były echem ludzi, których kiedyś znałam.
Siedziałam tak, dopóki na korytarzu nie zapanowała cisza. Mogłam myśleć wyłącznie o moim śnie,
widziałam twarz mojej nauczycielki, gdy odwróciła się do mnie z latarką i powiedziała: „To ty?", czułam wodę
na mojej twarzy, gdy płynęłam za jej łódką, widziałam śliskie stwory, które wyszły za nią na brzeg. Co bym
zrobiła, gdybym się nie obudziła? Co bym zobaczyła?
- Nic - powiedziałam głośno. Byłam strażnikiem, potrafiłam wyczuć śmierć, ale nie potrafiłam jej przewidzieć.
Nikt nie potrafił. - To był tylko zły sen - upomniałam się, choć w to nie wierzyłam.
Dustin, nadal czekał pod biblioteką. Nagle zawołał:
- Renée? Wszystko w porządku? Możesz mnie wpuścić? Nie odpowiedziałam.
- Wszystko będzie dobrze, Renée - błagał delikatnie. - To był wypadek, wypadek strażnika. Prawdopodobnie
została zamordowana przez nieumarłego, którego ścigała. To się zdarza.
Popatrzyłam na linię światła pod drzwiami, ale nie poruszyłam się.
Dustin westchnął.
- Cóż, jestem tu, jakby co.
Ja też tu byłam, pomyślałam, a jednak zeszłej nocy znalazłam się zupełnie gdzie indziej. Czy to był
wypadek? W moim śnie nie wyglądało na to, żeby ona kogoś ścigała. To raczej ja ją ścigałam.
Nie otworzyłam drzwi. Usiadłam przy ścianie pod oknem i słuchałam, jak pada deszcz, aż w końcu
zasnęłam.
Gdy się obudziłam, deszcz już ustał, w domu panowała cisza. Przetarłam oczy, wstałam, otworzyłam drzwi i
omal nie potknęłam się o Dustina, który siedział na podłodze, przysypiając obok tacy z imbrykiem, dwiema
filiżankami i talerzem maślanych ciasteczek.
- Renée... - Wstał i podniósł tacę. - Pomyślałem, że możesz mieć ochotę na coś rozgrzewającego. - Wszedł
do biblioteki.
Usadowił się na niewielkiej przestrzeni za mną, między stosami książek. Poprawił marynarkę i uśmiechnął
się do mnie ze smutkiem.
- Przytulny kącik. I ciekawy dobór lektury - rzekł, wskazując stos książek Arystotelesa, których użył jako
stolika. Nalał mi filiżankę herbaty, teraz już zimnej. - Wiesz, Annette LaBarge przyjeżdżała tu razem z twoją
mamą każdego lata, gdy uczyły się w akademii. - Wyjrzał przez okno na mokry zielony trawnik. - Była taką
miłą dziewczyną.
- Mam wrażenie, że wszyscy wokół mnie umierają -szepnęłam.
- Bo tak się dzieje, gdy człowiek robi się coraz starszy.
- Ale ja nie jestem aż tak stara.
- Jesteś strażnikiem. Ja też kiedyś byłem, a popatrz na mnie. - Skrzywił się, kiedy rozprostował nogi. - Dla
nas czas płynie inaczej; życie, śmierć, czasem to wszystko zdaje się być snem.
Przeszył mnie dreszcz.
- Snem?
Dustin skinął głową.
Chciałam opowiedzieć mu, co widziałam we śnie, spytać, co o tym myśli. Chciałam mu powiedzieć, że to nie
moja wina, że to był wypadek... Ale nie mogłam. A jeśli powtórzy dziadkowi? I tak miałam dość kłopotów.
Patrzyłam na jego pulchne dłonie pokryte starczymi plamami.
- Byłeś strażnikiem?
- Tak - pochylił się, wziął z talerzyka dwa ciasteczka, podał mi jedno. - Po prostu żyj dalej.
Odwróciłam się, nie mogłam patrzeć na jedzenie.
- A jeśli nie wiem jak? Dustin zmarszczył brew.
- Nie wiesz jak co?
- Żyć dalej.
- To się będzie działo samo, bez względu na to, czy wiesz, czy nie - rzekł. - Cóż innego możemy zrobić?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin