Nigdy mnie nie pokochasz - Rozdział II.pdf
(
119 KB
)
Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
NIGDY MNIE NIE
POKOCHASZ
Mercedes Lake
P R O L O G
nna popatrzyła z góry na pi
ħ
trz
Ģ
ce si
ħ
kwiaty. Wytrwale pi
ħ
ły si
ħ
po nagrobku,
białe jak pierwszy
Ļ
nieg. Okalały cały
nagrobek, przysłaniały
Ļ
wie
Ň
o zakopan
Ģ
ziemi
ħ
. Ich zapach unosił si
ħ
w powietrzu docieraj
Ģ
c do
jej nozdrzy – dra
Ň
nił je niemiłosiernie. Przełkn
ħ
ła
Ļ
lin
ħ
,
mimowolnie zaciskaj
Ģ
c palce na łody
Ň
ce ró
Ň
y, któr
Ģ
Ļ
ciskała w palcach od samego rana.
Sło
ı
ce
Ļ
wieciło wysoko na niebie. Było ju
Ň
południe. Wi
ħ
kszo
Ļę
przybyłych rozchodziła si
ħ
do
samochodów w
Ň
ałobnym, wolnym korowodzie. Anna
stała patrz
Ģ
c na kamienny nagrobek przygaszonym,
pustym wzrokiem. Krwista ró
Ň
a tkwiła w jej placach. W
ko
ı
cu, po kolejnych kilku minutach ciszy, rzuciła j
Ģ
na
biały stos kwiatów.
Była zgrabn
Ģ
, szczupł
Ģ
dziewczyn
Ģ
, jednak w
czarnej sukience pogrzebowej wydawała si
ħ
drobniejsza i
całkowicie krucha. Blada cera podkre
Ļ
lała cienie pod
oczyma, przeci
ħ
t
Ģ
brew i czupryn
ħ
mocno falowanych
włosów, które si
ħ
gaj
Ģ
c do połowy pleców opadały
kaskad
Ģ
na ciemny materiał jedwabistym wodospadem.
W oddali majaczyła sylwetka ko
Ļ
cioła, a do uszu
dolatywała
Ň
ałosna pie
Ļı
dzwonów, przypominaj
Ģ
ca w tej
chwili gło
Ļ
ny szloch. Kilkoro
Ň
ałobników spojrzało z
ukosa na samotn
Ģ
posta
ę
Anny, ale
Ň
aden z obserwatorów
A
Dla Natashy
Bo miło
Ļę
powinna by
ę
najwi
ħ
kszym z grzechów.
2
Czasami niewytłumaczalne jest najprostsz
Ģ
z prawd.
nie podszedł, by zło
Ň
y
ę
kondolencje. Wcze
Ļ
niej unikała
spotkania z uczestnikami pogrzebu, a teraz całkowicie
chciała odci
Ģę
si
ħ
od zb
ħ
dnego towarzystwa.
Zdj
ħ
cie na kamiennej tablicy było czarno-białe.
Kobieta miała spokojn
Ģ
min
ħ
, długie proste włosy, w
naturze kasztanowe, które okalały twarz o delikatnych
rysach ju
Ň
naznaczonych czasem. W k
Ģ
cikach ust wida
ę
było drobne zmarszczki. Nastolatka przymkn
ħ
ła powieki,
wdychaj
Ģ
c powietrze gł
ħ
boko w płuca.
Katherine Josephine Parker
ur. 15.08.1970r. zm. 30.09.2011r.
Po raz kolejny tego dnia z ust dziewczyny
wyrwało si
ħ
westchnienie.
Przeczesała włosy palcami. Mimowolnie poczuła
zapach swojego ró
Ň
anego szamponu, który był tak
podobny do woni p
Ģ
ków przy nagrobku,
Ň
e nagle zrobiło
jej si
ħ
niedobrze.
Odwróciła si
ħ
, patrz
Ģ
c w stron
ħ
czarnej bramy
cmentarza. Grupka jej krewnych rozmawiała, pochylaj
Ģ
c
si
ħ
ku sobie. Zmru
Ň
yła powieki. W
Ļ
ród nich stała
Bambina Quinn, siostra zmarłej. Obgryzała resztki
paznokci, słuchaj
Ģ
c dyskusji swojego m
ħŇ
a George’a i
brata Marcusa. Anna patrzyła na ich spi
ħ
te, ponure miny.
Od kilku tygodni trwała dyskusja, kto ma zaj
Ģę
si
ħ
siedemnastoletni
Ģ
córk
Ģ
Katherine. Jako,
Ň
e ka
Ň
de z
rodze
ı
stwa zmarłej miało własne dzieci i własne firmy,
to przej
ħ
cie opieki nad nastolatk
Ģ
było dodatkow
Ģ
trudno
Ļ
ci
Ģ
. Jakby czuj
Ģ
c na sobie wzrok Anny, Bambina
uniosła głow
ħ
tylko po to, by po chwili ponownie j
Ģ
spu
Ļ
ci
ę
w naturalnym ge
Ļ
cie wstydu.
Anna nie
ŇĢ
dała od nikogo lito
Ļ
ci. Wiedziała,
Ň
e
je
Ļ
li nie oni, to zajmie si
ħ
ni
Ģ
Cecilia McKenzie.
Przyjaciółka matki ze studiów przyjmowała jej córk
ħ
ka
Ň
dego lata w swoim zabytkowym domu nad jeziorem.
Jednak, od kiedy Anna zacz
ħ
ła nauk
ħ
w liceum, ich
wzajemne stosunki prawie zanikły. Teraz, gdy matka
dziewczyny zmarła, musiała ona wprowadzi
ę
si
ħ
do
Cecilii z wiadomych przyczyn rodzinnych.
W tej chwili kobieta szła w jej stron
ħ
z dziwnym,
melancholijnym u
Ļ
miechem. Zatrzymała si
ħ
kilka
kroków od Anny. Obydwie spojrzały sobie w oczy, tak
samo przybite i dalekie.
- Jed
Ņ
my do domu – powiedziała Cecilia.
Anna zdobyła si
ħ
tylko na słabe kiwni
ħ
cie głow
Ģ
.
3
4
ROZDZIAŁ PIERWSZY
pozwolenie, by wej
Ļę
do
Ļ
rodka. Cecilia, kobieta w
kwiecie wieku z burz
Ģ
jasnych loków i ze skór
Ģ
spalon
Ģ
sło
ı
cem, posłała Olgierdowi mro
Ņ
ne spojrzenie.
- We
Ņ
baga
Ň
e i zanie
Ļ
je do pokoju go
Ļ
cinnego.
Wybacz mu – posłała Annie przepraszaj
Ģ
ce spojrzenie –
Zazwyczaj jest bardziej wygadany.
Znikn
ħ
ła w kuchni. Olgierd, nadal milcz
Ģ
cy,
zszedł całkowicie na dół.
Był od niej wy
Ň
szy o co najmniej pi
ħę
centymetrów. Z bliska jego t
ħ
czówki nabrały nowego
odcienia, podobnego bardziej do zastygłej soczewicy.
Pami
ħ
tała go doskonale. Nie dziwiła si
ħ
jednak,
Ň
e
on nie poznał jej. Gdy ostatnio si
ħ
widzieli, w jej brwi nie
widniał kawałek metalu, a włosy były w barwie dojrzałej
marchewki. Poza tym, wtedy była o wiele młodsza i
przechodziła etap poczwarki, którego nienawidziła a
Ň
do
momentu,
a oczy diabła.
To była pierwsza my
Ļ
l, jaka naszła Ann
ħ
po
przest
Ģ
pieniu progu jednorodzinnego domu,
poło
Ň
onego tu
Ň
obok wspaniałej, otwartej
przestrzeni Montany.
Gdy tylko stan
ħ
ła w progu, zaskoczyła j
Ģ
para
bursztynowych, magnetycznych oczu podobnych do
gor
Ģ
cego, płynnego złota. Patrzyły na ni
Ģ
dziko, niemal
Ň
e
obsesyjnie. Anna zamarła, trzymaj
Ģ
c w r
ħ
ku jedn
Ģ
z
walizek.
Chłopak zaciskał w dłoni komórk
ħ
. Jedn
Ģ
nog
ħ
miał na podłodze przedpokoju, a drug
Ģ
wci
ĢŇ
trzymał na
pierwszym stopniu drewnianych schodów. Nie powitał
jej. Milczał, jakby czekał, a
Ň
intruz wykona pierwszy
ruch.
M
gdy
zmieniła
si
ħ
w
ładn
Ģ
,
zgrabn
Ģ
siedemnastolatk
ħ
.
- Liczyłam na wspominki z dawnych czasów –
mrukn
ħ
ła niezbyt przyja
Ņ
nie – Chyba jednak łudziłam si
ħ
na pró
Ň
no.
- Powinienem zanie
Ļę
to na gór
ħ
– zignorował jej
nieco sarkastyczne słowa i wzi
Ģ
ł w dłonie walizki – Nie
zgub si
ħ
.
-
ĺ
wietnie – rzuciła cicho, gdy chłopak znikn
Ģ
ł na
pi
ħ
trze – Wr
ħ
cz wspaniale.
Poprawiła torb
ħ
na ramieniu. Rozejrzała si
ħ
dookoła.
Dziewczyna zlustrowała wysokiego,
wysportowanego nastolatka z ciemnymi, krótko
strzy
Ň
onymi włosami i skór
Ģ
w lekkim,
Ļ
niadym odcieniu
podejrzliwym spojrzeniem.
- Olgierd – Cecilia przywołała syna do porz
Ģ
dku;
wygl
Ģ
dał jakby nagle obudził si
ħ
z długiego snu – Gdzie
twoje maniery? Nie udawaj zaskoczonego. Przecie
Ň
mówiłam ci,
Ň
e przyjad
ħ
z go
Ļ
ciem.
Chłopak ponownie spojrzał na Ann
ħ
. Ta stała
spokojnie w progu, jakby czekała na zaproszenie, a raczej
5
6
Dom był utrzymany w charakterze starych
pałaców. Podłoga wyło
Ň
ona płytkami l
Ļ
niła jak
powierzchnia dobrze wypolerowanego lustra, a z sufitu
zwieszał si
ħ
kryształowy
Ň
yrandol przypominaj
Ģ
cy kwiat
ulepiony z sopli lodu.
W dzieci
ı
stwie, podczas letnich wizyt, lubiła
wyobra
Ň
a
ę
sobie,
Ň
e cały ten domy jest zamkiem, a ona
odgrywa ksi
ħŇ
niczk
ħ
w złotej klatce. Nieraz biegała po
tych korytarzach z plastikow
Ģ
koron
Ģ
na głowie.
Oczywi
Ļ
cie, zawsze przy jej boku towarzyszył jej
Olgierd.
Byli najlepszymi przyjaciółmi w czasach, gdy
najpi
ħ
kniejsz
Ģ
rzecz
Ģ
na
Ļ
wiecie były trzy gałki lodów w
ró
Ň
nych smakach.
Cecilia wyjrzała z salonu z u
Ļ
miechem na twarzy.
Ju
Ň
nie przypominała przygaszonej kobiety z pogrzebu. O
dziwo dla samej siebie, Anna nie była ani troch
ħ
zła z
tego powodu.
- Masz ochot
ħ
na co
Ļ
do jedzenia? A mo
Ň
e co
Ļ
do
popicia?
- Nie, dzi
ħ
ki. Rozpakuj
ħ
si
ħ
, a potem mo
Ň
e pójd
ħ
spa
ę
. Jestem zm
ħ
czona po podró
Ň
y.
- Rozumiem – kobieta wygl
Ģ
dała na nieco
rozczarowan
Ģ
, ale starała si
ħ
nie da
ę
nic po sobie pozna
ę
– Pokój na pi
ħ
trze, tu
Ň
przy schodach. Masz ju
Ň
Ļ
wie
Ň
o
po
Ļ
cielone łó
Ň
ko. Gosposia wysprz
Ģ
tała tak
Ň
e łazienk
ħ
.
- Dzi
ħ
kuj
ħ
– Anna zabrała swoj
Ģ
podr
ħ
czn
Ģ
torb
ħ
i
podreptała na gór
ħ
.
Nie miała poj
ħ
cia, gdzie podział si
ħ
Olgierd, ale
Ň
eby tylko na niego nie wpa
Ļę
, od razu skryła si
ħ
w
pokoju go
Ļ
cinnym. Z r
ħ
k
Ģ
nadal tkwi
Ģ
c
Ģ
na klamce
rozejrzała si
ħ
dookoła.
Wszystko utrzymane było w jasnych tonacjach,
odcieniach bieli i be
Ň
u. Łó
Ň
ko zajmowało połow
ħ
Ļ
ciany
przy drzwiach. Miało wbudowany baldachim, z którego
na kraw
ħ
dzie łó
Ň
ka spływała delikatna, półprzezroczysta
tkanina.
Po prawej mie
Ļ
ciło si
ħ
du
Ň
e okno wychodz
Ģ
ce na
ogród. Wspaniały, rozległy i si
ħ
gaj
Ģ
cy a
Ň
do dwudziestu
metrów na domem.
Anna rozpakowała podr
ħ
czn
Ģ
torb
ħ
, w której
mie
Ļ
ciła głównie kilka ulubionych ksi
ĢŇ
ek oraz płyty CD
z muzyk
Ģ
klasyczn
Ģ
oraz rockow
Ģ
. Na dnie znalazła si
ħ
drewniana ramka z czarno-białym zdj
ħ
ciem.
Dziewczyna popatrzyła na fotografi
ħ
, gdzie razem
z matk
Ģ
stoi przed du
Ň
ym, odnowionym budynkiem. Jej
pierwszy dzie
ı
liceum.
Odło
Ň
yła torb
ħ
stawiaj
Ģ
c j
Ģ
na podłodze, tu
Ň
obok
stolika nocnego. Usiadła na po
Ļ
cieli i odgarn
ħ
ła kr
ħ
cone
włosy z policzka. Miały odcie
ı
czystej, l
Ļ
ni
Ģ
cej miedzi.
W dodatku do zielonych oczu wygl
Ģ
dały jak płon
Ģ
ce
spr
ħŇ
ynki.
Dopiero po chwili zauwa
Ň
yła swoje walizki na
drugiej stronie pokoju, tu
Ň
przy drzwiach do garderoby.
Uniosła brew w sarkastycznym ge
Ļ
cie. Pomy
Ļ
lała,
Ň
e
7
8
mimo widocznej niech
ħ
ci Olgierd zdołał donie
Ļę
baga
Ň
e
do pokoju bez wi
ħ
kszych komplikacji.
Postanowiła rozejrze
ę
si
ħ
po pi
ħ
trze. Chciała by
ę
obeznana z domem, skoro miała tam zamieszka
ę
na
dłu
Ň
szy czas.
Podniosła si
ħ
i przeszła do drzwi. Zlustrowała
korytarz uwa
Ň
nym spojrzeniem, a dopiero potem wyszła,
zamykaj
Ģ
c za sob
Ģ
pokój.
Pierwszym pomieszczeniem, na które natrafiła,
była mała, nowoczesna kuchnia usadowiona po prawej
stronie korytarza. Weszła do
Ļ
rodka przez elegancki łuk i
obejrzała wszystko uwa
Ň
nie.
Po lewej stały obok siebie blaty, kuchenka oraz
niewielka lodówka. Zajrzała do niej. Znalazła tam napoje
gazowane w puszkach i kilka owoców.
Po lewej stała wi
ħ
ksza lodówka, w której
umieszczone ró
Ň
ne produkty spo
Ň
ywcze wraz z kilkoma
butelkami wody
Ņ
ródlanej.
Po
Ļ
rodku pomieszczenia wbudowano szerok
Ģ
wysp
ħ
, nad któr
Ģ
paliła si
ħ
lampa daj
Ģ
ca białe, naturalne
Ļ
wiatło. Po jednej stronie zabudowy zobaczyła dwa
krzesełka barowe.
Wyszła z kuchni i poszukała łazienki.
Nowoczesny prysznic zamontowano w prawym rogu
pokoju, w samym k
Ģ
cie.
Po lewej wbudowano w
Ļ
cian
ħ
szafk
ħ
z lustrami
wmontowanymi
buteleczk
ħ
syropu
na
kaszel,
pudełko
Vicodinu
i
opakowanie aspiryny.
Obmyła twarz pod zimn
Ģ
wod
Ģ
, tym samym
ochładzaj
Ģ
c policzki. Wytarła skór
ħ
i wróciła do swojego
pokoju. Wszystko została w najlepszym porz
Ģ
dku.
Otworzyła szaf
ħ
, by rozpakowa
ę
i powiesi
ę
rzeczy, ale w
Ļ
rodku zastała du
Ň
y pokrowiec z
przyczepion
Ģ
kartk
Ģ
. Poznała po kształcie, co było w
Ļ
rodku.
Mały prezent na powitanie.
Cecilia
Anna otworzyła pokrowiec. Widok nowej,
drewnianej gitary akustycznej w barwie ciemnego
orzecha sprawił,
Ň
e mimowolnie wci
Ģ
gn
ħ
ła powietrze
gł
ħ
boko do płuc.
Zabrała ze sob
Ģ
instrument i zeszła na dół.
Słyszała odgłosy w kuchni, wi
ħ
c szybko przemkn
ħ
ła
korytarzem na zewn
Ģ
trz. St
Ģ
paj
Ģ
c ostro
Ň
nie po
Ļ
cie
Ň
ce,
uszła kilka metrów i otworzyła furtk
ħ
do ogrodu.
Niemal cała jego długo
Ļę
tkwiła w cieniu
rezydencji. Krzewy ró
Ň
porastały równo przyci
ħ
t
Ģ
traw
ħ
.
Wi
ħ
kszo
Ļę
ju
Ň
posiadała du
Ň
e, kolorowe p
Ģ
czki. W
Ļ
ród
ro
Ļ
lin zauwa
Ň
yła star
Ģ
, drewnian
Ģ
ławk
ħ
, niemal
Ň
e
niewidzialn
Ģ
dla kogo
Ļ
, kto nie znał tego terenu.
Usiadła, upewniaj
Ģ
c si
ħ
, nie ma nikogo w pobli
Ň
u.
Nastroiła struny, przypominaj
Ģ
c sobie podstawowe
d
Ņ
wi
ħ
ki. Nie grała ju
Ň
od kilku tygodni, z których
wi
ħ
kszo
Ļę
sp
ħ
dziła w szpitalu, tu
Ň
po wypadku.
w
drzwiczki.
W
Ļ
rodku
znalazła
9
10
Plik z chomika:
burned-wypalona
Inne pliki z tego folderu:
Nigdy mnie nie pokochasz - Rozdział V.pdf
(283 KB)
Nigdy mnie nie pokochasz - Rozdział IV.pdf
(232 KB)
Nigdy mnie nie pokochasz - Rozdział III.pdf
(176 KB)
Nigdy mnie nie pokochasz - Rozdział II.pdf
(119 KB)
Nigdy mnie nie pokochasz - Rozdział I.pdf
(90 KB)
Inne foldery tego chomika:
Grafika
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin