FYM Aneks-3.pdf

(2743 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Medytacje smoleńskie 9: „końcóweczka”
(aneks-3 do „Czerwonej strony Księżyca”)
1. W poszukiwaniu „samolotu Wiśniewskiego”
Gdy opublikowano „stenogramy” w wersji opracowanej przez krakowski IES
( http://www.naszdziennik.pl/pdf/ies.pdf ) , skrótowo je w mojej książce określiłem jako CVR-3
(wersji różniącej się, co oczywiste, od poprzednich wersji „zapisów rozmów załogi prezydenckiego
tupolewa” - z biegiem czasu bowiem i w wyniku „kopiowania końcóweczki”, różne szczegóły się na
dziwnych ruskich szpulach pozacierały ( http://freeyourmind.salon24.pl/381899,pozdrowienia-dla-
ies ) ) – pojawiła się fraza, która rzuciła poniekąd nowe światło na „sprawę smoleńską”.
Wyeksponowałem tę frazę (przypisywaną śp. R. Grzywnie) jako motto do rozdziału „W
wielowymiarowej
ruskiej
zonie”
content/uploads/2012/02/FYM-cz-5.pdf , s. 1). Chodzi o wypowiedź (ulokowaną w CVR-3 w
godzinie 08:06 pol. czasu): „ Zniża. Czyżby też do Katynia leciał?
( http://www.naszdziennik.pl/pdf/ies.pdf , s. 7). Sygnalizuje ona jednoznacznie, iż piloci widzą inny
statek powietrzny (jak się domyślamy, nie może chodzić o jaka z Dowódcami ani o iła-76 z
„prezydencką ochroną” w ruskim stylu – te bowiem samoloty nie budziłyby takiego znaku
zapytania), który najwyraźniej kieruje się w stronę Smoleńska.
Jeśliby wierzyć CVR-3, czyli tej IES-owej wersji „stenogramów”, o 8:06 „prezydencki tupolew”
znajduje się jeszcze w przestrzeni powietrznej Białoruskiej SSR, ale gdzie dokładnie, to już temat na
osobną dyskusję. Czy z kolei ten „zniżający się do Katynia” to jeden z samolotów „białoruskiego
lotnictwa”, o którym to lotnictwie wspominano 10 Kwietnia, iż „wielokrotnie ostrzegało” polską
załogę o fatalnych warunkach w Smoleńsku ( „Przedstawiciele władz rosyjskich poinformowały, że
białoruskie lotnictwo wielokrotnie ostrzegało polskich pilotów Tu-154 przed złą
pogodą i trudnymi warunkami do lądowania w Smoleńsku. Mimo ostrzeżeń, załoga
Gdyby nawet jakiekolwiek ostrzeżenie „białoruskiego lotnictwa” się pojawiło, to na pewno żadnej
rozmowy załogi „prezydenckiego tupolewa” z jakąś w kokpicie białoruskiego samolotu w żadnych
stenogramach nie znajdujemy (ani w wersji komisji Burdenki 2, ani tej „komisji Millera”
( http://mswia.datacenter-poland.pl/protokol/Zalacznik_nr_8_-
_Odpis_korespondencji_pokladowej.pdf ) , ani IES-u). Warto jednak wspomnieć o białoruskim (?)
samolocie „Belavia 1958” ( http://info.flightmapper.net/flight/Belavia_B2_1958 ) , który kieruje się
840144359.022.png 840144359.023.png 840144359.024.png 840144359.025.png 840144359.001.png 840144359.002.png 840144359.003.png 840144359.004.png 840144359.005.png 840144359.006.png
 
na ASKIL koło 8:14 pol. czasu ( http://www.naszdziennik.pl/pdf/ies.pdf , s. 27-28)
Wiemy jednak z lektury różnych wersji „stenogramów”, że trochę samolotów się wtedy kręciło w
powietrzu to tu, to tam. Takim wyjątkowo znanym jest choćby ruski TSO 331 dopytujący wieżę
szympansów o pogodę na Siewiernym” na jakieś 12 minut przed zgłaszaniem się „prezydenckiego
tupolewa” w ASKIL, sam zaś zbliżający się do tego punktu o 8:18/8:19;
( http://www.naszdziennik.pl/pdf/ies.pdf , s. 36). Możemy też z dużym prawdopodobieństwem
założyć, iż mogły w powietrzu być takie, których załogi nie miały zamiaru (ani rozkazu)
porozumiewać się z polskimi pilotami (przykładowo tu można podać pilotów rozmawiających o
„zakończonym zrzucie/wybrosce” (8:27-8:28 pol. czasu; do dziś nie wiadomo, co/kogo zrzucano i
gdzie, a paranoicy smoleńscy twierdzą, że uzupełniano scenografię na Siewiernym „przed
katastrofą”)).
To, iż nie wiadomo, gdzie dokładnie znajduje się „prezydencki tupolew” , kiedy Grzywna
wypowiada cytowane wyżej zdanie, wynika z wielu przesłanek. Po pierwsze, klasyczna już, Ruscy
łżą, a więc dokumentacja dot. lotu polskiej załogi została ewidentnie sfałszowana (jeśli tak, to także
pod względem parametrów czasowych lotu i położeń statku powietrznego). Po drugie, jeśli
weźmiemy pod uwagę wstępny „plan lotu” na 10-04 przygotowany przez dowódcę eskadry
tupolewów, czyli B. Stroińskiego (wysłany clarisem do Rusków 18 marca 2010
istotne dane: przelot z ASKIL do XUBS jest wyliczony na 7 minut: 5:28-5:35 (droga powrotna
nawet krócej, bo 5 minut: 12:00-12.05).
Tymczasem z „danych” komisji Burdenki 2, wynika, iż „prezydencki tupolew” miał być w ASKIL o
8:22, zaś o 8:41 miał się rozbić w okolicach XUBS, co zresztą potwierdzały rozliczne smoleńskie
leśne dziadki. Warto jednak pamiętać, że zrazu szacowano odcinek czasowy między ASKIL a XUBS
nawet na jeszcze dłuższy – owszem, „prezydencki tupolew” miał być w tym pierwszym punkcie o
8:22, ale rozbić się miał 36 minut później ( http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-
: „Tu-154 opuścił obszar
odpowiedzialności białoruskiej o 09:22 czasu lokalnego (10:22 czasu moskiewskiego). Do
katastrofy doszło po 36 minutach - donosi Interfax” ).
2. Osobliwości wlotu jaka-40
Jeśli natomiast spojrzymy do stenogramów z wieży szympansów
Załącznik 8 do pseudoraportu Millera), to jak-40 A. Wosztyla zgłasza się w ASKIL o 6:52/6.55, zaś
ląduje o 7:15/7:17. Z samym jakiem-40, co sygnalizowałem w zakazanej „Czerwonej stronie
840144359.007.png 840144359.008.png 840144359.009.png 840144359.010.png 840144359.011.png
 
Księżyca”, jest o tyle ciekawa sprawa (na którą, gwoli ścisłości, zwrócili uwagę już sami millerowcy,
choć zagadki nie rozwikłali – ZP zaś w ogóle tej kwestii nie bada, bo tak jak i millerowcy
skoncentrowany jest ze swymi ekspertami wyłącznie na „końcóweczce”), że Wosztyl zgłasza się o
6:52 (6:55?) moskiewskiej kontroli obszaru, zaś parę sekund później odzywa się...
wieża ruskich szympansów ze smoleńskiego Siewiernego . Gdyby tego było mało Wosztyl z
angielskiego przestawia się od razu na ruski i kontynuuje konwersację.
06:52:42 Як-40 Moscow-Control, Papa Lima Fox zero three one, good day, descent FL 3300
meters approaching ASKIL point.
06:52:52 А (нрзб)./( niezr.)
06:52:56 РП Papa Lima Fox zero three onе. «Корсаж» вызывали?/ Papa Lima Fox zero
three onе. «Коrsaż» wzywaliście?
06:53:28 Як-40 Papa Lima Fox zero three onе, снижаюсь эшелон 3-3-0-0 метровю/ Papa
Lima Fox zero three onе, schodzę na wysokość przelotową 3-3-0-0 metrów.
06:53:39 РП Papa Lima Fox zero three onе, занимайте эшелон 1500 с курсом 30 градусов./
Papa Lima Fox zero three onе, zajmujcie wysokość przelotową 1500 z kursem 30
stopni.
06:53:53 Як-40 Занимаю эшелон 3-5-0-0 метров с курсом 30./ Zajmuję wysokość
przelotową 3500 metrów z kursem 30.
(w wersji translacyjnej millerowców jest parominutowe przesunięcie np. z 6:52 na 6:55 – przyp.
F.Y.M.)
Osobliwa rzecz z tym Wosztylowym wlotem; zwrócono na nią uwagę także w polskich „Uwagach”
to, iż „dziennikarski” jak-40 dostaje się do ruskiej przestrzeni powietrznej niejako z pominięciem,
tak, z pominięciem, komunikacji z ruską kontrolą obszaru, a tym samym, dodajmy: zgody ruskiej
kontroli obszaru na taki wlot. Co więcej, załoga PLF 031 najwyraźniej od razu (uzyskała dane od
białoruskiej kontroli obszaru?) ma do komunikacji ustawioną częstotliwość „Korsaża”, zaś na
odzew wieży szympansów wcale nie reaguje zdziwieniem, tylko normalnie rozwija dialog, jakby
porozumiewanie się z moskiewską kontrolą w ogóle do niczego nie było w takim międzynarodowym
przelocie natowskiego samolotu potrzebne.
Ciekawe więc, czy po (dokonanej już dawno ponoć przez IES: http://niezalezna.pl/22682-
tajemnica-czarnej-skrzynki-jaka-40 ) analizie rozmów nagranych na szpule jaka-40, dowiemy się
czegoś więcej o tej i innych osobliwościach lotu załogi Wosztyla, która, nawiasem mówiąc, jak
przynajmniej ustalili „fachowcy wojskowi” stojący za książką „Zbrodnia smoleńska” (por.
przelotu do Smoleńska różne konwersujące ze sobą ruskie załogi słyszała ( „Problemow nastręczało
radio. Ciągle się przebijały przez nie głosy z jakichś innych samolotów. „Byli to
840144359.012.png 840144359.013.png 840144359.014.png 840144359.015.png 840144359.016.png 840144359.017.png
 
piloci samolotów myśliwskich latający nad nieodległą Sieszczą , gdzie obudzili ze snu
wielu świadkow, bo nieczęsto Rosjanie urządzają sobie ćwiczenia w sobotę ), ale nie
tylko ruski jazyk ekipa Wosztyla słyszeć miała po drodze.
Za autorami „Zbrodni smoleńskiej” mogę bowiem podać (a propos w/w „taśm jaka”), że: „Początek
nagrania to granica polsko-białoruska, miejsce gdzie załoga skontaktowała się z kontrolą lotow
w Mińsku. Kolejny moment, kiedy zarejestrowały się rozmowy, to przejście pod opiekę innego
kontrolera, co wiąże się z kolejną zmianą częstotliwości. Białoruska kontrola lotow
porozumiewała się z załogą po angielsku, aczkolwiek widoczne są pojedyncze słowa w języku
polskim. Np. kontroler białoruski pożegnał się z PLF-031 mówiąc po polsku „do
s. 32). Czy to ślad jakichś polskich „fachowców wojskowych” z 10 Kwietnia?
3. Wokół „końcóweczki” Millera
Wracamy do kwestii tupolewa. Wosztylowcy lecą plus minus 20 minut z ASKIL do XUBS, jak
pamiętamy. Z kolei, wg raportu komisji Burdenki 2, „prezydencki tupolew” jest, przypominam, w
ASKIL o 8:22 pol. czasu, a w okolicach XUBS o 8:41, zatem jakby w podobnej rozpiętości czasowej.
Albo więc ów „prezydencki tupolew”, mający lecieć „w końcóweczce” (zdaniem najlepszych
radzieckich badaczy) ok. 20 minut, przeczekiwał jakąś sytuację w powietrzu (np. na wysokości
kręgu, czyli tu na 500 metrach), nim „podszedł do lądowania”, albo... po prostu nie był tupolewem,
tylko innym statkiem powietrznym. Innym i zarazem imitującym (na potrzeby późniejszych
„badań” radzieckich badaczy i nie tylko radzieckich, jak już dziś wiemy) przelot „prezydenckiego
tupolewa” w tak newralgicznej (dla wielu pochłoniętych niesamowitymi obliczeniami ekspertów)
„końcóweczce”, tj. na przestrzeni kilkudziesięciu kilometrów od białorusko-ruskiej granicy do
tajemniczej polany pod murem wojskowego smoleńskiego lotniska. Taką maszynę mógł 10
Kwietnia widzieć „polski montażysta” (przy założeniu, że nie zmyślał).
840144359.018.png
O szczegóły „końcóweczki” dopytywano w polskich „Uwagach” do raportu komisji Burdenki 2
się od Moskwy dowiedzieć (tak jak nie dowiedziano się nic o innych statkach powietrznych, które
operowały w tamtym czasie nad Siewiernym – z iłem-76 dokonującym akrobacji powietrznych
włącznie). O ile-76 warto wspomnieć także z tego powodu, iż W. Binienda widzi go jako
prawdopodobnego winowajcę zniszczenia pancernej brzozy ( http://www.fakt.pl/Rozmowa-
Wieslawem-Binienda-ekspertem-NASA-doradca-zespolu-parlamentarnego-Antoniego-
„(Fakt) - Ale brzoza jest przełamana.
WB: – To nie znaczy, że uderzył w nią tupolew. Wiemy, że przed polskim samolotem w
Smoleńsku lądować miał rosyjski Ił, który w ostatniej chwili został zawrócony i który leciał
bardzo nisko. Nie wiemy, czy to nie on złamał drzewo. Ponadto jest ona złamana w inną stronę
niż tor lotu samolotu – nie wzdłuż tylko w poprzek.
(Fakt) - Komisja Millera twierdzi jednak, że tupolew złamał także drzewa rosnące wcześniej,
potem uderzył w brzozę i wszystkie te uderzenia miały miejsce dokładnie na trasie jego lotu.
WB: – To nie jest mocny argument. Bo zniszczeń tych drzew mogły dokonać inne samoloty.”
Zostawiamy znakomitego Biniendę i nie mniej znakomity „Fakt” pod brzozą czy szerzej w lesie
okołosiewiernieńskim, i wracamy do sprawy fałszowania zapisów CVR. W jaki sposób można było
dokonać takich fałszerstw? Choćby w taki, że poprzestawiano by w czasie wypowiedzi pilotów,
sytuując np. później to, co mówili oni wcześniej. Po co miano by dokonać takich przestawień?
Przede wszystkim po to, by ukryć miejsce autentycznego lądowania „prezydenckiego tupolewa” i
zarazem dostosować narrację do wymogów „badawczo-dochodzeniowo-śledczych”, a więc krótko:
do moskiewskiej narracji.
To, że elastycznie do tych rozmaitych zmian narracyjnych podeszli potem badacze znad Wisły (a
dziś i z wielu kontynentów, czyli niemalże z wszystkich stron świata), świadczy, iż problem mieli
wyłącznie narratorzy z Moskwy, którzy usiłowali dość topornie (tj. kalecząc na chama materiał
dowodowy), wyciosać główne zręby naciąganej jak diabli opowieści. Wspomniana elastyczność
naszych z kolei ekspertów wiązała się z tym, że nie przejęli się zbytnio kwestiami takimi jak np.
przesuwanie godziny „katastrofy” o kilkanaście minut wstecz, zakładając zapewne, iż jak już
radzieccy badacze coś wyliczają, to wyliczają na dobre i na złe, w związku z czym pewne
przesunięcia to rzecz normalna. (Tak jak to, że nie szuka się rannych i nieprzytomnych po
komunikacyjnym wypadku, bo z wyglądu szczątków każdy milicjant wie, że wsie, co lecieli, pogibli.)
Dlaczego jednak w oficjalnej narracji pewne zdarzenia by „cofano w czasie” (np. dokładną
840144359.019.png 840144359.020.png 840144359.021.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin