Barnes Steven - Wojny klonów 01 - Spisek na Cestusie.txt

(647 KB) Pobierz
 
 

WOJNY KLONÓW

SPISEK NA CESTUSIE


STEVEN BARNES


Przekład
ALEKSANDRA JAGIEŁOWICZ



 
Tytuł oryginału 
THE CESTUS DECEPTION


Redaktor serii 
ZBIGNIEW FONIOK


Redakcja stylistyczna 
MAGDALENA STACHOWICZ


Redakcja techniczna 
ANDRZEJ WITKOWSKI


Korekta 
ANNA MATYSIAK


Ilustracja na okładce 
STEVEN D. ANDERSON


Skład 
WYDAWNICTWO AMBER


Copyright © 2004 by Lucasfilm, Ltd. & tm.
All rights reserved.


For the Polish translation 
© Copyright by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. 2004.


ISBN 83-241-1914-0








































Dla mojego nowego syna, Jasona Kaia Due-Barnesa.
Witaj na świecie, kochanie



CHRONOLOGIA WOJEN KLONÓW
Po wojnie o Geonosis Republika pogrążyła się w nowym konflikcie. Po jednej stronie znalazła się Konfederacja Niezależnych Systemów (zwana separatystami) pod wodzą charyzmatycznego hrabiego Dooku, cieszącego się poparciem wielu potężnych gildii i organizacji handlowych wraz z ich armiami robotów.
Po drugiej stronie stanęli lojaliści Republiki wraz z nowo utworzoną armią klonów pod przywództwem Jedi. Wojna toczy się na tysiącach frontów, z wielkim poświęceniem i heroizmem po obu stronach.

 
Miesiące	po Ataku klonów	   
0	Bitwa o Geonosis	   
0	Pościg za hrabią Dooku	   
1	Bitwa o Raxus Prime	   
1	Projekt „Czarny Kosiarz"	   
1,5	Spisek na Aargau	   
2	Bitwa o Kamino	   
2	Durge i Boba Fett	   
2,5	Obrona Naboo	   
6	Devarońska pułapka	   
6	Kryzys na Haruun Kai	   
6	Zabójstwo na Nuli	   
12	Zagrożenie ze strony biorobotów	   
15	Bitwa o Jabiim	   
24	Ofiary z Drongar	   
30	Podbój Praesitlyn	   
31	Cytadela na Xagobah	 

BOHATEROWIE POWIEŚCI
	GRUPA CORUSCANT
	Obi-Wan Kenobi 	rycerz Jedi (mężczyzna)
	Kit Fisto 	Mistrz Jedi (Nautolanin)
	Doolb Snoil	prawnik (Vippit z Nal Hutta)
	Admirał Arikakon Baraka	komendant superkrążownika (Kalamarianin)
	Lido Shan	technik (humanoid)

	ŻOŁNIERZE KLONY
	A-98, „Nate"	żołnierz SOZ, rekrutacja i dowodzenie
	CT-X270, „XUTOO"	pilot
	CT-36/732, „Sirty"	logistyka
	CT-44/444, „Forry"	trening fizyczny
	CT-12/74, „Seefor"	łączność

	CESTIANIE
	Trillot	przywódca gangu (samiec/samica rasy X'ting)
	Fizzik	towarzysz z miotu Trillot (samiec rasy X'ting)
	Sheeka Tull	pilot (kobieta)
	Resta Shug Hai	członek Pustynnego Wiatru (samica rasy X'ting)
	Thak Val Zsing	przywódca Pustynnego Wiatru (mężczyzna)
	Brat Nicos Fate	(samiec rasy X'ting)
	Skot OnSon	członek Pustynnego Wiatru (mężczyzna)

	PIĘĆ RODÓW Z CESTUS CYBERNETICS
	Debbikin	badania (mężczyzna)
	Lady Por'ten	energetyka (kobieta)
	Kefka	produkcja (humanoid)
	Llitishi	handel (Wroonianin)
	Caiza Quill	górnictwo (samiec rasy X'ting)

	DWÓR CESTUSA
	G'Mai Duris	regentka (samica rasy X'ting)
	Shar Shar	asystentka regentki Duris (samica Zeetsa)

	KONFEDERACJA
	Hrabia Dooku	przywódca Konfederacji Niezależnych Systemów (mężczyzna)
	Komandor Asajj Ventress	komandor armii Separatystów (kobieta, humanoid)
VOLUME531 NUMER 46

WIEŚCI Z HOLONETU
13.3.7




BAKTOID ZAMYKA KOLEJNE PIĘĆ FABRYK
Termin, Metalom. W oświadczeniu skierowanym do udziałowców Zakłady Zbrojeniowe Baktoid potwierdzają, że zamkną pięć kolejnych fabryk w obrębie Wewnętrznych Rubieży i Kolonii. Jest to bezpośredni skutek przepisów wydanych przez Republikę, które położyły kres programowi produkcji robotów bojowych.
Fabryki Baktoidu na Foundry, Ord Cestus, Telti, Balmorze i Ord Lithone zostaną zamknięte pod koniec miesiąca. W wyniku tego pracę straci około 12,5 miliona robotników.
Ustawy przyjęte przez senat osiem lat temu zmusiły Federację Handlową do rozwiązania sił bezpieczeństwa, które były największym odbiorcą automatów i pojazdów bojowych Baktoidu. Dalsze ograniczenia licencji na sprzedaż robotów bojowych podniosły ich cenę do poziomu zaporowego dla większości klienteli Baktoidu...
ROZDZIAŁ
1
Przez pół tysiąclecia złote wieże Coruscant lśniły jak przepyszny klejnot koronny Republiki galaktycznej. Jego mosty i sklepione solaria były jak żywe wspomnienie minionych epok, kiedy żadne marzenia władców nie wydawały się zbyt wielkie, żaden wieżowiec zbyt okazały, a niezmierzone obszary cywilizacji dumnie świadczyły o podboju kosmosu przez rozumne istoty.
Z nadejściem Wojen Klonów niektórzy sądzili, że te wspaniałe dni przeminęły. Holowiadomości codziennie mówiły o klęsce lub zwycięstwie i aż nazbyt łatwo przychodziło wyobrażać sobie płonące statki wirujące w przedśmiertnych konwulsjach, starcia niezliczonych armii, śmierć niezmierzonych i nieobliczalnych marzeń. Wprost trudno było uwierzyć, że nie nadejdzie taki dzień, gdy wiecznie głodna paszcza wojny wchłonie to błyszczące jądro Republiki. Były to czasy, kiedy słowo „miasto" oznaczało nie siłę, lecz słabość. Nie przystań, lecz chaos.
Mimo tych lęków miliardy obywateli Coruscant zachowywały jednak wiarę i żyły dalej. Doskonale romboidalne klucze thrantcilli o hakowatych dziobach przecinały bladobłękitne, spokojne niebo planety. Przez setki tysięcy standardowych lat odlatywały co zimę na południe, być może odlecą i tym razem. Ich płaskie, czarne ślepia obserwowały, jak cywilizacja stopniowo spycha faunę planety na najdalsze marginesy. Dawni panowie Coruscant przemierzali teraz jej durabetonowe kaniony; naturalne środowisko zostało zastąpione przez sztuczne bagna i permabetonowe lasy. Niektórzy uważali, że właśnie nadszedł czas cudów i niezwykłych istot z odległych, przedziwnych światów. Że nadszedł czas optymizmu, marzeń i nieokiełznanej ambicji. Czas możliwości dla tych, którzy mieli oczy i potrafili patrzeć.

Czerwono-biały dysk dwuosobowego transportera klasy Linulus wśliznął się w powłokę chmur Coruscant. W porannym słońcu lśnił jak plaster srebrzystego lodu. Tańcząc w rytm niesłyszalnej muzyki, opuścił pierścień hipernapędu na orbicie i przeciął pasemka obłoków, aby wreszcie wylądować z łagodnym jak pocałunek szumem. Gładka, szklista burta zafalowała i pojawił się na niej prostokątny zarys włazu, który zaraz powędrował w górę. W otworze pojawił się wysoki, brodaty mężczyzna spowity w brązową szatę i zeskoczył na płytę. Drugi pasażer, gładko ogolony młodzieniec, poszedł w jego ślady.
Brodaty mężczyzna nazywał się Obi-Wan Kenobi i był jednym z najsłynniejszych rycerzy Jedi w całej Republice. Drugi, młodszy i niezwykle przystojny, o miękkich, brązowych włosach, nazywał się Anakin Skywalker. Nie był jeszcze w pełni rycerzem Jedi, lecz znany był w galaktyce jako znakomity wojownik.
Przez ostatnie trzydzieści sześć godzin dzielili się pilotażem i nawigacją, tylko dzięki umiejętnościom właściwym Jedi w minimalnym stopniu zaspokajając potrzebę snu i pożywienia. Obi-Wan był zmęczony, poirytowany, głodny i czuł się tak, jakby ktoś nasypał mu piasku w stawy, zwłaszcza kiedy zauważył, że Anakin wciąż wydaje się rześki i gotów do działania.
Młodość tak szybko się regeneruje, pomyślał z żalem.
Przerwali swoje zadanie na Forscanie Cztery na pilne wezwanie najwyższego kanclerza Palpatine'a.
- No cóż, Mistrzu - rzekł Anakin. - Tu się chyba rozstaniemy.
- Nie jestem pewien, o co w tym wszystkim chodzi - odparł starszy mężczyzna. - Ale przyda ci się trochę czasu spędzonego na nauce w Świątyni.
Obi-Wan i Anakin powoli schodzili wąskim pomostem. Daleko pod ich stopami ulice miasta tętniły ruchem, a zwiewne smugi obłoków lub stada przelatujących thrantcilli przesłaniały co chwila chodniki i budowle na poziomie zerowym. Sieć ulic i mostów za i pod nimi przyprawiała o zawrót głowy swoim pięknem, ale Obi-Wan zdawał się na nie reagować równie słabo, jak na wysokość, zmęczenie czy głód. Jego umysł zaprzątały zupełnie inne problemy.
- Mam nadzieję, że nie gniewasz się już na mnie, Mistrzu - odezwał się nagle Anakin, jakby odgadł myśli Kenobiego.
Właśnie. Anakin jeszcze raz wspomniał o swojej pochopnej akcji na Forscanie Cztery. Forscan Cztery był planetą-kolonią na skraju szlaku Cron, aktualnie nieopowiadającą się ani za Republiką, ani za Konfederacją. Agenci elitarnych sił wywiadu separatystów założyli na Forscanie obóz szkoleniowy, swoimi działaniami niepokojąc osadników. Najdelikatniejszą częścią operacji było zniechęcenie agentów, i to w taki sposób, aby koloniści się nie zorientowali, że ktoś im pomagał. Skomplikowane. Niebezpieczne.
- Nie - zapewnił Obi-Wan. - Opanowaliśmy sytuację. Moje podejście bywa bardziej... przemyślane, ale ty okazałeś swoją zwykłą inicjatywę. Nie było to nieposłuszeństwo wobec bezpośredniego rozkazu, w takim razie nazwijmy to kreatywnym rozwiązaniem problemu i poprzestańmy na tym.
Anakin odetchnął z wyraźną ulgą. Obu mężczyzn łączyły silne więzi miłości i wzajemnego szacunku, ale nieraz zdarzyło się Anakinowi wystawić je na ciężką próbę. Nie było jednak najmniejszych wątpliwości, że padawan otrzyma od swojego mistrza najwyższe rekomendacje. Wiele lat obserwacji zmusiło Obi-Wana do przyznania, że pozorna impulsywność Anakina była w istocie głębokim i pełnym zrozumieniem własnych wielkich umiejętności.
- Miałeś rację - rzekł Anakin, jakby łagodna odpowiedź Obi-Wana dała mu prawo do przyznania się do błędu. - Te góry były naprawdę nieprzebyte. Posiłki Konfederacji mogły się przedrzeć przez burzę śnieżną, ale ja nie powinienem był ryzykować. Zbyt wiele istnień na szali.
- Trzeba dojrzałości, aby przyznać się do błędu. - odparł Obi-Wan. - Sądzę, że te myśli możemy zachować dla siebie. Mój raport będzie wyrażał jedynie podziw dla twojej inicjatywy.
Przyjaciele spojrzeli na siebie i uścisnęli sobie prawice. Obi-Wan nie miał dzieci i prawdopodobnie nigdy ich mieć nie będzie, lecz więź, która łączy padawana i mistrza, jest równie głęboka jak miłość rodzica do dziecka, a w niektórych przypadkach nawet głębsza.
- Powodzenia - szepnął Anakin. - Złóż ode mnie uszanowanie kanclerzowi Palpatine.
Przy krawędzi chodnika zatrzymał się poduszkowiec ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin